W lekkiej atletyce, w teorii, wszystko zależy od sportowca i to w jego nogach czy rękach leży osiągnięcie jak najlepszego wyniku. Okazuje się jednak, że nawet w tym sporcie można przeprowadzić rewolucję. W biegach rewolucja taka zaczęła się kilka lat temu – na trasach maratońskich, gdy do użytku weszły karbonowe superbuty, które wkrótce przeniosły się też na stadion.
To drugi z artykułów, który realizujemy we współpracy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego.
Cykl dotyczący innowacji w sporcie wspiera Idea 3W Woda, Wodór, Węgiel – inicjatywa, która łączy świat nauki i biznesu w tematach technologii z obszaru wody, wodoru i węgla pierwiastkowego, by budować lepszą, nowoczesną, zrównoważoną przyszłość. Więcej dowiecie się na stronie Idei 3W.
***
Maratońskie rekordy
W październiku 2019 roku dla Eliuda Kipchoge – być może najlepszego maratończyka w historii – stworzono projekt mający na celu zejście na najsłynniejszym biegowym długim dystansie poniżej dwóch godzin – INEOS 1:59. Projekt odbywał się w warunkach wręcz laboratoryjnych.
Kipchoge miał do dyspozycji całą grupą pacemakerów, nadających mu tempo i osłaniających przed wiatrem. Trasa była dostosowana w najlepszy możliwy sposób pod bicie rekordu. Przede wszystkim jednak na nogach założony miał najnowszy projekt butów, z wkładkami z włókna węglowego i na wysokiej, czterocentymetrowej podeszwie. Sprężystej i doskonale amortyzującej kroki. Tak wspomagany, faktycznie złamał historyczną barierę. W oficjalnych tabelach tego wyniku oczywiście nie odnotowano, ale w historii biegania Kipchoge się zapisał.
Zapisały się też jego buty. To właśnie od tego biegu zaczęła się rozmowa o superobuwiu w lekkiej atletyce. W maratonie nowe modele butów – bo od tego czasu wyprodukowano już kilka kolejnych – odpowiadają za większość najlepszych wyników w historii. Od 2019 technologia poszła po prostu znacząco do przodu.
Najlepszy dowód? Rekordy świata.
Oba padły w tym roku. W Berlinie Etiopka Tigist Assefa przebiegła cały dystans w czasie 2:11.53. Poprzedni rekord świata kobiet pobiła o ponad dwie minuty! Spojrzenie na to, ile mogą biegać najlepsze maratonki zupełnie się w tym momencie zmieniło. Tymczasem u mężczyzn, ledwie kilka tygodni później, niespodziewanie nie w stolicy Niemiec – uznawanej za tradycyjne miejsce bicia rekordów – a w Chicago młody, ledwie 23-letni Kelvin Kiptum z Kenii, poprawił rekord świata o 34 sekundy. Na 2:00.35. To był jego trzeci maraton w życiu!
Swoją drogą ich wyniki świadczą też o tym, że znów trwa rywalizacja największych marek. Assefa swój rekord ustanawiała w butach Adidasa i mówiła, że to “najlżejsze obuwie, jakie kiedykolwiek nosiła”, a sama firma twierdziła, że uczestnikom maratonu w Berlinie oferowała 521 par, które “wyprzedały się w kilka minut”. Kiptum miał na nogach produkt firmy Nike. Na bieżni też wielu lekkoatletów zakłada obuwie różnych producentów – nie tylko “wielkiej dwójki, ale również New Balance czy Reeboka.
Wszyscy oni pracują nad własnym superobuwiem. Bo w dobie, kiedy technologie wspomagają możliwości ludzkiego organizmu, to daje wyniki.
Polskie złoto… okupione bólem?
Z maratonu superbuty przeszły do biegów na stadionie i zamieniły się w superkolce. Tu już sprawdzają się właściwie niezależnie od długości dystansu. Świetne wyniki dają choćby w biegach przez płotki (pomaga ich sprężystość), ale i na płaskich dystansach robią swoje. Polscy biegacze z mieszanej sztafety 4×400 metrów po sensacyjnym złocie w Tokio mówili, że to w dużej mierze zasługa nowych butów.
– To był game changer w przygotowaniach – mówił portalowi Sport.pl Kajetan Duszyński, który wówczas kończył naszą sztafetę. – My, chłopaki, wyekwipowaliśmy się w nie dopiero parę tygodni temu, bo dla nas były trudno dostępne. Szanse były nierówne, nie każdy zawodnik mógł do nich dotrzeć. Ludzie, którzy są na kontraktach z firmami obuwniczymi, mieli do nich dostęp wcześniej.
