Myśleliście pewnie, że to taka fajna, sympatyczna ekipa puszczająca do nas oczko z odległego Peru? My też tak sądziliśmy, ale od jakiegoś czasu na jaw wychodzą kolejne fakty, które nijak nie pasują do wizerunku Juan Pablo II College znanego w Polsce. Właściciel klubu trzęsie całą peruwiańską piłką, wszystkie regulaminy są z plasteliny, a sędziów i innych piłkarzy zawsze można sobie kupić. Na nic piękne odwołania do Boga i prośby o wstawiennictwo świętego Jana Pawła II – my już nie wierzymy we wspaniałą legendę o uroczym kopciuszku z Chongoyape. Bo to zupełnie inna historia, w której aż roi się od grzechów.
Do naszego kraju docierają tylko szczątkowe informacje o peruwiańskiej piłce nożnej. Zwykle same wyniki poszczególnych spotkań. Rzadziej jakieś nagrane mikrofalówką fragmenty jednego czy drugiego meczu. Powoli zaczęliśmy się jednak dowiadywać, że za sukcesem drużyny popularnych nad Wisłą Papieży stoi coś więcej niż wielka wola walki i wstawiennictwo patrona zespołu z Chongoyape.
Lista grzechów peruwiańskiego zespołu jest bardzo długa.
Niektórych z nich nie wymyśliliby nawet eksperci od naszej rodzimej korupcji i ogólnej kombinatorki. Serio. To taki Piłkarski poker na sterydach, w dodatku w wydaniu południowoamerykańskim.
– Wstyd, że to wszystko dzieje się pod imieniem papieża Jana Pawła II – mówi nam Eddie Fleischman, peruwiański dziennikarz i prezenter, który nie boi się używać wobec klubu bardzo dosadnych określeń. Regularnie nagłaśnia kolejne nieprawidłowości i chętnie mówi o dziwnych okolicznościach, które towarzyszą Juan Pablo II College niemal od samego powstania.
I choć to nawet nie dekada istnienia najbardziej znanego w Polsce peruwiańskiego klubu, kontrowersji wokół zespołu z Chongoyape uzbierało się całe mnóstwo. Po pierwsze i najważniejsze – struktura właścicielska, której konstrukcja przypomina grę w chowanego z niewidomym.
Wszystko jest tak oczywiste, że aż razi w oczy, a jakimś dziwnym trafem nie wszyscy mają z tym problem. Żebyście dobrze zrozumieli meandry peruwiańskiego futbolu, na początek zabierzemy was w świat Agustína Lozano, szefa tamtejszej federacji piłkarskiej. U nas takich gagatków już próżno szukać…
Prezes i właściciel. Agustín Lozano
– Tak, to mój klub – przyznaje z rozbrajającą szczerością uśmiechnięty 53-latek, który zupełnym przypadkiem jest także prezesem Federación Peruana de Fútbol (FPF). Agustín Lozano Saavedra założył Juan Pablo II College w 2015 roku, ale był też taki okres, w którym udawał, że nie ma z tym projektem za wiele wspólnego. Jakby przeczuwając wszystkie kolejne wydarzenia, tak wszystko zaaranżował, że oficjalnie pieczę nad klubem sprawuje jego żona, Orfelinda Correa. On sam próbował tylko udawać, że nie ma żadnego wpływu na to, co dzieje się z jego futbolowym dzieckiem.
Antybohater tej historii przez lata pełnił funkcję burmistrza dystryktu Chongoyape i budował swoją silną pozycję w regionie. Wcześniej zajmował się regionalną piłką jako prezes Ligi Departamentalnej Lambayeque, a także jeden z członków zarządu wspomnianej FPF. Regularnie podkreślał, że futbol to jego wielka miłość i kształtował swoją przyszłość tak, by pasja stała się sposobem na życie.
