Reklama

„Jest! Mamy go!”. Dziesiąty transfer i kolejna zabawa z mediami. Reportaż z Tallinna

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

20 lipca 2023, 15:19 • 7 min czytania 13 komentarzy

Raków Częstochowa ogłosił dziś, że nowym zawodnikiem klubu został Sonny Kittel. Informacja o tym, że mistrzowie Polski dogadali jakiś transfer pojawiła się już w poniedziałek, na pokładzie samolotu do Tallinna, gdzie RKS grał rewanżowe spotkanie el. LM z Florą, ale działacze klubu spod Jasnej Góry na temat nowego zawodnika zupełnie nie chcieli rozmawiać. Podczas pobytu w Estonii było widać, że wśród szefostwa panuje poddenerwowanie. Dopiero po pierwszym golu Łukasza Zwolińskiego ze wszystkich zeszło ciśnienie. Zapraszamy na kilka obrazków z wyjazdu do stolicy Estonii.

„Jest! Mamy go!”. Dziesiąty transfer i kolejna zabawa z mediami. Reportaż z Tallinna

Poniedziałek, 17 lipca, ok. 15.00. Wyczarterowany przez Raków Boeing 737 linii lotniczych Ryanair kołuje już po płycie lotniska Katowice-Pyrzowice. Dyrektor sportowy mistrzów Polski Robert Graf jeszcze dobrze nie usiadł na swoim miejscu, po czym krzyknął: „Mamy go! Jest kolejny transfer!”. Po chwili swój telefon wyjął właściciel Rakowa Michał Świerczewski i w wymownym geście pokazał palcami liczbę dziesięć. Zapewne chodziło o dziesiątego nowego zawodnika, jakiego sprowadził tego lata jego klub.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Reportaż z Tallinna. Kolejny blef władz Rakowa

Wszystko dzieje na oczach kilku dziennikarzy z różnych redakcji. Oczywiście częstochowska wierchuszka obraca sprawę w żart.

Myślicie, że tak dogaduje się transfery? Przecież to by było nieprofesjonalne. Nic się nie dzieje – rzuca ze śmiechem Wojciech Cygan, przewodniczący rady nadzorczej Rakowa.

Reklama

To nie pierwszy raz, kiedy działacze spod Jasnej Góry nie mówią przedstawicielom mediów prawdy. Przecież w kwietniu właściciel Świerczewski mówił, że nie chciałby wydać na transfery gotówkowe więcej niż 500 tysięcy euro. Był to blef, który stał się pewnie elementem strategii biznesowo-transferowej. Ponoć miało chodzić o to, żeby menedżerowie zawodników i kluby, z których Raków chciał kupować piłkarzy, nie dyktowali astronomicznych kwot.

flora-tallinn-reportaz-rakow-czestochowa-eliminacje-liga-mistrzow

Miało być nie więcej niż 500 tys. euro, a do dziś częstochowski klub wydał już 3 mln euro:

  • John Yeboah (Śląsk Wrocław – 1,5 mln euro)
  • Stratos Svarnas (AEK Ateny – 0,8 mln euro – wykup po wypożyczeniu)
  • Dawid Drachal (Miedź Legnica – 0,6 mln euro)
  • Antonis Tsiftsis (Asteras Tripolis – 0,1 mln euro – wypożyczenie z opcją wykupu)

Ponadto Raków zakontraktował sześciu innych graczy z wolnego transferu (Łukasz Zwoliński, Kamil Pestka, Adnan Kovacević, Maxime Dominguez, Tomasz Walczak i Sonny Kittel), którym z pewnością oprócz wysokich kontraktów trzeba było zapłacić za sam podpis i to najczęściej dobrych kilkaset tysięcy złotych.

***

Piasecki: Robię swoje, a hejterzy niech sobie piszą

Trener Dawid Szwarga na przedmeczowej konferencji prasowej powiedział, że oczekuje jeszcze nowych zawodników na przynajmniej dwie pozycje. Wcześniej mówił, że chciałby bardziej ofensywnego i lewonożnego wahadłowego. Ponadto wszyscy wiedzą, że Raków szuka na rynku napastnika. Poszukiwania stały się intensywniejsze po sprzedaży do koreańskiego Daejeon Hana Citizen (za 800 tysięcy euro) Vladislavsa Gutkovskisa. Obecnie w kadrze RKS są dwie równorzędne „dziewiątki”: Zwoliński i Fabian Piasecki. Zestawienie napastników uzupełnia jeszcze niespełna 18-letni Tomasz Walczak (pozyskany z Wisły Płock), który jest raczej melodią przyszłości.

