Kilka dni temu 4:1 w Chorzowie, teraz 4:1 z Lechią w Pucharze Polski. Zdarzały się niedociągnięcia, błędy, ale w gruncie rzeczy trudno specjalnie czepiać się po wygranej w tak przekonujących rozmiarach. Krótko: Legia miała Nikolicia i Prijovicia, a Lechia straszyła, a raczej próbowała straszyć, Peszką, Nazario i Krasiciem, czyli trójką przebierającą się za piłkarzy.
Warto zwrócić uwagę na to, że legioniści, może poza ostatnimi fragmentami meczu, gdzie wszyscy ruszyli na hurra, kompletnie zapominając o taktyce, wciąż nie mieli łatwości i płynności w konstruowaniu ataków. Czy to szybkich, czy tych wolniejszych, pozycyjnych. Trzy bramki padły po stałych fragmentach gry, z czego dwie pierwsze po wielbłądach Marko Maricia, który zagrał chyba najgorszy mecz, odkąd przyjechał do Polski. Zdecydowanie poniżej poziomu, do którego zdążyliśmy przywyknąć. Lechia nie broniła, Lechia bronić próbowała, do tego bardzo nieudolnie.
Pierwszy gol? Trochę parodia. Nieudane piąstkowanie, piłka na wysokości czwartego piętra. Leci, leci. Marić nie za bardzo wie, co się dzieje, rozgląda się. Tak samo jak jego obrońcy, którzy swoją biernością kompletnie mu nie pomogli. A Prijović zrobił to, co zwykle akurat mu wychodzi, czyli przepchnął się, wyskakując do górnej piłki. Potrafi się odnaleźć – tego odmówić mu nie można. Podobnie było przy swojej drugiej bramce, kiedy na kompletnym luzie wykorzystał świetne, trzeba przyznać, podanie Michała Kucharczyka. Bezwzględnie najlepszy mecz Aleksa po przeprowadzce do Warszawy
Prijović przy Milosu Krasiciu wyglądał jak TGV przy parowozie. Wiadomo, że Serb nie grał na swojej pozycji, ale skoro tak spisywał się na szpicy, gdzie motoryka nie jest kwestią najważniejszą, to na boku – strzelamy – wyglądałby jeszcze gorzej. Widzieliśmy, jak biedny Serb zbiera się do sprintów z przyspieszeniem godnym Fiata 126P, rozmyślając, dlaczego trener w meczu pucharowym nie postawił na młodego, obiecującego Adama Buksę. Nic jednak nie symbolizuje obecnej Lechii bardziej dobitnie niż właśnie były piłkarz Juventusu. A może i “były piłkarz” ogólnie.