Zawodnik wysokiej klasy. Pan piłkarz. Król. Na boisku żadnej pracy się nie boi, bo tu pomoże w obronie, a tam wesprze w ataku. I walczy, i kreuje. I odbiera, i strzela. Jeśli opinie ze Szwecji i Turcji na temat nowego środkowego pomocnika Pogoni Szczecin – Fredrika Ulvestada – znajdą potwierdzenie w rzeczywistości, Portowcy zatrudnili przyszłego lidera drugiej linii.
W teorii trener Jens Gustafsson potrzebował w centrum pomocy zawodnika właśnie o takiej charakterystyce, jaką ma 31-letni Norweg.
Fredrik Ulvestad w Pogoni
Kim Kaellstroem to ikona Djurgarden. Symbol. Legenda. Miał 20 i 21 lat, kiedy w 2002 i 2003 roku poprowadził DIF do dwóch mistrzostw Szwecji, po czym ruszył na podbój Europy. Poprowadził to żadne nadużycie – jako pomocnik był najlepszym strzelcem zespołu, z odpowiednio dwunastoma i czternastoma golami.
Takich sezonów się nie zapomina.
I nikt z kibiców Djurgarden ich nie zapomniał, dlatego kiedy w 2017 roku, po czternastu latach występów za granicą, Kaellstroem wracał do drużyny, serwery oficjalnej strony Jaernkaminerna nie wytrzymały. Nagle na dif.se zwaliło się tylu użytkowników, że wszystko padło na łeb, na szyję. Każdy chciał sprawdzić, czy to prawda. Czy ON faktycznie wraca.
Wrócił. Teoretycznie na dwa sezony, tyle że w praktyce po roku zdecydował, że już wystarczy. Czas się pożegnać. Było miło, ale się skończyło. Kariera piłkarza przecież nie może trwać wiecznie, a Kaellstroem liczył sobie 35 lat.
Dyrektor sportowy Djurgarden Bosse Andersson musiał w trybie natychmiastowym szukać zastępstwa i znalazł – w Anglii w rezerwie Burnley. 2 lutego 2018 kontrakt z DIF podpisał Fredrik Ulvestad. Chwila, kto? Jaki Ulvestad? Skąd on się wziął? Ten ktoś ma niby zastąpić Kaellstroema?
– W momencie transferu był anonimowym zawodnikiem. Większość słyszała, że dobrze sobie radził w Norwegii, ale duże wątpliwości budził czas spędzony w Anglii. W Burnley praktycznie w ogóle nie grał, a przecież w Djurgarden miał wejść w buty legendy. Na starcie wydawało się, że to zadanie go po prostu przerośnie – wspomina Gustaf Nilsson z portalu Svenska Fans.
Nie przerosło. Już po debiucie przeciwko Oestersunds najpopularniejszy sportowy publicysta Aftonbladet – Simon Bank – zachwycał się Ulvestadem.
– Symboliczny zawodnik na obu połowach boiska: Fredrik Ulvestad, którego już bardzo polubiłem. Jest ledwo widoczny, ale zapytaj Samana Ghoddosa, czy go zauważono. Ulvestad zjada powierzchnie i ścieżki jak Pacman – piał z zachwytu dziennikarz.
Ghoddos to ówczesny ofensywny pomocnik Oestersunds, a obecnie Brentford.
Pacman to japońska gra zręcznościowa, wydana w 1980 roku, której tytułowa postać – żółta kulka – pożera białe kulki.
Trzy lata później Ulvestad odchodził z Djurgarden jako bohater.
Nie ma słabych dni
93 mecze, z czego 90 w podstawowym składzie. Dziewiętnaście goli. Sześć asyst. Mistrzostwo 2019 – po czternastu latach przerwy – i puchar kraju 2018 – po trzynastu sezonach. Do tego wygrane derby z AIK po 2372 dniach. Tyle Ulvestad osiągnął w Djurgarden w latach 2018-20.
– Był absolutnie kluczową postacią i sądzę nawet, że był istotniejszy niż Jesper Kalrstroem. Miał większy wachlarz umiejętności, ale co najważniejsze – w trudnych momentach stawał na wysokości zadania. Nie wyobrażam sobie, by DIF bez niego byli w stanie wygrać Allsvenskan oraz zdobyć Svenska Cupen. Kibice żegnali go jak króla i naprawdę trudno się dziwić. Na warunki tamtejszej ligi był to fantastyczny pomocnik – mówi Marek Wadas, spec od szwedzkiego futbolu, który prowadzi na Twitterze profil Szwedzka Piłka.
