Bayern Monachium ponownie był beznadziejny. W sobotę otrzymał lanie od Bayeru Leverkusen, w środę poniósł porażkę w Lidze Mistrzów. W starciu z Lazio nie oddał ani jednego celnego strzału, co tylko pokazuje skalę kryzysu niemieckiej drużyny.
Porażka, a w zasadzie klęska 0:3 w starciu na szczycie Bundesligi z Bayerem Leverkusen była potwierdzeniem, że Bayern Monachium znajduje się w poważnym kryzysie. Jego symptomy dało się zauważyć już wcześniej, choćby w momencie odpadnięcia z Pucharu Niemiec z Saarbrücken, po ligowych przegranych 1:5 z Eintrachtem Frankfurt czy 0:1 z Werderem Brema. Die Werkeslf zadali jednak ostateczny cios, który mógł – jak często mawia się w nomenklaturze sportów walki – odebrać duszę Die Roten. Ta klęska demitologizuje bowiem twierdzenie, że wszyscy grają, a na końcu wygrywa Bayern. Teraz to nie jest już takie pewne, o czym dało znać spotkanie z Lazio.
Odebrana dusza
Piłkarze Thomasa Tuchela byli ślamazarni, byle jacy, często bez pomysłu, jak rozmontować dobrze zorganizowany blok defensywny rzymian. W kluczowych momentach brakowało również dokładności i decyzji. Podania za plecy, strzały z dogodnych okazji obok bramki, uderzenia w momencie, gdy kolega był lepiej ustawiony bądź zagrania, gdy należało zaskoczyć rywala próbą z dalszej odległości. To wszystko złożyło się na obraz pozbawionej jakiegokolwiek błysku i przebojowości ofensywy, czego owocem, a w zasadzie nieurodzajem był brak celnego strzału Bayernu przez cały mecz. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce 19 lutego 2019 w spotkaniu Ligi Mistrzów z Liverpoolem (0:0).
Bayern na Stadio Olimpico wyglądał jak Robbie Lawler po nokaucie z rąk Tyrona Woodleya czy Borys Mańkowski po rozbiciu przez Roberto Soldicia. I nawet jeśli komuś nie mówią nic te nazwiska, bo mowa o zawodnikach MMA, to punktem wspólnym Lawlera, Mańkowskiego i Bayernu jest brak duszy do walki. Co prawda fighterów spotkały później mniejsze wygrane, ale nigdy nie wrócili już na szczyt. Podobnie może stać się z Die Roten, którzy w takim układzie zmierzają donikąd. Monachijczycy w środowy wieczór ponieśli bowiem drugą porażkę z rzędu, a w ostatnich dwóch potyczkach oddali jeden celny strzał. W Monachium to katastrofa.
I Lazio nie musiało wcale zaprezentować swojego najlepszego futbolu. Ot, wystarczyło solidne granie w obronie i wykorzystanie kilku okazji w ataku .Co prawda nie wszystkie udało się przekuć na gole, bo Isaksen przegrał pojedynek oko w oko z Neuerem, ale to po brutalnym faulu na nim Upamecano wyleciał z boiska, a Immobile wykorzystał jedenastkę, uniemożliwiając bramkarzowi Bayernu wyrównanie rekordu Casillasa pod względem zachowanych czystych kont w Lidze Mistrzów.
Nagelsmann się uśmiecha, Flick przebiera nogami
W niespełna 11 miesięcy od zatrudnienia Thomas Tuchel zniszczył niemal wszystko, co z mozołem budował Julian Nagelsmann. Z perspektywy czasu zmiana na ławce trenerskiej coraz bardziej wygląda jak ruch katastroficzny. W krótkiej perspektywie udało się obronić mistrzostwo Niemiec, ale już w kolejnym sezonie Die Roten mogą nie wznieść żadnego trofeum! Taki przypadek ostatni raz miał miejsce w sezonie 2006/07. Złośliwi powiedzą, że to klątwa Harry’ego Kane’a. Anglik przyszedł bowiem z Tottenhamu, z którym nie potrafił wygrać żadnego pucharu. Prawda jest jednak znacznie brutalniejsza i przez ostatnie miesiące nikt w Monachium nie chciał się z nią zmierzyć.
Dobre wyniki tuszowali zawodnicy o wysokich indywidualnych umiejętnościach piłkarskich. Kolejne gole Lewandowskiego czy Kane’a, szarże Sane, Gnabry’ego, Musiala czy Comana, obrony Neuera potrafiły niejednokrotnie zdecydować o losach spotkań na styku. Wszystko to było jednak podszyte kolejnymi wewnętrznymi konfliktami, coraz mocniej gnuśniejącymi piłkarzami i brakiem odpowiedniej wymiany pokoleniowej. I nic nie da teraz, że Müller wyjdzie do dziennikarzy i powie, że jest wkurwiony. Słowa w tym momencie nic nie pomogą, więc nie zdziwimy się jeśli do działania przejdą włodarze klubu i dokonają kolejnej zmiany na ławce. Tuchel przegrał już bowiem tyle spotkań, co jego poprzednik, choć pracuje blisko dwa razy krócej.
Hansi Flick już kręci się w swoim fotelu, bo jest głównym faworytem do zastąpienia Tuchela.
Julian Nagelsmann ponownie szczerzy zęby na widok rezultatu swojego byłego klubu, bo wyszło na jego.
A kibice Lazio świętują, bo końcu ogranie Bayernu Monachium w Lidze Mistrzów to wielki triumf.
Lazio – Bayern Monachium 1:0 (0:0)
Immobile 69′ (z karnego)
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Kroos: Gol dla Lipska powinien zostać uznany
- Schmeichel o Grabarze: Grał naprawdę dobrze
- Brahim i Real Madryt. Na Walentynki każdemu życzymy tak udanej relacji
Fot. Newspix