Bycie największym talentem w kraju, w którym nastroje społeczne to wieczna sinusoida, nie jest łatwe. Chyba że jesteś Ardą Gulerem i nie tylko nic nie robisz sobie z nadziei, które powiązano z twoim nazwiskiem, ale jeszcze je podsycasz. W krainie złotego dziecka panuje euforia. Turcja jedzie do Berlina i zapowiada, że ćwierćfinał nie będzie jej ostatnią przygodą w tym mieście.
Scena numer jeden. Ledwo wybrzmiał pierwszy gwizdek sędziego, gdy Turcy pierwszy raz ruszyli na bramkę Patricka Pentza. Traf chciał, że Austriak akurat strzegł tej, za którą przed chwilą odbył się festiwal flagi tureckiej. Arda Guler skorzystał więc z okazji i przed wykonaniem rzutu rożnego zachęcił tłum do jeszcze żywszego dopingu. “Turkiye!” poniosło się z trybun, Guler dokręcił futbolówkę, Merih Demiral skorzystał z niezdarności rywali i otworzył wynik spotkania.
Scena numer dwa, tym razem vis a vis planu akcji poprzedniego ujęcia. Arda Guler nie jest już wśród swoich, więc nie macha, nie prowokuje. Na jego głowę i tak sypie się jednak wszystko, co tylko Austriacy mieli pod ręką. Lecą butelki i kubki, które niewzruszony młodziak cierpliwie zbiera i odrzuca. Zbija jeszcze piątkę z kolegą, który dołączył się do sprzątania świata, edycja Lipsk, i dokręca futbolówkę. Merih Demiral już na nią czyhał, uprzedził wszystkich, podwyższył prowadzenie.
Gdy Turcja potrzebowała Ardy Gulera, narodowy diament pokazał się w pełnej krasie. Pod nieobecność Hakana Calhanoglu wszedł w buty reżysera, wziął odpowiedzialność i zaciągnął ekipę do ćwierćfinału.
Arda Guler – idealny idol dla Turków
Co śmielsi stwierdzili już, że Turkom bez Hakana w zasadzie jest lepiej. Najwidoczniej w każdym kraju odbywa się dyskusja, ile sensu ma wystawianie najlepszego — na papierze, w klubie — zawodnika w narodowych barwach. Nam wystarczy tej naszej, w tureckie problemy zagłębiać się nie musimy. Po co, skoro w tym samym czasie można po prostu podziwiać Ardę Gulera?
Większość miłośników czaju na szczęście wyszła z tego samego założenia. Absolutnie się im nie dziwimy.
Mapa działań Ardy Gulera z Austrią: dwa kluczowe podania, strzał, cztery odzyskane piłki, dwa udane dryblingi, trzy wywalczone rzuty wolne i udany odbiór. Dane: Opta
Taktyczne dywagacje nigdy nie były mocną stroną narwanych, karmiących się skrajnymi emocjami Turków. Kibice nad Bosforem są liczni, głośni i względnie prości w obsłudze. Nie trzeba nawet chleba, starczą same igrzyska, więc spektakularny we wszystkim, co robi, Guler, jest najwyższej klasy materiałem na idola.
Messi z Ankary. Złoty chłopiec, w którym zakochała się piłka
Przekłada piłkę nad i pod nogą jak brazylijskie gwiazdy, które rokrocznie zjeżdżają do Super Lig odcinać kupony od kariery. Kopie ją z godną tychże magików siłą i precyzją. Jest jednak swój, a swój znaczy lepszy. Zwłaszcza w Turcji, która jest głęboko przekonana o tym, że wszystko, co ich, jest najlepsze i nie uznaje sprzeciwu w tej sprawie.
Arda może być ich dowodem na to, że mają rację. Dziewiętnastolatek rozgrywa turniej marzeń dla każdego chłopaka w ich wieku. Tylko Erik Janża strzelił na mistrzostwach Europy bramkę z trudniejszej pozycji, ale „StatsBomb”, które wylicza precyzyjne dane dla każdej próby, twierdzi, że to Guler uderzył lepiej, bo zrobił to tak, że w trakcie lotu szanse na zdobycie gola znacząco się zwiększyły.