Agustín Lozano, prezes Federación Peruana de Fútbol i właściciel Juan Pablo II College
No i wyszło całkiem nieźle. Najpierw założył piłkarski klub pod świętym patronatem zmarłego dziesięć lat wcześniej papieża.
– Juan Pablo II College powstał na ziemi uprawnej, która jest moją własnością od 2007 roku. Teraz to jednak pięciohektarowa wioska sportowa! Otoczyłem ją drzewami owocowymi i palmami kokosowymi, więc przy okazji towarzyszy nam piękna roślinność – chwali się Lozano w rozmowie z RPP Deportes. – Jestem pasjonatem piłki nożnej i przyznaję, że prawdopodobnie jest ona bardziej opłacalna od rolnictwa. Jeśli oczywiście wiesz, jak się w niej odnaleźć – dodaje.
Co jasne, najłatwiej zarządzać klubem piłkarskim tam, gdzie przy okazji przewodzisz też krajowej federacji. Lozano wiedział, że to w FPF czekają na niego największe pieniądze i, a jakże, spełnienie najskrytszych marzeń o życiu w symbiozie z futbolem. Do wyborów na prezesa Federación Peruana de Fútbol ruszył po pieniądze i władzę, a nie po to, by utorować Juan Pablo II College drogę do peruwiańskiej ekstraklasy. Ale skoro może troszkę pomóc…
Morderstwa, pranie pieniędzy i inne grzechy. Prezesi FPF
O niecnych przekrętach i dziwnych okolicznościach wokół kolejnych mniejszych i większych sukcesów Juan Pablo II College jeszcze zdążymy opowiedzieć, spokojnie. Kilka powyższych akapitów po prostu nie wystarczyło nam do dokładnego przedstawienia sprawcy tych szemranych machinacji i ogólnego zarysowania wszystkich cieni kładących się na peruwiańskim futbolu. Głównie dlatego, że wokół FPF i jego prezesa zacieśniają się pęta peruwiańskiego wymiaru sprawiedliwości. A i poprzednik sympatycznego pana Agustína nie miał za czystych papci.
Obsadzone przez Lozano stanowisko jest naznaczone jakimś piętnem domniemanej działalności przestępczej. Poprzednik właściciela Juan Pablo II College, Edwin Oviedo, też miał pewne problemy z prawem – kilka lat temu został oskarżony o… zlecenie zabójstwa dwóch pracowników należącej do niego cukrowni Tumán. Zamordowani należeli do liderów związków zawodowych i mieli przeszkadzać Oviedo w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Aranżowali protesty przeciwko jego kierownictwu i brali w nich czynny udział.
Sąd powiązał Oviedo z zabójstwami, których dokonano w odstępie trzech lat – w 2012, a później w 2015 roku. Były szef FPF objął piłkarską federację rok przed drugim z morderstw, ale przed końcem kadencji sprawa stała się na tyle głośna, że musiał ustąpić ze stanowiska.
Bilet wyjścia z więzienia. Peru i mundial z morderstwami w tle [CZYTAJ WIĘCEJ O EDWINIE OVIEDO]
Ostatecznie, choć jego kariera legła w gruzach, wywinął się wymiarowi sprawiedliwości, bo po niemal pięciu latach kolejnych rozpraw sąd uniewinnił go z powodu niewystarczającego materiału dowodowego. – Niewinność Edwina Oviedo została udowodniona, taka jest decyzja sądu – triumfował w sierpniu tego roku César Nakazaki, obrońca Oviedo. Jego klientowi groziły nawet 52 lata więzienia.
Były prezes FPF, Edwin Oviedo
Niewykluczone, że niedługo podobne trudności będą czekać Lozano. Jemu zarzuca się przede wszystkim pranie pieniędzy, defraudację środków publicznych i korupcję na gigantyczną skalę.
– W sprawie Lozano jest prowadzone sądowe dochodzenie. Wszystko w związku z jego rzekomym działaniem w ramach zorganizowanej grupy przestępczej – tłumaczy nam Fleischman. Szczegółów sprawy nie jest w stanie zdradzić, ale podkreśla, że póki nie ma wyroku, należy zakładać, że szef FPF może być niewinny. Nawet jeśli trudno wierzyć, że nie ma nic za uszami.
Peruwiańskie Ministerio Público skupia się przede wszystkim na możliwości nielegalnego wzbogacenia się Lozano, który swoje nadprogramowe przychody miał ukrywać przy współpracy z członkami rodziny i najbliższymi przyjaciółmi. Prezes FPF miał uzyskać całą furę pieniędzy defraudując środki publiczne, a pieniądze wędrowały na konta krewnych i znajomych królika.
Przy naprawdę poważnych zarzutach i mrożącym w żyłach haśle zorganizowana grupa przestępcza, parę dziwnych decyzji sędziowskich i zaskakujących degradacji klubów grających akurat przeciwko Juan Pablo II College wydają się małym piwem. I w rzeczywistości nim jest, choć wielkie winy nie mogą przykrywać tych mniejszych.
Regulamin i metry nad poziomem morza. Pierwszy szemrany awans
O należącym do Lozano klubie pierwszy raz usłyszeliście pewnie rok temu, gdy udało mu się wywalczyć awans na drugi poziom rozgrywkowy. Wielki sukces, uśmiechy od ucha do ucha, pozytywny przekaz i papież Polak na sztandarach – historia słodziutka jak cukier od Edwina Oviedo. Przeprowadzający nas przez kolejne jej szczegóły Eddie Fleischman ma jednak sporo wątpliwości:
– Ten awans w 2023 roku… Juan Pablo II College mieli rozegrać mecz decydujący o losach sezonu i promocji na drugi poziom rozgrywkowy w miejscowości Juliaca, z której wywodzi się drużyna Diablos Rojos – mówi nam dobrze zorientowany dziennikarz. – Zmieniono jednak regulamin rozgrywek i rywalizacja została przeniesiona do Limy.
Estadio Guillermo Briceño Rosamedina. To tam początkowo miał zostać rozegrany mecz z Diablos Rojos
Na pierwszy rzut oka nie ma w tym wielkiej nieuczciwości. Zagrają na neutralnym terenie, da się to jakoś przetrawić, nie ma co rozdzierać szat. Fleischman podaje nam jednak jeszcze jedną informację:
– Juliaca jest położona na bardzo dużej wysokości…
Dokładnie 3824 metry nad poziomem morza. Przeniesienie rywalizacji do stolicy miało odebrać Diablos Rojos nie tylko przywilej gry na własnym boisku, ale i w warunkach, do których naprawdę trudno się przystosować grającym na co dzień nieco niżej zawodnikom Juan Pablo II College. Niedobór tlenu miał być sprzymierzeńcem Czerwonych Diabłów, więc federacja zadbała o to, by nie był.
A federacja to Agustín Lozano. Diablos Rojos de Juliaca – Juan Pablo II College 1:2.
Licencje, walkower i podział na grupy. Gościnna druga liga
Drobne oszustwo rozzuchwaliło pana właściciela. Korzystając ze swojej władzy prezes FPF postanowił utorować swoim ulubieńcom drogę do kolejnego awansu. Rok po roku, po co zwlekać? Tu jednak trzeba się było trochę nagimnastykować.
Lozano zaczął od tego, że akurat w sezonie 2024 – w Peru gra się systemem wiosna-jesień – całkowitym przypadkiem doszło do gruntownej restrukturyzacji rozgrywek na drugim poziomie. Zamiast jednej ligi o jasno określonych zasadach powstały dwie grupy, w których można było zawalczyć o awans do fazy finałowej. Do obu przydzielono dziewięć drużyn, a sześć najlepszych miało wystąpić w kolejnym etapie rozgrywek. Poplątanie z pomieszaniem, ale to jeszcze żadna zbrodnia.
