Michał Probierz wykorzystał wolny czas i odwiedził kultowe miejsce, kojarzące się z Harrym Potterem. W słynnym muzeum można zobaczyć autobus, na którym stoi… Józef Młynarczyk, dumnie prezentując puchar. Reprezentacja Polski zmierzy się z Portugalią na stadionie, na którym dramat przeżywał 19-letni Cristiano Ronaldo. W miejscu, którego najbliższa okolica nie jest zbyt bezpieczna. Oto Porto – miasto, w którym Polacy chcą pokusić się o wielką niespodziankę.
Vitor najpierw trochę się zdziwił, gdy zobaczył wchodzącego do księgarni człowieka w średnim wieku, otoczonego kilkoma współpracownikami. Później zdziwił się jeszcze bardziej, gdy usłyszał od niego: – Jestem trenerem piłkarskiej reprezentacji Polski.
Portugalia – Polska. Reportaż z Porto
Michał Probierz był zafascynowany księgarnią Lello
– Świetny gość. Wydawał się zafascynowany tym, co jest dookoła. Trochę porozmawialiśmy, a później widziałem, że kupił trochę książek. Zaimponował mi – dodaje w rozmowie z Weszło Vitor, który od kilku lat pracuje w Livrarii Lello, określanej jako najpiękniejsza księgarnia na świecie.
Michał Probierz, który znany jest z tego, że lubi dobrą literaturę (jest wielkim fanem fraszek), wybrał się do Lello w środę po południu. Już wcześniej dopytywał znajomego dziennikarza, jak zarezerwować wizytę w tym miejscu. Tak, zarezerwować. Do Lello, choć to księgarnia, najlepiej wcześniej kupić bilety na konkretną godzinę. Wewnątrz tłumy, przed wejściem ustawiają się kolejki. Wchodzisz do środka i twoją uwagę od razu przykuwają kręte, specyficznie skonstruowane schody.
Joanne K. Rowling, autorka książek o Harrym Potterze, przez 10 lat mieszkała w Porto. Urzekło ją miasto, uczyła tu języka angielskiego, a szczególnie pokochała właśnie Lello. Była wtedy żoną Portugalczyka, ale ten związek zakończył się burzliwym rozwodem i samotnym wychowywaniem dziecka. Gdy zrozpaczona niepowodzeniem w życiu prywatnym autorka zaczęła pisać sagę o młodym czarodzieju, Lello miało ją zainspirować do wykreowania barwnego wnętrza Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, a szczególnie zlokalizowanych tam schodów. Wystrój księgarni i okoliczne miejsca miały natomiast służyć za pewien wzorzec przy stworzeniu innego kultowego miejsca ze świata Harry’ego – ulicy Pokątnej.
Schody w księgarni Lello
Na półkach Lello można znaleźć wiele znanych utworów najwybitniejszych pisarzy. Głównie po portugalsku, angielsku, hiszpańsku i francusku. William Szekspir, Oscar Wilde, Anton Czechow, jest nawet Sun Tzu i jego „Sztuka wojny”. Większość książek jest pięknie wydana. Są też polscy autorzy – „Empuzjon” oraz „Dom dzienny, dom nocny” Olgi Tokarczuk (po hiszpańsku), a na innej półce, po drugiej stronie, przetłumaczony na angielski zbiór wierszy Czesława Miłosza.
Taksówkarze z Porto jeżdżą Teslą
Porto to miasto kontrastów. Z jednej strony zabytkowe centrum, w którym znajduje się nie tylko Lello, ale też piękny kościół Igreja do Carmo, wieża Torre dos Clerigos, czy dworzec kolejowy Sao Bento, utworzony w miejscu dawnego klasztoru, który zdobi ponad 20 tysięcy płytek azulejos. Z drugiej strony – nowoczesność. Zamawiasz Ubera i podjeżdża po ciebie Tesla z nawigacją na wielkim monitorze. Ale wystarczy oddalić się od centrum o kilka kilometrów i udać pod Estadio do Dragao, na którym reprezentacja Polski spróbuje postawić się Portugalii.
Inny świat.
