Swoją przygodę z Ligue 1 zaczął tak dobrze, że stawiano go w jednym rzędzie z Victorem Osimhenem. Nazywano go też „greckim Benzemą”, którym się fascynuje. Chce zawłaszczać pole karne, ale też pomagać w rozegraniu. Odszedł z rodzimej ligi, bo – jak twierdzi – grecki piłkarz musi być w niej wybitny, żeby wygrać rywalizacje z obcokrajowcem. W Pogoni zachwyca go rodzinna atmosfera w szatni, migoczące światła na stadionie, bliska relacja z Jensem Gustafssonem i Kamil Grosicki. Tu również zaczął fenomenalnie. Poznajcie w wywiadzie Efthymiosa Koulourisa, nowego napastnika „Portowców”, jeden z ciekawszych letnich transferów w Ekstraklasie.
Zaliczasz mocne wejście do Pogoni. Aż musiały przypomnieć ci się pierwsze miesiące w Ligue 1, kiedy w dziewięciu pierwszych meczach dla FC Toulouse strzeliłeś cztery gole.
Początki nigdy nie są łatwe. Musiałem błyskawicznie dostosować się do stylu gry i innych piłkarzy Pogoni. Nie spodziewałem się jednak, że z taką łatwością przyjdzie mi odnalezienie się w zespole. Wszyscy są tu bardzo pomocni, co pewnie przyczyniło się do tych kilku goli na starcie w Polsce.
Czy to coś w rodzaju „freshman effect” w piłkarskim wydaniu? Nie wiem, może tak być, ale czuję się tu fantastycznie, oby było tylko lepiej.
Wyglądasz, jakbyś nie znał takiego słowa jak aklimatyzacja.
Ale tak nie jest. Piłkarze to też ludzie. Potrzebujemy czasu przyzwyczaić się do warunków panujących w nowych drużynach, do stylu gry w nowej lidze, do klimatu nowego miejsca zamieszkania, do wszystkiego właściwie, bo to po prostu początek nowego życia.
Jesteś tu sam czy z rodziną?
Na razie jestem sam. Odwiedza mnie moja narzeczona, ale na stałe przyjedzie do Szczecina dopiero we wrześniu.
Jesteś rodzinnym facetem?
Chciałbym, żeby tu była. Mieszkaliśmy ze sobą przez ostatnie trzy lata. Łatwiej się żyje, jak ktoś jest obok ciebie. Jako człowiek jestem tranquillo. Spędzam czas głównie w domu, jestem domatorem, jeśli wychodzę to najcześciej na spacer z psem. Mamy labradora, jest z nami cały czas. Śmiejemy się, że podróżuje więcej niż niektórzy ludzie. Był we Francji, Austrii, Turcji, a teraz przyjedzie do Szczecina.
Samolotem?
Tak. Będzie musiał lecieć w luku bagażowym. Trochę to straszne, ale chyba już się do tego przyzwyczaił.
Całkiem nieprzypadkowo napomknęliśmy o Tuluzie, bo France Football i The Guardian po twoim wejściu do Ligue 1 potrafiły postawić cię w jednym szeregu z Victorem Osimhenem.
Pamiętam, niesamowite to było, zestawiali mnie z innymi ciekawymi transferami tamtego lata 2019, dużymi nazwiskami i prawdziwymi gwiazdami – Nabilem Fekirem czy Victorem Osimhenem, który jeszcze wtedy strzelał dla Lille przed przejściem do Napoli.
Strzelałem gole, dobrze się wpasowałem do Ligue 1, a to przecież bardzo wymagające rozgrywki, tylko że, no właśnie, w Tuluzie wszystko się posypało. Przegraliśmy prawie wszystkie mecze, przestałem trafiać, spadliśmy z ligi, a w klubie ciągle zmieniali się trenerzy, było ich trzech albo czterech przez ten cały trudny okres.
Skąd ksywka „grecki Benzema”?
Słyszałem o tym „greckim Benzemie”, nie ukrywam…
Szukamy połączeń: może kolor włosów!
Nie, poza tym: nosimy inne fryzury! Nie wiem, kto wymyślił, żeby nazywać mnie „greckim Benzemą”, ale to mój idol, uwielbiam jego styl gry, zawsze go sobie podpatrywałem, żeby pewne elementy jego snajperskiego kunsztu przełożyć na siebie.
Skąd ta fascynacja Benzemą?