– Pan piłkarz na tle Karlstroema, bo grał też bardzo dobrze w ofensywie. Typ Franka Lamparda. Był dużo większą gwiazdą i bardziej ceniony tak czysto piłkarsko od Jespera, przecież świetnego zawodnika. Oczywiście, Karlstroem był również bardzo ceniony, absolutnie, w końcu pełnił funkcję kapitana, ale za coś innego. On odpowiadał przede wszystkim za destrukcję, postawę w obronie, a Ulvestad grał w obie strony – wtóruje Kamil Bocheński ze szwedzkiej telewizji publicznej.
– Jego główną zaletą było to, że prawie nigdy nie rozegrał złego meczu. Zawsze utrzymywał wysoki poziom, nawet kiedy drużyna prezentowała się źle. Był jedną z najważniejszych postaci ekipy, która niespodziewanie zdobyła tytuł. Zdobył pięć bramek, aczkolwiek przede wszystkim odegrał ważną rolę w budowaniu silnej pomocy razem z Karlstroemem – uzupełnia Nilsson.
Ulvestad to pomocnik w typie „box to box”, czyli operujący od jednego pola karnego do drugiego. Cechy wyróżniające – połykanie przestrzeni niczym „Pacman” i równa dyspozycja.
🇸🇪 Co do najnowszego transferu Pogoni Szczecin, Fredrika Ulvestad, byłego piłkarza Djurgården, na pewno zrobię nitkę.
Przypominam sobie jego ksywę z czasów gry w Szwecji: “pacman”, bo połyka przestrzeń i rywali jak bohater legendarnej gry. pic.twitter.com/tqcrJpYhVG
— Piotr Piotrowicz (@Piotrowicz17) August 22, 2023
– Solidny pomocnik ze świetną techniką, ekspert w zdobywaniu posiadania piłki i pokrywaniu obszarów boiska – wylicza Nilsson.
– Wyróżniał się przede wszystkim skutecznością, bo w sezonie 2020 strzelił w sumie 11 goli, a jak na piłkarza z drugiej linii jest to dość imponujący rezultat. W DIF pewnie wykorzystywał karne, miał dobry przegląd pola, zawsze imponowały mi jego przerzuty, praktycznie na nos. Takich zawodników trudno momentami docenić z perspektywy ekranu telewizora, ale na stadionie wywiera bardzo pozytywne wrażenie. Ma trochę z walczaka, ale i kreatora – uzupełnia Wadas.
– Na pewno potrafi trzymać w ryzach cały środek pola. Może grać jako szóstka, przy czym najlepiej czuje się jako ósemka, kiedy może się angażować w akcje ofensywne. Ma niezłe uderzenie z dystansu, może nie ma tak ułożonej stopy jak Wahan Biczachczjan, aczkolwiek bramkarze rywali będą musieli być dodatkowo skoncentrowani, kiedy Norweg będzie z piłką w okolicach pola karnego, między 16. a 20. metrem. Dobrze radzi sobie w pojedynkach, potrafi rozegrać piłkę na małej przestrzeni, nie powinno mu też zabraknąć charakteru, a wiadomo, że jest to cecha bardzo wymagana w polskim futbolu – ocenia Paweł Tanona, ekspert od norweskiej piłki.
Nieudany podbój Anglii
– Fredrik trenował z nami trochę czasu na początku tego roku. Podobało nam się to, co zobaczyliśmy, a poza tym ma cenne doświadczenie z ligi norweskiej. To dla niego nowe wyzwanie, nie tylko na boisku, lecz także poza nim, jeśli chodzi o kulturę. Będziemy się starali, by dalej się rozwijał i stał się jeszcze lepszym pomocnikiem – powiedział w marcu 2015 Sean Dyche, menedżer Burnley.
Clarets new boy Fredrik Ulvestad says he is pinching himself after securing a dream move: https://t.co/nKPSuNN25g pic.twitter.com/e0mgZlRTGq
— Burnley FC (@BurnleyOfficial) March 10, 2015
– Uważa się, że 22-letni Ulvestad ma przed sobą świetlaną przyszłość i odrzucił kluby z Bundesligi, aby przejść do najwyższej klasy rozgrywkowej Anglii – pisało NBC Sports przy okazji ogłoszenia transferu.
Ulvestad zadebiutował w norweskiej ekstraklasie jako 18-latek i względnie szybko stał się podstawowym piłkarzem Aalesund. Po czterech latach, 129 występach, dziewiętnastu trafieniach i dwunastu ostatnich podaniach trafił na Wyspy Brytyjskie.
– Był jednym z tych graczy, na których zwracało się uwagę, że mają talent i mogą dojść do poziomu reprezentacyjnego, ale raczej nie wróżono mu tak dużej kariery, że dzisiaj możemy mówić o niespełnionym talencie. Na koniec sezonu 2011, pierwszego pełnego na seniorskim poziomie, nachwalić się go nie mógł Kjetil Rekdal, wówczas trener Aalesund, a przed kolejnym Nils Johan Semb, były selekcjoner reprezentacji Norwegii, widział w nim jednego z tych, którzy mogą błysnąć w nadchodzących rozgrywkach. Choć kiedy w 2014 roku wygasał mu kontrakt, nie było jakiejś wielkiej walki między klubami o jego podpis. Zainteresowany nim był IFK Goeteborg, ojciec Ulvestada robił podchody pod Rosenborg, ale ostatecznie, jako wolny zawodnik, trafił do Burnley – wspomina Tanona.
W związku z tym ta „świetlana przyszłość” była mimo wszystko przesadą i ostatecznie Ulvestad nie nie miał takiej w Burnley. Na koniec pierwszego półrocza wystąpił w dwóch ostatnich kolejkach sezonu 2014/15 – ze Stoke City wszedł w 88. minucie, a z Aston Villą znalazł się w wyjściowej jedenastce i został zmieniony w 65. minucie. Jeszcze w tamtym momencie wydawało się, że nic straconego, że po spadku do Championship będzie łatwiej o granie, ale uraz Norwega wszystko zmienił.
– Złapałem kontuzję i pauzowałem cztery, pięć miesięcy, a w międzyczasie latem władze klubu sprowadziły na moją pozycję Joey Bartona. Kiedy wróciłem w grudniu, akurat drużyna rozpoczęła serię 23 spotkań bez porażki. Nikogo nie obwiniam, ale tak wyszło. Nie postawili tam na mnie – wyjaśniał później w skandynawskich mediach.
Po awansie został wypożyczony do trzeciej ligi do Charlton Athletic, w którym występował regularnie (27 meczów w League One, gol i cztery asysty, 2310 minut wg transfermarkt), ale na drugą szansę to nie wystarczyło. Rundę jesienią 2017 spędził na trybunach lub ławce, po czym na początku 2018 roku pojechał do Szwecji zastąpić Kaellstroema.
Bilans trzech lat Ulvestada w Anglii to dziesięć spotkań dla Burnley i 31 dla Charltonu, licząc wszystkie rozgrywki. Jak bardzo w zdobyciu Wysp Brytyjskich przeszkodził mu uraz? Nie do sprawdzenia. Na pewno z rozrzewnieniem nie wspomina okresu tam spędzonego, to w zasadzie jedyny czas, kiedy nie grał regularnie w zawodowej karierze, poza króciutkim epizodem w Chinach, gdzie trafił z Djurgarden.
Jakość na tu i teraz
– Jest szansa, że z nami zostanie. Nie jest tajemnicą, że jego kontrakt wygasa. Chcielibyśmy go zatrzymać, ale wiemy, że widzi siebie gdzieś indziej w Europie. Taki był cel, kiedy przyjechał do nas do Djurgarden i szanujemy to – mówił dyrektor sportowy DIF Bosse Andersson w rozmowie z Aftonbladet w październiku 2020.
Finalnie nic z tego nie wyszło – ani Ulvestad nie został w Szwecji, ani nie pojechał w inną część Europy, bo przeprowadził się aż do Chin. Tam spędził kilka miesięcy w Qingdao FC (tylko cztery mecze), po czym podpisał umowę z Sivassporem. Dobra wiadomość dla kibiców Pogoni – nad Bosforem znów grał przynajmniej dobrze, a przede wszystkim miał miejsce w wyjściowej jedenastce zawsze, kiedy był zdrowy.
– Od razu zobaczyłem, że to piłkarz wysokiej klasy. Dawał sobie radę w lidze tureckiej z dużym luzem. Dobrze prezentował się na tle dużych klubów. Twardziel, kilkukrotnie grał z opatrunkiem, bo mu coś rozbili – a to nos, a to łuk brwiowy. Ale i tak nie odstawiał ani nogi, ani głowy. Do tego dochodzą duże umiejętności. Ekstraklasa to dla niego będzie spokojny poziom, a pewnie będzie go przewyższał. Absolutnie typowy pomocnik „box to box”, ósemka. Bardzo dużo biega, wydolnościowo bez zarzutu. To zawodnik może mniej widoczny dla kibica, ponieważ nie będzie się wyróżniał efektownością, ale koledzy będą widzieli jego pracę – charakteryzuje Norwega Karol Angielski, który w ostatnim sezonie występował z Ulvestadem w Sivassporze, dziś napastnik Atromitosu Ateny.
– W poprzednich rozgrywkach był dość ważną postacią, większość meczów, w których wystąpił, zaczął w pierwszym składzie. Jego liczby może nie zachwycają, nie kreował kolegom wielu sytuacji, ale jest to też ktoś, kto wykonuje bardzo dużo niewidocznej roboty. Z pewnością ostatni sezon w Turcji może zapisać sobie zdecydowanie po stronie plusów – wtóruje Tanona.
W kampanii 2022/23 Ulvestad rozegrał 42 mecze – w lidze tureckiej, pucharze kraju i superpucharze oraz europejskich pucharach (eliminacje Ligi Europy i Liga Konferencji). Zdobył dwie bramki. Zanotował cztery asysty. Zebrał 2862 minut. 31-krotnie zaczynał rywalizację w wyjściowym składzie.
Słowem – do Szczecina nie przyjechał ktoś, kto ma za sobą rok poza boiskiem i potrzebuje czasu do odbudowy.
– Nie będzie miał kłopotu z aklimatyzacją. Płynnie mówi po angielsku, jest otwarty. Kiedy dołączyłem do drużyny, pomagał mi się zaadaptować. Kiedy sprawdzałem wyniki Ekstraklasy, zawsze pytał, jak Lech z Karlstroemem, bo trzymają się od czasów Djurgarden. Przed podpisaniem umowy z Pogonią wypytywał mnie o różne sprawy, w tym takie zwykłe, życiowe, bo ma rodzinę i to także było dla Frediego bardzo ważne – opowiada Angielski.
– Kiedy zobaczyłem, że jest bez klubu, miałem nadzieję, że wróci do nas, do Djurgarden. Ale mogę tylko pogratulować Pogoni bardzo dobrego transferu. Będzie bardzo użyteczny dla zespołu i pewnie stanie się faworytem fanów – uważa Nilsson.
– Latem w Sivassporze doszło do dużych zmian, ale dziwie się, że nie zatrzymali Frediego. Nie wiem, czy w ogóle podjęto rozmowy, czy nie, natomiast to typ zawodnika, którego ciężko znaleźć. Uważam, że Pogoń wykonała bardzo dobry ruch – dodaje Angielski.
Jak wspomnieliśmy – zdaje się, że właśnie kogoś takiego szukał do centrum drugiej linii Gustafsson, który oczekuje od Portowców intensywnego grania w obu fazach. Przy takich założeniach środkowi pomocnicy muszą być w stanie „pokrywać” mnóstwo przestrzeni. Dlatego dynamiczniejszy Joao Gamboa zastąpił Damiana Dąbrowskiego, Mateusz Łęgowski – ostatecznie sprzedany do Salernitany – rósł z każdym tygodniem, a wolny Rafał Kurzawa nie spełnia oczekiwań. Ulvestad – sprowadzony po transferze Łęgowskiego – powinien dawać granatowo-bordowym to, czego tak bardzo potrzebowali. Jako wadę Norwega można wskazać wiek – 31 lat. Trudno spodziewać się rozwoju i ewentualnego zarobku na transferze, natomiast nie tego szukano latem w stolicy Pomorza Zachodniego, a jakości na tu i teraz. Nie jutro czy pojutrze, a dzisiaj.
I jeśli opinie z czasów szwedzkich i tureckich się potwierdzą, właśnie to znaleziono.
WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:
- Grosicki: Czuję się bohaterem w swoim domu
- Słowo ciałem się stało. Tak Gustafsson zmienił Pogoń
- „Grecki Benzema”. Kim jest Efthymios Koulouris, nowy piłkarz Pogoni Szczecin?
foto. Newspix