Duże miasto na północy Polski. Facet przechadza się ulicami, ogląda okolicę, w końcu wybiera wymarzony budynek, później piętro, następnie mieszkanie. Puka do drzwi.
– Dzień dobry, kupuję ten apartament.
– Ale on nie jest na sprzedaż.
– Lepiej załatwmy to polubownie.
A jak się nie uda polubownie, to jaka jest alternatywa? Jak wygląda sytuacja, gdy aktualny właściciel nie chce sprzedać mieszkania i trzeba wprowadzić „niepolubowne” rozwiązanie? Dzwonienie domofonem codziennie w środku nocy? Wysmarowanie czymś klamki? Ryba zawinięta w gazetę na wycieraczce? Rzucanie kamieniem w szybę? Rozwieszanie na osiedlu oszczerczych plakatów? Chciałbym się dowiedzieć, jak się to robi w Gdyni, gdy ktoś nie chce sprzedać mieszkania, lokalu usługowego, gruntu, samochodu albo… klubu piłkarskiego.
KOŁAKOWSCY KONTRA GDYNIA. KTO WYGRA WOJNĘ O ARKĘ?
Pan Gruchała, jak wynika z tekstu, nie jest człowiekiem, któremu można tak po prostu odmówić. Jeśli się odmówi, to wówczas uruchamia mniej polubowne scenariusze. Zaczyna więc działać tak, by obiekt jego uwagi był coraz mniej warty.
Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek mówi: – Wrócę do wspierania finansowo klubu, kiedy zakończycie spór i osiągniecie porozumienie.
Tu można zadać kolejne pytanie: na czym ma polegać zakończenie sporu dwóch stron w takim wypadku? Jak mają dojść do porozumienia dwie strony, gdzie jedna nie chce niczego sprzedawać, a druga chce kupić i robi wszystko, by cena spadała?
Z wypowiedzi liderów protestu wprost wynika, że Arką Gdynia powinni rządzić gdynianie, a nie jacyś tam warszawiacy. Warszawiacy to sobie mogą, ale w Warszawie. A w Gdyni – gdynianie. Oczywiście warszawiacy byli przydatni, kiedy klub chylił się ku upadkowi, ale teraz już jest stabilnie, więc można im przypomnieć, że to nie ich miasto i że nie są tu mile widziani. Osoby, które w taki sposób chcą przejąć klub, dostają wsparcie od prezydenta Gdyni, więc wypada go zapytać: czy to metody zarezerwowane tylko dla biznesu piłkarskiego, czy biznesu jako takiego? Czy jeśli jako warszawiak otworzę piekarnię w Gdyni, to z czasem okaże się, że muszę ją oddać w ręce lokalnych biznesmenów, bo w przeciwnym razie miasto podniesie mi czynsz? Czy prezydent Szczurek naprawdę uważa, że to są metody akceptowalne w XXI wieku?
Midakowie bali się pojawiać w Gdyni – cokolwiek o nich sądzić, sprawy już wówczas zaszły za daleko. Jarosławowi Kołakowskiemu równo dwa lata temu pod stadionem w Gdyni spalono samochód. Potem trochę spokoju, ale teraz młodszego z Kołakowskich zmusza się do sprzedaży klubu, a prezydent miasta świadomie lub nie zaciska pętlę i odcina tlen.
Duszony albo ma się udusić albo „dogadać”.
Wierzcie lub nie, wszystko dzieje się w 2023 roku, a nie w szalonych latach dziewięćdziesiątych.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- „Prezes przyszedł i powiedział, że nas oszukał”. Walka o kasę w Lubliniance
- Koulouris: Grecja wygrała Euro 2004 w specyficznym stylu, ale ja wolę ofensywną Pogoń
- „Piłkarz zostawił zdemolowane mieszkanie”. O co chodzi z 800 euro dla Obradovicia?
- Weryfikujemy mecz Zagłębia z Lechem. Miedziowi powinni dostać rzut karny