Z zewnątrz obiekt nie robi zbyt dobrego wrażenia. Przypomina San Siro, stadion, który nadgryzł ząb czas. Wydaje się stary, zaniedbany, podobnie jak Corujeira, czyli dzielnica, w której leży. Estadio do Dragao to Stadion Smoka, więc wokół obiektu można znaleźć sporo wizerunków tego stworzenia, będącego zresztą symbolem miasta. Dominują barwy niebiesko-białe, tutejszego klubu, co bierze się z tego (a mało kto o tym wie), że jeszcze do początków XX wieku to one dominowały na portugalskiej fladze (a nie, jak dziś, kolory czerwony i zielony).
Dochodzisz do stadionu i zadajesz sobie pytanie: „To naprawdę jest obiekt, który, gdy powstał w 2003 roku, jako pierwszy na świecie otrzymał pięć gwiazdek UEFA?” Dopiero, gdy wchodzisz do środka, wędrujesz po trybunach i stoisz obok murawy, dociera do ciebie, że to jednak stadion z wyjątkowym klimatem.
Estadio do Dragao
Rewolucja i problem z finansami
Na Dragao na co dzień gra FC Porto – jeden z największych klubów Europy, wyłączając czołowe ligi. W sezonie 2020/21 zespół doszedł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, a od tego czasu trzykrotnie występował jeszcze w 1/8 finału najbardziej elitarnych rozgrywek. Poprzedni sezon to odpadnięcie w tej fazie, ale jednocześnie postawienie się Arsenalowi. Porto z zespołem Mikela Artety poległo dopiero w rzutach karnych, po 210 minutach heroicznej walki. Ale teraz jest problem – poprzedni sezon to tylko trzecie miejsce w lidze i aż 18 punktów straty do mistrza, Sportingu Lizbona, oraz osiem punktów straty do drugiej Benfiki.
– Nie jesteśmy już najlepszą drużyną w Portugalii i możliwe, że powrót do takiego stanu rzeczy zajmie kilka lat. Kibicuję Porto od kilkunastu lat, chodzę na większość meczów, i ten zespół rzadko był tak przeciętny, jak teraz – narzeka Rui, pracujący w kawiarni, oddalonej pół kilometra od stadionu.
Miguel Machado pisze w dzienniku „Record”. Zajmuje się przede wszystkim reprezentacją swojego kraju i właśnie Porto. – W klubie doszło do rewolucji, bo zmienił się prezydent. Andre Villas-Boas zastąpił Jorge Nuno Pinto da Costę, który pełnił tę rolę przez wiele lat. Jest też nowy trener, drużyny nie prowadzi już Sergio Conceicao. Z finansami Porto jest średnio, dlatego zespół opuściło kilku bardzo dobrych piłkarzy. A do tego w lidze jest Sporting, który pod wodzą Rubena Amorima stał się świetną drużyną. Dlatego Porto jest teraz w widocznym kryzysie – analizuje dziennikarz.
Porto rozpoczęło ten sezon imponująco. W spotkaniu o superpuchar kraju przegrywało po 24 minutach aż 0:3 ze Sportingiem, ale drużyna Vitora Bruno odrobiła stratę i jeszcze zdobyła zwycięską bramkę w dogrywce. Później było już jednak gorzej – w lidze Sporting okazał się lepszy, zwyciężając u siebie 2:0, a w ostatniej kolejce, również w Lizbonie, Benfica rozbiła Porto 4:1. Zespół Bruno w obecnych rozgrywkach występuje w Lidze Europy. To, że przegrał 1:2 w Rzymie z Lazio, jest jeszcze wytłumaczalne, ale porażka 2:3 z norweskim Bodo/Glimt już niekoniecznie.
Galeno i trener Vitor Bruno po klęsce 1:4 z Benfiką
Machado: – Kibice Porto są wymagający, a styl porażki z Benfiką był bardzo kiepski. Wątpię, by Porto odzyskało w tym sezonie mistrzostwo. To trudne czasy dla fanów tego klubu.
Młynarczyk na autobusie
Jeżeli Porto ciągle czymś imponuje, to klubowym muzeum, które mieści się tuż przy stadionie. Wejście kosztuje 17 euro, ale warto wydać te pieniądze, bo, jeżeli ktoś chce z uwagą przeczytać o wszystkim i wszystko obejrzeć, może spędzić w środku nawet trzy godziny. To solidna porcja wiedzy o historii klubu, najważniejszych meczach i społecznym tle, w jakim przez lata funkcjonował. Porto, choć najbardziej znane z futbolu, to nie tylko piłka nożna. Również dziś istnieje wiele sekcji, ale podobnie było na samym początku. Antonio Nicolau de Almeida, założyciel klubu, był zdolnym wioślarzem oraz kolarzem, który również pokochał piłkę. Gdy Portugalią rządził przez lata Antonio Salazar – dyktator, który podczas II wojny światowej zachował neutralność, a w kraju wprowadził korporacyjny system państwa totalitarnego – Porto nie było lubiane przez reżim. Klubowi robiono liczne problemy, ale on starał się być wierny swoim ideałom.
Na tym tle kształtowała się tożsamość drużyny, podobnie jak na bazie wielkich idoli i ich legend. Wiele osób kojarzy Teofilo Cubillasa, znakomitego Peruwiańczyka, który błyszczał w zespole w latach 70. Przed nim fani Porto podziwiali pomocnika Pavao, wiernego barwom klubu i niezwykle oddanego drużynie. Był grudzień 1973 roku. Porto mierzyło się na swoim starym obiekcie, Estadio das Antas, z Victorią Setubal. 13. minuta okazała się nie tyle pechowa, co tragiczna. Pavao podał do kolegi i upadł na murawę bez kontaktu z rywalem. Zmarł, przyczyną był atak serca. Miał ledwie 26 lat.
Portugalski klub to też polskie wątki. Być może Józef Młynarczyk znalazłby się w jedenastce wszech czasów drużyny, gdyby nie fakt, że na pozycji bramkarza występował też słynny Vitor Baia, który przez lata stał również między słupkami w reprezentacji Portugalii. W muzeum klubowym najważniejszym eksponatem jest wielki autobus. Każdy odwiedzający może wejść do środka i usiąść obok figur słynnych postaci sprzed lat: Artura Jorge’a, który jako trener poprowadził zespół w 1987 roku do triumfu w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych (dzisiejsza Liga Mistrzów) oraz obok środkowych obrońców: Jorge’a Costy czy Fernando Couto.
Na piętrze autobusu stoi figura, trzymająca puchar z 1987 roku. Znajoma twarz. To właśnie Młynarczyk. Polak został tak uhonorowany, bo to on stał między słupkami, gdy Porto pod wodzą Jorge’a od ćwierćfinału eliminowało kolejno: Brondby, Dynamo Kijów i Bayern Monachium. Opis Młynarczyka w muzeum: „Był jednym z najważniejszych zawodników podczas wielkich wyników Porto, kiedy zespół sięgał po Puchar Europy, Puchar Interkontynentalny oraz Superpuchar Europy, a do tego osiągnął jeszcze sporo ze swoją reprezentacją”.
Józef Młynarczyk (z prawej) z pucharem z 1987 roku
Porto po największe klubowe trofeum na kontynencie sięgnie później tylko raz, w 2004 roku, pod wodzą Jose Mourinho, trenerskiego geniusza swoich czasów. Gdy wchodzi się do muzeum, figura Mourinho znajduje się jako druga, za obecnym prezydentem, Villasem-Boasem. Obecny trener Fenerbahce nie wygląda jednak na niej najkorzystniej – niby możesz go poznać po rysach twarzy, ale w brzydkim, wymiętym płaszczu prezentuje się bardziej jak styrany życiem nauczyciel wuefu.
W innym miejscu muzeum Młynarczyk znów jest obecny. Na jednej z ekspozycji można zobaczyć jego biografię, zatytułowaną „Kochana piłeczko”. Ktoś w ogóle kojarzy, że on przed laty wydał taką książkę?
