We wtorek Harry Kane zdobył trzy bramki z rzutów karnych, jedną dorzucił ekstra, a jego Bayern Monachium pokonał w Lidze Mistrzów Dinamo Zagrzeb aż 9:2. Anglik w barwach Bawarczyków wykonał już 13 „jedenastek” i nie pomylił się dotychczas ani razu. Czy Kane wykonuje już rzuty karne lepiej od Roberta Lewandowskiego?
53 bramki w 50 meczach – oto fantastyczny dorobek Harry’ego Kane’a w Bayernie Monachium. Angielski snajper jest napastnikiem kompletnym: strzela głową, prawą nogą, lewą, z pola karnego, zza pola karnego, nawet – jak z Darmstadt w zeszłym sezonie – z połowy boiska. Wykorzystuje też oczywiście rzuty karne.
Choć bramki z jedenastu metrów są czasami lekceważone, w przypadku regularnych strzelców mogą w dużym stopniu odpowiadać za dorobek bramkowy. Nawet u strzelającego hurtowo Kane’a gole z karnych stanowią około 25% wszystkich trafień dla FCB.
Na razie, jeśli Kane w koszulce Bayernu podchodzi do „jedenastki” – można w ciemno zakładać, że padnie bramka. Dotychczas Anglik w barwach „Die Roten” nie pomylił się ani razu, wykorzystując wszystkie 13 rzutów karnych.
Do regularnie wykorzystywanych „jedenastek” są już zresztą w Monachium przyzwyczajeni. Przez kilka poprzednich lat niemal do perfekcji opanował je Robert Lewandowski. Jak wypada porównanie Kane’a z liczbami wykręcanymi przez Lewandowskiego?
Ostatnie pudło? W Katarze z Francją
Fakt, że Kane przez blisko półtora roku w Bayernie utrzymuje stuprocentową skuteczność zasługuje na duże słowa uznania. Zwłaszcza, że jego seria karnych bez pomyłki trwa jeszcze dłużej.
Po raz ostatni Kane z jedenastu metrów pomylił się w wyjątkowo bolesnym dla niego momencie. Podczas ćwierćfinału mistrzostw świata w Katarze wykorzystał co prawda pierwszą „jedenastkę”, ale w 84. minucie huknął już wysoko ponad bramką Hugo Llorisa. Pudło kosztowało Anglików odpadnięcie z mundialu. W sieci było porównywane nawet do słynnego uderzenia Davida Beckhama z Euro 2004, a na YouTube pojawiły się filmiki, pokazujące jakiej wielkości musiałaby być bramka, żeby wpadła do niej piłka po uderzeniu Kane’a.
Harry Kane razy cztery. Zabawa Bayernu z Dinamem Zagrzeb
Jak widać: najboleśniejsze pudło w karierze podziałało na kapitana Anglików motywująco. Do kolejnej „jedenastki” podszedł w marcu 2023 roku i od tamtej pory zamienił na bramki wszystkie 21 uderzeń z jedenastu metrów. To absolutnie doskonała seria.
Dotkliwe pudła bodźcem do zmiany
Podobna, najdłuższa passa wykorzystanych karnych w karierze Roberta Lewandowskiego, także miała miejsce po koszmarnym strzale. Choć Polak zmarnował karnego w meczu mniejszej rangi i w znaczniej mniej spektakularny sposób.
Przez długi czas Lewandowski karne wykonywał intuicyjnie. Gdy miał swój dzień, jak w słynnym półfinale LM, kiedy jako piłkarz BVB strzelał cztery gole Realowi Madryt, po prostu zamykał oczy i ładował. Wówczas Diego Lopez mógłby pewnie stanąć nawet w środku bramki, a uderzona tam piłka i tak wpadłaby do bramki razem z nim. Innym razem „Lewy” szukał strzału po rogach bramki. Zazwyczaj trafiał, ale wciąż był mocno zależny od dyspozycji dnia i pewności siebie w danym momencie.
