Pamiętacie konferencję prasową po tym, jak selekcjonerem reprezentacji Polski został Czesław Michniewicz? Wybrano człowieka, budzącego pewne kontrowersje i wiadomo było, że padną trudne pytania. O “Fryzjera”, o 711 połączeń. Michniewicz, podobnie jak prezes PZPN Cezary Kulesza byli na nie skrajnie nieprzygotowani i wypadli fatalnie. W przypadku Legii i trenera Goncalo Feio na pierwszej konferencji prasowej było zupełnie inaczej. I klub, i trener mogli tą konferencją wizerunkowo stracić, tymczasem sporo zyskali.
Portugalczyk dla wielu osób interesujących się piłką był do dzisiaj trochę takim duchem. Kimś znanym z przestrzeni medialnej. Z artykułów opisujących, jak szarpał się z ochroniarzem, pobił się z kierownikiem Rakowa czy rzucił w prezesa Motoru Lublin kuwetą. Teraz obejmuje najbardziej medialny polski klub i wiele osób chciało go zobaczyć, posłuchać i przekonać się, jak radzi sobie z trudnymi pytania. Ktoś powie, że to tylko konferencja prasowa. W tym przypadku to była jednak aż konferencja prasowa, z czego Feio doskonale zdawał sobie sprawę. Portugalczyk wiedział, jakie padną pytania, był do nich przygotowany i dobrze sobie poradził. Zastosował dość oczywisty manewr: już na początku, zanim padały pytania, nawiązał do kontrowersji wokół swojej osoby.
– Jestem człowiekiem, który popełnił błąd. Nie zmienię tego, nie ucieknę od tego, poniosłem konsekwencje, różne, za ten błąd. Ale jestem też człowiekiem, który najpierw wymaga od siebie, a później od innych. Chcę, żeby wszyscy dookoła byli lepsi. Wiem, że muszę być przykładem. Ciąży na mnie odpowiedzialność – powiedział na konferencji Feio. Dodał też, że dużo ważniejsze w najbliższej przyszłości będą jego czyny, a nie słowa. Przyznał, że jako człowiek zachowywał się różnie. – Wierzę w to, że ludzie potrafią się zmienić, potrafią się rozwijać i uczyć na błędach – stwierdził.
Odbił piłeczkę ze spokojem
Feio wypadł profesjonalnie, przyjął właściwą strategię. W jakimś sensie na pewno zyskał jako człowiek. To, że potrafi świetnie, merytorycznie opowiadać o piłce, było wiadome i to się potwierdziło. Kiedy Dominik Wardzichowski ze Sport.pl spytał Portugalczyka o sprawę Martina Bielca, trenera przygotowania fizycznego w Motorze, który oskarża go o mobbing, widać było, że Feio robi dużo, by zapanować nad sobą i zachować spokój. Ale udało mu się to i opisał sytuację ze swojego punktu widzenia. Odbił krótko piłeczkę, bo widzi sytuację inaczej, ale nie zareagował w sposób konfliktowy.
Podobnie jak wtedy, gdy Roman Kołtoń spytał go ogólnie o demony przeszłości. Feio stwierdził, że został surowo ukarany, podając dla porównania przykład Nenada Bjelicy z Bundesligi (były trener Lecha podczas meczu uderzył Leroya Sane z Bayernu, za co zawieszono go na trzy spotkania – przyp. red.), po czym spokojnym tonem zaczął mówić, że już samo mówienie o tym w przestrzeni publicznej to dla niego kara. Nie było żadnych reakcji w stylu: “Nie chcę odpowiadać”, “Nie podoba mi się to pytanie”. Albo nawet: “Powiedziałem już w tej sprawie to, co chciałem”. Nawet gdy mówił o nie do końca zgodnej z prawdą według niego narracji na swój temat, Feio robił to z klasą, spokojnie, bez żadnej zajadłości w głosie.