„Lepiej tam nie idź wieczorem”
– Chciałbym pójść do restauracji coś zjeść. Znalazłem tę, jest 10 minut drogi stąd. Poleca ją pani? – pytam kobietę, pracującą w pensjonacie, w którym śpię.
– Zdecydowanie odradzam. Najbliższe miejsce z w miarę znośnym jedzeniem to galeria handlowa, tuż obok stadionu Dragao. Ale i tam jest średnio – słyszę w odpowiedzi. A kiedy dopytuję, którędy najlepiej iść piechotą na stadion, kobieta poleca mi nieco okrężną drogę. – Może pan pójść, przechodząc wiaduktem nad torami, ale to nie jest bezpieczne miejsce. Radzę na siebie uważać. Lepiej tam nie iść, zwłaszcza wieczorem. Porto w ostatnich latach zmienia się na lepsze, ale ta okolica ciągle jest specyficzna. Zdarzają się niemiłe, nawet brutalne sytuacje – tłumaczy.
Mówimy o Corujeirze, położonej na wzgórzach i pełnej wąskich, niezbyt ładnych, brudnych wręcz uliczek. Ludzie patrzą spode łba, trochę pijaków i narkomanów, a autobusy jeżdżą tak, że, gdy idziesz wąskim chodnikiem, mijają cię na milimetry. Rzeczywiście trzeba uważać, widać też, że w pewne miejsca niemal nikt się nie zapuszcza. Choć można też w Corujeirze znaleźć lokalną kawiarnię z miłym właścicielem, wielkim fanem futbolu, w której ceny szokują. Trzy ciastka, w tym charakterystyczne dla Portugalii pasteis de nata, do tego herbata? Za wszystko zapłaciłem niecałe trzy euro.
Estadio do Dragao, widok od strony Corujeiry
Ronaldo miał wtedy 19 lat
Właśnie w takiej okolicy zbudowano Estadio do Dragao. Obiekt powstał w 2003 roku, na mistrzostwa Europy organizowane przez Portugalię. Miał robić wrażenie nowoczesnością i nietypowymi rozwiązaniami architektonicznymi. I robił. To na nim 13 czerwca 2004 roku rozegrano spotkanie otwarcia EURO, którym żył cały kraj. Portugalczycy mieli stłamsić Greków, tymczasem dostali dwa gongi, po golach Georgiosa Karagounisa i Angelosa Basinasa.
Cristiano Ronaldo miał wtedy 19 lat. Pojawił się na boisku w przerwie, zmieniając Simao Sabrosę, i w doliczonym czasie gry zmniejszył rozmiary porażki. Ale to było za mało. Po końcowym gwizdku Ronaldo był zrozpaczony. W finale, tym razem w Lizbonie, znów zmierzyły się właśnie te zespoły i ponownie górą byli Grecy.
Młody Cristiano Ronaldo w meczu z Grecją
Dziś Ronaldo jest 39-latkiem i gra w piłkę w Arabii Saudyjskiej. Ale wystarczy wejść do znajdującego się niedaleko centrum Porto sklepu ze strojami piłkarskimi (i nie tylko), by przekonać się, że jego legenda jest wiecznie żywa. Oprócz koszulek z Cristiano – to oczywiste – można dostać nawet pidżamę z jego imieniem i nazwiskiem, czy statuetkę Złotej Piłki.
Chcesz kupić cały zestaw, obejmujący koszulkę, spodenki, a do tego statuetkę i okolicznościową książeczkę? Proszę bardzo, będziesz totalnie jak swój idol, ale musisz wydać 200 euro.
Złota Piłka do kupienia w sklepie
W Portugalii ciągle Bóg futbolu jest jeden i nazywa się Cristiano Ronaldo.– Portugalia wygra z Polską 5:1, a on strzeli trzy gole – przewiduje barman z kawiarni na Corujeirze. My liczymy na to, że jednak nie trafi dziś do siatki i nie wykona słynnej celebracji z charakterystycznym „Siuuu”, jak zrobił to po golu na 2:0 na Stadionie Narodowym.
Mamy nadzieję, że Dragao, podobnie jak 20 lat temu, będzie świadkiem wielkiej niespodzianki.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA: