Po Hamburgu krąży dowcip o nadchodzącym pojedynku kulawych. Reprezentacje Holandii i Polski mają problem z kontuzjami, które wymusiły na selekcjonerach obmyślenie planu “B”. W przypadku biało-czerwonych tę literkę możemy traktować bardzo dosłownie: Michał Probierz rozważa Bartosza Salamona, gracza Brighton – Jakuba Modera oraz powołanego z Basaksehir Krzysztofa Piątka. Jak te decyzje mogą odmienić reprezentację Polski?
Miniony tydzień upłynął po znakiem raportów medycznych dotyczących drużyny narodowej. Michał Probierz skracał konferencję, żeby pędzić do doktora. Zawodników wysyłano na badania jednego za drugim. Już w Hanowerze sprawdzaliśmy, czy Robert Lewandowski już biega, czy jeszcze truchta, albo może nawet pedałuje, oglądając kolegów na treningu z wysokości rowerka ustawionego nad jedną z trybun. W końcu zaś, gdy po raz kolejny zobaczyliśmy na nim Pawła Dawidowicza, nabraliśmy pewności, że Bartosz Salamon nieprzypadkowo zakładał na zajęciach tę samą narzutkę, co Jakub Kiwior i Jan Bednarek.
W międzyczasie trochę bokiem przeszło to, że i Holendrzy mają problem. Frenkie de Jong, Teun Koopmeiners, Brian Brobbey – lista nieobecności w drużynie Ronalda Koemana jest przecież równie długa, co nasza. – Frenkie był naszym najważniejszym piłkarzem, Robertem Lewandowskim reprezentacji Holandii. Obie drużyny straciły swoje największe gwiazdy – mówi nam Arman Avsaroglu, dziennikarz holenderskiego “NOS”.
Różnica jest jednak taka, że nasz rozmówca ponarzekał, posmęcił, ale na koniec braki podsumował tak, że z Frenkiem w składzie możliwe było sięgnięcie po mistrzostwo Europy, a teraz trochę w ten sukces zwątpił.
Polska – Holandia. Jaki skład wybierze Michał Probierz i co to oznacza?
– Mam pewne obawy, bo mamy dwóch wątłych środkowych pomocników. W meczach z drużynami pokroju Francji czy Niemiec ci goście mogą zostać zdmuchnięci z murawy. Są dobrzy, ale czuję, że niewystarczająco dobrzy, żeby stawić czoła takim rywalom, brakuje im siły – tłumaczy problemy Oranje holenderski dziennikarz.
Polska to jednak nie Francja, ani nawet nie Niemcy. Avsaroglu bez ogródek stwierdza, że jesteśmy najsłabszym zespołem w naszej grupie i ciężko się na to oburzyć. Jak to się mówi: pluje faktami.
O głębi składu reprezentacji Holandii najlepiej świadczy chyba to, że kiedy de Jong i Koopmeiners wypadli z urazami, w ich miejsce powołano Iana Maatsena, a dodatkowy bilet na EURO dostał Joshua Zirkzee. Dla tych, którym nazwiska nowej generacji pomarańczowych wirtuozów niewiele mówią, streścimy, że jeden dopiero co grał w finale Ligi Mistrzów, natomiast drugi dostał nagrodę dla najlepszego młodego piłkarza roku w Serie A za jedenaście bramek i pięć asyst w ponad trzydziestu spotkaniach.
Ronald Koeman ma taki przepych, że nawet w schowku na miotły ma złote klamki. Może sobie pozwolić nawet na to, żeby trzymać na ławce Jeremiego Frimponga, czyli…
– Najlepszego holenderskiego piłkarza minionego sezonu, na którego powinniście zwrócić uwagę – wyjaśnia Avsaroglu. – Selekcjoner bardziej ufa jednak Denzelowi Dumfriesowi, ktory nigdy nie zawodzi w reprezentacji kraju. Frimpong zapewne wejdzie po godzinie.
Zdumiony dopytuję: czyli nie wystawicie swojego najlepszego zawodnika?
– Bardzo dziwna sprawa, ale na koniec to trener decyduje i nie sądzę, żeby zmienił zdanie – zapewnia mnie rozmówca.
