Pamiętacie jeszcze Adama Marciniaka? Ot, taki lewy obrońca z Górnika, potem Cracovii, trochę piłkarsko koślawy, ale zawsze walczący. Solidny ligowiec, który kiedyś – czego pewnie nawet sam nie rozumie – otarł się o reprezentację Polski. Dlaczego jednak pytamy o niego dzisiaj? Nie, absolutnie nie dlatego, że strzelił w weekend debiutanckiego gola z Arisem Lemessou i całkiem porządnie miewa się w barwach AEK Larnaka. Otóż rzecz w tym, że Adam… zwyczajnie nam zaimponował!
Kiedy jeszcze grał w Cracovii, zawsze wydawał nam się:
a) niekreatywny
b) wiecznie podirytowany
c) bez poczucia humoru
d) przybity.
Generalnie ostatnim określeniem, jakim użylibyśmy wobec Marciniaka, byłoby słowo „wszechstronny”. Tymczasem – jak się okazuje – Adaś to wręcz człowiek-orkiestra. Przed kilkoma tygodniami zameldował się na Twitterze, niemal codziennie melduje, jak mu się wiedzie na Cyprze, a i potrafi skomentować bieżące wydarzenia. Prawdopodobnie jest też jedynym piłkarzem ostatniej dekady Ekstraklasy, który użył w swoich wypowiedziach słów “wszak” i “sługus”.
Oto ledwie kilka próbek z ostatnich tygodni. Lis, Trump, Kuźniar, Merkel, imigranci, a przy tym wynalazek z Gdańska, jazda z Cracovią i powitanie z Rogerem. W życiu się nie spodziewaliśmy, że mieliśmy pod nosem rasowego opinionistę o tak szerokich horyzontach!