– W siłowym pojedynku Jasmine Paolini jest faktycznie bez szans. Więc raczej będzie stawiała na wymuszanie błędów, przetrzymanie Igi. Ale to może rozegrać się na samym początku. Jeśli Iga zacznie trafiać, ustawi sobie mecz, to ten szybko się zakończy – mówi nam przed jutrzejszym finałem Roland Garros Michał Kaznowski, były trener polskiej tenisistki.
Jutro około godziny 15 Iga Świątek powalczy o swój piąty tytuł wielkoszlemowy w karierze i czwarty w Paryżu. Jej rywalką będzie Jaosmine Paolini, Włoszka polskiego pochodzenia. O tym, jak może wyglądać to starcie, mówi nam Michał Kaznowski, który ze Świątek pracował przez pięć lat.
KACPER MARCINIAK: Czego spodziewa się pan po finale Igi z Jasmine Paolini?
MICHAŁ KAZNOWSKI: Na pewno może być ciekawie, bo Paolini operuje dużym top spinem. To sprawia, że Iga będzie musiała wykazać się sporą cierpliwością w atakowaniu. Wiadomo, finały rządzą się swoimi prawami. Ważny będzie początek spotkania. Iga będzie chciała na pewno postawić swoje warunki, więc jeśli Włoszka ten szturm przetrzyma, to będziemy mieli wyrównane spotkanie. A jeśli tego nie zrobi, to mecz może się szybko zakończyć.
Po jednej stronie stanie zawodniczka, dla której finały stają się rutyną. Po drugiej tenisistka, która już odniosła życiowy sukces.
No tak, Paolini musi, a Iga może. Natomiast mimo tego, że Polka jest zawodniczką z już naprawdę sporymi sukcesami, to dalej jest też młoda, dość wrażliwa i potrzebuje przetarcia w tym wszystkim. Nie jest tak doświadczona jak Novak Djoković, Serena Williams czy inne legendy tenisa, do których jest porównywana. Oni faktycznie rozegrali dziesiątki wielkich finałów, ale w przypadku Igi nie mówiłbym jeszcze o rutynie. Choć oczywiście, w starciu z Paolini to doświadczenie będzie stało po jej stronie.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
Problem Włoszki to fakt, że nie ma takiej mocy w uderzeniach jak Naomi Osaka?
Ja bym powiedział, że na pewno będzie musiała umieć przyjąć tempo, trzymając Igę daleko poza linią końcową. Jeśli nie da jej na siebie wejść, albo obroni takie wejścia, to możemy obejrzeć zaciętą walkę. Natomiast w siłowym pojedynku Paolini jest faktycznie bez szans. Więc raczej będzie stawiała na wymuszanie błędów, przetrzymanie Igi. Ale tak jak powiedziałem: to może rozegrać się na samym początku. Jeśli Iga zacznie trafiać, ustawi sobie mecz, to ten szybko się zakończy.
Każda zawodniczka ma zapewne przed meczami z Igą w głowie to samo: nie dopuścić do sytuacji, w której po dziesięciu minutach jest 0:3 w gemach.
Dokładnie. Ale jeśli Iga straci swój serwis, trochę się wypruje, podaruje jakiś punkt, to rywalki też muszą dalej utrzymywać koncentrację. A nie cieszyć się, że w ogóle mają szansę. Bo przecież Iga lubi atakować również, kiedy znajduje się pod ścianą. To więc jest ta trudność w spotkaniach przeciwko niej.
Po półfinale Świątek otrzymała pytanie o mecz z Naomi Osaką. I przyznała, że po nim zaczęła grać lepiej. To chyba był dla niej moment przełomowy w tegorocznym Roland Garros.
Tak, wówczas była na krawędzi porażki. Jak popatrzymy na statystyki: trudno stwierdzić, że tamten mecz powinna wygrać. A jednak to zrobiła. Trochę uśmiechnęło się do niej szczęście, była też bardzo silna w trudnych momentach. Przeczekała Osakę, która w pewnym momencie się może nieco rozluźniła, bo prowadziła 5:2. A to było trochę zgubnym prowadzeniem, bo Iga potrzebowała jednego przełamania i dwóch wygranych własnych podań do wyrównania wyniku. Tak jednak, jak pan mówi, po tym meczu emocje mogły u niej nieco puścić. Przetrwała trudny moment, a to buduje.
Zestawianie Igi Świątek z Rafą Nadalem nie jest niczym nowym, ale mam wrażenie, że ostatnio te porównania się nasiliły. I mówi się, że Polka też może ponad dziesięć razy wygrać Roland Garros. Jest pan sobie to w stanie wyobrazić?
Tyle rzeczy może się zmienić po drodze, że trudno jest tak spekulować. Wiadomo, że z naszej perspektywy fajnie sobie tak myśleć, że Iga będzie przez najbliższe kilkanaście lat królową tego sportu. Ale jeszcze nie tak dawno wydawało się, że Ashleigh Barty będzie dominować przez wiele sezonów. A jednak postanowiła, że już zrobiła swoje i zakończyła karierę. Wydarzyć może się więc bardzo wiele rzeczy, ale na pewno chcielibyśmy, żeby kariera Igi potoczyła się jak ta Nadala.
Patrząc bardziej krótkoterminowo: zbliża się turniej olimpijski w Paryżu, który będzie rozgrywany na mączce. Iga chyba podejdzie do niego z olbrzymią pewnością siebie? Wygrywała już w Rzymie i Madrycie, zaraz może dołożyć Roland Garros.
Te zwycięstwa na pewno budowały jej pewność siebie pod tą konkretną nawierzchnię. Ale też nie ma co ukrywać: utrzymywanie serii zwycięstw to nie jest nic łatwego. Presja rośnie. Jesteśmy niepokonani od dłuższego czasu i nie chcemy stracić tego statusu. Pamiętajmy jednak, że wcześniej będzie Wimbledon, bo igrzyska wystartują w drugiej połowie lipca. Zobaczymy najpierw, jak poradzi sobie w Londynie. Mam nadzieję, że Iga i jej sztab nie przestrzelili z formą i w olimpijskim turnieju ona wciąż będzie w gazie. Inna sprawa, że utrzymanie szczytowej dyspozycji przez trzy miesiące to rzecz niemal niemożliwa.
Ale tak, Iga powinna mieć na igrzyskach sporo pewności siebie. A osobną sprawą jest, czy jej rywalki też nie będą miały w głowie tej serii zwycięstw. I będą wychodziły na kort z podciętymi skrzydłami.
ROZMAWIAŁ KACPER MARCINIAK
Fot. Newspix.pl
CZYTAJ WIĘCEJ O IDZE ŚWIĄTEK: