Gorączka transferowa zakończona, okienko zatrzaśnięte, można skupić się wreszcie na tym, co najważniejsze – na boisku. Komu nie udało się jednak znaleźć zatrudnienia, pozostał na aucie i teraz będzie musiał mocno zweryfikować swoje wymagania, zarówno te finansowe jak i ambicjonalne? Wymienieni poniżej wciąż oczywiście furtkę mają, bo graczy bez kontraktu można jeszcze sprowadzać, ale nie da się ukryć – w poważnych klubach kadry są już zamknięte.
Ron Vlaar
Kapitan Aston Villi odmówił przedłużenia kontraktu The Villans, a potem odrzucał oferty różnych niezłych ekip, mając nadzieję na wielką kasę i klub z samego topu – mówiło się nawet o United. Niestety te marzenia pękły jak balon, gdy okazało się, że musi pauzować przez cztery miesiące. Będzie zdany tylko na siebie i w tym roku już nie zagra, a kto wie, czy Euro 2016 też nie ma już z głowy.
Kalu Uche
Tak jest, ten dobrze znany wam Kalu Uche, który po odejściu z Polski zrobił naprawdę fajną karierę. Mundial w RPA, sześć lat w Almerii, hurtowo strzelane gole w Turcji, nawet rok temu w Levante ukłuł pięć razy w szesnastu meczach, czyli zupełnie przyzwoicie. Uche niebawem skończy 33 lata, ale na pewno jeszcze ma w sobie dwa, trzy sezony dobrego grania.
Przypomnieć sobie grę Uche zawsze warto
Georgios Samaras
Samaras zawsze był w naszych oczach jednym z najbardziej przereklamowanych piłkarzy w Europie. Ani za wiele nie umiał, ani za wiele nie strzelał, ani za szybko nie biegał – wiele hałasu o nic. Miał rozpoznawalny image i farta, by trafiać w kluczowych meczach, a także jakoś nigdy nie dorobić się wielkiej konkurencji w Celtiku i kadrze Grecji. Szczęście się jednak skończyło, Samaras po odejściu ze Szkocji nie poradził sobie nigdzie i stacza się po równi pochyłej mimo ledwo trzydziestki. Właśnie przymierzano go do New York Cosmos, co jednak ostatecznie nie wypaliło.
Royston Drenthe
W takim tempie Drenthe wkrótce założy z Freddy Adu zespół na twoim orliku. Real Madryt – Everton – Ałania – Reading – Sheffield Wed – Erciyesspor, a w każdym z tych klubów wtopa. 28 lat na karku, Ekstraklasa coraz bliżej?
Szerzej o historii upadku Drenthe pisaliśmy TU:
To piłkarz przegrany. Może Drenthe był do odratowania dla futbolu, gdyby został w Alicante – kto wie, tam trafił na właściwy dla siebie grunt. A może i tam był skazany na porażkę, bo przecież w Herculesie również balował, uciekał przed policją, szastał kasą bez opamiętania.
Tak czy inaczej futbolowym bogom udał się dowcip, zakpili oni z Realu, Evertonu, kadry Holandii i wszystkich tych, którzy w Roystona wierzyli. To jednak również żart kształcący, pokazujący, że w dzisiejszej piłce nie ma na takich zawodników miejsca. Może taki Drenthe poradziłby sobie kiedyś, w czasach gdy Romario przychodził w PSV na jeden trening tygodniowo, ale dziś? Na pierwszym miejscu dobry piłkarz musi mieć poukładaną głowę.
Yoann Gourcuff
Pamiętacie jeszcze jak Gourcuff był mianowany na nowego Zidane? My też już prawie nie, ale ponoć kiedyś tak było. Póki co wciąż na bezrobociu po przeciętnym sezonie w Lyonie, ale chyba jeszcze znajdzie się frajer kupiec, mówi się nawet o klubach Premier League.
Emmanuel Eboue
Długie lata solidnej pracy w Arsenalu, później podobna historia przez trzy sezony w Galatasaray. W zeszłym roku w Stambule pograł jednak tyle samo, co Krasić w Fenerbahce, czyli nic. Roczny Klub Kokosa za sobą, więc nic dziwnego, że o nowego chętnego na jego usługi ciężko.
Wilson Palacios
Pamiętamy czasy, gdy Wilson był wymiataczem środka pola. Gdy Tottenham zapłacił za niego piętnaście milionów euro, a potem fani Stoke wiwatowali, gdy gracz z Hondurasu zdecydował się wybrać ich klub. To już jednak melodia przeszłości. Choć ma ledwie 31 lat, a więc na tej pozycji to żaden wyrok, to w Stoke w Premier League ostatni raz zagrał wiosną 2014 roku. Ten zjazd formy idzie jednak zrozumieć – porwano mu młodszego brata i zabito, kto by się po tym nie posypał?
Urby Emanuelson
I jak tu się dziwić, że Milan jest w takim miejscu, skoro zatrudniał takich parodystów jak Emanuelson? Weryfikacja Holendra jest brutalna. Po przenosinach do Romy zagrał tam w Serie A… szesnaście minut. Nie poradził sobie w Atalancie i teraz pewnie wróci gdzieś do Holandii.
Jermain Pennant
Wonderkid lat dziewięćdziesiątych. Za piętnastoletniego Pennanta “The Gunners” zapłacili dwa miliony funtów! Facet w futbolu istnieje od 1999, już wtedy jako szesnastolatek zadebiutował w Arsenalu. Ostatnio zdążył już zwiedzić indyjską ligę, a także zostać odpalonym w Wigan. Ktoś w Championship pewnie i tak się skusi.
Ilsinho
Brazylijczycy z Szachtara mają dość dobrą renomę, zwykle to faktycznie kozaki. Ilsinho nigdy nie należał jednak do tych, którzy błyszczeli najmocniej. Trzydziestolatek, prawa strona.
Saidi Ntibazonkiza
Nigdzie blisko klasy powyższych nazwisk, ale wspominamy o nim, bo Saidi to stary znajomy. Turcja go wypluła i teraz znowu zaczyna od zera.
Giorgi Chanturia
Ciekawa propozycja, dla odmiany perspektywiczna, kto wie czy również nie dla ekstraklasowiczów. Chanturia, Gruzin, rocznik 1993, skrzydłowy. W CV liźnięta La Masia, do tego regularna gra w Eredivisie za młodu (i to w pucharowiczu – Vitesse Arnhem). Reprezentacja? Oczywiście – ma występy także przeciwko Polakom w bieżących eliminacjach. Ostatnio Cluj, które miało jednak gigantyczne kłopoty z kasą, groziła im nawet relegacja, więc nic dziwnego, że uciekł z Rumunii.
Mohamed Tchite
A tego gościa pamiętacie? Największa gwiazda Standardu Liege, gdy ten mierzył się z Wisłą Kraków. Groził, że sam rozbije Polaków i strzeli im gola sezonu. Ostatecznie “Białej Gwiazdy” aż tak nie postraszył, niemniej jednak miał swoje dobre czasy. Potrafił ukłuć na przykład tak:
Ostatnio załamanie formy jednak dość znaczne, nie poradził sobie w rumuńskim Petrolul. Pewnie dałoby radę ściągnąć go do nie narzekającej na zbyt wielu dobrych snajperów Ekstraklasy, ale czy faktycznie ma 31 lat jak podaje? Patrząc na nagły regres formy – są wątpliwości.