Gdyby nie oberwanie chmury nad Dortmundem, to napisalibyśmy wam tu pewnie jakieś banialuki o bezbarwnym spotkaniu z udziałem Niemców i Duńczyków. Pewnie nawet udałoby nam się wyciągnąć z niego jeden czy dwa smaczki, ale nie zanosiło się na zawody godne zapamiętania. Powoli ogarniającą stadion Borussii nudę przerwała na szczęście ulewa, która pobudziła do gry i gospodarzy, i wyglądających początkowo na jeszcze bardziej niechętnych do gry Duńczyków. No i super. Przynajmniej dla wszystkich, poza Joachimem Andersenem i jego kolegami z drużyny.
Bo obrońca reprezentacji Danii w kilka chwil trafił z emocjonalnego raju w najciemniejsze zakątki frustracji i przygnębienia. Los jak pogoda – bywa kapryśny, robi psikusy i ma niewiarygodną moc. Dziś przekonaliśmy się, że kilka silnych podmuchów wiatru, różnica ciśnień i uderzenie skrzydeł motyla gdzieś na drugim końcu świata mogą ostatecznie zdecydować o awansie do ćwierćfinału mistrzostw Europy.
Albo, a jakże, odpadnięciu z turnieju.
Niemcy – Dania 2:0. Priessnitz mówił po niemiecku
Ten deszcz… że cieknie dach stadionu w Dortmundzie, to wiedzieliśmy już wcześniej. Że ma lać – też wiedzieliśmy, bo nasi szalejący w Niemczech reporterzy donosili, że tam strasznie nisko latają ptaki. Nie wiedzieliśmy jednak, że żeby nudniejący z chwili na chwilę mecz nie umarł śmiercią naturalną, trzeba go, jak różę jerychońską, pokropić wodą. Po niezłych dziesięciu minutach doświadczyliśmy nudy w jej najczystszej postaci. Przez kilka chwil wszystko działo się wolno, słabo, bez pomysłu… i nagle łup! Pioruny nad stadionem w Dortmundzie, deszcz, grad, ucieczka pod dach i przerwane spotkanie.
Ten prysznic zadziałał ożywczo na obie drużyny, lecz to Niemcom przyniósł radość i awans do ćwierćfinału. Ale spokojnie, po kolei.
Przygaszona euforia. Studium przypadku
Duńczycy dobrze weszli w drugą część spotkania i w ogóle – druga połowa była naprawdę całkiem miła dla oka. Zaczęła się koncertowo dla podopiecznych Kaspera Hjulmanda, którzy po pięciu minutach cieszyli się z prowadzenia. W wielkim zamieszaniu pod bramką Manuela Neuera jako jedyny odnalazł się Joachim Andersen, który zapakował piłkę do siatki Niemców i oszalał z radości.
Chwilę później kręcił głową z niedowierzaniem i przygryzał wargę, bo po konsultacji z wozem VAR sędzia Michael Oliver zdecydował, że gol Duńczyka został zdobyty nieprawidłowo. Był tam jakiś spalony. Mówi się trudno i płynie się dalej…
To była szósta minuta od rozpoczęcia gry po zmianie stron. A w siódmej sędzia podyktował rzut karny dla Niemców po zagraniu ręką tego samego Joachima Andersona, który jeszcze chwilę wcześniej buzię miał pełną uśmiechu.
Wszystko działo się bardzo szybko, ale zamiast prowadzić 1:0, Duńczycy przegrywali w 53. minucie 0:1. A chwilę później pechowy Andersen dostał jeszcze żółtą kartkę.
Obserwator z tylnego siedzenia
Piłkarzom Hjulmanda nie można było odmówić chęci czy ambicji. Czegoś tam próbowali, coś tam chcieli zdziałać, ale wykorzystany przez Kaia Havertza rzut karny podciął im skrzydła. Całkowicie dobił ich później Jamal Musiala, a właściwie dziwne zachowanie Kaspera Schmeichela. Bramkarz widząc bezpańską piłkę zagraną na wolne pole przez Nico Schlotterbecka postanowił do niej ruszyć, ale po chwili – rozmyślił się, a pędzący za akcją Andersen i Musiala na chwilę się zawahali. Obaj przez ułamek sekundy byli przekonani, że nie ma co.
Zwolnili dosłownie na przestrzeni jednego kroku, ale to wystarczyło do szczęścia Musiali. Jemu trochę łatwiej wrócić do odpowiedniego rytmu biegu niż nieco zwalistemu Andersenowi. Defensor mógł już więc tylko patrzeć, jak rywal oddala się od niego pędząc na bramkę. Z doskonałego miejsca mógł też obserwować, jak Niemiec pokonuje Schmeichela i daje swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie.
Zarazem ustalając wynik meczu. Niemcy grają dalej, a Dania, z Joachimem Andersenem na czele, będzie dziś spała bardzo kiepsko.
Niemcy – Dania 2:0 (0:0)
Havertz 53′ (k), Musiala 68′
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Narkotyki, morderstwo i łapówki. Jak krew na butach splamiła karierę niedoszłego reprezentanta Chile
- Największe pudła, odwaga Polaków, pech Chorwatów. EURO w pigułce
- Lekcja historii od Bredy. Chwała polskim bohaterom!
- Czy czujesz się bezpiecznie? Tak, ale… Strach na strefach kibica
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
Fot. Newspix