„Kepa ma kłopoty” – pisze hiszpański „AS”. Bramkarz utknął w Chelsea na dobre. Może i zarabia duże pieniądze, ale nawet nie jest blisko pierwszego składu. Transferu z resztą też.
Londyński klub ma w składzie aż siedmiu bramkarzy, a pierwszą dwójkę stanowią Robert Sanchez i niedawno pozyskany z Villarrealu Filip Jorgensen. Enzo Maresca nie widzi miejsca w swoim składzie dla bramkarza wartego kiedyś 80 milionów dolarów.
Przez moment wydawało się, że Kepa może zostać na dłużej w Realu Madryt, do którego był wypożyczony. Gdy Thibaut Courtois złapał kontuzję, Real postawił na niego, ale po kilku niepewnych interwencjach przegrał rywalizację z Andrijem Łuninem. Ukrainiec bronił pewnie i nie oddał pola aż do końca sezonu. Dopiero w finale Ligi Mistrzów do bramki wrócił Belg.
Łunin bronił tak dobrze, że mówiono o zainteresowaniu innych klubów. Wtedy Kepa zostałby w Madrycie na dłużej. Ostatecznie jednak rynek miał zweryfikować ukraińskiego bramkarza. W zeszłym tygodniu hiszpańskie media informowały, że nikt nie złożył za niego oficjalnej oferty, więc na ten moment zostaje w Realu, a Kepa w Chelsea.
Oczywiście są kluby, które szukają bramkarzy. Takim jest na przykład Villarreal lub Liverpool, który jednak negocjuje z Valencią w sprawie Mamardaszwiliego. Wydaje się, że 29-letni bramkarz utknął w martwym punkcie, a do końca kontraktu pozostał mu jeszcze rok. Musiałby sporo zejść z pensji, żeby dogadać się z klubami ze średniej półki. To by nie było złym rozwiązaniem dla bramkarza, który ma przed sobą jeszcze 10 lat gry (jak będzie dobrze się prowadził), w trakcie których może z powrotem wrócić do topowego klubu w Europie.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Złoty biznes Rakowa. Ośmiu cyfrom się nie odmawia, ale siedmiu milionom można
- Opowieść o prezesie z politycznego nadania. Historia Radosława Piesiewicza
- Majewski: Nigdy nie wrócę do zeszytu w sklepie, biedy i starego bloku
Fot. Newspix