Reklama

Piotr Lisek: Igrzyska w Paryżu były najtrudniejszym startem w moim życiu [WYWIAD]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

12 listopada 2024, 09:58 • 9 min czytania 10 komentarzy

Hejt stał się dziś mocniejszy, zawiera nienawiść. Dlatego boję się o młodych sportowców – mówi nam Piotr Lisek. W rozmowie z Weszło tyczkarz, trzykrotny medalista mistrzostw świata, odnosi się do krytyki, jaka pojawiała się pod jego adresem, wspomina swoje początki i trudne momenty, z którymi musiał się uporać. Lisek mówi też o medalu igrzysk, którego nie udało mu się wywalczyć. W Rio i Tokio był dość blisko, a w tym roku w Paryżu, jak stwierdza, nie poradził sobie z kłodą, którą los rzucił mu pod nogi.

Piotr Lisek: Igrzyska w Paryżu były najtrudniejszym startem w moim życiu [WYWIAD]

JAKUB RADOMSKI: Jak duży jest według ciebie problem hejtu w dzisiejszych czasach?

PIOTR LISEK: My, będący już sporo lat na sportowej scenie, obrośliśmy w piórka, które chronią nas od tego hejtu. Widzę jednak na przestrzeni lat, że to się bardzo wzmogło. Jest tego więcej i więcej. Hejt stał się mocniejszy, zawierający bardziej nienawiść, niż konstruktywną krytykę. Dlatego boję się o młodych sportowców, którzy za chwilę będą na świeczniku i o nich będzie się pisać. To może stać się czynnikiem, wpływającym na ich zdrowie psychiczne. A może wręcz przeciwnie – może ta kolejna generacja będzie jeszcze bardziej odporna na hejt? Ciekawi mnie, co na ten temat powiedzieliby socjologowie.

Ty jesteś totalnie odporny?

Nikt nie jest na to odporny w stu procentach. Każdy może tak mówić, jednak to będzie tylko gadanie. Ale myślę, że jestem bardzo odporny.

Reklama

A kiedy było najtrudniej?

W ubiegłym roku, gdy podjąłem decyzję o zawalczeniu w Fame MMA. Ta informacja wielu ludziom nie przypadła do gustu i sporo osób odwróciło się ode mnie. Trochę to rozumiałem, bo wiem, jakie podejście do tamtego świata mają niektóre osoby. Rozumiem też krytyczne głosy, które pojawiały się w ostatnich dniach w opinii publicznej. Ale wylało się wtedy niepotrzebnie dużo szamba, pełnego nienawiści. Na tym przykładzie można by właśnie pokazać różnicę między hejtem a konstruktywną krytyką.

Krytyka pojawiła się też, gdy nie przebrnąłeś eliminacji podczas tegorocznych igrzysk w Paryżu.

To był zdecydowanie najtrudniejszy start w moim życiu.

Już w wywiadzie tuż po kwalifikacjach mówiłeś, że zmagałeś się z problemami pozasportowymi, a później napisałeś na Instagramie wzruszający post. Zacytuję tylko fragment: „Bezradność to coś strasznego, a szczęście trzeba umieć doceniać, bo jest zbyt cenne i kruche. Mała, niewinna część nas i część w nas, umarła, a ja, budząc się, modlę się o to, by poprzednie dni były tylko koszmarem”. Z postu wynikało, że twoja żona straciła ciążę.

To było naprawdę parę dni wojny z głową i nie życzę nikomu takiej przeprawy psychicznej. Fizyczną ludzie są w stanie mnóstwo znieść, można się prawie poddać, a później podnieść. Ale w takich przypadkach jest trudniej.

Reklama

Jak się pisało ten post?

Bardzo ciężko. Długo zastanawiałem się, czy to zrobić, co napisać, jak napisać. To nie była moja decyzja, tylko wspólna z małżonką. Jesteśmy osobami publicznymi, a docierały do mnie pogłoski, że zaraz ktoś o tym napisze. Wolałem uprzedzić fakty i pokazać wcześniej swój punkt widzenia na tę sytuację.

Po Paryżu była jakaś tam krytyka, ale ona w ogóle obeszła mnie bokiem. Nic nie wniosła do mojego życia, bo miałem dużo ważniejsze sprawy na głowie. Startując na igrzyskach, myślałem, że jednak dam sobie radę. Że będę potrafił to wyłączyć na czas startu. Myślę, że w jakimś stopniu to się udało, ale ogólne obciążenie psychiczne sprawiło, że mój organizm nie działał, jak powinien. Ja naprawdę byłem bardzo dobrze przygotowany na Paryż i to jest trochę taki mój ból sportowy, że nie potrafiłem tego wykorzystać i nie poradziłem sobie z kłodą, którą los rzucił mi pod nogi.

Lisek podczas igrzysk w Paryżu 

Powiedziałeś kiedyś o igrzyskach olimpijskich, że ich medal to brakujący element w twojej dyskografii. W Rio de Janeiro skoczyłeś 5,75 m i ten wynik dał ci czwarte miejsce. W Tokio było 5,80 m i szósta pozycja. W obu przypadkach, gdybyś, hipotetycznie, zaliczył 5,85 m w pierwszym podejściu, stałbyś na podium. Kiedy ten medal był bliżej?

Chyba w Tokio, bo byłem wtedy lepiej przygotowany, niż w 2016 roku. W Rio byłem świeżo po zmianie trenera. To zawsze jest jakieś obciążenie psychiczne czy fizyczne.

Rozmawiamy podczas konferencji „Biegowe360 Stopni”, która odbyła się w Zakopanem. W jej ramach uczestniczyłeś w biegu Dycha Pod Krokwią. Wbiegłeś na metę razem z Andrzejem Bargielem, w czasie poniżej 50 minut, bijąc przy okazji rekord życiowy na „dychę”. Ty w ogóle zaczynałeś od biegania, prawda?

Biegałem na 300 metrów i kilometr. Ta aktywność sprawia mi teraz bardzo dużo przyjemności. Często biegam, czasami nawet za dużo. Nie mogę tak dużo biegać, bo trenuję skok o tyczce, gdzie powinienem być szybki, a nie wytrzymały, ale mój pies na pewno na tym nie cierpi, bo dzięki mnie jest wybiegany. Pamiętam jednak, że gdy byłem młody, starty biegowe bardzo mnie stresowały. Jako dzieciak często byłem stawiany w roli faworyta w zawodach osiedlowych i nie potrafiłem sobie wtedy z tym zupełnie poradzić. Dlatego zmieniłem konkurencję na skok wzwyż. Tam stresu nie czułem w ogóle.

Pamiętasz swoją życiówkę w skoku wzwyż?

Jakieś 1,90-1,95 m. Wiesz, że do dzisiaj mam rekord Polski dzieci czwartków lekkoatletycznych? Skoczyłem 1,51 m, mając 148 cm wzrostu. Można więc powiedzieć, że jako dziecko przeskoczyłem siebie (śmiech).

Gdy już postawiłeś na tyczkę, jednym z wzorców był seryjnie bijący rekordy świata Serhij Bubka?

Zdecydowanie. Kiedyś nawet skakałem w Monako na jego starych tyczkach.

Jak to?

Przylatuję na mityng Diamentowej Ligi, ale nie dotarły mi tyczki. To nie jest ta Diamentowa Liga, na której osiągnąłem 6,02 m, tylko jeszcze wcześniejsza, kiedy też zwyciężyłem. Okazało się, że w magazynie są tyczki Serhija, które przeleżały tam 15 lat. Nie ma szans, żeby były tam zostawione specjalnie dla mnie (śmiech). Ale udało się na nich wygrać.

Pamiętasz, kiedy pierwszy raz zobaczyłeś w akcji Armanda Duplantisa?

Mityng w Niemczech, wygrałem z nim. Zaliczyłem 5,80 m, on chyba skoczył 5,60 m w drugiej próbie. Już wtedy mówiło się, że to skoczek aspirujący do dużych rzeczy w przyszłości. Ale oczywiście nikt nie zdawał sobie sprawy, że Duplantis będzie aż tak fantastyczny. Że będzie raz za razem bił rekord świata.

Jaki to gość prywatnie?

Bardzo w porządku. Wiadomo, jest wielką gwiazdą, bije rekordy, ale nie odbiła mu żadna szajba. Musi dostosowywać się do realiów, w których się obraca, ale udało mu się pozostać sobą. Jest dostępny dla innych zawodników, możesz sobie zawsze z nim pożartować.

Lisek podczas Halowych Mistrzostw Europy w Goteborgu w 2013 roku 

Powiedziałeś kiedyś o sobie, że Lisek to zero talentu, tylko ciężka praca.

Nie miałem tego talentu za wiele, naprawdę. Myślę, że doszedłem do swoich wyników trochę dlatego, że umiałem znieść więcej cierpienia. Zobacz moją posturę. Może ja po prostu ćwiczę więcej niż inni i na tym zbudowałem swój sportowy świat?

A Duplantis?

Talent to tylko ułamek, również u niego. On też ciężko pracował, dzięki czemu wszystko w jego skokach składa się w całość. Są przecież inni zawodnicy, jak na przykład Sam Kendricks, którzy też biegają bardzo szybko po rozbiegu, ale nie osiągają takich rezultatów.

Miałeś na swojej drodze skoczka o tyczce kilka przeszkód do pokonania. W 2012 roku zostałeś zdyskwalifikowany na pół roku, bo wykryto u ciebie metyloheksaminę. Czego nauczyła cię tamta sytuacja?

Mówię o tej dyskwalifikacji często na spotkaniach z młodzieżą. Oczywiście, niewiedza nie może być usprawiedliwieniem. Poza tym, zakazane środki nie muszą być takie niedostępne. To może być zwykły lek na przeziębienie albo „pobudzacz”, tak jak w moim przypadku [chodziło o napój energetyczny – przyp. red.]. Po prostu trzeba czytać i myśleć o tym, co się bierze, bo w odżywce za trzy złote może być zakazana substancja, która tak naprawdę nie da ci niczego wymiernego, nie sprawi, że staniesz się nagle lepszym sportowcem, a może wpędzić w kłopoty.

Kolejny ciężki moment to 2017 rok i sprawa Chula Vista. To miejscowość w USA, gdzie przebywaliście na zgrupowaniu. Według doniesień medialnych, kilku lekkoatletów, w tym ty, zostało wtedy wyrzuconych z ośrodka za spożywanie alkoholu. Dlaczego media aż tak skupiły się na tej sprawie?

Myślę, że była wtedy posucha w mediach i dlatego byliśmy tak hejtowani. Tyle. Prawda jest taka, że żadnej afery nie było. To wszystko zostało trochę nakręcone i wykreowano nasz obraz w złym świetle. Wiadomo – dużo zależy od tego, co robimy i jak się wypowiadamy. Ale jak trzeba, to dziś da się nagiąć pewne fakty, by były bardziej przystępne i atrakcyjne dla widza.

Zdarzały ci się wątpliwości, czy dalej skakać?

Było kilka cięższych chwil, oprócz tych, o które pytałeś. Na pewno przy zmianie trenera [Lisek w 2015 roku rozstał się ze szkoleniowcem, Wiaczesławem Kaliniczenką – przyp. red.]. Drugi moment to kontuzja stawu skokowego. Miałem zabieg, moja motywacja do sportu spadła. Nie byłem pewien, czy wrócę do pełnej sprawności. Życie prywatne też nie jest lekkie. Gdy jesteś młodym sportowcem i twoja głowa nie jest obarczona różnymi zobowiązaniami, jest dzięki temu wolna i latasz, ile chcesz.

Lisek podczas Igrzysk Europejskich w 2023 roku 

A propos głowy – nie znaliśmy się prywatnie, ale zawsze, gdy oglądałem jakiś twój start w telewizji, miałem wrażenie, że patrzę na twardego człowieka, którego nic nie jest w stanie złamać. Jakie ty miałeś i jakie masz podejście do współpracy z psychologami?

Jestem trochę w opozycji do stylu, w jakim korzysta się z psychologów. Jeżeli ktoś czuje taką potrzebę, to jasna sprawa, absolutnie nie mam nic do tego. Myślę, że dziś trzeba to trochę rozgraniczyć: z jednej strony problem w sporcie, a z drugiej problem psychiczny. Gdy masz depresję, zaburzenia snu czy cokolwiek podobnego, to jest lekarz i trzeba to po prostu naprawić, wyleczyć. Tu nie ma dwóch zdań. Ale w sporcie to już wygląda troszeczkę inaczej. Kiedyś myślałem, że jak sobie nie poradzisz z problemem, to jesteś na straconej pozycji w sporcie. Ale zaznaczam, że ten punkt widzenia mi się trochę zmienia. Ja nie pracuję z psychologiem, ale znam paru dobrych i często rozmawiamy sobie na kawie. Interesuję się tym trochę, więc wymieniamy się uwagami i spostrzeżeniami.

A interesujesz się teraz bardziej sportami walki?

Przed walką, którą stoczyłem w Fame MMA, byłem ciekawy, czy po tak krótkim treningu jestem w stanie dawać sobie w tym świecie radę. Na początku treningów nic nie umiałem, naprawdę. Uczyłem się podstawowych technik, poprawnego zadawania ciosów. Nigdy w życiu wcześniej z nikim nie sparowałem. Teraz, gdy mogę i mam czas wolny, przejdę się na taki trening. To „pełnometrażowy” sport, który sprawia mi dużo przyjemności. Uczę się ciągle tych walk. Moje IQ fightera było zerowe i wciąż nie jest jakieś bardzo wysokie. Czasami nie widzę, skąd nadchodzi cios. Natomiast siła i sprawność to elementy, które przydały mi się w walce, a miałem je w dużym stopniu wyniesione z tyczki.

Dwa lata temu powiedziałeś w wywiadzie, że mentalnie nie czujesz się trzydziestolatkiem. Wyobrażasz sobie siebie na podium igrzysk w Los Angeles w 2028 roku?

Na dzisiaj tego nie wiem. A czy sobie wyobrażam? Wiesz, ja mam bujną wyobraźnię. Zaraz pojadę do Aten, zacznę dwutygodniowe zgrupowanie w Grecji. Jestem zmotywowany. Fajnie byłoby w przyszłym roku wypaść dobrze i w halowych mistrzostwach Europy, i w mistrzostwach świata na stadionie.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ W WESZŁO EXTRA:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Media: Tottenham ma zamiar przedłużyć kontrakt ze swoją gwiazdą

Bartosz Lodko
0
Media: Tottenham ma zamiar przedłużyć kontrakt ze swoją gwiazdą

Lekkoatletyka

Komentarze

10 komentarzy

Loading...