Tej zabrakło kilkanaście tygodni po transferze do Bayernu Monachium. Mimo że mecz z Preussen Muenster we wstępnej rundzie Pucharu Niemiec pozbawiony był wielkiej rangi, gdy Lewandowski podchodził do rzutu karnego, mógł czuć się lekko stremowany. Dopiero miał udowodnić, że jest snajperem z europejskiego topu, piłkarzem pasującym do Bayernu, wywalczyć sobie miejsce w hierarchii drużyny i w ogóle w wyjściowym składzie.
Gdy podchodził więc do rzutu karnego, był nerwowy i niepewny. To spowodowało, że uderzył po prostu słabo. Lekko, po ziemi, niemal w środek bramki. Daniel Masuch, golkiper, który nigdy nie zadebiutował nawet w Bundeslidze, zawsze będzie mógł już opowiadać, że obronił rzut karny Roberta Lewandowskiego.
Masuch naprawdę ma się czym szczycić. Kolejnym bramkarzem, który obronił rzut karny Lewandowski był dopiero Rune Jarstein… siedem lat później! Przez ten czas „Lewy” zmarnował co prawda dwie „jedenastki” (z 51 wykonanych!), ale były to strzały nad poprzeczką (z HSV) i w słupek (ze Stuttgartem).
I choć po strzale z Preussen Lewandowski musiał czekać blisko rok, aż koledzy z Bayernu ponownie dopuszczą go do karnego, to wtedy zaczęła się jego najlepsza nieprzerwana seria. Trwała do marca 2018 roku.
W tym czasie Lewandowski wykorzystał 26 rzutów karnych z rzędu we wszystkich rozgrywkach. Kane wyrówna to osiągnięcie, jeśli nie pomyli się przy pięciu kolejnych “jedenastkach”.
Jak Lewandowski tego dokonał?
Co po nieudanym strzale z Preussen zmienił Lewandowski? Jako gracz do bólu analityczny zdał sobie sprawę, że nie może polegać wyłącznie na flow i boiskowej pewności siebie. I wymyślił sposób, który doskonale znamy.
Rozbieg, zatrzymanie, krok, naskok, spojrzenie na bramkarza, ruch golkipera, piłka posłana w drugą stronę – ten schemat kojarzymy doskonale. I choć w ostatnim czasie (i przy każdej pomyłce Lewandowskiego) jest on wyszydzany, to właśnie najskuteczniejsza metoda wykonywania „jedenastek”.
Dlaczego? Polega na oszukiwaniu teorii gier, zakładającej, że dwóch przeciwników niezależnie od siebie wykonuje ruch dokładnie w tym samym momencie, a wygrana jednego zawsze oznacza przegraną drugiego. Rzuty karne, nie licząc naturalnej przewagi strzelca, do pewnego momentu bywają jej doskonałym przykładem. Lewandowski oczywiście „oszukiwał” teorię gier, czekając na ruch bramkarza i dopiero na jego podstawie wybierając odpowiedni narożnik.
Dozwolone przepisami gry w piłkę „oszustwo” wymaga niezwykłego połączenia precyzji strzału i umiejętności błyskawicznego podejmowania decyzji. Strzelec, w tym wypadku Lewandowski, miał na właściwe rozczytanie zamiarów bramkarza, podjęcie decyzji, a następnie oddanie strzału dziesiąte części sekundy. Polak w pewnym momencie dopracował swoje umiejętności do perfekcji do takiego stopnia, że nie tylko żaden bramkarz nie obronił jego strzału przez siedem kolejnych lat. W tym czasie na 51 strzałów zaledwie sześciu golkiperów potrafiło wybrać właściwy narożnik bramki. Piłki nie sięgnął żaden, jedyne dwa „pudła” były niecelnymi uderzeniami „Lewego”.