Reprezentacji Polski na trzymanie takich kozaków na ławce na pewno nie byłoby stać. Michał Probierz, jak na polskiego trenera przystało, jest jednak przyzwyczajony do tego, że trzeba sklejać, łatać, przestawiać i kombinować. Wypada duet napastników? W porządku, to się wyklepie. Skład reprezentacji Polski na Holandię ma więc wyglądać mniej więcej tak:
Dlaczego nie inaczej? Śpieszymy z wyjaśnieniem.
Zaufajmy Sebastianowi Szymańskiemu
Selekcjoner w ostatnich dniach testował nowy pomysł: grę z osamotnioną dziewiątką oraz podwieszonym pod niego fałszywym napastnikiem; powiedzmy – łącznikiem. W tych rolach Probierz chce obsadzić Krzysztofa Piątka oraz Sebastiana Szymańskiego. Ten pierwszy ma być bardziej użyteczny w pressingu od Adama Buksy i równie skuteczny, jeśli chodzi o utrzymanie piłki wysoko, czego potrzebujemy w obliczu braku Roberta Lewandowskiego. Ciężko to porównać w praktyce, bo choć w eliminacjach Piątek notował lepsze liczby w pressingu, to jednak grał tak mało, że jest to próbka, do której nie ma sensu przywiązywać uwagi.
Sparingi? Znów: inni rywale, okoliczności. “WyScout” zauważa jednak, że Buksa dość łatwo gubił piłki z Ukrainą, z kolei Piątek był aktywniejszy w polu karnym Turków.
Sezon klubowy w wykonaniu tej dwójki jest bardzo podobny, obaj błysnęli skutecznością, obaj wyróżniali się na boiskach Süper Lig. Być może znaczenie ma tutaj fakt, że Michał Probierz długo i dobrze zna Piątka, z którym współpracował jeszcze w Cracovii. Z drugiej strony: od tamtych wydarzeń minęło tyle czasu, że chyba nie większego sensu przywiązywanie do tego przesadnie dużej wagi. Pistolero rozwinął się przecież jako zawodnik, złapał doświadczenie na wyższym poziomie. Jest dziś innym piłkarzem.
Znacznie ciekawszy od obsady pozycji numer dziewięć jest jednak pomysł na to, co ma się dziać za jej plecami. Robert Lewandowski i Karol Świderski idealnie funkcjonowali w duecie – tego nie da się powtórzyć z innymi wykonawcami, zwłaszcza dwoma na raz. Wystawienie łącznika pozwoli nam przede wszystkim zagęścić środek, w którym – według Armani Avsaroglu – Holendrzy mogą mieć problem.
Wiele osób domagało się występu Kacpra Urbańskiego w wyjściowej jedenastce. W tekście o polskich wonderkidach na dużych turniejach pisaliśmy, że w Bolonii wyróżniała go przede wszystkim aktywność w pressingu, więc pasowałoby to planu taktycznego Probierza. Nie deprecjonujmy jednak Sebastiana Szymańskiego, nie tylko ze względu na jego doświadczenie. Na niwie klubowej jest to przecież piłkarz, który wyróżniał się w roli rozgrywającego, który haruje jak mrówka w defensywie.
Kto w eliminacjach EURO najczęściej w naszym zespole naciskał na rywala? Ano Szymański.
Ofensywny pomocnik świetnie wypada też w kontrpressingu, w dodatku kompletnie nie martwi się rywalem na plecach (według “StatsBomb” najlepiej w naszym zespole radzi sobie z rozgrywaniem pod pressingiem, jego podania wówczas trafiają do celu nawet częściej, niż gdy ma czas i miejsce), a do tego potrafi kreować, da nam szansę na szybkie przejście do kontrataku po odbiorze piłki, co będzie kluczowe w kontekście zaskoczenia Oranje.
Większa liczba zawodników w środku pozwoli nam oczywiście zbudować przewagę przeciwko trójce środkowych pomocników reprezentacji Holandii, ale rozchodzi się o coś jeszcze. Główną bronią drużyny Ronalda Koemana jest próba wprowadzenia zawodnika ustawionego na boku, szeroko, w pole karne lub jego okolice. Możemy się spodziewać, że Denzel Dumfries lub Jeremie Frimpong będą próbowali nas rozrywać co parę chwil, zwłaszcza że Probierz korzysta z ofensywnie usposobionych wahadłowych.
W takiej sytuacji dobrze byłoby, gdyby Nicolę Zalewskiego, którego atutem z pewnością nie jest defensywna solidność, wspomagał środkowy pomocnik. To samo możemy zresztą powiedzieć o drugiej stronie boiska, nawet jeśli Przemysław Frankowski broni lepiej. W takiej sytuacji posiadanie dziesiątki oraz łącznika, którzy mogą zejść niżej i uzupełnić lukę, która powstanie w wyniku oddelegowania środkowego pomocnika do wsparcia kolegi ustawionego na boku.
Jakub Moder jest lepszy niż Jakub Piotrowski. Problemem jest środek obrony
Oczywiście taka sytuacja powoduje też zagrożenia. Skoro będziemy mieli czterech środkowych pomocników, to na koniec może nam brakować kogoś, kto wbiegnie w pierwszą linię w fazie ataku. Wszyscy nasi piłkarze mogą schodzić nisko po piłkę, zabierając nam opcje gry wyżej. Minusem dla Michała Probierza na pewno będzie też to, że Jakub Moder nie uderza z dystansu tak często, jak Jakub Piotrowski. Selekcjoner ostatnio mówił, że wręcz błagał Moderacji o to, żeby huknął zza pola karnego tak, jak zwykł to robić Piotrowski.
Moder kiedyś słynął z bramek zdobywanych z dystansu, jednak w Brighton wyleczono go z tego nawyku, bo to przykład drużyny wierzącej w dane, według których strzały zza pola karnego są tak nieefektywne, że lepiej ich unikać.
Nie można jednak mieć wszystkiego, a wystawienie Jakuba Modera i tak ma dużo sensu w obliczu słabszej dyspozycji Piotrowskiego. Oglądając baraż w Cardiff, rozmawiałem z analitykiem, który zauważył, że intensywność gry Walijczyków, którzy przywykli do tempa Premier League oraz Championship, przerasta pomocnika Łudogorca Razgrad. Jeszcze lepiej było to widać w spotkaniu z Turcją, gdy straty Piotrowskiego i tempo jego gry skończyły się zjazdem do bazy w przerwie.
W tym temacie nie mamy wątpliwości, że zmiana byłaby zmianą na plus.
Największe wątpliwości dotyczą środka obrony, gdzie z konieczności ma zagrać Bartosz Salamon. Pal licho już, że z Turcją defensor Lecha Poznań był jak zapalnik i powinien wylecieć z boiska. Jego dyspozycja ligowa także nie napawa optymizmem, gdy pomyślimy, że teraz trzeba wskoczyć jeszcze szczebelek wyżej, na poziom międzynarodowy.
Salamon w Ekstraklasie miał duży problem z dynamicznymi piłkarzami i nadążaniem za nimi. Problem sprawiali mu rywale, którzy szukali luk i zagrań za plecy. Popełniał też błędy: według “StatsBomb” tylko trzej stoperzy częściej popełniali pomyłki, które skutkowały strzałami rywali. W konfrontacji z ruchliwymi ofensywnymi piłkarzami Oranje z Memphisem Depayem na czele agresywność i warunki fizyczne Salamona mogą zblednąć, a na pierwszy plan wysunie się brak zwrotności i wolniejszy czas reakcji.
Problem tym, że akurat tutaj Michał Probierz ma bardzo ograniczone pole manewru. Może trochę zamieszać i wykorzystać Sebastiana Walukiewicza, który w Empoli grywał w centralnej roli.
Możemy też cofnąć się do powołań i spytać, czy mający doświadczenie w rywalizacji z holenderskim typem ofensywnych piłkarzy Paweł Bochniewicz nie byłby lepszym wyborem. To jedyna wątpliwość, której nie rozstrzygniemy, która pozostanie naszym zmartwieniem. Ciężej niż w przypadku pozostałych wyborów dostrzec w tym plusy, ale wypada mieć nadzieję, że sztab szkoleniowy, który miał ogrom materiału do rozpracowania Holendrów, je dostrzega i czymś nas zaskoczy.
***
Różne rzeczy pisano o planach. Woody Allen twierdził, że można co najwyżej rozśmieszyć nimi Stwórcę, Mike Tyson uprościł zaś przekaz, stwierdzając, że plan ma każdy – dopóki nie dostanie w mordę. Niezależnie od tego warto jednak coś przygotować, żeby nie dać się zaskoczyć lub żeby zaskoczyć samemu. W pomyśle Michała Probierza na Holendrów widzimy sens i logikę. Nie zmieni się to, nawet jeśli wynik spotkania sprawi, że będzie odsądzany od czci i wiary.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI: