Reklama

Szczery i skromny. Feio mógł tą konferencją stracić, a zyskał całkiem sporo

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

10 kwietnia 2024, 11:35 • 5 min czytania 92 komentarzy

Pamiętacie konferencję prasową po tym, jak selekcjonerem reprezentacji Polski został Czesław Michniewicz? Wybrano człowieka, budzącego pewne kontrowersje i wiadomo było, że padną trudne pytania. O “Fryzjera”, o 711 połączeń. Michniewicz, podobnie jak prezes PZPN Cezary Kulesza byli na nie skrajnie nieprzygotowani i wypadli fatalnie. W przypadku Legii i trenera Goncalo Feio na pierwszej konferencji prasowej było zupełnie inaczej. I klub, i trener mogli tą konferencją wizerunkowo stracić, tymczasem sporo zyskali. 

Szczery i skromny. Feio mógł tą konferencją stracić, a zyskał całkiem sporo

Portugalczyk dla wielu osób interesujących się piłką był do dzisiaj trochę takim duchem. Kimś znanym z przestrzeni medialnej. Z artykułów opisujących, jak szarpał się z ochroniarzem, pobił się z kierownikiem Rakowa czy rzucił w prezesa Motoru Lublin kuwetą. Teraz obejmuje najbardziej medialny polski klub i wiele osób chciało go zobaczyć, posłuchać i przekonać się, jak radzi sobie z trudnymi pytania. Ktoś powie, że to tylko konferencja prasowa. W tym przypadku to była jednak aż konferencja prasowa, z czego Feio doskonale zdawał sobie sprawę. Portugalczyk wiedział, jakie padną pytania, był do nich przygotowany i dobrze sobie poradził. Zastosował dość oczywisty manewr: już na początku, zanim padały pytania, nawiązał do kontrowersji wokół swojej osoby.

Jestem człowiekiem, który popełnił błąd. Nie zmienię tego, nie ucieknę od tego, poniosłem  konsekwencje, różne, za ten błąd. Ale jestem też człowiekiem, który najpierw wymaga od siebie, a później od innych. Chcę, żeby wszyscy dookoła byli lepsi. Wiem, że muszę być przykładem. Ciąży na mnie odpowiedzialność  – powiedział na konferencji Feio. Dodał też, że dużo ważniejsze w najbliższej przyszłości będą jego czyny, a nie słowa. Przyznał, że jako człowiek zachowywał się różnie. – Wierzę w to, że ludzie potrafią się zmienić, potrafią się rozwijać i uczyć na błędach – stwierdził.

Odbił piłeczkę ze spokojem

Feio wypadł profesjonalnie, przyjął właściwą strategię. W jakimś sensie na pewno zyskał jako człowiek. To, że potrafi świetnie, merytorycznie opowiadać o piłce, było wiadome i to się potwierdziło. Kiedy Dominik Wardzichowski ze Sport.pl spytał Portugalczyka o sprawę Martina Bielca, trenera przygotowania fizycznego w Motorze, który oskarża go o mobbing, widać było, że Feio robi dużo, by zapanować nad sobą i zachować spokój. Ale udało mu się to i opisał sytuację ze swojego punktu widzenia. Odbił krótko piłeczkę, bo widzi sytuację inaczej, ale nie zareagował w sposób konfliktowy.

Podobnie jak wtedy, gdy Roman Kołtoń spytał go ogólnie o demony przeszłości. Feio stwierdził, że został surowo ukarany, podając dla porównania przykład Nenada Bjelicy z Bundesligi (były trener Lecha podczas meczu uderzył Leroya Sane z Bayernu, za co zawieszono go na trzy spotkania – przyp. red.), po czym spokojnym tonem zaczął mówić, że już samo mówienie o tym w przestrzeni publicznej to dla niego kara. Nie było żadnych reakcji w stylu: “Nie chcę odpowiadać”, “Nie podoba mi się to pytanie”. Albo nawet: “Powiedziałem już w tej sprawie to, co chciałem”. Nawet gdy mówił o nie do końca zgodnej z prawdą według niego narracji na swój temat, Feio robił to z klasą, spokojnie, bez żadnej zajadłości w głosie.