Podobne zdanie miały o nich też i nasze złote medalistki (Natalia Kaczmarek oraz Justyna Święty-Ersetic), a także Karol Zalewski, który sztafetę otwierał. – Na treningach szybko zaczęliśmy bić rekordy życiowe na dystansach 200, 300, 350, 450, 500 metrów. Trenerzy nie do końca wierzyli w to, co widzieli na stoperach. Wszyscy się musieliśmy przekonywać, że to nie stadion jest za krótki, tylko kolce są szybkie. Mogliśmy się spodziewać, że pobijemy tu rekord Polski i będziemy walczyć – mówił wtedy.
Ale już na tegorocznych mistrzostwach świata do tego samego obuwia podchodził nieco inaczej.
Gdy przyszedł do mix zony po swoim biegu, by porozmawiać z dziennikarzami, ci zwrócili uwagę na jego otejpowane stopy. Na pytanie, z czego to wynika, Zalewski mówił, że właśnie z karbonowych kolców. Twierdził, że odkąd ta technologia weszła do użytku, pojawiło się więcej kontuzji u biegaczy i biegaczek. Zresztą już w trakcie igrzysk w Tokio Marcin Lewandowski, który doznał urazu w półfinale biegu na 1500 metrów, sugerował, że może być on powiązany właśnie z obuwiem.
Kajetan Duszyński na ostatniej zmianie polskiej sztafety mieszanej na IO w Tokio. Fot. Newspix
Ból Achillesów, stóp czy innych ścięgien – takie schorzenia najczęściej wymieniali biegacze. Zalewski sugerował, że do tego, jak te buty oddają energię, nie są jeszcze przygotowane nogi zawodników. Niektórzy byli biegacze twierdzili, że najlepiej byłoby trenować w zwykłym obuwiu, a superkolce zostawiać sobie tylko na najważniejsze biegi czy starty. Choćby po to, by uniknąć kontuzji. Jednak dotychczasowe badania sugerują, że… nie widać związku między liczbą urazów, a stosowaniem superkolców.
Wouter Hoogkmaer i Max Paquette, dwaj czołowi badacze nowych typów obuwia, przeprowadzili szereg analiz, z których wynika, że liczba kontuzji rozkłada się aktualnie podobnie, jak w czasach stosowania przez biegaczy zwykłych butów. W dodatku inni badacze dowodzili, że superbuty – wbrew temu, co się o nich mówiło – zwykle mają dłuższy okres “zużycia”, niż wcześniejsze modele. Innymi słowy: zawodnicy nie muszą ich tak często zmieniać, wytrzymują więcej biegów. A starsi, wiekowi, amatorscy biegacze zwracali uwagę, że gdy startują w takich butach, szybciej dochodzą do siebie po długich, nawet maratońskich biegach.
A więc jednak same plusy i zero minusów? Zależy, kogo zapytać.
Bolt oburzony. Czy słusznie?
Najgłośniej na pojawienie się superobuwia zareagował prawdopodobnie Usain Bolt, który stał się jednym z pierwszych krytyków nowego sprzętu. Jamajczyk, rekordzista świata na 100 i 200 metrów oraz ośmiokrotny mistrz olimpijski, twierdził, że nowe rekordy są mniej warte z powodu wspomagania przez zaawansowane technologicznie obuwie. Z drugiej strony – twierdzili przeciwnicy Usaina – krytyka ta mogła wynikać z obawy o utratę swoich rekordowych wyników.
Na razie Bolt jednak wciąż swe rekordy utrzymuje.
Bolt nie był jedynym, który superbuty krytykował. Tegla Loroupe, była znakomita biegaczka długodystansowa, dwukrotna rekordzistka świata w maratonie, stwierdziła, że “ci, którzy w nich biegają, są oszustami”. Chodziło jej jednak głównie o fakt, że początkowo superobuwie było niedostępne dla wielu biegaczy (bo funkcjonowało w formie prototypów), a ta dostępność – i tu trzeba przyznać jej rację – to zdaniem Loroupe podstawa do tego, by rywalizacja była równa. Dziś większość zawodników może już się zaopatrzyć w poszczególne modele. Więc sytuacja jest nieco inna. Choć nadal niestety koszt pary takich butów jest dla części biegaczy po prostu zbyt wysoki.
World Athletics zresztą na głosy oburzenia reagowało. Już w 2020 roku zacieśniono przepisy pod kątem tego, jakie maksymalne wymiary mogą mieć poszczególne elementy obuwia biegacza w zawodach nadzorowanych przez światową federację. Sebastian Coe, prezes WA, mówił wtedy jednak tak:
– Wchodzimy w rok olimpijski [w chwili, gdy wypowiadał te słowa, nikt nie spodziewał się przełożenia igrzysk – przyp. red.] i nie sądzimy, byśmy mogli wyeliminować z użytku buty, które były już jakiś czas dostępne dla wszystkich. Możemy jednak nakreślić linię, która nie pozwoli iść dalej niż buty aktualnie dostępne na rynku.
Oczywiście, technologia superbutów nadal jest rozwijana – WA zresztą sięgnęło do przepisów jeszcze raz, w 2021 roku, i kolejny raz delikatnie je zmodyfikowało, ale po raz drugi podkreślono też wówczas, że w samym swoim “założeniu” to obuwie legalne. Więc Usain Bolt może się oburzać, byli biegacze mogą podkreślać, że to doping technologiczny i nijak się ma do starych rekordów.
Prawda jest jednak taka, że to… naturalna ewolucja.
Każda konkurencja taką przechodzi. Gdyby od pierwszych nowożytnych igrzysk w 1896 roku nic się nie zmieniło, nigdy nie pojawiłby się tartan czy nowoczesne sposoby pomiaru czasu. Skoczkowie wzwyż nadal skakaliby nożycami, a ci o tyczce nie przeżyli wszelkich zmian sprzętu. To zresztą dobry przykład – przez lata w tej konkurencji dominowała tyczka bambusowa, potem metalowa, a w latach 60. zaczęto wykonywać tyczki z fiberglassu (włókna szklanego), na których rekord świata przeskoczył od pięciu do sześciu metrów. Dziś coraz bardziej przebijają się do użytku tyczki z włókna węglowego.
Oczywiście, w sporcie zdarzały się też rewolucje, których z czasem zakazywano – choćby w pływaniu, gdzie w pewnym momencie “zbanowano” kostiumy poliuretanowe, w których osiągano fantastyczne wyniki. Ale rekordy z tamtych lat zostały i do dziś część z nich jest niepobita. A inne w końcu pękły.
I w sumie już nikt się o to nie oburza. Bo to był pewien etap historii tego sportu. Tak samo jak superkolce są nowym etapem w historii lekkiej atletyki.
Co czyni superbuty superbutami?
Gdy Karol Zalewski opisywał superobuwie, mówił o twardszej podeszwie, ale też dużo bardziej miękkiej górze buta niż w “klasycznych” modelach. But po prostu zupełnie inaczej układa się na nodze, w inny sposób oddaje energię i inaczej przenosi w przód. W skrócie: ma efekt sprężynujący. Obuwie wręcz samo napędza biegacza, przez co pomaga pobijać wspominane już rekordy.
Inna sprawa, że – zgodnie z badaniami sprzed kilku lat – niektórym biegaczom taki efekt wiele nie daje. Dużo zależy od naturalnych predyspozycji i biomechaniki konkretnych osób. Na ogół jednak superbuty pomagają. A co sprawia, że faktycznie są super?
Przede wszystkim włókna węglowe, umieszczone w warstwie pianki, pozwalają utrzymać kształt buta. Buty pomagają stopie efektywniej biegać.
Superbuty korzystają też jednak z “responsywnej” pianki umieszczonej w podeszwie. To materiał, który zwie się Pebax, optymalizujący energię. Eksperci twierdzą, że największym przełomem dla tego typu obuwia był moment, gdy udało się tę piankę uczynić lżejszą, bo przez to można jej było w bucie umieścić więcej. Zawodnik traci wtedy mniej energii.
Lekkie podeszwy butów są ich zaletą.
Ważna w butach biegacza jest też wysokość podeszwy, wynosząca maksymalnie 40 milimetrów, choć aktualnie trwają badania nad tym, czy taka wysokość jest faktycznie optymalna, czy może lepiej byłoby ją obniżyć dla lepszego ułożenia stopy i uzyskania stabilności kroku. Niemniej – wszystkie te elementy, połączone razem, dają nam superbuty.
I wszystkie pomagają bić rekordy.
Bo Usain Bolt może mówić swoje, ale superbuty najpewniej nie tylko nie zostaną zabronione, ale też będą ulepszane. I w końcu pomogą rozprawić się również z rekordami Jamajczyka. Ot, ewolucja.
Fot. Newspix