W grupie z udziałem Juan Pablo II College miało miejsce kilka dziwnych anomalii.
– Wykluczono z gry dwóch groźnych dla klubu Lozano rywali. W lidze ostatecznie nie wystąpiły drużyny Juan Aurich i Unión Huaral – mówi Eddie Fleischman.
Pierwsza z wymienionych przez dziennikarza drużyn należy do… Edwina Oviedo. Juan Aurich są nawet dawnymi mistrzami Peru z 2011 roku i degradacja do trzeciej ligi w której rozpoczną rywalizację w przyszłym roku, nie przynosi zespołowi chluby. Unión Huaral to z kolei dawny klub dobrze wspominanego w Polsce Hernána Rengifo. Też zasłużony i też zdegradowany przez FPF, która uznała, że obie drużyny nie spełniają szeroko pojętych wymogów licencyjnych.
Dzięki decyzji krajowej federacji Juan Pablo II College o miejsce w czołowej szóstce w swojej grupie musieli więc zawalczyć tylko z sześcioma innymi drużynami. No, właściwie to z pięcioma, bo ekipa Carlos Stein przegrała wszystkie swoje ligowe mecze, a w pierwszej kolejce… oddała drużynie Lozano walkowera.
W ten sposób prezes Federación Peruana de Fútbol zapewnił ukochanemu zespołowi miejsce w fazie finałowej niejako z urzędu. Bo w drugiej z grup drugiej ligi jakimś dziwnym trafem wszyscy spełnili wymagania licencyjne i nikt nie odstawał przesadnie od reszty stawki.
Kibice Juan Pablo II College
To był zresztą tylko początek popisów Agustína Lozano, który na przestrzeni sezonu zasadniczego nie musiał się za bardzo wysilać, by dodatkowo wspomóc swoją drużynę. A po jego zakończeniu dorzucił jej tylko mały bonusik w postaci ujemnych punktów dla FC Pirata, klubu nieznacznie wyprzedzającego Juan Pablo II College w tabeli. Czwarte miejsce zawsze smakuje lepiej niż piąte, wiadomo.
Podstawieni sędziowie, spalony i lipny rzut karny. Mecz na wagę awansu
Wreszcie w tym całym zagmatwanym systemie rozgrywek Juan Pablo II College stanął przed meczem na wagę awansu na najwyższy poziom rozgrywkowy. W fazie finałowej piłkarze spod znaku papieża Polaka, zaskakując wszystkich, okazali się najlepsi i zajęli pierwsze miejsce w jednej z dwóch znów utworzonych grup. Ich struktura zależała od postawy drużyn na zasadniczym etapie rozgrywek i miejsc zajmowanych przez nie w tej wcześniejszej fazie. A tym, jak dowiódł Lozano, też można swobodnie sterować.
Trudno też uwierzyć, by prezes FPF reformą ligi i stworzeniem kompletnie niepotrzebnej fazy zasadniczej nie kupił po prostu swojej ekipie czasu, na okrzepnięcie na wyższym poziomie rozgrywkowym. Przed fazą finałową Juan Pablo II College przeprowadzili też nabór młodych zawodników, którzy mieli pomóc w wywalczeniu upragnionego awansu.
Nie oni okazali się jednak kluczem do wielkiego sukcesu. Kluczem okazał się własny skład sędziowski.
– Dzień przed decydującym meczem po prostu zmienili wszystkich sędziów. Bo przecież mogli, prawda? – ironizuje Fleischman, który nie może uwierzyć w bezczelność FPF i Juan Pablo II College. A właściwie w bezczelność prezesa Lozano. – Już nawet nie mówię, że zagrali na stadionie niezgodnym z przepisami infrastrukturalnymi peruwiańskiej piłki nożnej – dziennikarz wylicza kolejne grzechy właściciela klubu z papieżem w herbie.
