Kasa musi się zgadzać. Po zakontraktowaniu pięciu nowych piłkarzy i braku awansu do fazy grupowej Ligi Europy, Jagiellonia znów stała się aktywna na rynku transferowym. Tym razem jednak chodzi o transfery wychodzące. Władze klubu prowadzą właśnie negocjacje z Rizesporem w sprawie sprzedaży dwóch filarów zespołu, Niki Dzalamidze i Patryka Tuszyńskiego. Transakcje nie są jeszcze w stu procentach pewne, rozmowy właśnie się toczą, ale jest wielce prawdopodobne, że jeszcze w tym tygodniu dogadają się co do kwoty odstępnego i gwiazdy „Jagi” wyruszą nad Bosfor.
Dla Dzalamidze i Tuszyńskiego to pierwsza (nie można wykluczyć, że ostatnia) okazja, by zarobić naprawdę grubsze pieniądze. Nie jest tajemnicą, że Jagiellonii daleko pod względem płac choćby do Lechii i – by utrzymać zdrowy stan klubu oraz po prostu się rozwijać – będą chcieli sprzedawać dwóch-trzech piłkarzy co roku. Tylko w tym okienku opędzlowali Legii swojego najlepszego obrońcę, teraz pozbywają się bardzo dobrego napastnika (15 goli i 2 asysty) i chimerycznego, ale jednak coraz lepszego pomocnika (3 gole i 11 asyst). Zagraniczni kontrahenci nie przestają się też zabijać o Drągowskiego, ale on akurat powinien zostać i przedłużyć kontrakt.
Probierza czeka więc w tym sezonie sporo łatania. Skrzydłowego w miejsce Dzalamidze znaleźć raczej nie problem (Grzelczak, Mackiewicz, Frankowski, Świderski), ale już Tarasovs z zastąpieniem Pazdana radzi sobie póki co słabiutko, a za Tuszyńskiego wskoczy albo młodziutki Świderski, albo wyjęty z drugiej ligi Sekulski. Jest też druga strona medalu i pozytywny sygnał dla pozostałych piłkarzy “Jagi” – przed rokiem „Tuszka” praktycznie nie było w poważniejszej piłce. Uchodził jedynie za przeciętnego, nieskutecznego napastnika, którego Lechia koniec końców oddała bez żalu do Białegostoku. W ciągu roku odmienił swój status na rynku o 180 stopni i wyrósł na regularnego kozaka.
Fot. FotoPyK