Strzela dużo goli. Tak to najprościej trzeba ująć. Imponuje techniką, świetnie wykańcza. Kapitalny jest też sposób, w jaki włącza się do gry poza samym polem karnym rywala, jak uczestniczy w rozegraniu, to nie jest na siłę, bardzo to u niego wszystko przemyślane. Chciałbym być jak Benzema, choćby w kilku procentach.
Miałeś albo masz jakichś innych idoli poza Benzemą?
Wysoko cenię Roberta Lewandowskiego, kiedyś podziwiałem Zlatana Ibrahimovicia za jego bezczelną wręcz pewność siebie.
Z naszą ekstraklasową wersją Zlatana, Aleksandarem Prijoviciem, poznaliście się w PAOK-u Saloniki.
Nie wiem, jak szło mu w Polsce, ale w Grecji zaliczył fantastyczne dwa lata, zdobył mnóstwo bramek, a potem odszedł do Arabii Saudyjskiej. W PAOK-u zapracował sobie na status króla, serio. Właściwie to sporo się od niego nauczyłem, był bardzo silny, sprawny, przepychał się w polu karnym.
A Efthymiosowi Koulourisowi bliżej do typowego snajpera czy napastnika, który lubi cofać się i rozgrywać?
Najbardziej komfortowo czuję się w „szesnastce”. Stamtąd naturalnie strzelam najwięcej goli. To moje miejsce na boisku. Staram się je zawłaszczać. Nie jest jednak tak, że tylko stoję w polu karnym i czekam na podania, lubię angażować się w ofensywę, w kreowanie akcji, generalnie w rozgrywanie, już bardziej w stylu Benzemy.
Prawda jest jednak taka, że o wartości napastnika świadczą przede wszystkim strzelone gole. W takiej Pogoni, która gra na jedną „dziewiątkę” z przodu, moim głównym zadaniem jest i zawsze będzie odnajdywanie się w polu karnym. Przecież gdy coś się dzieje, nie może mnie w nim nie być, bo niby zajmuję się czymś innym.
Zastanawia nas, co mimo wszystko w twojej karierze poszło nie tak, jeśli jeszcze trzy lata temu poważne media zastawiały cię z Victorem Osimhenem. Nigeryjczyk króluje w Napoli, a ty wylądowałeś w Pogoni.
Długa historia. Pewnie można byłoby opowiadać godzinami.
Spróbujmy.
Futbol jest nieprzewidywalny. Nigdy nie wiesz, co cię w nim czeka. Jeden rok może zmienić wszystko. Osimhen jest wspaniałym piłkarzem, jego kariera pięknie się w Napoli rozwija, a ja? Cóż, w Tuluzie przytrafiło mi się gorsze półtora roku.
To dla mnie trudne. Przerwano nam niespodziewanie ten koronawirusowy sezon, spadliśmy do Ligue 2, a ja przestałem dostawać jakiekolwiek szanse, kiedy trenerem został Patrice Garande.
Miałeś wrażenie, że przerósł cię poziom Ligue 1?
Nie, w Ligue 1 sobie poradziłem, zagrałem kilka dobrych meczów, ale po spadku w Tuluzie doszło do olbrzymiej rewolucji, drużyna zmieniła się w sposób diametralny, bo pojawili się w klubie całkowicie nowi ludzie: nowy właściciel, nowy dyrektor sportowy, totalna przebudowa. Dla mnie to był nowy początek, w Ligue 2 szło mi już gorzej. To cała historia.
Kiedyś Karol Fila po transferze do Strasbourga powiedział nam, że zdziwił go wszechobecny luz, masz podobne wrażenie o szatni we Francji?
W Tuluzie nie spotkałem chyba nikogo, kto byłby jakoś przesadnie wyluzowany. Nie z każdym się kumplowałem, zresztą trudno o to w takich rozgrywkach jak liga francuska, ale to był raczej typ szatni pełnej piłkarzy o bardzo profesjonalnym podejściu do zawodu.
A jaka jest szatnia Pogoni?
Przed transferem przegadałem dużo z Leonardo Koutrisem. Zachwalał atmosferę w szatni Pogoni, ale nie byłem do końca przekonany do jego słów w myśl prostej zasady: nie zobaczysz na własne oczy, nie uwierzysz.
No i co zobaczyłeś?
Nie wiem, czy tak jest wszędzie w Polsce, czy tylko w Pogoni, ale uderza mnie bardzo rodzinna atmosfera w tej szatni.
Bardziej rodzinna niż w Ligue 1?
Zdecydowanie, tam te relacje były bardziej sztywne, tu czuję się jak w małej rodzinie. Wydaje mi się, że to jest jedna z głównych różnic między Polską a Francją. Ta polska gościnność, uczynność, serdeczność, taka uprzejmość najzwyklejsza. W innych miejscach często potrzebujesz dwóch czy trzech miesięcy, żeby zbliżyć się do jakiejś grupy, a tu? Wszyscy są tak otwarci, że momentalnie stałem się częścią tej drużyny.
Kto jest najbardziej otwartym piłkarzem w Pogoni?
Moim najlepszym kumplem naturalnie jest Koutris, w końcu też jest Grekiem. Nikogo z reszty ekipy Pogoni nie chcę wyróżniać, to dobrzy ludzie i piłkarze.
Jest oczywiście Kamil Grosicki. Wyśmienity zawodnik z piękną przeszłością. Jest bardzo otwartym człowiekiem, każdemu nowemu chce pomóc odnaleźć się w zespole. Bardzo ważne mieć w kadrze takich piłkarzy jak Grosicki, zwłaszcza gdy masz w niej też tak wielu młodych zawodników. Kamil to legenda tego klubu, zaczynał w Pogoni, wrócił do niej, dziś bardzo pomaga młodym chłopakom i wciąż jest w stanie grać świetne mecze.
No i bardzo pomaga także osobowość Jensa Gustafssona, który nie zwraca uwagi jedynie na taktykę czy przygotowanie, ale chce być też blisko zawodników. Poświęca nam czas, rozmawia z każdym indywidualnie, skupia się na rozwijaniu mentalnej strony każdego piłkarza. Mi osobiście takie podejście pomaga w osiągnięciu swojego maksimum. Mam w głowie mecz z Widzewem. Miałem w pierwszej połowie swoje okazje, ale niczego nie trafiłem. W przerwie byłem zagotowany. Nie dość, że zmarnowałem szanse, to jeszcze przegrywaliśmy.
Trener starał się mnie uspokoić. Mówił: – Spokojnie, z pewnoscią w drugiej połowie będziesz miał kolejne szanse. Oczywiście, te poprzednie zmarnowałeś, ale jestem pewny, że dzisiaj strzelisz.
Takie detale pomagają na boisku. Budują od strony mentalnej. Są równie ważne jak taktyka czy inne kwestie, postrzegane jako te o największym znaczeniu. Lubię taki styl, taki typ relacji, to buduje mnie jako piłkarza. Najlepiej czuję się, gdy mogę porozmawiać z trenerem na luzie o wszystkim.
Jaka była twoja pierwsza reakcja, kiedy zadzwonił agent i powiedział, że masz ofertę z Polski?
Często jest tak, że kiedy zaczynają się negocjacje z jakimś klubem, na starcie wszystko jest dobrze i idealnie, żadnych wad, tak ci przedstawiają sprawy. Dobrze wtedy jednak odezwać się do kogoś z zespołu, kogo znasz i komu ufasz, w tym wypadku pogadałem z Koutrisem, jak mówiłem. Po tej rozmowie miałem już prawie pewność, że Pogoń to dobry wybór.
Co powiedział Koutris?
Grałem jeszcze wtedy w tureckim Alanyasporze. Powiedział tak: „Chodź do Pogoni, fantastyczny klub, potrzebujemy napastnika!”. Takie, rozumiecie, bla, bla, bla. Ale przy tym powiedział mi o Pogoni dużo dobrych rzeczy. Przede wszystkim: że przez ostatnie pół roku był tu bardzo szczęśliwy. Zachęciło mnie to.
Koutris jest rozpoznawalnym piłkarzem w Grecji?
Tak, oczywiście, grał w Olympiakosie Pireus. I to na takim poziomie, że, jeśli dobrze pamiętam, chciały go kluby z Premier League. Potem miał problemy z kontuzjami, jego kariera trochę wyhamowała, ale teraz skutecznie odbudowuje się w Pogoni.
Czyli z greckiego punktu widzenia Pogoń Szczecin jest dosyć ciekawym kierunkiem transferowym?
Myślę, że tak. Kiedy zobaczy się, jak bardzo profesjonalnie działa Pogoń Szczecin, jak silna i konkurencyjna jest cała Ekstraklasa, nie ma się żadnych wątpliwości.
Jakie wrażenie wywarł na tobie nowy stadion Pogoni?
Nie spodziewałem się, że zrobi aż tak duże. Kiedy strzeliłem tu gola, kibice się cieszyli, zamigotały te światła…
Fajny efekt.
Koutris mi o tym o opowiadał, ale musiałem samemu zdobyć bramkę i zobaczyć to na własne oczy, żeby poczuć pełnię tego klimatu.
Co takiego jest w Ekstraklasie, że aż tak wielu Greków decyduje się na transfer do niej?
W Grecji jest może pięć klubów, które w Europie można określić jako bardzo dobre – ładne stadiony, profesjonalne struktury, rozbudowana infrastruktura, mocne kadry. Do tego grona zaliczam Olympiakos, PAOK, AEK, Aris i Panathinaikos. W dalszej kolejności funkcjonuje kila klubów z nieco niższej kategorii, chociażby mój Atromitos, który może i dysponuje nowoczesnym ośrodkiem treningowym, ale gra na dosyć przestarzałym obiekcie.
Superleague Ellada plasuje się na dziewiętnastym miejscu w rankingu UEFA. To niewiele wyżej niż Ekstraklasa.
Problem polega na tym, że na dole tabeli w greckiej lidze znajdują się kluby, które w żaden sposób nie potrafią rywalizować z większymi markami. Nie mają infrastruktury, nie grają na poważnych stadionach, na ich mecze przychodzi czasami niecałe dwa tysiące osób. W Ekstraklasie byłoby to raczej nie do pomyślenia, prawda?
W Polsce bardziej szanuje się też młode talenty. Jest nawet ten przepis, który nakazuje drużynom stawianie na młodzieżowców. W Grecji nie kocha, nie szanuje i nie chroni się własnych piłkarskich dzieci. Woli się brać obcokrajowców, ludzi z zewnątrz niż poświęcić czas na rozwinięcie umiejętności swojego wychowanka. Okrutnie mnie to irytowało.
Mamy wrażenie, że referujesz własną historię, w końcu spotkało cię coś takiego w PAOK-u.
Tak, ale nie byłem odosobnionym przypadkiem, wielu greckich piłkarzy spotkało takie niedocenienie ze strony własnego klubu.
Niech to będzie jasne: uwielbiam PAOK, szanuję PAOK, w PAOK-u zaczynałem, więc bez niego nie zostałbym piłkarzem, co do tego nie mam wątpliwości. Zagrałem w nim ponad osiemdziesiąt meczów, zdobyłem dla niego kilkanaście bramek, ale zawsze odnosiłem wrażenie, że jako rodowity Grek nie mam większych szans na regularną grę w pierwszej jedenastce. Musiałbym być najlepszym z najlepszych. Strzelać dosłownie w każdym spotkaniu. W innym razie nie należały mi się żadne specjalne względy. Te zarezerwowane były tam dla obcokrajowców.
Jaki był sekret twojego najlepszego sezonu w karierze – tego w Atromitosie, kiedy strzeliłeś dziewiętnaście goli i zostałeś królem strzelców Superleague Ellada?
Zaufali mi. I dali czas, żebym pokazał, na co mnie stać.
Chcesz powiedzieć, że doświadczyłeś zaufania, na które nigdy nie mógłbyś liczyć w PAOK-u?
Decyzja o wypożyczeniu do Atromitosu była bardziej moja niż PAOK-u. Latem 2018 roku Aleksandar Prijović pojechał z reprezentacją Serbii na mistrzostwa świata do Rosji, więc przez krótki czas byłem jednym napastnikiem w kadrze. Podszedłem jednak do trenera Razvana Lucescu i powiedziałem, że chciałbym odejść i nałapać więcej minut, żeby móc się rozwijać. Lucescu nie chciał się zgodzić. Mówił, że nie może stracić jedynej dziewiątki na jakieś dziesięć dni przed pierwszym meczem, ale wymusiłem ten transfer do Atromitosu. I to była dobra decyzja.
Strzeliłeś tam 25 goli w 35 meczach. Kapitalna skuteczność.
Kiedy dostajesz trochę więcej szans, możesz pokazać, co tak naprawdę potrafisz.
I to zadecydowało, że wzniosłeś się na taki poziom? Po prostu więcej minut na boisku?
Tak sądzę. Wiedziałem, że mam umiejętności, ale nie dostawałem wystarczająco dużo czasu na boisku, by je zaprezentować. Zupełnie inaczej gra się, gdy w cztery mecze zbierasz 20 minut po wejściach z ławki, a inaczej, jak pięć razy wychodzisz w wyjściowym składzie i zostajesz na murawie do końca. Jako napastnik potrzebujesz zaufania i czasu. Tylko wtedy możesz strzelać.
Jesteś gwarancją, powiedzmy, piętnastu bramek w Pogoni, jeśli dostaniesz bezgraniczne zaufanie?
W życiu nie można niczego gwarantować.
Ale może?
Nieeee. Nie jestem taką osobą. Ile strzelę goli? Nigdy tego nie wiesz, ale myślę, że mogę osiągnąć taki pułap. Jestem zdrowy, dobrze się czuję na boisku, gram dobre mecze. Mogę tyle strzelić, dlaczego nie?
Jak wygląda dzień po meczu, w którym nie strzelisz gola?
Najczęściej jest źle. Kiedy zmarnuję okazje i nie strzelę, nie potrafię być szczęśliwy. Czasami po meczach nie mogę spać. Wyobrażam sobie te wszystkie momenty, jakie były na boisku i kreślę alternatywne scenariusze. To ma wpływ oczywiście też na rodzinę. Kiedy nie mam humoru dzień-dwa po meczu, to przerzucam to na narzeczoną.
Jak radzić sobie z takimi momentami?
To typowy overthinking. Wraz z doświadczeniem nabrałem przekonania, że nie powinno się zbyt dużo myśleć, bo to nie pomaga. Zwłaszcza napastnikowi. Możesz analizować, co zrobiłeś źle, co zrobiłeś dobrze, dlaczego coś ci nie wyszło i czy miałeś na to wpływ, bo może to bramkarz kapitalnie bronił. W dzisiejszych czasach dostajesz wszystko ze szczegółami na telefon. I po jednym dniu powinieneś o wszystkim zapomnieć. To już przeszłość. Nie zmienisz jej. Jedyną drogą jest rozwijanie siebie, pracowanie nad błędami.
Jakie jest twoje wspomnienie o Euro 2004?
To było coś szalonego. Byłem wtedy na koloniach. Pamiętam wielki ekran, na którym całą grupą oglądaliśmy finał. Jeśli spytalibyście wtedy Greków, czy nasz naród jest w stanie wygrać ten turniej, to zaręczam, że nie znaleźlibyście nikogo, kto powiedziałby “tak”. Nawet piłkarze nie mówili w ten sposób. Dla nas to było jak cud, naprawdę. W kolejnych latach ten sukces bardzo pomógł wszystkim greckim piłkarzom, znacząco poprawił naszą markę na rynku.
Odnalazłbyś się w takim stylu gry?
Jest… specyficzny.
Niezwykle defensywny.
Ale gdybyśmy grali inaczej, nie bylibyśmy w stanie osiągnąć tego sukcesu. Nie mieliśmy takiej jakości jak inne zespoły. Gdy już zdobędziesz trofeum, mało kto pamięta, czy grałeś pięknie, czy niekoniecznie. Dla nas to niebywała historia, nawet przy tak defensywnym stylu gry.
Styl Pogoni jest z kolei ultraofensywny. Skrajna różnica.
I lubię właśnie taki styl. Jest mi dużo łatwiej jako napastnikowi. Nie jestem typem piłkarza, który odnajduje się w grze defensywnej, przesuwaniu i bieganiu do kontrataków. Mój styl pasuje do właśnie takiej gry, jaką preferujemy w Pogoni. Tworzymy sobie wiele sytuacji, wiele czasu spędzamy w polu karnym przeciwnika, to warunki, w których mogę się dobrze sprawdzić.
Dlaczego po 2004 roku grecka piłka nie zrobiła kroku do przodu?
Obecnie ma trochę problemów…
Bardzo dużo.
Myślę, że nie mamy wystarczająco wielu fachowców, którzy mogliby wznieść naszą ligę na wyższy poziom. Nasza infrastruktura – ośrodki treningowe czy stadiony – nie jest tak profesjonalna jest w innych krajach. Wyobraźcie sobie, że nasza reprezentacja nie ma swojego własnego centrum treningowego! Za każdym razem musi szukać sobie boiska, na którym może trenować. Jak jest u was?
Identycznie. Budowa ośrodka treningowego jest dopiero we wstępnych planach.
Nie macie go? Hmm. Myślę, że posiadanie swojej bazy jest bardzo ważne. Podobnie jak stadionu dla reprezentacji.
Ten akurat mamy.
W ostatnich dwóch-trzech latach nasza kadra gra na trzech-czterech różnych stadionach. Nie ma swojego konkretnego, na którym zawsze gra mecze.
Jakie jest twoje najlepsze wspomnienie z grecką reprezentacją?
Chyba mój pierwszy mecz w narodowych barwach. Zawsze marzyłem o grze w reprezentacji. To wielki honor. Mam nadzieję, że uda mi się zagrać kiedyś na dużym turnieju, mistrzostwach Europy albo świata. Jeśli będę grał w Polsce na dobrym poziomie, to wierzę, że uda mi się wrócić do kadry i stać się w niej ważnym zawodnikiem.
A powrót do PAOK-u? Marzysz jeszcze o tym?
Nie mogę tak powiedzieć. Jeśli pytacie mnie o przyszłość, to na pewno chciałbym zakończyć karierę w Atromitosie, bo to coś jak moja pierwsza piłkarska miłość. Czułem się kapitalnie w tym klubie w obu sezonach, jakie tam spędziłem. Kocham go. Jeśli więc pytacie, to muszę wskazać właśnie Atromitos. Ale nigdy nie wiesz, jak się potoczy życie.
Spotkałeś w greckiej kadrze Manolasa i Sokratisa. Jak wyglądałeś na ich tle?
Jestem wystarczająco dobry, by grać z piłkarzami na tym poziomie. Już wcześniej w Ligue 1 spotykałem obrońców z wielkimi nazwiskami i wielkimi karierami. Potrafiłem grać dobre mecze przeciwko nim. Szanuję oczywiście tych piłkarzy i ich osiągnięcia, które są naprawdę ogromne. Ale nie mam kompleksów. Mogę z nimi grać.
Jaki obrońca zrobił na tobie największe wrażenie?
Pamiętam mecz w Paryżu z PSG. Na obronie Thiago Silva i Marquinhos, z przodu Mbappe czy Cavani. Wtedy pomyślałem sobie: sorry, to jakiś inny poziom. Po pierwszej połowie było 0:0, ale tylko dlatego, że w zasadzie cały czas głęboko się broniliśmy. Silva i Marquinhos? Ich jakość jest ogromna, po prostu. Zespół złożony z gwiazd na najwyższym poziomie, do którego było nam daleko.
Znasz się z Michalisem Maniasem?
Tak, znamy się, ale nie jakoś dobrze. Gdy się gdzieś widzimy, to zawsze się ze sobą przywitamy, ale nie mamy ze sobą wielkiej relacji.
Pewnie wiesz, że zanim tu przyszedłeś, hasło “grecki napastnik” nie budziło w Szczecinie pozytywnych skojarzeń.
Wiedziałem o tym. Zanim Manias trafił do Szczecina, w Grecji był naprawdę dobry, strzelił trochę goli. Jego były klub, Asteras Tripolis, to taki grecki średniak, raczej dobra drużyna. Ale nie wiem, dlaczego tutaj nie był tak dobry, jak wcześniej w Grecji, nie znam tej historii. Chłopaki mówili, że w tamtym sezonie był w Pogoni naprawdę dobry napastnik.
Adam Buksa.
No właśnie. Manias nie dostawał przez to tylu szans, ile zakładał. Nie potrafię porównać siebie do niego. Na pewno mamy inny styl.
Jaki grecki piłkarz w Ekstraklasie jest najlepszy?
(Koulouris długo się zastanawia)
Nie widziałem wszystkich Greków w tej lidze, ale z pewnością Koutris ma za sobą dobrą rundę. Sokratis Dioudis z Zagłębia, gdy z nim rozmawiałem, też był bardzo zadowolony ze swojej gry.
Stratos Svarnas?
O tak, zapomniałem o nim. Jeszcze Giannis Papanikolaou. Tych czterech to grecka czołówka w Ekstraklasie.
Myśleliśmy, że wskażesz siebie!
Mam nadzieję, że powiem wam to na koniec sezonu! Ale teraz mam na koncie tylko dwa mecze ligowe. W mojej opinii całkiem dobre, ale wiecie: to za mało, by wyciągać jakieś wielkie wnioski. Czuje się tu naprawdę dobrze. I mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
ROZMAWIALI JAKUB BIAŁEK I JAN MAZUREK
WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:
- Dymkowski: Śmierć stoi z boku. Niech ostrzy kosę, aż ją stępi
- Grosicki: Czuję się bohaterem w swoim domu
- „Grecki Benzema”. Kim jest Efthymios Koulouris, nowy piłkarz Pogoni Szczecin?
Fot. newspix.pl