Kto oglądał w zeszłych rozgrywkach spotkanie Pogoni z Legią w Szczecinie, ten… nie mógł się dziś nastawiać na spektakularne widowisko. Wtedy mieliśmy mecz sezonu – siedem goli (3:4) i czerwoną kartkę dla Artura Jędrzejczyka w pierwszej połowie, więc logika Ekstraklasy nakazywałaby nam zakładać, że teraz czeka nas paździerz. I rzeczywiście piątkowe spotkanie nie umywało się emocjami do tamtego starcia. Dla kibiców Portowców nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo ich zespół – zasłużenie proszę państwa! – ograł rywali 1:0. Tym samym drużyna Roberta Kolendowicza ma u siebie doskonały bilans – pięć meczów, pięć zwycięstw.
Pogoni to spotkanie wygrali dwaj wiekowi Austriacy i Rafał Kurzawa.
Benedikt Zech grał dziś w obronie na tyle spektakularnie, że kibice ze Szczecina mogli odkurzyć jego starą ksywkę i znów nazywać stopera na trybunach Profesorem. Chłop błysnął przede wszystkim w drugiej połowie, kiedy zatrzymał kontratak Guala – wydawało się, że Hiszpan będzie sam na sam z Cojocaru – i strzał Vinagre w doliczonym czasie gry. Oczywiście – te interwencje były tylko wisienką na torcie, Zech był po prostu bardzo pewny także w wielu innych sytuacjach. Szef obrony i tyle.
Pogoń – Legia 1:0. Gorgon z trzecim golem w sezonie
Tak jak Austriak błyszczał w polu karnym i jego okolicach, tak Kurzawa czyścił wszystko w środku pola. Nie zdziwimy się, jeśli koledzy z drużyny nadadzą mu po tym spotkaniu przydomek Dyson. Facet był wszędzie tam, gdzie być powinien, jego interwencje były idealne timingowo, a dodatkowo pozbawione brutalności.
Obaj ci zawodnicy nie są jednak odpowiedzialni za wykańczanie sytuacji, a z tym Pogoń miała problemy, dlatego w pierwszej połowie nie strzeliła Legii żadnego gola. Zawodził przede wszystkim Efthymios Koulouris, który ograbił Kamila Grosickiego z asysty. Kapitan Pogoni zagrał mu wspaniale na głowę, a Grek nie wcelował w bramkę. Potem nie trafił jeszcze w dogodnej sytuacji w 26. minucie, kiedy posłał piłkę nad spojeniem słupka z poprzeczką.
Po nieco ponad godzinie gry Kolendowicz słusznie uznał, że trzeba tę ofensywę wzmocnić i wprowadził Aleksandra Gorgona. Kolejny doświadczony Austriak w barwach gospodarzy zrobił swoje – pierwszy z nich doskonale bronił, drugi w odpowiednim momencie zachował zimną krew. Po strzale z dystansu nie dał szans Kacprowi Tobiaszowi, zdobywając tym samym swoją trzecią bramkę w tym sezonie. Nieźle jak na 36-latka, który – teoretycznie – najlepsze czasy powinien mieć za sobą.
Pogoń zresztą mogła zamknąć ten mecz niespełna 10 minut później, ale w idealnej sytuacji, sam na sam z Tobiaszem, ciśnienia nie wytrzymał Grosicki. To powinno być 2:0, za tak spartaczoną okazję doświadczonemu zawodnikowi obniżamy o punkcik końcową notę.
A Legia? Cóż, o jej formie, a właściwie jej braku, najlepiej świadczy fakt, że w pierwszej połowie Stołeczni nie oddali strzału. Ich ofensywne próby najlepiej obrazuje ten wyrób wrzutkopodobny autorstwa Rubena Vinagre:
Poszła!#POGLEG pic.twitter.com/T3VpdHkXCA
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) September 20, 2024
W drugiej połowie nie było już tak dramatycznie, tylko… po prostu źle. W zespole Goncalo Feio tak naprawdę do poprawki, jeśli chodzi o ofensywę, było wszystko. Vinagre i Kacper Chodyna, a potem Paweł Wszołek, nie stanowili żadnego zagrożenia na wahadłach. Bartosz Kapustka nie kreował gry na takim poziomie, na jakim potrafi, podobnie jak Luquinhas, który przeszedł obok meczu. Jeśli dodamy tego bezradnego Guala – patrz wspomniana wyżej kontra – i niedostającego piłek Jeana-Pierre’a Nsame, to wyłania nam się obraz drużyny bezradnej, która nie miała za bardzo pomysłu, jak wywieźć ze Szczecina punkty.
Co ciekawe, mimo bramkowej straty zdesperowany portugalski trener nie bał się postawić na debiutanta (Maxi Oyedele) i młodego-zdolnego, który w tym sezonie wcisnął już gola Radomiakowi, czyli Wojciecha Urbańskiego. Żaden z nich nie miał jednak wejścia niczym Hubert w pierwszych sezonach Milionerów.
Śmiały ruch Feio zatem się nie obronił, drużyna przegrywa drugi z rzędu mecz z ekipą z czołówki, a jeśli Lech pokona w niedzielę Śląsk, warszawianie będą mieli do niego już osiem punktów straty. Sporo, jak na ten etap sezonu…
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix.pl