Nie tylko Lewandowski. To sposób wielu strzelców
Gdy przyjrzymy się bliżej regularnym wykonawcom rzutów karnych, okaże się, że w sposób podobny do Lewandowskiego uderza spora część z nich. Dość jaskrawym przykładem jest Bruno Fernandes, długo wykonujący karne z jeszcze wyraźniejszym naskokiem niż Lewandowski.
Odrobinę inny styl wykonywania karnych wypracował sobie Max Kruse, także zwalniający przed uderzeniem i do końca patrzący na bramkarza. Strzał oddawał właściwie bez spoglądania na futbolówkę. Były reprezentant Niemiec wykorzystał w ten sposób 32 z 33 karnych w dorosłej karierze.
To właśnie jego rozwiązanie, bardziej niż styl Lewandowskiego, przypomina często sposób wykonywania karnych przez Kane’a. Oba sposoby łączy obserwacja do końca, gdzie poruszy się bramkarz. Tak właśnie przy pierwszym i trzecim karnym z Dinamem zachował się Anglik.
W jego wykonaniu zwolnienie przed oddaniem strzału nie jest jednak regułą. Przy drugim karnym z Dinamem – po prostu mocno uderzył w lewy róg, nie czekając na decyzję bramkarza. Siła i precyzja strzału były na tyle dobre, że Ivan Nevistić, mimo wyboru właściwego narożnika, nie miał najmniejszych szans na obronę.
Fakt, że Kane zna, potrafi i stosuje metodę z patrzeniem na bramkarza, a jednocześnie wykonuje też rzuty karne w „tradycyjny” sposób, tylko polepsza jego sytuację. Bramkarze nie wiedzą, na co tym razem zdecyduje się Anglik. Gdyby zawsze zwalniał przed strzałem – mogliby próbować opóźniać interwencję lub próbować zmylić strzelca. Jeśli jednak ten uderzy od razu, takim zachowaniem sami pozbawiają się szans na skuteczną obronę.
Z podobnego założenia zdaje się wychodzić zresztą ostatnio Lewandowski, rezygnując powoli z techniki, która przez lata była w jego wykonaniu niezawodna. Wie, że bramkarze powoli uczą się sposobów, by sobie z nią poradzić. Wie też, że z upływającym czasem nie zawsze będzie potrafił tak precyzyjnie i szybko wykonywać uderzenia, jak może być to niezbędne.
W którą stronę strzelać? Strategia randomizacji
Autorzy „Futbonomii” Simon Kuper i Stefan Szymański jako jeden ze skutecznych sposobów wykonywania rzutów karnych wymieniali strategię randomizacji, mając na myśli kierunki oddawanych strzałów. Oczywiście, nie należy mylić jej z uderzeniami na przemian w prawo i w lewo. To strategia, polegająca na rozkładzie strzałów przypominającym wybór losowych kierunków, z delikatnym wskazaniem na ulubione miejsce strzelca. Każdy ma przecież miejsce w bramce, w które celując, czuje się najpewniej.
Ani Kane, ani Lewandowski nie ślęczą w domach nad strategią randomizacji, ale intuicyjnie czują, jak często powinni zmieniać miejsca oddawanych uderzeń. Choć Kane w meczu z Dynamem wszystkie trzy uderzenia posłał przecież w to samo miejsce – dolny narożnik po swojej lewej stronie. Można zakładać, że to jego ulubione miejsce oddawania strzałów: tak wykonywał też pierwsze „jedenastki” w Tottenhamie. Ale w międzyczasie potrafił też strzelać w prawo, w środek, w górę bramki, mocno, lekko, a nawet a la Panenka. Pełen pakiet gwarantuje nieprzewidywalność.
W przypadku Lewandowskiego strategia randomizacji w pewien sposób nasuwała się sama – skoro miejsce, gdzie posyłał piłkę, było zależne od ruchu wykonywanego przez bramkarza.
