Reklama

Raków jak „Siłacz” w rytmie Scootera. Mistrz „one-season-wonder”?

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

21 lipca 2023, 09:39 • 14 min czytania 29 komentarzy

Na całym świecie bywają artyści i zespoły muzyczne, które są znane tylko z jednego przeboju. To dzięki niemu weszli na szczyt, ale w dłuższej perspektywie się na nim nie utrzymali. O takich wykonawcach zwykło się mówić z angielska: „one-hit-wonder”. Jednym z najlepszych polskich przykładów dla tego zjawiska jest Marcin Rozynek z utworem „Siłacz”. Raków Częstochowa w poprzednim sezonie był „największym siłaczem od lat” w Ekstraklasie. Ale czy to będzie mistrz jednego sezonu? Czy może ekipa spod Jasnej Góry zdoła znów powalczyć o triumf? Na pewno w rozpoczynających się dziś rozgrywkach zobaczymy „Medaliki” w zupełnie nowym wydaniu.

Raków jak „Siłacz” w rytmie Scootera. Mistrz „one-season-wonder”?

Rozynek w swoim hicie śpiewał:

„Świat w ramionach Twoich jak ja,
Największy Siłacz od lat,
To dziś staniemy znów twarzą w twarz,
Chodź, patrz jak walczę” (…)

No i Raków w poprzednim sezonie faktycznie naprężył muskuły jak nikt od dawna. Drużyna Marka Papszuna wygrała 23 z 34 meczów w trakcie rozgrywek. Dało to 67,65% zwycięstw w całym sezonie. To najlepszy wynik pod tym względem od 2014 roku, kiedy Legia Warszawa zdobyła tytuł, wygrywając 70,27% spotkań.

Reklama

RAKÓW CZĘSTOCHOWA – ZAPOWIEDŹ SEZONU 2023/24

W XXI wieku wyższy procent triumfów w sezonie miało tylko pięciu mistrzów:

  • Wisła Kraków (2003/04) – 80,77% zwycięstw
  • Wisła Kraków (2007/08) – 80,00% zwycięstw
  • Wisła Kraków (2004/05) – 73,07% zwycięstw
  • Legia Warszawa (2013/14) – 70,27% zwycięstw
  • Wisła Kraków (2002/03) – 70,00% zwycięstw
  • Raków Częstochowa (2022/23) – 67,65% zwycięstw

To był też pierwszy historyczny tytuł częstochowian. Od początku obecnego wieku zdarzało się, że nieoczywiste ekipy zdobywały mistrzostwo. Jednak Zagłębie Lubin 2006/07, Śląsk Wrocław 2011/12 czy Piast Gliwice 2018/19 nie były w stanie powtórzyć tak wielkiego sukcesu. Przy Limanowskiego na pewno mają ambicję, aby znów powalczyć o końcowy triumf w lidze, ale teraz – przynajmniej dla władz klubu – najważniejsze są europejskie puchary i awans do fazy grupowej, któregoś z nich.

CHCIELIBY GRAĆ JAK…

Najnowsza historia Rakowa jest nierozerwalnie związana z Markiem Papszunem. Szkoleniowiec wprowadził częstochowian z II ligi do Ekstraklasy, a później zdobył: dwa wicemistrzostwa Polski, dwa Puchary Polski, dwa Superpuchary Polski i w ostatnim sezonie mistrzostwo Polski. Jak wiadomo po ostatnim laurze (decyzję podjął kilka miesięcy wcześniej) zdecydował się na odejście i zakończenie swojej siedmioletniej kadencji. W jej trakcie, kiedy Raków zdobywał bramki w domowych meczach, na stadionie rozbrzmiewał motyw z kawałka „Maria (I Like It Loud)” niemieckiej grupy Scooter. Częstochowscy kibice tak upodobali sobie ten numer, że na niektórych wyjazdowych meczach sami go intonują, kiedy ich ulubieńcy strzelają gole na boiskach rywali.

Od 1 lipca Raków ma nowego trenera – Dawida Szwargę. Niepełna 33-latek wcześniej był asystentem Papszuna i z automatu gra „Medalików” za jego rządów będzie porównywana do czasów jego poprzednika. Zapewne wszyscy sympatyzujący z obecnymi mistrzami Polski życzą sobie, żeby wyniki i gra były podobne, jak za czasów legendarnego już szkoleniowca. Wtedy „Maria” Scottera znów często będzie rozbrzmiewać. Nie będzie o to łatwo, bo wielu osób właśnie w odejściu Papszuna upatruje największego osłabienia obrońców tytułu i jakby na to nie patrzeć, może w tym być sporo racji.

NOWI W KAPELI

Kacper Bieszczad (bramkarz, Zagłębie Lubin). To wypożyczenie z opcją wykupu. Niespełna 21-letni golkiper ma już 27 rozegranych meczów na poziomie Ekstraklasy, a w nadchodzącym sezonie będzie miał cały czas wiek młodzieżowca. Na razie jest w Rakowie zmiennikiem Vladana Kovačevicia. Pewnie będzie dostawał swoje szanse w lidze (żeby znów częstochowski klub nie zapłacił zbyt dużej kary za brak występów młodzieżowców w Ekstraklasie) i w Pucharze Polski. Poprzedni sezon zaczynał jako numer jeden w Zagłębiu, ale z czasem stracił miejsce w składzie. Na pewno ma spory potencjał, ale musi ustabilizować formę, bo w ekipie „Miedziowych” zdarzały mu się błędy.

Reklama

Maxime Dominguez (środkowy pomocnik, Miedź Legnica). Przyszedł jako jeden z pierwszych letnich transferów. Miał wzmocnić rywalizację w środku pola na pozycji numer „osiem”. Na razie przegrywa rywalizację z Benem Ledermanem czy Władysławem Koczerhinem. Nie jest wykluczone, że do końca okna jeszcze zmieni pracodawcę, bo interesuje się nim portugalskie Gil Vicente. Szwajcar z hiszpańskim paszportem na razie zagrał w Rakowie tylko w Superpucharze Polski i nie zachwycił. O ile umiejętności techniczne stoją u niego na wysokim poziomie, o tyle fizycznie i taktycznie na razie nie do końca potrafi sprostać częstochowskim oczekiwaniom. W poprzednim sezonie był jednym z najlepszych zawodników słabiutkiej Miedzi, w której strzelił gola i miał sześć asyst. Jego zespół zajął ostatnie miejsce w Ekstraklasie i w pełni zasłużenie spadł do I ligi.

Dawid Drachal (ofensywny pomocnik, Miedź Legnica). Został kupiony na 600 tys. euro. Sporo, ale to na razie cena za jego potencjał. Nominalny ofensywny środkowy pomocnik. W trakcie przygotowań trener Szwarga próbował go m.in. na prawym wahadle. Jeżeli chce poszukać minut, to musi zmienić pozycję, bo w środku pola mistrzów Polski jest ogromna rywalizacja. Pewnie zdarzą się mecze, w których dostanie swoje szanse, bo Raków będzie potrzebował występów młodzieżowców (w lidze i PP). Z powodu kontuzji stopy stracił niemal całą jesień poprzedniego sezonu i początek wiosny. Na razie ma w Ekstraklasie 16 występów, ale tylko 626 rozegranych minut. Wystarczyło mu to do debiutanckiej bramki. Ambicje ma ogromne, bo w głośnym wywiadzie na Weszło przyznał, że marzy o zdobyciu Złotej Piłki, co skomentował nawet Robert Lewandowski. Nikt nie może zabronić mu marzyć, ale czeka go jeszcze mnóstwo pracy, żeby chociaż trochę zbliżyć się do wyjściowej jedenastki mistrzów Polski, a co tu mówić o międzynarodowych tytułach.

Sonny Kittel (ofensywny pomocnik, Hamburger SV). Dość sensacyjny transfer. Od sezonu 2017/18 miał udział przy golu co 129 minut na poziomie 2. Bundesligi. Łącznie uzbierał tam 201 występów, 57 bramek i 60 asyst. Przyszedł jako wolny zawodnik po tym jak wygasła jego umowa w Hamburgu. Ma świetne stałe fragmenty (w tym rzuty wolne) i może grać na każdej ofensywnej pozycji (w tym również na wahadłach). Trudno stwierdzić, która noga jest u niego wiodącą, bo strzela i dośrodkowuje z podobną celność z lewej i prawej. Ma niezły drybling i prostopadłe podania. Odbił się od 1. Bundesligi. Dla Eintrachtu Frankfurt i Ingolstadt zagrał na tym poziomie w sumie w 60 meczach, w których zdobył dwie bramki i miał tyle samo asyst. Po podpisaniu umowy z Rakowem stał się ponoć jednym z lepiej zarabiających graczy w Ekstraklasie. Wpływa na to nie tyle wysoka pensja, co znacząca kwota za podpis. Teoretycznie powinien stać się gwiazdą naszej ligi, ale nie takie asy już sobie u nas nie radziły. Urodził się w Niemczech, ale jego rodzicami są Polacy. Za czasów kadencji Adama Nawałki był przymierzany do powołania do polskiej kadry, ale nigdy się to nie ziściło. To on ma zastąpić Iviego Lopeza. Hiszpan zerwał więzadła krzyżowe w pierwszym letnim sparingu. Kittel w przeszłości miał też potężne problemy z kolanami (dwukrotnie zrywał więzadła), co znacząco zahamowało jego rozwój.

rakow-czestochowa-zapowiedz-sezonu-2024/

Adnan Kovačević (środkowy obrońca, Ferencvaros). Transfer w stylu Rakowa, bo pod Jasną Gorą wrócili do tematu sprowadzenia Bośniaka po kilku latach od pierwszego podejścia. Blisko przejścia był w 2020 roku, jednak wtedy stoper wybrał ofertę węgierskiego Ferencvarosu, z którym trzykrotnie zdobył mistrzostwo kraju i wystąpił nawet w dwóch meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Na Węgrzech nie zawsze miał miejsce w wyjściowym składzie. Letnie przygotowania były dla niego pechowe, bo doznał urazu łydki (naderwał mięsień płaszczkowaty) i do gry wróci najwcześniej pod koniec sierpnia. W Polsce występował już w barwach Korony Kielce (2017-20). W ekipie mistrzów Polski ma zastąpić Tomaša Petraška. Poprzedni kapitan Rakowa nie dogadał się w sprawie nowej umowy i związał się z koreańskim Jeonbuk Hyundai.

Kamil Pestka (lewy wahadłowy, Cracovia). Cały poprzedni sezon stracił z powodu zerwania więzadeł krzyżowych. Dostał spory kredyt zaufania, bo podpisano z nim kontraktu, kiedy nie był jeszcze w pełni sił. Powoli wraca do dyspozycji fizycznej. Ma być brany pod uwagę przy obsadzie dwóch pozycji: lewego wahadła i półlewego stopera. W pierwszej drużynie Pasów łącznie zagrał w 93 meczach, w których zdobył sześć bramek i miał osiem asyst. W przeszłości był etatowym reprezentantem Polski różnych kategorii wiekowych. Kilka tygodni temu porozmawialiśmy z Pestką o przejściu Rakowa.

Deian Sorescu (wahadłowy, FCSB Bukareszt). Wrócił po niezbyt udanym wypożyczeniu. W ojczyźnie zagrał w 18 meczach, w których zdobył dwie bramki. Był jednym z zawodników, z którymi skonfliktował się właściciel FCSB Gigi Becali. Dlatego nie było tematu jego wykupu. Wrócił i daje w Rakowie głębie składu na obu wahadłach. Między innymi z powodu jego powrotu z Rakowem pożegna się Mateusz Wdowiak, który w sierpniu ma przejść do Zagłębia Lubin.

Antonis Tsiftsis (bramkarz, Asteras Tripolis). 24-letni Grek został wypożyczony za ok. 100 tys. euro. Ostatnio nie zawsze miał pozycję bramkarza numer jeden w Asterasie, ale wcześniej, kiedy był młodszy zdarzało mu się grać w miarę regularnie. Uchodził za duży talent. W greckiej ekstraklasie łącznie rozegrał 44 mecze, w których 16 razy zachował czyste konto. Obecnie w Rakowie walczy o miano drugiego golkipera z Bieszczadem. Słyszy się, że ewentualne odejście Kovačevicia może zmusić obrońców tytułu do ściągnięcia bardziej klasowego golkipera niż on.

Tomasz Walczak (napastnik, Wisła Płock). Od lat słyszy się, że to ogromny talent, ale w Ekstraklasie cały czas rozegrał tylko dziewięć spotkań. Ma ponad 190 centymetrów i cały czas rośnie. Teoretycznie wydaje się skrojony pod Raków. Na razie jednak należy się spodziewać, że niespełna 18-letnia „dziewiątka” częściej będzie pojawiać się w barwach trzecioligowych rezerw niż w ekipie trenera Szwargi. Podobnie jak w przypadku Drachala pod Jasną Górą skusili się na niego, ale bardziej z powodu potencjału niż obecnych umiejętności. Trzeba mieć na uwadze to, że do Częstochowy ma jeszcze zawitać nowy i zdecydowanie bardziej doświadczony napastnik. A w kolejce do gry wyżej od Walczaka są jeszcze Łukasz Zwoliński i Fabian Piasecki.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

John Yeboah (ofensywny pomocnik, Śląsk Wrocław). Rekordowy transfer RKS. Zapłacono za niego 1,5 mln euro, co i tak jest sporą promocją. Raków chciał go wykupić już pod koniec poprzedniego sezonu, ale wtedy częstochowscy działacze usłyszeli we Wrocławiu, że oczekiwana kwota wykupu to ok. 2,5-3,0 mln euro. Podobne oferty do Śląska jednak nie wpłynęły i dlatego Niemiec trafił ostatecznie na Limanowskiego za nieco mniejszą kwotę. Największe atuty: drybling, szybkość, błyskotliwość i krótki strzał z lewej nogi. Ma możliwości, żeby stać się nawet MVP ligi. Będzie musiał też dostosować się do rakowskich wymogów taktycznych, w których „dziesiątki” muszą sporo biegać w fazie bronienia i wywierać presję na obrońców.

rakow-czestochowa-zapowiedz-sezonu-2024/

Łukasz Zwoliński (napastnik, Lechia Gdańsk). Na razie wygląda na to, że jest pierwszym napastnikiem Rakowa. Swoją pozycję wywalczył dubletem w rewanżowym meczu I rundy eliminacji Ligi Mistrzów z Florą Tallinn (3:0). W poprzednim sezonie był jedną z niewielu jasnych postaci Lechii. Jego dziewięć bramek nie pomogło jednak w utrzymaniu. Został szybko zakontraktowany i przepracował cały okres przygotowawczy. Teoretycznie pierwsza „dziewiątka” ma jeszcze trafić pod Jasną Górę. „Zwolakowi” nie można odmówić strzeleckiego instynktu. Musi się też przyzwyczaić do tego, że w ekipie „Medalików” najbardziej wysunięty zawodnik jest jednocześnie pierwszym obrońcą, który zaczyna pressing.

FRONTMAN

Michał Świerczewski. Właściciel klubu po rozstaniu z Markiem Papszunem stał się zdecydowanie najważniejszą osobą w Rakowie. Wcześniej było podobnie, ale w sprawach sportowych więcej do powiedzenia miał były już szkoleniowiec. Zresztą Świerczewski nieraz mówił, że piłki i odpowiedniego podejścia do niej uczył się właśnie od Papszuna. Prężny biznesmen miał z poprzednim trenerem relację przyjacielską i często razem podejmowali decyzje dotyczące przyjść i odejść z klubu. Teraz twórca potęgi Rakowa i firmy x-kom w zasadzie sam podjął decyzję o wyborze Dawida Szwargi na nowego szkoleniowca. Obrońcy tytułu dzięki finansowym możliwościom Świerczewskiego tego lata przeprowadzają ofensywę transferową, której końca nie widać. Wszystko po to, żeby jeden z najbogatszych Polaków mógł w końcu obejrzeć swój klub, występujący w fazie grupowej, któregoś z europejskich pucharów. 45-latek przejął Raków w 2015 roku z zamiarem powrotu do Ekstraklasy. Jak sam mówi obecne sukcesy przerosły jego oczekiwania.

rakow-czestochowa-zapowiedz-sezonu-2024/

Gdyby rodowity częstochowianin i kibic Rakowa, Muniek Staszczyk, napisał dziś nieco bardziej optymistyczną i współczesną wersję hitu T-Love – „King”, to mógłby on dotyczyć właśnie Świerczewskiego. Licealisty, który zamarzył, że kiedyś zostanie właścicielem klubu, któremu kibicuje i wprowadzi go znów na salony Ekstraklasy.

„Mówiono o nim King,
W mieście Świętej Wieży” (…)

PUBLIKA OSZALEJE

Płyta dotycząca tego, że Raków nie ma odpowiedniego stadionu, do swojej pozycji w polskiej piłce, dawno się już zdarła. Kibice na meczach mają używanie z lokalnych władz. W czasie świętowania mistrzostwa do niecenzuralnych okrzyków względem prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka przyłączył się nawet Gutkovskis, którego już w Częstochowie nie ma (przypadek?). Problem z brakiem odpowiedniego obiektu dla mistrza Polski jednak został. Klub ewentualne domowe mecze III i IV rundy eliminacji Champions League będzie musiał rozgrywać w Sosnowcu, bo Miejski Stadion Piłkarski RKS Raków nie spełnia wymogów UEFA. Niby coś się ruszyło, bo obrońcy tytułu otrzymają rządowe wsparcie w wysokości 40 mln zł na kolejną modernizację obiektu przy ul. Limanowskiego. Całość inwestycji ma się zamknąć kwotą 60-70 mln zł. Będzie to jednak tylko rozbudowa i dostosowanie do europejskich wymogów aby kiedyś w przyszłości Raków mógł grać u siebie w Europie w każdej rundzie. Po kolejnym remoncie arena będzie mogła pomieścić ponad 8 tysięcy miejsc, ale nadal nie będzie to docelowy dom częstochowian. Nowoczesny stadion dla 15-20 tysięcy osób to nadal melodia przyszłości. Nikt na dziś nie jest w stanie stwierdzić jak odległej.

ARSENIĆ: W SZATNI NIE MÓWIMY O PLANIE MINIMUM, NASZYM CELEM JEST LIGA MISTRZÓW [WYWIAD]

FAŁSZUJĄ…

Niby Raków ściąga młodzieżowców z innych klubów. Niby juniorzy zdobyli brązowe medale Centralnej Ligi Juniorów, ale nadal żaden młody gracz, a tym bardziej wychowanek, nie ma szans, żeby wywalczyć sobie miejsce w wyjściowym składzie. Częstochowianie już zapłacili 2 mln zł kary za brak odpowiedniej liczby minut rozegranych przez młodzieżowców w poprzednim sezonie. Patrząc na występy młodych graczy w sparingach i pierwszych meczach sezonu (z Florą w el. LM i w Superpucharze z Legią), wygląda na to, że i w nowych rozgrywkach trzeba będzie wkalkulować karę za niewypełnienie limitu.

Inna sprawa to występy Polaków. Pewnie zdarzą się takie, w których na boisku w barwach Rakowa będą biegać sami obcokrajowcy. Jest to raczej bardziej niż pewne. Widać to też po proporcjach w kadrze: 13 Polaków i 16 stranierich.

USTAWIENIE NA SCENIE

Wyjściowa taktyka Rakowa się nie zmieni. Dawid Szwarga kontynuuje stosowanie formacji 1-3-4-2-1, z trójką stoperów, dwoma wahadłowymi, dwiema „ósemkami”, dwiema „dziesiątkami” i napastnikiem. Drobną różnicą jest krótsze rozgrywanie piłki, co widać zwłaszcza po sposobie budowania akcji, kiedy (czasami do przesady) Vladan Kovačević stara się podawać „na krótko” do najbliżej ustawionego kolegi. W zamyśle częstochowianie mają w ten sposób wciągać rywala bliżej swojej bramki, żeby po szybkim rozegraniu wyprowadzić szybki i groźny atak. Jak na razie w każdym meczu w tym sezonie kończyło się to groźną stratą, po której przeciwnik stwarzał sobie sytuację bramkową. Duże ryzyko, ale jednocześnie jak zespół to opanuje, będzie jeszcze groźniejszy. Starty goli po prostych błędach (niecelne podanie czy złe przyjęcie) trzeba przy takiej grze po prostu wkalkulować.

rakow-czestochowa-zapowiedz-sezonu-2024/

 

DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE LEPSZA NIŻ POPRZEDNIA?

  • Raków zainwestował już 3 mln euro w wzmocnienia. Żaden inny klub Ekstraklasy przed nowym sezonem nie zrobił dziesięciu transferów przychodzących.
  • Przynajmniej trzech nowych graczy, to wzmocnienia do pierwszego składu: Kittel, Yeboah i Zwoliński.
  • Żaden z kluczowych piłkarzy z poprzedniego sezonu (poza Patrykiem Kunem) na razie nie odszedł z klubu.
  • Przez cały poprzedni sezon częstochowianie nauczyli się grać pod presją faworyta, a mimo to zdobyli mistrzostwo Polski.
  • Od 1 lipca 2020 roku żaden inny klub w Ekstraklasie nie punktuje tak jak Raków, który w tym czasie zdobył 206 punktów, a druga w tym zestawieniu Pogoń ma ich 185, trzeci Lech – 184, a czwarta Legia – 177.

DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE GORSZA NIŻ POPRZEDNIA?

  • W Częstochowie nie ma już Marka Papszuna, a więc głównego architekta wszystkich sukcesów klubu i sposobu grania Rakowa. Nowy trener Dawida Szwarga nie ma doświadczenia w samodzielnej pracy w piłce seniorskiej.
  • Na przestrzeni ostatniego roku z szatni Rakowa zniknęli jej trzej liderzy: oprócz trenera Papszuna odeszli także Petrašek i Andrzej Niewulis, którzy byli kapitanami drużyny w ostatnich latach.
  • Kontuzja Iviego Lopeza. Po rekonstrukcji więzadeł krzyżowych Hiszpan może pauzować nawet przez cały sezon.
  • Brak klasowego napastnika. Zwoliński i Piasecki prezentują w miarę podobny poziom. Pod Jasną Górą od lat zapowiadają sprowadzenie „dziewiątki” z wyższej półki i na zapowiedziach się na razie kończy.
  • Koncentracja na osiągnięciu fazy grupowej w europejskich pucharach. W klubie nikt specjalnie nie ukrywa, że to jest priorytet. Zmagania ligowe są w tej chwili drugie, co do ważności. Gra grupie będzie oznaczać konieczność wprowadzenia rotacji w składzie. W poprzednich latach, kiedy Raków stawiał na zmienników, to często tracił punkty z dość nieoczywistymi rywalami.

NA REPEACIE

Kiedy Raków sięgał po jakieś trofeum w ostatnich latach, to w szatni królował dźwięczny i skoczny numer formacji ZERO – „Bania u Cygana”. Wszyscy na pewno pamiętają go ze spontanicznego świętowania mistrzostwa Polski po meczu z Koroną Kielce. Taki wybór nie jest oczywiście przypadkowy, bo były prezes klubu, a obecnie przewodniczący rady nadzorczej nazywa się… Wojciech Cygan. Za każdym razem, kiedy drużyna puszcza ten kawałek jest on dedykowany właśnie wiceprezesowi PZPN. Sam działacz nie jest jego wielkim fanem, ale w Częstochowie przyjęło się, żeby puszczać ten utwór przy okazji różnych sukcesów. Założymy się, że prezes Cygan chętnie posłucha tego kawałka przy okazji świętowania wejścia do grupy, któregoś z europejskich pucharów. Jeżeli tak się stanie, to zawodnicy w szatni na pewno nacisną „play”…

„Dziś walimy na całość, damy wielką banię,
Nie ma czasu na smęty i na dołowanie,
Jest impreza u Cygana – my musimy tam być (hej!),
Można będzie do rana chillować i pić, hooo!”

 

WIĘCEJ O RAKOWIE:

Fot. Newspix

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

29 komentarzy

Loading...