Nie tylko strzela. Kreuje, walczy, szarpie, zagrywa piłki na nos. Przede wszystkim: nie pęka na robocie, co nie dotyczy przecież wszystkich młodych nadziei. Dopiero co widzieliśmy, jak Benjamin Sesko, słoweński wonderkid, mając na nodze awans swojego kraju, kompletnie się spalił. Guler ten awans dostarczył, kipiąc energią w każdym ruchu, dbając o to, żeby trybuny nawet na moment nie ucichły.
Kompletne szaleństwo 🤯 Turcja fetuje awans do ćwierćfinału razem z tysiącami kibiców na stadionie. Co za noc! 🇹🇷 pic.twitter.com/hG3N3nQ7VK
— Szymon Janczyk (@sz_janczyk) July 2, 2024
Letnia baśń Turcji
Austriacy mieli Turcję zmiażdżyć, rozjechać i rozsadzić. Vincenzo Montella już był obracany na ruszcie za swoje decyzje. Zdawało się, że nie podziela miłości do drugiego złotego dziecka, Kenana Yildiza, więc w ojczyźnie chłopaka rozgorzała dyskusja o tym, gdzie Montella zdobył papiery, skoro przywidziało mu się, że tak wybitnego dryblera można zostawić na ławce choćby raz.
Krytyków nie uciszył, przywracając go do łask, bo Turcy przeczołgali się z Czechami, drżąc o dalszy pobyt na turnieju mimo gry w przewadze.
Ralf Rangnick takich zmartwień nie miał, stworzył przecież maszynę. Pod stadionem w Lipsku austriaccy kibice nie tyle nie rozważali, że mogą zapakować się w powrotny do Wiednia – oni zastanawiali się, jakiego koloru krążek zawiesi na szyi Das Team.
– Kto wie, może zostaniemy mistrzem? Zobacz, jak oni grają! – przekonywał siwy facet, bynajmniej nie w stanie wskazującym. Kac wymęczy go dopiero teraz, gdy będzie trawił porażkę, nie do końca zresztą niezasłużoną. Turcja dobrze wiedziała, co robi. Guler dobrze wiedział, co robi. Raz za razem grał mocną piłkę na pierwszy słupek, gdzieś w piątkę, wiedząc, że kocioł w tym miejscu zrobi swoje. Demiral oddał stamtąd trzy strzały, z których dwa skończyły w siatce.
Każdy z nich miał minimum dwadzieścia procent szans na bramkę. Dużo, bardzo dużo.
Arda i spółka ekspresję pokazali przed pierwszym gwizdkiem, w trakcie meczu oraz po nim. Wiele już napisano o tym, że turniej w Niemczech wygląda jak impreza w ich ogródku, ale sposób, w jaki celebrują każdy kolejny krok, każe sugerować, że oni dopiero się rozkręcają. Powtórka z letniej baśni? Lepiej sprawdźcie, jak to zapisać po turecku.
WIĘCEJ O EURO 2024:
- “Rumunia będzie mistrzem świata”. Dzieci Hagiego wchodzą na scenę
- N’Golo Kante – dawca uśmiechu
- Za wielką Albanię chcą umrzeć nawet dzieci. Bałkańskie upiory EURO [REPORTAŻ]
- Pozytywni kibice, energia Ilicicia i gol turnieju. Erik Janża opowiada o Słowenii
- Euro w niemieckiej dziurze, czyli witamy w Gelsenkirchen
- Ilicić wyszedł z mroku
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
- Od Hitlera do papieża. Historia Olympiastadion w Berlinie
- Ronaldo na ratunek byłego NRD
- Swój Bask. Jak Nico Williams został Hiszpanem
fot. FotoPyK