Juergen Klopp jawił się w Niemczech jako futbolowy tradycjonalista. Utożsamiać się z nim mógł każdy kibic bez względu na klubowe sympatie. Po tym jednak, jak związał się ze znienawidzonym nad Renem komercjalizującym piłkę koncernem Red Bulla, miłość do szkoleniowca przeminęła. Wiadomo, co go skłoniło do podjęcia pracy.
W tym tygodniu poinformowano, że Juergen Klopp obejmie w Red Bullu stanowisko globalnego szefa piłki nożnej. Nie jest to zatem praca w roli trenera, od której chce dłużej odpocząć po wielu latach harówki dla Liverpoolu, Borussii Dortmund i Mainz. Będzie nadzorował funkcjonowanie różnych ośrodków Red Bulla rozsianych po całym świecie, a na efekty jego pracy trzeba będzie poczekać kilka miesięcy, jak nie lat, a nie jak dotychczas – do kolejnego meczu.
Klopp spotkał się z dużą krytycyzmem za podjęcie współpracy ze znienawidzonym w Niemczech Red Bullem. Jak napisano w artykule na “Daily Mail”, Niemca do przyjęcia tej propozycji i podjęcia pracy od 1 stycznia przekonała ostatecznie “wysoka pensja”. Liverpoolu inkasował ok. 18 mln euro, natomiast od Byków może liczyć na 10-12 mln, o czym informuje Florian Plettenberg ze Sky Sport Germany.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Trela: Ciemna strona mocy. Kryzys wizerunkowy Juergena Kloppa w Niemczech
- Pożegnalny mecz Podolskiego w FC Koeln. Grad goli, debiut syna, Neuer w Górniku
- Debiutant zastąpi ter Stegena między słupkami niemieckiej kadry
Fot. Newspix