Sobota z pewnością nie rozczarowała – najpierw wysoka wygrana beniaminka z Mielca Niecieczy, potem kapitalna gonitwa Śląska w Łęcznej, aż wreszcie ładne i niespodziewane zwycięstwo Piasta nad Legią. Niedziela, tak przynajmniej się spodziewamy, też nie powinna zawieść… Z jednej strony Jagiellonia z Ruchem, z drugiej – Wisła z Lechią.
Czy Jagiellonia zapomniała już o Zagłębiu?
Transfery Dzalamidze i Tuszyńskiego do Turcji wprowadziły sporo zamieszania, przede wszystkim u Probierza. Trener Jagi stracił dwóch kluczowych piłkarzy już w trakcie sezonu, nikogo nie dostał w ich miejsce, a przecież trzeba było dalej grać. No i białostoczanie zaraz potem polegli – 1:2 z Zagłębiem na własnym stadionie, do tego pudło Gajosa z jedenastu metrów.
Dołek w Jadze? Nic z tych rzeczy. Probierz przestawił kilka elementów, wstawił do składu Góralskiego i Grzelczaka, a grę mocniej ułożył pod Vassiljeva. Dzięki temu wygrał w Zabrzu. Kilka dni potem znów pomieszał w składzie, dał szansę kilku młodym i zmienikom – wystarczyło, by przejść Pogoń w Pucharze Polski. Pytanie tylko, czy w klubie dojdą do wniosku, że zastępstwa dla Dzalamidze i Tuszyńskiego są już jednak niepotrzebne.
Kto wypromuje się u Fornalika?
Ruch po czterech meczach ma siedem punktów i, jeśli dziś wygra, to będzie jedynie za plecami… Piasta. Waldemar Fornalik znakomicie uporządkował latem Ruch, co widać przede wszystkim po pojedynczych zawodnikach.
Eduards Visnakovs gra jak za najlepszych czasów w Widzewie. Odzyskał pewność siebie, znów wierzy w swoje umiejętności i czuje wsparcie trenera. W jego przypadku to podstawa, by być skutecznym. Bo instynkt strzelecki to on ma na pewno. Łotysz dwa gole strzelił w lidze, trzeciego – wchodząc z ławki na ostatni kwadrans – dorzucił w Pucharze Polski z Wisłą. Fornalik głośno domagał się transferu kolejnego napastnika, dostał Mariusza Stępińskiego, ale w obecnej sytuacji nie może nie stawiać na Wiśnię. Tym bardziej, że jest nim ponoć zainteresowany klub z 2. Bundesligi.
W składzie Ruchu jest też trzech nowych młodych: na środku obrony Michał Koj, u boku Surmy Maciej Urbańczyk, w roli rozgrywającego Patryk Lipski. I każdy, zwłaszcza ten ostatni, zbiera naprawdę niezłe recenzje. A gdyby tego było mało, to w Pucharze Polski porządnie błysnął Kamil Mazek.
Kto się przełamie i co pokazał mecz w Niepołomicach?
– Potrzebowaliśmy takiego spotkania. Strzeliliśmy rywalowi pięć goli i pokazaliśmy, że umiemy grać w piłkę. Pokazała to zwłaszcza druga połowa, gdzie mieliśmy bardzo dużo sytuacji podbramkowych i przy odrobinie szczęścia mogliśmy jeszcze „podkręcić” ten wynik – mówił Maciej Makuszewski po środowej wygranej w Pucharze Polski. Czy zwycięstwo nad drugoligowcem, który cudem nie spadł do trzeciej ligi, cokolwiek pokazało? Czy jeśli Lechia przerżnie dziś w Krakowie, trener Brzęczek będzie mógł się bronić wygraną w Niepołomicach? No nie… Tamten mecz, niezależnie od wyniku, pokazał jedynie, że spośród licznych w ostatnim czasie porażek Lechia przynajmniej nie przegrała z Puszczą.
Przy okazji spotkania w ramach PP odblokował się Bartłomiej Pawłowski. Strzelił on pierwsze dwie bramki w oficjalnym meczu Lechii, a na trafienie w meczu o stawkę czekał prawie… dwa lata. Teraz czekamy na przełamanie Michała Maka, który ostatniego gola w lidze strzelił w sierpniu minionego roku. A odbudować musi się też Sebastian Mila. On sam na łamach „Przeglądu Sportowego” mówi, że jest na dobrej drodze, by wrócić do formy, choć… w lidze ze Śląskiem nie zagrał ani minuty, a w Pucharze Polski nie było go nawet na ławce. Spadek formy też go nie zaskoczył, bo „mam już 33 lata i zbliżam się do końca kariery, więc jestem przygotowany na różne reakcje mojego organizmu”.
Sebastian, zbliżasz się do końca kariery? Przypominamy, że zimą podpisałeś z Lechią kontrakt na 3,5 roku. Zostały jeszcze trzy lata…
Czy Paweł Brożek przestanie ograniczać Wisłę?
Niespełna dwa tygodnie temu wyliczaliśmy mu:
Mecz z Górnikiem:
– zero strzałów
– 11 podań (82 proc. celności)
– zero podań kluczowych
– jedna próba dryblingu (nieudana)
Cracovia:
– zero strzałów
– 21 podań (62 proc.)
– 4 kluczowe podania
– dwie próby dryblingu (obie nieudane)
Lech:
– jeden strzał (zablokowany przez Linettego)
– 22 podania (86 proc.)
– dwa kluczowe podania
– dwie próby dryblingu (obie nieudane)
Okazje bramkowe? Przypominamy sobie podanie od Macieja Sadloka w pierwszym meczu, ale tam szybszy przy piłce był Sebastian Przyrowski. Było jeszcze dośrodkowanie z Cracovią, ale Brożek nie zdążył z dostawieniem nogi. Z Lechem naprawdę dobre podanie miał w drugiej połowie, stanął przed obrońcą, ale nie potrafił go minąć.
W poprzednim sezonie Brożek przez sześć ostatnich meczów nie strzelił gola, teraz – po wspomnianym Lechu – nie trafił ani razu z Legią, ani z Ruchem w Pucharze Polski. Z Niebieskimi zaczął nawet na ławce, bo w ataku Kazimierz Moskal sprawdzał Macieja Jankowskiego. Ale wcale nam się nie wydaje, by problem z atakiem zdołał jakoś rozwiązać. Zdążył natomiast pożegnać się z grą o krajowy puchar.
Fot.FotoPyk