Reklama

Pechowa trzynastka. Świątek przegrała w WTA Finals

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

05 listopada 2024, 18:10 • 4 min czytania 11 komentarzy

Przed dzisiejszym meczem statystyka spotkań, które rozegrały ze sobą Iga Świątek i Coco Gauff, stawiała Polkę w roli zdecydowanej faworytki. W końcu obecna druga rakieta świata spośród dwunastu meczów z Amerykanką, wygrała aż jedenaście. Niestety, mecz numer 13 w tej rywalizacji okazał się dla naszej rodaczki pechowy. Po grze Igi widać, że nie znajduje się w dobrej dyspozycji, co Gauff skrzętnie wykorzystała. I ograła Polkę 2:0 w setach.

Pechowa trzynastka. Świątek przegrała w WTA Finals

TRZYNASTY MECZ

Podczas tegorocznych WTA Finals Świątek wylosowała naprawdę niezłą grupę. Składały się na nią kolejno mecze z Barborą Krejcikovą, Coco Gauff i Jessicą Pegulą. Czeszka na papierze była najsłabszą zawodniczką turnieju. I choć nie bez problemów, to Iga z nią wygrała 2:1 w setach.

Z kolei Pegula wprawdzie ograła Polkę podczas US Open, ale w Rijadzie nie znajduje się w dobrej formie. I tak pod względem dyspozycji najtrudniejszą rywalką wydawała się Gauff. Czyli dzisiejsza przeciwniczka Świątek. Rzecz w tym, że 20-latka to zawodniczka, której styl bardzo odpowiada aktualnej wiceliderce rankingu WTA. Tak jak wspomnieliśmy: wystarczyło popatrzeć na bilans meczów bezpośrednich obu pań.

STATYSTYKA MECZÓW NIE GRA

Spotkanie stało na wysokim poziomie. I ku uciesze znajdujących się na trybunach fanów, początkowo była to wyrównana rywalizacja.  To jednak Świątek jako pierwsza musiała bronić się przed przełamaniem. W szalenie ciekawym trzecim gemie nie dała Gauff wykorzystać aż trzy breakpointów. Ostatecznie utrzymała podanie, kiedy zagrała świetny forehand ze środka na zewnętrzną stronę kortu.

Mimo wszystko niepokoił fakt, że podczas gry na returnie to Amerykanka potrafiła sprawić Polce więcej kłopotów. I niestety dla Świątek, za piątym razem Coco udało się ją przełamać. Tenisistka z Raszyna musiała więc wziąć się do odrabiania strat, bowiem przegrywała 3:4 w gemach.

Reklama

Czy Gauff grała dziś fenomenalny tenis? Nie. Prezentowała się dobrze, ale nie bezbłędnie. Jednak największym atutem Amerykanki w dzisiejszym meczu było to, że się nie podpalała. Kiedy nie wychodziło jej zdobywanie punktów przy pierwszym podaniu, to nie zawodził jej drugi serwis. Gdy natomiast dochodziło do dłuższych wymian, Coco spokojnie czekała na swoją okazję. To wszystko złożyło się na jej wygraną 6:3 w pierwszym secie.

GAUFF PO RAZ DRUGI

W przerwie pomiędzy partiami Iga – co jest już niemalże tradycją – zniknęła w czeluściach obiektu. Po powrocie zdawała się wyjść naładowana pozytywną energią. Miała nawet dwie okazje ku temu, by na dzień dobry przełamać Gauff. I chociaż żadnej z nich nie wykorzystała, to był dobry znak na początku drugiego seta. Wreszcie bowiem to Świątek nadawała ton rywalizacji.

Swój okres dobrej gry Polka udokumentowała w trzecim gemie, kiedy wreszcie udało jej się zaliczyć break’a. Z tego względu aż przykro było patrzeć na następnego gema. Oto bowiem Gauff odrobiła z trudem wypracowaną przez Świątek przewagę, wygrywając na returnie… do zera. To był bolesny tenisowy policzek. A także znak, że Cori w drugim secie nie zamierza osiąść na laurach.

Ponownie widzieliśmy zatem wyrównaną partię. Ale kolejny raz, tak jak w pierwszym secie, w kluczowych momentach lepsza okazywała się Gauff. Jak to miało miejsce w piątym gemie, kiedy obroniła własne podanie. Oraz w ósmym, gdy Amerykanka zaliczyła przełamanie powrotne. Ten sukces wyraźnie ją napędził, wlał w poczynania jeszcze więcej pewności siebie. Zwłaszcza w grze na serwisie.

Reklama

Tym sposobem Gauff wygrała drugiego seta 6:4 – i zarazem cały mecz. Co zaś można napisać o grze Igi? Z pewnością to, że Polce obecnie bardzo daleko do jej optymalnej dyspozycji. Ale też, że porażka z Gauff nie przekreśla jej dalszych losów w tegorocznych WTA Finals. W ostatnim meczu fazy grupowej Świątek zagra z Jessicą Pegulą. To spotkanie (oraz postawa Krejcikovej, która zagra z Gauff) zdecyduje o tym, która z tenisistek awansuje do półfinałów w Rijadzie.

Iga Świątek – Coco Gauff 0:2 (3:6, 4:6)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Komentarze

11 komentarzy

Loading...