Reklama

Joanna Kil: Jestem lepszą biegaczką, ale skoki dają mi adrenalinę

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

21 marca 2024, 12:56 • 5 min czytania 1 komentarz

Joanna Kil ma za sobą niesamowity sezon. Polka, która kilka lat temu zdecydowała się porzucić skoki narciarskie na rzecz kombinacji norweskiej, teraz została pierwszą reprezentantką w historii naszego kraju, która triumfowała w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego. Ale Kil, wychowanka Klubu Sportowego Chochołów sponsorowanego przez Bank Gospodarstwa Krajowego, nie zamierza na tym poprzestać. – Realnym celem jest miejsce w czołowej dziesiątce-piętnastce Pucharu Świata. Nieskromnie powiem, że nie brakuje mi do niej dużo, bo biegowo osiągam naprawdę bardzo dobre czasy. Natomiast muszę troszkę popracować na skoczni. Jeżeli uda mi się zyskać te pięć do ośmiu metrów, to super zaowocuje w przyszłych sezonach – mówi nam zawodniczka, z którą spotkaliśmy się na terenie kompleksu skoczni narciarskich w Chochołowie.

Joanna Kil: Jestem lepszą biegaczką, ale skoki dają mi adrenalinę

Wygrałaś klasyfikację generalną Pucharu Kontynentalnego w kombinacji norweskiej. To był twój przełomowy sezon startów?

Myślę, że tak, na pewno był dużo lepszy niż poprzedni. Sezon jak najbardziej na plus, udało mi się wygrać w popularnym Kontynentalu, z czego jestem bardzo zadowolona.

Które z tegorocznych startów wspominasz najlepiej?

Występ w Ramsau, choć to był to konkurs cyklu Pucharu Świata. Tam pierwszy raz zajęłam miejsce w pierwszej piętnastce zawodów tej rangi. To był dla mnie duży sukces. Nie było to łatwe zadanie, ale udało się je wykonać, więc jestem z tego bardzo zadowolona. Ale oczywiście najważniejsza jest dla mnie wygrana runda zawodów Pucharu Kontynentalnego w Klingenthal.

Reklama

Trudno jest połączyć starty w Pucharze Kontynentalnym i Pucharze Świata?

Nie ukrywam, że było to ciężkie. Cały czas przemieszczaliśmy się z jednego państwa do drugiego, w tym sezonie nabiliśmy bardzo dużo kilometrów. Najgorsze w takim połączeniu nie są same starty, a właśnie przejazdy, które dają się we znaki. Po zawodach Pucharu Świata w Seefeld zachorowałam, co też było spowodowane ogólnym zmęczeniem. Stąd jeden Puchar Świata musieliśmy odpuścić, ale wyszło to na moją korzyść, bo trochę odpoczęłam.

Ile podróży mniej więcej zaliczyłaś w trakcie tej zimy?

Zaliczyłam dokładnie dwadzieścia cztery starty. Licząc, że w każdym miejscu startujemy minimum dwa razy, tych podróży wyszło około czternastu, bo do tego dochodziły jeszcze dodatkowe zawody.

Ale napięty kalendarz się opłacił. Otrzymałaś od FIS tytuł Women’s Rookie of the Year 2024. Powiedz proszę, co to za tytuł?

Reklama

To było głosowanie, w którym udział brali kibice oraz obserwatorzy kombinacji norweskiej. Wybierali oni największe tegoroczne zaskoczenie roku wśród damskich kombinatorek. Jest mi bardzo miło, że tyle osób oddało na mnie swój głos. To bardzo dużo dla mnie znaczy.

Źródło: facebook.com/PolskiZwiazekNarciarski

Jak mogłabyś zachęcić innych do uprawiania kombinacji norweskiej?

Na pewno mogę powiedzieć, że w tym sporcie nie ma się czego bać. Owszem, wydaje mi się, że to trudny sport, bo trzeba łączyć w nim dwie całkowicie różne dyscypliny – biegi narciarskie i skoki narciarskie. One wymagają rozbudowy całkiem innych grup mięśniowych oraz różnego wkładu pracy. Ale kombinacja to bardzo fajna dyscyplina, której każdy powinien spróbować.