Cała sprawa dotyczy spotkania rewanżowego w dwumeczu z AD Comerciantes. W pokręconym systemie rozgrywek o prawo gry w najwyższej klasie rozgrywkowej zagrały pierwsza i czwarta drużyna jednej z liczących sześć zespołów grup fazy finałowej. Nie martwcie się, jeśli nie wszystko jest dla was jasne. Tu nie chodzi o przejrzystość zasad.
W pierwszym meczu Comerciantes wygrali 1:0 i do rewanżu przygotowywali się ze skromną zaliczką. Bohaterscy piłkarze Juan Pablo II College postawili im się jednak i w niezwykłym stylu wywalczyli równie skromne zwycięstwo 2:1, które doprowadziło do rzutów karnych. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby jedna z bramek dla ekipy Lozano nie padła po oczywistym spalonym. Mówiąc oczywistym, mamy na myśli naprawdę oczywistego spalonego, którego sędzia liniowy po prostu nie chciał dostrzec.
Gol na Juan Pablo II College zdobyty ze spalonego
Eddie Fleischman zwraca naszą uwagę na jeszcze jeden fragment meczu, który może być kolejnym grzechem Agustína Lozano. – Spójrzcie na jeden z rzutów karnych. Przecież to ledwie delikatne podanie do bramkarza rywali! Wszystko jest tu bardzo dziwne.
Były trener Comerciantes, zwolniony pod koniec września Gustavo Roverano, w ostrych słowach komentował po meczu postawę strzelca tego feralnego rzutu karnego, Kevina Lugo. Właściwie to rozjechał go walcem.
– Mam nadzieję, że dla dobra futbolu Lugo nigdy więcej nie zostanie nigdzie zatrudniony. I niech to nie będzie kara za ten jeden strzał, bo wiele rzeczy wydarzyło się wokół tego chłopca… – mówił Roverano cytowany przez peruwiańską La República. – W ciągu roku podpisał tak naprawdę trzy kontrakty. Był w Aurich. Potem w pierwszoligowym Comerciantes Unidos, gdzie za podpis dali mu pieniądze z góry (piłkarz ostatecznie nie zagrał dla Unidos i nie wiadomo jaką dokładnie umowę podpisał – przyp. red.), a on zaraz potem zadzwonił do naszego klubu – wyliczał rozgoryczony trener, sugerując wyraźnie, że Kevin Lugo ma coś za uszami.
– Nie chciałem Lugo w drużynie, ponieważ facet, który podpisuje trzy kontrakty, nie może być uczciwy. Oby nikt inny nie zatrudnił tego sukinsyna – mocno podsumował Gustavo Roverano.
Cały ten mecz to była jedna wielka farsa. Farsa, która powoduje, że i Fleischman, i Roverano dostają jasnej cholery. Nikt nie lubi być robiony w balona, a tutaj kuglarskie zagrywki są więcej niż oczywiste. Lozano nawet się nie kryje, ale i tak nic nie przeszkadza mu w radości z wielkiego sukcesu jego futbolowego dziecka. Maleńkiego kopciuszka, drużyny o katolickiej tożsamości, odwołującej się do wspaniałych wartości. Groteska goni groteskę.
Urocza składanka z decydujących o awansie momentów. Jest też rzut karny Kevina Lugo…
Orfelinda Correa, żona Lozano:
– Mówiłam, że tak będzie! Głęboko wierzyłam, że Jan Paweł II dokona dla mnie cudu! Jesteśmy bardzo oddani jego naukom i dlatego mój klub, podobnie jak moja szkoła, nosi imię tego papieża.
– Nie ja ustaliłam wynik. Został mi on dany przez Boga, przez Tego, który jest na górze. Kiedy robisz rzeczy właściwie, otrzymujesz swoją nagrodę.
