Grupa Ligi Konferencji jest po to, żeby z niej wychodzić i polskie kluby chyba nie powinny zakładać jedynie awansu do niej, tylko faktycznie – krok dalej. To naprawdę nie są elitarne rozgrywki, bardziej zbieranina drużyn niechcianych gdzieś indziej i jeśli mamy możliwość punktowania, trzeba to robić. Legia więc to robi i krótko: brawo!
Zrinjski Mostar to żaden mocarz, wystarczy spojrzeć, jak znalazł się w grupie LK. Z eliminacji do Ligi Mistrzów odpadł po dwumeczu ze Slovanem Bratysława – czyli nic ciekawego. Z eliminacji do Ligi Europy poleciał po dwóch spotkaniach z LASK Linz – czyli też bez pokiwania głową ze zrozumieniem, „no trudno, trzeba było”. Wcześniej w Europie też bez szału, przecież fazy grupowej to te chłopy nie widziały.
Gdyby właściwie którykolwiek z polskich zespołów trafił na nich w eliminacjach, uznalibyśmy zgodnie: trzeba ich ograć. Nawet gdybyśmy w tych kwalifikacjach mieli kogoś nieoczywistego, wówczas też Bośniacy wyglądaliby jak poprzeczka spokojnie do przeskoczenia.
Zatem od Legii wymagaliśmy dużo w tym dwumeczu i tak też się stało. 4:1 w bramkach, sześć punktów, zadanie wykonane. Jasne, ktoś powie, że AZ przegrało 3:4, Aston Villa długo się męczyła i dopiero w końcówce wycisnęła wygraną, ale czy to nasz problem? Nie, to te ekipy się kompromitowały z ekipą pod – do niedawna – przewodnictwem gościa, który dopiero co był (dobre słowo) w Sandecji Nowy Sącz.
I to nie jest tak, że cokolwiek odejmujemy Legii, absolutnie. Wręcz przeciwnie: chcemy pochwalić warszawiaków, że w obliczu słabego przeciwnika nie zaczęli cudować, tylko zrobili swoje. To w naszym futbolu – i jak widać nie tylko naszym – dużo. Łatwo się skompromitować, pogubić cenne punkty, wypuścić awans. Legia na taką wpadkę sobie nie pozwoliła.
Tam 2:1, tu 2:0. Dwa ciosy po stałych fragmentach, a mogło być wyżej, gdyby skuteczniejszy był Wszołek. Jasne, ten karny na Kunie był mocno naciągany, niemniej nie ma co budować narracji, że sędzia jakoś szczególnie wpłynął na wynik. Wojskowi i tak byli lepsi, i tak nie pozwolili gościom na nic ciekawego.
Co ci Bośniacy mogli tu ugrać? W pierwszej połowie najgroźniejsi byli, gdy Hładun średnio interweniował, w drugiej – nawet trudno jest co wspominać. Niechętnie, bo niechętnie, ale odnieśmy się do statystyki xG: 0,23 gości, 1,72 gospodarzy. Przepaść.
Skoro Anglicy i Holendrzy mają z nimi problemy – niech mają. Najwyraźniej nie są tak poważni, jak myśleliśmy. Legia za to ma dziewięć oczek i jeśli Aston Villa nie przegra z AZ, potrzebuje punktu do awansu.
Powtórzmy za klasykiem Zbigniewa Bońka: i brawo!
Legia Warszawa – Zrinjski Mostar 2:0 (2:0)
R. Augustyniak 14′, Josue 30′ (k)
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Czartery, zachcianki i maksymalny komfort. Jak się organizuje wyjazdy w europejskich pucharach?
- Mostar. Miasto, które płacze kulami [REPORTAŻ]
- Maldini, Zanetti, Pepe… Najstarsi zdobywcy gola w historii Ligi Mistrzów
Fot. FotoPyk