Reklama

Piast Szmatuła szefuje w grodzie Przemysława

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2015, 20:45 • 4 min czytania 0 komentarzy

Było #resultadoshistoricos, teraz czas na #historickevysledki – z taką akcją marketing Piasta będzie ruszał w tym tygodniu. Po wyczynach hiszpańskiego temperamentu Angela Pereza Garcii i rozbijaniu Cracovii, Górnika i Legii, pora na czeską powściągliwość i organizację trenera Radoslava Latala. Efekt? Jednobramkowe zwycięstwa najpierw nad wicemistrzem, a teraz mistrzem Polski.

Piast Szmatuła szefuje w grodzie Przemysława

Apetyty w Gliwicach urosły tak bardzo, że w niedzielę przyjechała największa delegacja kibiców Piasta do Poznania. I to wbrew temu, że gliwiczanie jeszcze w stolicy Wielkopolski nie wygrali. Ba, nie strzelili tam jeszcze bramki. Ba, ostatnie trzy mecze przegrali 0:4. Historia meczów w starym piastowskim grodzie Przemysława nie napawała więc optymizmem.

Ale w niedzielę Piast w końcu czuł się w Poznaniu jak u siebie. Zagrał jak z Legią – konsekwentnie i do końca. Lech atakował, miał przewagę, ale jeśli nie zatrzymał się na pomocnikach i obrońcach, to powstrzymywał go Jakub Szmatuła, zupełnie jak przed trzema tygodniami Radosław Cierzniak z Wisły Kraków. Lecha w ostatnim czasie zatrzymało więc dwóch wychowanków trenera Andrzeja Dawidziuka z podpoznańskich Szamotuł. I dwóch kibiców Lecha – Szmatuła w Poznaniu się urodził, mieszkał tam przez lata, a gdy odwiedza rodziców, to jedzie 60 kilometrów na zachód do Rakoniewic. – Będę dalej kibicował Lechowi, ale cóż – gram w Piaście i cieszę się, ze zwycięstwa – powiedział po meczu.

I raczej daleki był od uśmiechu. Jasne, zdobył właśnie trzy punkty, ale to wszystko. Ilekroć miał mówić o dalszych planach zespołu, tylekroć wbijał wzrok w ziemię i powtarzał, że Piast liczy przede wszystkim na pierwszą ósemkę, a nie na puchary, że wciąż będą ciężko pracować nad taktyką, że muszą patrzeć na siebie. Podkreśla tylko pracę Latala, który po pierwsze ich świetnie ustawia, a po drugie tak motywuje, że nie obrastają w piórka po pokonaniu dwóch najsilniejszych drużyn w kraju. A co do ustawienia – wygląda na to, że Piast będzie żonglował w tym sezonie. Raz zagra z trójką obrońców, raz z czwórką. W niedzielę padło na tę pierwszą opcję. I było bardzo dobrze.

Piast to zwycięstwo wybiegał, wywalczył i wybronił. Ale wszystkiego z siebie dawać nie musiał, bo po meczu piłkarze mieli jeszcze wystarczająco dużo sił, by się bawić. Najlepiej z kibicami, którzy też chyba stąpają twardo po ziemi. Pod koniec meczu, gdy Lech tylko bił głową w mur, śpiewali: „Czy wygrywasz, czy nie, ja i tak kocham cię”. Dopiero gdy mecz się skończył, to zaczęli krzyczeć o liderowaniu. Wraz z zawodnikami.

Reklama

Zwracamy uwagę na wielki baner z hasztagiem #UwolnićMaćka. Zresztą widzicie go w zdjęciu tytułowym. Akcja kibiców Legii ma już zasięg ogólnokrajowy, ale chyba po raz pierwszy w niedzielę przeszła do mainstreamu. To pomysł prezesa STS-u Mateusza Juroszka – normalnie baner należy do bukmachera, który w sektorze buforowym się reklamuje. Poza wielką płachtą #UwolnićMaćka widać było też na ledach dookoła boiska.

Lech Poznań vs Piast Gliwice. #uwolnicMacka pic.twitter.com/QvY54WtWgM

— Shark (@WSH1906) sierpień 23, 2015

A to wszystko w małe święto Lecha – dokładnie 35 lat temu klub przeniósł się na Bułgarską. Ale to chyba jedyny pozytyw dla poznaniaków w niedzielę. Ich drużyna zagrała beznadziejnie, obrzydliwie, fatalnie. Potykała się o własne nogi. Ten marny spektakl w wykonaniu poznańskich piłkarzy oglądało o trzy tysiące więcej ludzi niż mecz z Videotonem. Widocznie skusiły ich znacznie niższe ceny, a może trochę czwartkowa gra w europejskich pucharach. I chyba stracili złudzenia, że Lech potrafi połączyć grę w Polsce i w Europie. O czym zresztą kibice dali znać.

Jakby desperacko trener Maciej Skorża po spotkaniu stwierdził, że może po awansie do fazy grupowej priorytety się odmienią i to w lidze będzie grał najsilniejszy skład. A gdy został zapytany, czy nie potrzebuje napastnika i nie mówi o tym szefom klubu, to odpowiedział: „To bardzo trudne pytanie. Proszę pozwolić mi nic nie mówić poza tym, że robię wszystko dla dobra drużyny”. I chyba coś nam się wydaje, że za tymi Himalajami dyplomacji kryje się dobrze już wydeptana ścieżka od gabinetu trenera do biurka dyrektora sportowego Piotra Rutkowskiego.

Reklama

A jak zdaniem lechitów wyglądało samo spotkanie z Piastem? Chyba najlepiej podsumował to Marcin Kamiński. – Nie potrafię wymyślić, dlaczego trzy dni temu graliśmy dobrze, a teraz zapominamy o co chodzi na boisku.

JS

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...