Najbliżej odejścia są: Michał Żyro (23 l.), Jakub Kosecki (25 l.) i Ondrej Duda (21 l.). Za 400 tys. euro wytransferowano już Dossę Juniora (29 l.) do Konyasporu, a w nowym sezonie zabraknie też Orlando Sa (27 l.), który ma kilka ofert. Ostatnia pochodzi z Reading. Przy Łazienkowskiej spodziewają się otrzymać za swoich zawodników nawet 10 mln euro. W piątek do Legii z Wolverhampton wpłynęła oferta pozyskania Żyry. Jak dowiedział się Fakt, w grę wchodzi kwota 2-2,5 mln euro – czytamy w dzisiejszej prasie. W gazetach dominuje jednak głównie temat reprezentacji.
FAKT
Fakt apeluje do kadrowiczów, by rozbili Gruzinów i poczuli zapach Euro.
Zwycięstwo z mistrzami świata dało przepustkę do historii. Ale do awansu na EURO 2016 niezbędne są trzy punkty z Gruzją, 139. zespołem rankingu FIFA. Dziś o godzinie 18 na Stadionie Narodowym kadra Adama Nawałki (58 l.) zmierzy się z zespołem Kachabera Cchadadze (47 l.). Apel do moich znajomych: bilety wyprzedane, proszę nie dzwonić – napisał w czwartek wieczorem na Twitterze prezes PZPN Zbigniew Boniek (59 l.). Po fatalnych wynikach na EURO 2012 oraz w eliminacjach do brazylijskiego mundialu, kiedy komplet zwycięstw Polska odniosła tylko z San Marino, kibice znowu bezwarunkowo kochają reprezentację. Selekcjoner Nawałka odmienił drużynę personalnie i mentalnie. Po marnym początku, kiedy Polacy nie wygrywali i nie strzelali goli w sparingach, jesienią ubiegłego roku zaczęli grać skutecznie i na półmetku eliminacji są liderem grupy w której za rywali mają m.in. Niemców. Passa spotkań bez porażki trwa 16 miesięcy, od marca ubiegłego roku. Dziś piłkarze chcą podtrzymać serię i wygrać ostatni tak ważny mecz przed wakacjami (we wtorek w sparingu w Gdańsku szansę dostaną dublerzy). – Żar będzie lał się nie tylko z nieba. Gorąco będzie również na boisku. Jestem dobrej myśli – zapowiedział Sławomir Peszko (30 l.), który strzelił gola w marcowym meczu z Irlandią w Dublinie (1:1).
Obok Krychowiak pręży muskuły.
Grzegorz Krychowiak pokazał nie raz, że potrafi walczyć na boisku za dwóch i jest silny jak tur. U nas pręży muskuły, ale też przestrzega jednak przed lekceważeniem Gruzinów. – W pierwszym meczu długo się męczyliśmy. Musimy o tym pamiętać – mówi pomocnik Sevilli. „Krycha” ma za sobą znakomity sezon. Sevilla zdobyła najwięcej punktów w lidze hiszpańskiej (76) w swojej historii. Wygrała też Ligę Europy, a jednym z bohaterów był Polak – strzelec jednego z goli przeciwko Dnipro (3:1). Wygrana w Warszawie dała im przepustkę do Ligi Mistrzów. – Spodziewałem się, że to może być ekscytujący, świetny sezon. Czułem, że walczymy o najwyższe cele i spełnienie marzeń. Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak spektakularne. Mam tu na myśli finał w Warszawie. Poczułem się spełniony – opowiada jeden z liderów kadry. Dziś wraca na Stadion Narodowy, gdzie tym razem zagra w reprezentacyjnej koszulce. – Przypominam pierwsze spotkanie z Gruzją. W pierwszych 45 minutach mecz nie wyglądał najlepiej w naszym wykonaniu. 4:0 nie odzwierciedla jego trudów. Mecz otworzył się nam po stałych fragmentach gry i zaczęło się grać łatwiej – wspomina mecz z Tibilisi „Krycha”.
Na kolejnych dwóch stronach czytamy o Ekstraklasie. Żyro i Kosecki odchodzą.
Najbliżej odejścia są: Michał Żyro (23 l.), Jakub Kosecki (25 l.) i Ondrej Duda (21 l.). Za 400 tys. euro wytransferowano już Dossę Juniora (29 l.) do Konyasporu, a w nowym sezonie zabraknie też Orlando Sa (27 l.), który ma kilka ofert. Ostatnia pochodzi z Reading. Przy Łazienkowskiej spodziewają się otrzymać za swoich zawodników nawet 10 mln euro. W piątek do Legii z Wolverhampton wpłynęła oferta pozyskania Żyry. Jak dowiedział się Fakt, w grę wchodzi kwota 2-2,5 mln euro. Siódmy zespół minionego sezonu Championship jest najbardziej konkretny w staraniach o skrzydłowego i zaraz dopnie swego. – Transfer powinien zostać sfinalizowany w ciągu kilku najbliższych dni – usłyszeliśmy w Legii.
Z mniejszych rzeczy:
– Vassiljev zostaje w Piaście
– Kowalski z Ruchu do Wisły Płock
– Żytko może szukać sobie klubu
– Wisła Kraków chce Michała Maka
Porządki mają również miejsce w Lechu.
Lato w Poznaniu może być gorące! Wczoraj szefowie Lecha podpisali kontrakt z Marcinem Robakiem (32 l.), ale to nie będzie jedyny transfer. Trener Maciej Skorża (43 l.) chciałby, żeby o awans do Ligi Mistrzów powalczył doświadczony zespół, wzmocniony nawet o pięciu piłkarzy. Jednak przy tym nie obędzie się bez wietrzenia szatni. Jeszcze przed końcem sezonu szkoleniowiec podjął decyzję o nieprzedłużaniu kontraktów z Luisem Henriquezem (33 l.), Armaudem Djoumem (25 l.) oraz Vojo Ubiparipem (27 l.). (…) Zainteresowanie Maciejem Wiluszem (26 l.) wykazują działacze Pogoni, a wypożyczenia do innego klubu może spodziewać się Jan Bednarek (19 l.). Z Lechem ma się pożegnać również Szymon Drewniak (21 l.). Możliwość walki o swoją przyszłość dostaną jeszcze Muhamed Keita (24 l.) i David Holman (22 l.).
Z kolei Stilicia zastąpi Starzyński. Wisła jest mocno zainteresowana, ale w grze liczy się również Lechia i kluby z zagranicy. Bośniak ma natomiast ofertę gry w APOEL Nikozja.
GAZETA WYBORCZA
Wpadka z Gruzją wzbroniona.
Nie ma chyba na zgrupowaniu nikogo, kto spodziewałby się łatwego zadania. I nie chodzi tylko o szacunek dla Gruzinów. Rzecz w tym, że wielu piłkarzy pamięta czasy, gdy reprezentacja grała poniżej możliwości, nie potrafiła wygrywać z równymi sobie i słabszymi od siebie. Piszczek, Rybus i Grosicki przeżyli przegrane Euro 2012, Krychowiak z Lewandowskim – remis z Mołdawią i nieudane eliminacje mundialu. Dlatego stawką dzisiejszego meczu są nie tylko trzy punkty. To też mecz o spokój. O podtrzymanie pewności siebie zbudowanej pierwszą połową eliminacji. O zachowanie zaufania kibiców wypracowanego zwycięstwem nad Niemcami. Wreszcie – o utrzymanie pierwszego miejsca w grupie przed decydującymi jesiennymi meczami. Wszystko wskazuje, że o awans trzeba się będzie bić do kończących kwalifikacje starć ze Szkocją (Glasgow) i Irlandią (Warszawa). We wrześniu wiele się nie dowiemy, bo Polacy zagrają mecze, w których o trzy punkty będzie najtrudniej (na wyjeździe z Niemcami) i najłatwiej (u siebie z Gibraltarem). Awans może odebrać jedna wpadka. Gruzini do półmetka odebrali punkty jedynie Gibraltarowi, głównie dlatego czwartą Irlandię od prowadzącej Polski dzielą tylko trzy punkty. Każdy inny wynik niż zwycięstwo gospodarzy w Warszawie będzie oznaczał powrót do czasów, w których los reprezentacji zależy także od innych. Okoliczności mogłyby być lepsze, ale bez przesady – Gruzję u siebie trzeba pokonać i bez zawieszonego za kartki Kamila Glika, i w połowie czerwca, czyli po sezonie klubowym i w przededniu wakacji.
RZECZPOSPOLITA
Rzepa też rzuca jednym tekstem. Dynamówki z Tbilisi – pisze Stefan Szczepłek.
W sobotę reprezentacja Polski spotyka się w Warszawie z Gruzją – krajem bez wielkich piłkarzy, ale z ciekawą futbolową historią. W Polsce traktuje się Gruzję jako jeden z tych dumnych krajów, które narodziły się po rozpadzie Związku Radzieckiego i pracują na swój rachunek. Blisko nam do Gruzinów, tym bardziej że ich relacje z Rosją są równie skomplikowane jak nasze, o żarze uczuć trudno mówić. Poparcie Gruzji w jej walce z Rosją przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego przysporzyło Polsce w Tbilisi dużo sympatii. Przekonali się o tym polscy dziennikarze, którzy jesienią ubiegłego roku pojechali do Tbilisi na pierwszy mecz. Gościnność Gruzinów jest powszechnie znana, co wymaga od przybyszów zdrowia i znajomości taktyki wznoszenia toastów. Gruzja długo cierpiała za to, że była częścią imperium i kiedy Polska spotykała się ze Związkiem Radzieckim na jakiejkolwiek arenie sportowej, nie wdawano się w szczegóły, kto jest Rosjaninem, a kto nie. Wszyscy mieli na koszulkach napis ZSRR i nie mogli liczyć na życzliwość ze strony polskich kibiców. Po wojnie Gruzja miała u nas nie najlepszą opinię, bo z tego kraju pochodzili Józef Stalin i Ławrentij Beria. Tylko na trybunach stadionów mogliśmy dać wyraz swojemu prawdziwemu stosunkowi do nich (co jednak wiązało się z ryzykiem). W roku 1951 władze popełniły zresztą taktyczny błąd. Do Polski przyjechała drużyna Dynama Tbilisi, żeby rozegrać cztery pokazowe „mecze przyjaźni”.
Sporo przeszłości, historii i polityki, a niewiele spraw teraźniejszych. Warto spojrzeć.
SUPER EXPRESS
Lewandowski obróci Gruzję w gruzy i dopadnie Bońka. Tytuł, nie ukrywajmy, zaciekawia.
Robert Lewandowski (27 l.) strzelił w reprezentacji 23 gole i tylko jednego trafienia brakuje mu do zrównania się pod tym względem ze Zbigniewem Bońkiem (59 l.). Dzisiejszy mecz z Gruzją to doskonała okazja dla “Lewego” do dogonienia, a może nawet przeskoczenia prezesa PZPN. Sam kapitan kadry przyznaje zresztą, że taki jest plan. – Byłoby fajnie, gdyby udało się strzelić gola, bo już chyba czas dogonić prezesa Bońka – przyznał napastnik Bayernu Monachium. Statystycznie “Lewy” już jest lepszy, choć dosłownie o włos, od “Zibiego”. 67 meczów i 23 gole daje mu średnią 0,34 bramki na mecz. Boniek ma bilans 80-24, a więc 0,3 trafienia. Jeśli Lewandowski strzeli dziś jednego gola, to znajdzie się. w połowie drogi do najlepszego strzelca w historii kadry Włodzimierza Lubańskiego (48 bramek). Dogonienie go będzie trudne, natomiast niemal pewne jest, że “Lewy” prędzej czy później przeskoczy takich snajperów jak Gerard Cieślik (27) czy Andrzej Szarmach (32).
A na bramkowy remis liczy Dzalamidze z Jagiellonii.
– W tych eliminacjach nie odegramy już większej roli, ale zrobimy wszystko, aby sprawić kilka niespodzianek. Przedostatnie miejsce w tabeli nie oddaje potencjału naszej kadry – mówi Nika Dzalamidze (23 l.). Gruziński skrzydłowy Jagiellonii uważa, że jego rodacy sprawią duże problemy Polakom. W pierwszym spotkaniu Polska wygrała w Tbilisi 4:0. – To była bardzo bolesna lekcja dla nas, ale w Warszawie koledzy i tak będą walczyć. Dobry byłby remis 1:1, na pewno będziemy mieli sytuacje bramkowe – prognozuje Gruzin, który nie znalazł się w kadrze na mecz z Polską. Od grudnia ubiegłego roku nowym selekcjonerem naszych rywali jest Kachaber Czadadze. – Prowadził nas w trzech meczach i już widać zmiany – ocenia pomocnik Jagiellonii. – Przywiązuje dużą wagę do taktyki. Mamy utrzymywać się przy piłce, wymieniać podania i atakować. Trener chce mieć gotowy zespół na eliminacje mistrzostw świata 2018. W Warszawie nie zagra lider Gruzinów – Dżaba Kankawa z Dnipro Dnipropietrowsk. – Kapitan pauzuje za kartki, to duża strata – zaznacza Dzalamidze. – W tej sytuacji liderem będzie Dżano Ananidze ze Spartaka Moskwa – ocenia Nika.
I typowo tabloidowy już temat: Na Krychowiaka, jeśli tylko wygra z Gruzją, czekają pierogi.
Przygotowania do meczu z Gruzją weszły w decydującą fazę. W ostatnich dniach Grzegorz Krychowiak (25 l.) dawał z siebie wszystko na treningach, a Celia Jaunat (25 l.), jego francuska narzeczona, przeszła przyspieszony kurs… gotowania pierogów. Jeśli “Krycha” pomoże ograć Gruzinów, może się spodziewać pysznego dania przygotowanego przez piękną Celię. Francuzka pochwaliła się w Internecie zdjęciem z występu w programie “Dzień dobry TVN”, gdzie zaproszono ją do wspólnego przygotowywania pierogów. Celia była zachwycona, podziękowała za kurs i napisała “przepis na danie w sobotę”. Nigdy nie ukrywała, że z polskiej kuchni uwielbia właśnie pierogi. Teraz już sama będzie umiała je przygotować. A nauka przyszła w samą porę, bo po dzisiejszym meczu Krychowiak, który na boisku zawsze walczy za dwóch, na pewno będzie bardzo głodny.
W sumie to sami nie wiemy, po co ten tekst cytujemy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
A tak na mecz kadry zaprasza PS.
Nie komplikujcie sobie tych eliminacji – słychać apel Roberta Błońskiego.
Znamy słabsze i mocniejsze strony rywali, ale o wyniku powinien zdecydować nasz plan. Mamy piłkarzy kreatywnych, na najwyższym światowym poziomie – podczas przedmeczowej konferencji selekcjoner Adam Nawałka nie zmienił rytuału i był raczej oszczędny w słowach. To dobrze. Siłę jego reprezentacji można zobaczyć na boisku i w tabeli grupy eliminacyjnej, a nie usłyszeć w próżnych przechwałkach. Efekty pracy selekcjonera wyprzedzają oczekiwania. Na półmetku rywalizacji Polska jest liderem, choć za rywali ma m.in. Niemców, z 16 golami jest najskuteczniejszym zespołem eliminacji, w pięciu meczach straciła ledwie trzy gola, a nie przegrała od 16 miesięcy. Kto pomyśli, że drużyna Nawałki to produkt skończony, szybko zgubi go – jak Legię w polskiej lidze – grzech pychy. Dlatego przed meczem z Gruzją nie ma mowy o lekceważeniu rywala.
PS wskazuje też, że najwięcej może zyskać Linetty.
Za 20-letnim środkowym pomocnikiem Kolejorza dopiero drugi pełny sezon w ekstraklasie, a już zapracował na status piłkarza niezastąpionego. Jeśli nie gra, to tylko z powodu kontuzji. W meczu z Gruzją ma wystąpić od początku i jeśli wytrzyma presję walki o punkty na Stadionie Narodowym przy 50-tysięcznej publiczności, może na lata rozwiązać problem odpowiedniej klasy partnera dla Grzegorza Krychowiaka w środku pola. W klubie dojrzał, nie bał się odpowiedzialności, a w grupie mistrzowskiej strzelił zwycięskie gole Pogoni i Legii. Dobry występ na Narodowym może być przepustką do gry w jesiennych meczach decydujących o awansie do EURO 2016. A później w finałach. Dlatego dziś to Linetty może zyskać najwięcej.
Mamy w Polsce piłkarzy specjalnej troski – pisze Krzysztof Stanowski.
Poruszam ten temat dlatego, że przeczytałem tekst dziennikarza „Gazety Wyborczej” Przemysława Zycha o tym, iż Henning Berg nie wprowadza młodych zawodników, że akademia cierpi, piłkarze drugiej drużyny są zdemotywowani i nie wiedzą, co dalej. I że najlepszym zawodnikiem rezerw był prawoskrzydłowy Misiak, ale co z tego, skoro na testy wkrótce przyjedzie gracz z Fluminense? Aż sprawdziłem sobie dorobek 20-letniego Norberta Misiaka (czyli niespecjalnie młodego). W trzeciej lidze, a więc na czwartym poziomie rozgrywek, wystąpił 26 meczach, w których – nie licząc rzutów karnych – zdobył 4 bramki. No ja się pytam, tak na zdrowy rozum: jeśli ktoś na czwartym poziomie rozgrywek strzela przez cały sezon cztery gole, to ile ich będzie miał w najwyższej klasie rozgrywkowej? Jeśli to jest dorobek najlepszego gracza, to nie chciałbym zobaczyć w akcji tych trochę gorszych… Mamy w Polsce piłkarzy specjalnej troski. Tworzy się przepisy nakazujący wystawianie młodzieżowców, ponieważ bez takiej formalnej pomocny nie są w stanie wygrać rywalizacji ze starszymi graczami. Później rozlicza się trenerów nie z tego, jakie wyniki osiągają, ale z tego, ilu juniorów wstawili do jedenastki. To jakieś kompletne pomylenie pojęć!
W tym samym miejscu Tomasz Włodarczyk pyta: Kogo mamy się bać?
W Polsce Copa America na dalszym planie, bo żyjemy dzisiejszym meczem biało-czerwonych z Gruzją. Nie są to emocje sięgające zenitu. Mecz z gatunku tych, które absolutnie trzeba wygrać, żeby wypełnić misję wyjazdu na mistrzostwa Europy do Francji. Wyjść na boisko, zrobić swoje i jedziemy dalej. Ciekawiej dla dalszych losów naszej grupy może być w Dublinie. Jednym okiem na pewno będę spoglądał na telefon i wynik meczu Irlandia – Szkocja. Remis pożądany. Może do Gruzinów podchodzę zbyt nonszalancko? W Tbilisi przez godzinę to wcale nie był spacerek…Mimo wszystko, gdy patrzę, w jakim kierunku zmierza kilku naszych piłkarzy, to kogo mamy się bać? Lewandowski wiadomo – klasa. O Krychowiaka biją się się kluby z samego topu Europy (czuję, że wyląduje w PSG). A jest jeszcze Kamil Glik, który zmieni klub na mocniejszy, Łukasz Fabiański po świetnym sezonie czy Wojciech Szczęsny, którego koszulki nie wstydzą się nosić dzieci Davida Beckhama. Naprawdę mocna paka. Dlatego śpię spokojnie i na najbliższy mecz patrzę między innymi przez pryzmat testu dla Karola Linetty’ego, który też zaraz ma wyfrunąć zagranicę. Czy może być naszą ósemką na lata? Świeżo upieczony mistrz Polski wpadł w oko Adamowi Nawałce ponad rok temu podczas zgrupowania w Abu Zabi. Miał dostać poważniejszą szansę we wcześniejszych meczach eliminacyjnych, ale przeszkadzało kruche zdrowie. Gruzja, presja i Stadion Narodowy to dobry test, żeby sprawdzić czy Karol nie jest jeszcze Karolkiem.
Jest jeszcze dodatek związany z dzisiejszym meczem, w którym masa dobrego czytania. My zaglądamy tutaj już tylko symbolicznie.
Teraz rządzą grzeczni.
Marcin Wasilewski za kadencji Adama Nawałki nigdy nie dostanie powołania. – Nie pasuje do mojej koncepcji – powiedział na ostatniej konferencji prasowej selekcjoner reprezentacji Polski. Nie widzi „Wasyla” w składzie, mimo że ten nieźle prezentuje się w Premier League. Sportowo daje argumenty. Ale trener ma inną filozofię i nie chce jej naruszać. Zbudował drużynę na bazie „grzecznych chłopców”. Jak ognia unika sytuacji, w której władzę w drużynie miałaby przejąć gwardia piłkarzy starszego pokolenia. (…) Przez lata w kadrze zdarzały się afery większe lub mniejsze. Bez wracania do czasów sprzed kilku dekad i Zbigniewa Bońka, który na lotnisku Okęcie wstawił się za wstawionym Józefem Młynarczykiem, reprezentacje sprzed kilku lat też miały swoje wstrząsy. Np. Lwów za czasów Leo Beenhakkera, gdy w hotelu dłużej „posiedzieli” Artur Boruc, Dariusz Dudka i Radosław Majewski, za co zostali zawieszeni. Dwa lata później „Król Artur” wypił kilka buteleczek wina w drodze powrotnej z USA, a wraz z nim Michał Żewłakow, co nie podobało się Smudzie. Usunął ich z kadry. Miesiąc wcześniej, po meczu z Australią, podobny los spotkał Sławomira Peszkę i Macieja Iwańskiego. Dziennikarze mieli o czym pisać.
Gruzja zaprawiona goryczą.
Dokładnie 18 lat temu w Katowicach Polska rozbiła Gruzję 4:1. Dwaj strzelcy goli z tamtego meczu – Krzysztof Nowak i Adam Ledwoń – dziś już nie żyją. – Dobrze, że wracamy do tego meczu. Z szacunku do Krzyśka i Adama – mówi Mirosław Trzeciak, uczestnik tamtego spotkania, w którym tak jak oni zdobył bramkę. To jeden z najdziwniejszych meczów w dziejach polskiej kadry i do tej pory jedyny z Gruzją na naszym terenie o punkty. Nie miał jednak już stawki, bo szanse na awans do mundialu we Francji straciliśmy wcześniej. 14 czerwca 1997 roku przy Bukowej graliśmy już wyłącznie o honor, co mało kogo obchodziło. Na trybunach garstka kibiców, na boisku niepotrzebni piłkarze, na ławce niepotrzebny selekcjoner. Wszystko stało na głowie i na kilometr pachniało prowizorką. Krzysztof Pawlak to najlepszy trener w historii biało-czerwonych. Bo poprowadził kadrę raz i wygrał 4:1. Żaden inny selekcjoner nie ma takiej średniej meczowej. Był asystentem Antoniego Piechniczka, który w piekielnie mocnej grupie el. MŚ 1998 nie poradził się sobie z Włochami i Anglią, więc musiał odejść. Na jeden mecz zastąpił go Pawlak. Niespodziewany selekcjoner musiał błyskawicznie skompletować drużynę i… zderzył się ze ścianą. Dzwonił, prosił, pytał, tłumaczył, ale często był zbywany. „Trenerze, chętnie bym przejechał, ale nie dam rady, bo to, tamto siamto” – mniej więcej tak wyglądały te rozmowy. Postanowił wziąć tych, co naprawdę chcieli walczyć – ambitnych i niewypalonych. Brakowało Jóźwiaka, Łapińskiego, Koźmińskiego, Zielińskiego, Wałdocha, Brzęczka, Iwana, Kowalczyka, Juskowiaka. Lista nieobecnych nazwisk w zasadzie nie miała końca. – W porównaniu z obecną kadrą, która w sobotę zagra z Gruzją, wtedy mieliśmy skład węgla i papy – przyznaje Cezary Kucharski, kolejny zawodnik z tamtego spotkania. Na Pawlaka spadły wszystkie obowiązki i odpowiedzialność za wynik, ale PZPN mu miłosiernie pomógł – zainteresowanie meczem było zerowe, więc żeby aż tak głupio to nie wyglądało, przeniósł go ze Stadionu Śląskiego na pobliski obiekt GKS-u Katowice. I tak nie udało się zatuszować frekwencyjnej katastrofy. Na spotkanie przyszło niespełna dwa tysiące kibiców.
I wystarczy, choć nie cytujemy sterty innych dobrych tekstów. Dzisiejszy PS rozbija bank.