Niby nie powinno się kopać leżącego, ale… cóż, tak wypadło. Dziś zatem wspomnimy mecz szalony. Mecz, w którym Ryszard Robakiewicz strzelił dwa gole Bayernowi Monachium. I w końcu mecz, w którym Maciej Szczęsny został pokonany… siedmiokrotnie. Bawarczycy przyjechali na Łazienkowską i rozkręcili radosną imprezę. Skończyło się hokejowym 3:7. A było to dokładnie 27 lat temu.
To był rewanż 1. rundy Pucharu UEFA. Wynik wygląda beznadziejnie, ale mógł wyglądać jeszcze gorzej. Dopiero w ostatnich minutach udało się go odrobinę poprawić, bo do 84. minuty było 1:6. Po pierwszym meczu w Monachium, nic nie zapowiadało takiej masakry. Legioniści co prawda przegrali, ale z klasą, unikając kompromitacji, bo 1:3. Na Stadionie Wojska Polskiego padał gol za golem. Nieszczęściem kibiców było to, że większość trafiła na konto przeciwników.
Nigdy wcześniej, ani później polski klub nie stracił tylu bramek w europejskich pucharach w meczu rozgrywanym na własnym boisku. Nigdy też w pucharowym meczu z udziałem polskiego, rozgrywanym w Polsce nie padło dziesięć goli. Co ciekawe, trenerem Legii był wtedy znany i lubiany Andrzej Strejlau – zdobywca Pucharu i Superpucharu z tym zespołem. Niedługo później w nagrodę został selekcjonerem reprezentacji Polski.
To tak ku pokrzepieniu serc. Bywało gorzej.