Znów na raty, ale Lewandowski strzela gola Francuzom
Kane vs Lewandowski. Co mówią liczby?
Mówiliśmy już, że w przypadku Kane’a statystyka karnych w Bayernie wygląda bajecznie. 13 strzałów, 13 goli. A jak wygląda to u Lewandowskiego?
Polak w Bawarii podchodził do „jedenastek” 61 razy. 56 z nich zamienił na gole. To wynik na znakomitym, jak przy takiej liczbie oddanych uderzeń, poziomie 90,1%.
W przypadku Lewandowskiego ogromne wrażenie robi przede wszystkim regularność, z jaką we wszystkich rozgrywkach wykorzystywał „jedenastki”. Biorąc pod uwagę wszystkie wykonane przez niego rzuty karne w piłce klubowej (a więc dokładając te ze Znicza Pruszków, Lecha Poznań, BVB i Barcelony), współczynnik pozostanie niezmienny. Lewandowski wykorzystał 90,1% z nich, łącznie zamieniając na gole 73 z 81 strzałów.
Kane z kolei, doliczając uderzenia dla Tottenhamu, w klubach może pochwalić się skutecznością na poziomie 89,2%. Wykorzystał 58 z 65 karnych dla Spurs i Bayernu.
Lewandowski minimalnie lepszą skuteczność, niż w klubie ma w podczas meczów reprezentacji. W koszulce z Orłem na piersi wykorzystał 19 z 21 karnych (90,5%). Kane dla Anglii zdobył 24 gole z karnych, strzelając 28 razy (85,7%).
„Lewemu” nie robi też większej różnicy, czy wykonuje rzuty karne w trakcie trwających spotkań, czy dopiero w serii „jedenastek”. Tu i tu skuteczność Lewandowskiego jest identyczna i wynosi – znów – dokładnie 90,1%. Polak wykorzystał 82 z 91 karnych w czasie trwania meczów i 10 z 11 karnych w konkursach „jedenastek”. W nich bezbłędnie strzelał dla Lecha, Bayernu, Barcelony i kadry. Pomylił się raz: w meczu Borussii Dortmund z Kickers Offenbach w 2010 roku.
Z kolei Kane w seriach „jedenastek” strzelał pięciokrotnie – i nie pomylił się ani razu. W ciągu gry wykorzystał zaś 77 z 88 karnych (87,5%).
Różnice są minimalne
A gdyby tak zebrać razem wykonane wszystkie rzuty karne w karierze? Różnice są minimalnie lepsze na korzyść Lewandowskiego. Polak wykorzystał 92 z 102 karnych w karierze (90,2%), Anglik – 82 z 93 karnych (88,2%).
To różnica, przy tylu oddanych strzałów, tak znikoma, że jeśli Kane wykona bezbłędnie dziewięć brakujących karnych (o tyle mniej wykonał dotychczas od Lewandowskiego), wówczas licznik goli Kane’a będzie wynosił 91, a Lewandowskiego 92.
Na koniec warto zaznaczyć też, że na pierwszy rzut oka może wydawać się, że strzelający bezbłędnie w Bayernie Kane jest w „jedenastkach” na fali wznoszącej, a Lewandowski – opadającej. To byłoby jednak wrażenie mylne.
Od mundialu w Katarze, na którym pudłowali zarówno jeden, jak i drugi (Kane z Francją, Lewandowski z Meksykiem), bezbłędny pozostaje nie tylko Anglik. Lewandowski w tym czasie, a więc już blisko dwa lata, także skutecznie wykonał każdą „jedenastkę”, do której podchodził. Było ich 11.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- De Rossi pogoniony. Nicola Zalewski zakopany na amen
- „Obiekt nie istnieje”. Krajobraz zniszczeń popowodziowych w sporcie [REPORTAŻ]
- Oferty z Iranu, Włosi wymuszający odejście, walka z nadwagą. Oni nadal są bez kontraktów
fot. NewsPix.pl