Reklama

Jak francuski siatkarz

Gdy myślę o Feio, często przychodzi mi do głowy postać Earvina N’Gapetha. To  siatkarz, od lat szufladkowany przez światowe media jako skandalista i pojawiający się w nich przez jakiś czas głównie w tym kontekście. Francuz a to się upił, a to pobił kontrolera w pociągu, a to samowolnie opuścił rosyjski klub, gdy urodziło mu się dziecko. Miałem wrażenie, że w tym wszystkim zapomniano trochę, że N’Gapeth to też sportowy geniusz, jeden z najlepszych siatkarzy ostatnich lat. Kiedy jeszcze występował w Zenicie Kazań i jego drużyna mierzyła się z Perugią Wilfredo Leona, to on częściej indywidualnie wypadał lepiej. Igrzyska w Tokio i ćwierćfinał Francja – Polska? N’Gapeth poprowadził swój zespół do wygranej, a później do historycznego złota. Był najlepszym zawodnikiem całego turnieju.

Porównanie może dla niektórych być nieco na wyrost, ale piszę o tym, by pokazać, że ludzie o wielkim talencie są czasami trudni. Że warto oddzielać jedno od drugiego i nie szufladkować jednoznacznie człowieka. Feio, choć ma trudną osobowość i obok pewnych rzeczy, które zrobił, nie da się przejść obojętnie, jest również obiecującym trenerem, a Legia może na tym skorzystać, nie tylko krótkofalowo.

Oczywiście, takie osoby nie zmieniają się nagle o 180 stopni. Jest kwestią czasu, gdy wybuchnie jakiś konflikt, gdy Feio będzie miał do kogoś pretensje, czy kogoś skrytykuje publicznie. Ale pamiętajmy też, że Portugalczyk dostał propozycję, która spadła mu z nieba. On od lat marzył o tym, żeby kiedyś objąć Legię, co zresztą na początku swojej wypowiedzi podkreślił na konferencji. Jeżeli w jakichś okolicznościach warto się choć trochę ogarnąć i powstrzymywać od pewnych rzeczy, to chyba właśnie w takich, prawda?

Pracoholik, żyjący futbolem

Legia zaryzykowała, podjęła decyzję wątpliwą etycznie, bo nad Feio ciągle wisi kara za jego zachowania od PZPN. – Czuję się z tym tak, że podejmuję duże ryzyko, ale prawdę mówiąc, bierność i unikanie decyzji odnośnie zmiany trenera byłaby jeszcze większym ryzykiem – dość zręcznie wybrnął na konferencji dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński, który potwierdził też, że Feio ciągle był na jego liście, a mocniej chodził mu po głowie od kilku miesięcy.

Przy Łazienkowskiej muszą liczyć się z tym, że szykuje się barwny, ale też prawdopodobnie kontrowersyjny czas. Że na pewne rzeczy trzeba będzie reagować. Ale Legia sięgnęła też po znakomitego trenera. Po pracoholika, który żyje wyłącznie futbolem i poświęcił w tym celu wiele w swoim życiu. W przypadku Feio powinniśmy oddzielić te dwie kwestie. Gdyby spytać ludzi ze środowiska, kto jest obecnie najlepszym trenerem młodego pokolenia w Polsce, większość osób wskazałaby właśnie Portugalczyka. Choć, co ciekawe, nawet bliskie mu osoby mówią w nieoficjalnych rozmowach, że Feio to świetny trener, ale jako człowiek musi pewne rzeczy w sobie zmienić i to jak najszybciej.

Scenariusz, w którym Feio wnosi dużo od początku i Legia ma lepsze wyniki, dzięki którym awansuje do europejskich pucharów (mistrzostwo raczej już odjechało, ze względu na przewagę i terminarz Jagiellonii Białystok), wydaje mi się bardzo prawdopodobny. Współczuję trochę sztabowi Rakowa Częstochowa, który w sobotę mierzy się z Legią. Kto wygra – będzie bliżej pucharów, kto przegra – znacząco się od nich oddali. Na ich stadion przyjedzie trener świetnie znający Raków od środka, który zrobi wiele, by zaskoczyć przeciwnika taktycznie. A potrafi to robić, jak mało kto.

Reklama

Pytanie tylko, kluczowe dla Legii – jak bardzo i kiedy zaczną być obecne demony Feio? Bo, że zaczną, choćby w małym stopniu, jest raczej oczywiste.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O LEGII NA WESZŁO:

 

 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

92 komentarzy

Loading...