Na liście powołanych, których Adam Nawałka wyselekcjonował dziś z zagranicy, jest tylko jedno nowe nazwisko. Artur Sobiech. Czyli człowiek, który lubi na długi czas zniknąć i zapaść się pod ziemię, by wrócić z mocnym uderzeniem. Teraz ma szansę po dwóch latach znów zagrać w kadrze, i to chwilę po tym, jak strzelił dwa gole Borussii Dortmund.
Zacznijmy od tego, że Sobiech to zagadka sama w sobie. Z jednej strony, gość ma dopiero 25 lat. Z drugiej zaś, rozgrywa właśnie już piąty (!) sezon w Bundeslidze. Mimo to, czterech sezonów rozegranych w Hannoverze zbyt dobrze nie wspomina. Spójrzmy na jego liczby w samej lidze:
2011/12 – 214 minut, 1 gol
2012/13 – 907 minut, 5 goli
2013/14 – 1024 minuty, 3 gole
2014/15 – 520 minut, 2 gole
Spytacie więc: co Polak wciąż tam robi? Ano w tym pierwszym sezonie dwa razy trafił też w Lidze Europy, w drugim – trzy razy (łącznie więc osiem). Do tego fura problemów zdrowotnych: kłopoty z kolanem, w końcu zerwane więzadło, potem naderwane, Achilles, uraz stopy… Oj, sporo tego było. Nawet teraz w okresie przygotowawczym Sobiech doznał wstrząśnienia mózgu. Zawsze coś, zawsze jakieś problemy i ani jednego sezonu, w którym nie trzeba byłoby zaglądać do lekarza.
Za każdym razem, kiedy wydawało się, że to już jego definitywny koniec, on powracał. Po sezonie 2013/14, gdy zdobył trzy bramki, w okresie przygotowawczym machnął hat-tricka z Crveną Zvezdą. Znów były nadzieje, powtarzanie haseł o ostatniej szansie, więc Polak trochę zagrał, strzelił gola i… znów wylądował w gabinecie.
„Viererpack” – dopiero co zdążyli napisać Niemcy, gdy Polak cztery razy trafił do siatki w charytatywnym meczu na rzecz Fundacji Roberta Enke. Zaraz potem – dostając po raz pierwszy w tym sezonie podstawowy skład – poprawił dwoma trafieniami z Borussią Dortmund. Czyli wyrównał wynik, jaki osiągnął przez cały poprzedni sezon. Dziś podkreśla, że o kontuzjach nie ma ochoty rozmawiać, a zdrowy organizm to efekt zupełnie nowej diety. Selekcjoner nie zamierza nawet zwlekać: bierze Sobiecha do kadry od razu. Nawałka kiedyś już go wziął, na mecze ze Słowacją i Irlandią, ale ten wyjechał przedwcześnie. Zgadnijcie, czemu.
Ostatni występ napastnika Hannoveru w reprezentacji Polski? Z Danią, 14. sierpnia 2013 roku, czyli ponad dwa lata temu.
Sporo się przez ten czas działo w kadrze, tak jak i w samym Hannoverze. Kiedy Sobiech przechodził do Bundesligi, rywalizował o skład z Dioufem, Abdellaoue, Ya Konanem i Schlaudraffem. Przewinęli się w tym czasie tacy napastnicy, jak Rudnevs, Briand, Joselu czy Kadah, a dziś gra o jedenastkę rozgrywa się między Erdincem kupiony z St. Etienne (3,3 mln euro), Benschopem z Fortuny (1,5 mln), no i Sobiechem. Tylu już tych konkurentów przeżył, że powtórzymy, co napisaliśmy na początku: ten gość, a grał przecież jeszcze w Ruchu i Polonii, ma 25 lat.
I dostaje w Hannoverze kolejną ostatnią szansę. W pierwszym meczu ją wykorzystał, momentalnie przyszło też powołanie, ale… to wciąż tylko jeden mecz. Pojedyncze przebłyski Sobiecha w Niemczech nie są żadną nowością, już kilkukrotnie miały miejsce. Najwyższy jednak czas, by w końcu iść za ciosem.