Nawet jeśli było się za młodym, żeby to pamiętać, albo zamiast siedzieć przed telewizorem biegało się wokół trzepaka, to tego gola dla Francji widziało się przynajmniej kilkadziesiąt razy. W powtórkach, programach, wspominkach. Tak jak Liga Mistrzów miała swoje trafienie Zinedine Zidane’a w finale z Bayerem Leverkusen, tak mistrzostwa Europy miały swojego gola Davida Trezegueta. Od finału na stadionie Feyenoordu w Rotterdamie mija dokładnie piętnaście lat.
Przed turniejem na Francję stawiało niewielu. Uważano, że zdobyte dwa lata wcześniej u siebie w domu mistrzostwo świata jest szczytem ich możliwości. Z kadrą pożegnał się Aime Jacquet, a jego miejsce zajął mniej charakterystyczny i pozbawiony wielkich dokonań Roger Lemerre, który wcześniej przez szereg lat prowadził… reprezentację francuskiej armii. Jego nominacja powszechnie była uznawana za niezrozumiałą i błędną.
Włosi, choć kadrę mieli świetną, musieli radzić sobie bez mającego już wtedy niepodważalną pozycję Gianluigiego Buffona, który na niedługo przed startem turnieju złamał rękę. Dzięki temu otworzyła się szansa dla starszego Francesco Toldo, który swoją grą rozłożył na łopatki i został wybrany najlepszym bramkarzem turnieju. W finale nie dał jednak rady. Włosi, po trafieniu Marco Delvecchio, wygrywali do ostatniej minuty, ale wtedy okazało się, że Lemerre nie jest – jak pisała francuska prasa – atrapą trenera.
Pamiętny obrazek. Radość włoskich kibiców, wszyscy na stojąco zaczynają świętować. Na rotterdamskiej arenie niesie się “Fratelli D’Italia”. Pozostaje czekać na końcowy gwizdek, ale wtedy francuscy rezerwowi – Trezeguet i Wiltord – przeprowadzają akcję, która kończy się golem tego drugiego. Remis, potrzebna była dogrywka. I gwóźdź do trumny, czyli 103. minuta. Inny rezerwowy – Robert Pires – przeprowadza kapitalny rajd i dośrodkowuje prosto na nogę Trezegueta, a ten uderza tak idealnie, jak to tylko możliwe. Pada złoty gol, sędzia nie wznawia gry. Francuzi jako pierwsi mistrzowie świata sięgają też od razu po mistrzostwo Europy.
Włosi odegrają się dopiero sześć lat później, w Berlinie.