Oficjalny komunikat Juan Pablo II College Chongoyape:
– Nie zgadzamy się na pojawiające się złośliwe komentarze, które umniejszają ciężkiej pracy naszych piłkarzy. Juan Pablo II College nie brał udziału w żadnym niesportowym lub wątpliwym procederze, a tym bardziej nie jest w stanie interweniować w sprawie decyzji sędziowskich.
– Bardzo jasno wyrażamy też nasze stanowisko w sprawie neutralności, którą zachowuje kierujący FPF Agustín Lozano Saavedra. Żadne powiązanie rodzinne nie mogą być podstawą do domniemanego konfliktu interesów.
Komunikat klubu. Dramat w dwóch aktach.
Marco Valencia, trener ekstraklasowego FBC Melgar:
– To, co stało się z drużyną Comerciantes, to hańba! Nasz futbol jest w opłakanym stanie, ale nic w tym dziwnego, skoro dwa dni później wszyscy o tym zapomnieli. Spalony był oczywisty, a wszyscy w tej sprawie milczą i dziwię się, że gratulują drużynie, która w ten sposób awansuje.
FBC Melgar też oficjalnie pogratulował Juan Pablo II College, ale przedstawiciele klubu ukryli w tym wszystkim bardzo efektowną szpileczkę:
– Gratulujemy Alianza Universidad i Juan Pablo II College awansu do Primera División. Mamy nadzieję, że wszystkie drużyny będą mogły rywalizować w środowisku respektującym przejrzyste i uczciwe zasady. Zgodnie z przepisami ustalonymi przez FIFA, na mocy których wszystkim gwarantuje się równe szanse i warunki, promując uczciwą konkurencję między poszczególnymi klubami.
W Peru znajdą się ludzie, którzy głośno mówią o oszustwie, jakiego miał dopuścić się Lozano przepychając swój zespół do najwyższej klasy rozgrywkowej. Największy posłuch ma oczywiście mający setki tysięcy odbiorców Eddie Fleischman, ale to nie tak, że jest on jedynym sprawiedliwym w świecie, którym trzęsie prezes FPF. Buntujących się przeciwko dyktaturze Agustína Lozano przybywa.
– Bo to jest dyktatura – mówi nagłaśniający sprawę dziennikarz i prezenter. – Lozano może być właścicielem klubu i powodem całej tej farsy, bo zarządza podstawami peruwiańskiej piłki nożnej w sposób typowo dyktatorski. Mówią, że nie ma konfliktu interesów, ale to oczywiste, że on istnieje.
Pytamy więc Fleischmana, czy odejście Lozano jest rozwiązaniem. – Na to nie mam dobrej odpowiedzi. Jeśli opuści FPF, to być może uda się osiągnąć lepsze zarządzanie naszym futbolem i większą uczciwość. Może.
Po rządach Edwina Oviedo i latach z Agustínem Lozano u steru Federación Peruana de Fútbol można stracić wiarę w lepsze jutro. Kadencja aktualnego prezesa FPF kończy się jednak już w przyszłym roku, a wraz z nią mogą skończyć się tłuste lata Juan Pablo II College. Niewykluczone nawet, że zwycięstwo w dziwnej serii rzutów karnych z Comerciantes pozostanie największym i jedynym sukcesem klubu z Chongoyape. A z czasem i to może im zostać zabrane, bo rywale są bardzo zdeterminowani i będą dochodzić sprawiedliwości przed Trybunałem Arbitrażowym w Lozannie.
Tam macki Agustína Lozano nie sięgają.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Setki tysięcy w kampanii – tak. Pensje w klubie – nie. Jak polityk rządzi Karpatami Krosno
- Jaja z przepisów. Bojkotujemy Wisłę Kraków – i co nam zrobisz?
- Lepszy niż Old Trafford. Parken, stadion-instytucja Kopenhagi [REPORTAŻ]
Fot. Juan Pablo II College Chongoyape / Newspix / Andina