Jak francuski siatkarz
Gdy myślę o Feio, często przychodzi mi do głowy postać Earvina N’Gapetha. To siatkarz, od lat szufladkowany przez światowe media jako skandalista i pojawiający się w nich przez jakiś czas głównie w tym kontekście. Francuz a to się upił, a to pobił kontrolera w pociągu, a to samowolnie opuścił rosyjski klub, gdy urodziło mu się dziecko. Miałem wrażenie, że w tym wszystkim zapomniano trochę, że N’Gapeth to też sportowy geniusz, jeden z najlepszych siatkarzy ostatnich lat. Kiedy jeszcze występował w Zenicie Kazań i jego drużyna mierzyła się z Perugią Wilfredo Leona, to on częściej indywidualnie wypadał lepiej. Igrzyska w Tokio i ćwierćfinał Francja – Polska? N’Gapeth poprowadził swój zespół do wygranej, a później do historycznego złota. Był najlepszym zawodnikiem całego turnieju.
Porównanie może dla niektórych być nieco na wyrost, ale piszę o tym, by pokazać, że ludzie o wielkim talencie są czasami trudni. Że warto oddzielać jedno od drugiego i nie szufladkować jednoznacznie człowieka. Feio, choć ma trudną osobowość i obok pewnych rzeczy, które zrobił, nie da się przejść obojętnie, jest również obiecującym trenerem, a Legia może na tym skorzystać, nie tylko krótkofalowo.
Oczywiście, takie osoby nie zmieniają się nagle o 180 stopni. Jest kwestią czasu, gdy wybuchnie jakiś konflikt, gdy Feio będzie miał do kogoś pretensje, czy kogoś skrytykuje publicznie. Ale pamiętajmy też, że Portugalczyk dostał propozycję, która spadła mu z nieba. On od lat marzył o tym, żeby kiedyś objąć Legię, co zresztą na początku swojej wypowiedzi podkreślił na konferencji. Jeżeli w jakichś okolicznościach warto się choć trochę ogarnąć i powstrzymywać od pewnych rzeczy, to chyba właśnie w takich, prawda?
Pracoholik, żyjący futbolem
Legia zaryzykowała, podjęła decyzję wątpliwą etycznie, bo nad Feio ciągle wisi kara za jego zachowania od PZPN. – Czuję się z tym tak, że podejmuję duże ryzyko, ale prawdę mówiąc, bierność i unikanie decyzji odnośnie zmiany trenera byłaby jeszcze większym ryzykiem – dość zręcznie wybrnął na konferencji dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński, który potwierdził też, że Feio ciągle był na jego liście, a mocniej chodził mu po głowie od kilku miesięcy.
Przy Łazienkowskiej muszą liczyć się z tym, że szykuje się barwny, ale też prawdopodobnie kontrowersyjny czas. Że na pewne rzeczy trzeba będzie reagować. Ale Legia sięgnęła też po znakomitego trenera. Po pracoholika, który żyje wyłącznie futbolem i poświęcił w tym celu wiele w swoim życiu. W przypadku Feio powinniśmy oddzielić te dwie kwestie. Gdyby spytać ludzi ze środowiska, kto jest obecnie najlepszym trenerem młodego pokolenia w Polsce, większość osób wskazałaby właśnie Portugalczyka. Choć, co ciekawe, nawet bliskie mu osoby mówią w nieoficjalnych rozmowach, że Feio to świetny trener, ale jako człowiek musi pewne rzeczy w sobie zmienić i to jak najszybciej.
Scenariusz, w którym Feio wnosi dużo od początku i Legia ma lepsze wyniki, dzięki którym awansuje do europejskich pucharów (mistrzostwo raczej już odjechało, ze względu na przewagę i terminarz Jagiellonii Białystok), wydaje mi się bardzo prawdopodobny. Współczuję trochę sztabowi Rakowa Częstochowa, który w sobotę mierzy się z Legią. Kto wygra – będzie bliżej pucharów, kto przegra – znacząco się od nich oddali. Na ich stadion przyjedzie trener świetnie znający Raków od środka, który zrobi wiele, by zaskoczyć przeciwnika taktycznie. A potrafi to robić, jak mało kto.
Pytanie tylko, kluczowe dla Legii – jak bardzo i kiedy zaczną być obecne demony Feio? Bo, że zaczną, choćby w małym stopniu, jest raczej oczywiste.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O LEGII NA WESZŁO:
- Josue podziękował Runjaiciowi: Jesteś świetnym trenerem
- Feio na tronie Legii to tykająca bomba
- Runjaić stracił głowę, ale nie tylko on