Jak oceniłabyś zainteresowanie kombinacją norweską w Polsce?

W porównaniu do skoków narciarskich, dzieci na treningach jest o połowę mniej. To smutne, bo wydaje mi się, że każdy dzieciak który skacze na nartach, powinien też od czasu do czasu ubierać narty do biegania. To bardzo dobry trening koordynacyjny i ogólnorozwojowy. Stąd uważam, że każde dziecko które idzie na skocznię narciarką, powinno łączyć skakanie z bieganiem.

A kto odpowiada za twój trening?

W biegach współpracuję z Tomkiem Ziembą, który także jest szkoleniowcem w naszym klubie. Z kolei w skokach narciarskich jestem podłączona do grupy trenera Grzegorza Sobczyka oraz Andrzeja Zapotocznego, zatem mam przyjemność trenować razem z Władimirem Zografskim.

Nie boli cię to, że żeńskiej kombinacji brakuje na zimowych igrzyskach olimpijskich? Zresztą męska też może niedługo zniknąć z programu najważniejszej imprezy czterolecia.

Oczywiście, że boli. Każda zawodniczka, która startuje w Pucharze Świata czy na mistrzostwach globu, chciałaby móc walczyć na igrzyskach o tytuł mistrzyni olimpijskiej. Z pewnością to przykre dla wszystkich kobiet, które rywalizują w tym sporcie. Natomiast mamy Puchar Świata i mistrzostwa świata. A co do igrzysk, to mam nadzieję, że a nuż uda się nam na nich zagościć za sześć lat.

Którą konkurencję w kombinacji norweskiej lubisz bardziej, bieganie czy skakanie?

Aktualnie jestem lepszą biegaczką, więc z tej części rywalizacji czerpię większą radość, ale skoki dają mi adrenalinę. Mam nadzieję, że do przyszłego sezonu uda mi się je nieco poprawić, by jeszcze lepiej prezentować się na skoczni.

Jakie są twoje cele na następny sezon?

Realnym celem jest miejsce w czołowej dziesiątce-piętnastce Pucharu Świata. Nieskromnie powiem, że nie brakuje mi do niej dużo, bo biegowo osiągam naprawdę bardzo dobre czasy. Natomiast muszę troszkę popracować na skoczni. Jeżeli uda mi się zyskać te pięć do ośmiu metrów, to super zaowocuje w przyszłych sezonach.

Aktualnie trenujesz w Klubie Sportowym Chochołów – i to dwojako, bo jesteś zarówno zawodniczką, jak i uczysz najmłodszych adeptów zespołu.

Zgadza się, jestem trenerką w biegach narciarskich. To bardzo satysfakcjonująca praca, która pozwala mi realizować marzenia nie tylko swoje, ale też pomagać spełnić marzenia dzieciakom. Mamy dwie grupy super ambitnych dzieci, stąd praca z nimi daje mi dużo radości. Starsza grupa rywalizuje już w zawodach międzynarodowych, natomiast młodsi sprawdzają się jeszcze na arenie krajowej. Ale wychodzi im to bardzo dobrze, dlatego jako ich trenerka jestem naprawdę dumna.

Aktywność klubu na polu szkoleniowym jest związana z „Projektem na medal”, wspieranym przez BGK. Opowiedz proszę więcej o tej inicjatywie.

„Projekt na medal” ma zachęcać dzieciaków do sportu tak, aby ich jak największa liczba mogła spróbować swoich sił w sporcie. Nie mówię tu od o rywalizacji międzynarodowej, chodzi nam głównie o to, aby dzieci miały możliwość pobiegać i skakać na nartach, spróbować jak wyglądają te sporty. Przez to mamy możliwość wyłowić te najlepsze dzieci, by wziąć je do klubu KS Chochołów i dać możliwość profesjonalnego treningu.

Jak BGK pomaga w twojej karierze?

Mam zapewnionego trenera od skoków narciarskich. To dla mnie bardzo ważne, bo w końcu potrzebuję takiego szkoleniowca. Ale przede wszystkim mam zapewniony odpowiedni sprzęt oraz pokryte wyjazdy. To naprawdę bardzo duża pomoc.

Fot. Materiał własny

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Polecane

Komentarze

1 komentarz

Loading...