Reklama

Z Łukaszem mamy świadomość tego, co się dzieje. Będziemy rywalizować i jesteśmy na to gotowi. Niech ten nowy napastnik przyjeżdża – mówi Fabian Piasecki.

Zresztą już sami między sobą rywalizujemy. Tak zawsze jest i było w Rakowie. Wcześniej było tak z Sebastianem Musiolikiem i Vladislavsem Gutkovskisem, a teraz jest ze „Zwolakiem”. Jest to zdrowa rywalizacja. Miejsce w składzie jedno, ale nie przeszkadza to na przykład w tym, żebyśmy byli razem w pokoju. Każdy chce grać i walczy o swoje, ale bez jakiejś napinki. Fajnie, że Łukasz strzelił dwa gole, bo zaczął w tym sezonie strzelanie „dziewiątek” w Rakowie. Ja też strzeliłem, ale sędziowie dopatrzyli się na VAR chyba spalonego. Czy czytałem krytyczne komentarze na swój temat? Nie, nie widziałem niczego takiego. Robię swoje, a hejterzy niech sobie piszą. Sezon jest długi, więc na pewno będą sytuacje i będzie, co wykorzystywać. Dziś nie zagrałem od początku, bo po Superpucharze Polski mam drobny, przeciążeniowy uraz mięśnia dwugłowego. Naszym celem w tym sezonie jest Liga Mistrzów i będziemy o to walczyć – dodał napastnik.

***

Liga Konferencji to naprawdę absolutne minimum”

Wspominaliśmy już o tym, że wśród najważniejszych osób Rakowa było widać poddenerwowanie. Spotęgowała je zwłaszcza pierwsza połowa spotkania w Tallinnie. Mistrzowie Polski mieli pięć, sześć niezłych okazji, ale do przerwy było 0:0. Jednak zaraz na początku drugiej części meczu Zwoliński w końcu otworzył wynik po dograniu Zorana Arsenicia. Na loży zajmowanej przez działaczy Rakowa wybuchła radość. Widać było uczucie ulgi. „Zwolak” po zdobyciu bramki skierował swój wzrok w kierunku klubowych władz i wymownym gestem w pewnym sensie powiedział: „Proszę bardzo”.

Dziwisz się, że były nerwy? W ten zespół zostały zainwestowane potężne środki, żeby w końcu był ten awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Tego nikt oficjalnie nie mówi, ale Liga Konferencji to naprawdę absolutne minimum – powiedział nam jeden z pracowników klubu.

Po dwóch kolejnych bramkach włodarze oczywiście też się cieszyli, ale ich reakcje były już bardziej stonowane.

flora-tallinn-reportaz-rakow-czestochowa-eliminacje-liga-mistrzow

***

Antywojenne nastroje w Estonii

Przy lożach VIP na stadionie A. Le Coq Arena był wielki transparent, który był jednocześnie ukraińską flagą z napisem „STOP WAR”. W całym Tallinnie na ulicach było widać sporo ukraińskich flag, zwłaszcza w okolicach Starego Miasta, gdzie mieszczą się ambasady wielu krajów. Najwięcej dzieje się oczywiście pod rosyjską ambasadą, gdzie przy barierkach są umieszczone różne plakaty z antywojennymi hasłami.

W Estonii jest duże poparcie dla Ukrainy, a nie jest to do końca takie oczywiste. Według spisu ludności z 2006 roku w całym kraju największą mniejszością byli Rosjanie (25,6% ludności). Zresztą nadal w Tallinnie wiele osób najpierw pyta się czy ktoś, wyglądający na cudzoziemca, rozmawia po rosyjsku, a dopiero później pytają o język angielski.

Sami byliśmy też świadkami tego, jak dwójka pijanych osób krzyczała coś po rosyjsku. Nie spodobało się do kilku innym osobom, które uciszyły awanturującą się parę biesiadników.

***

Europejska stolica IT

Dzisiejsza Estonia jest jednym z najbardziej zinformatyzowanych państw świata. 99% usług świadczonych przez administrację publiczną dokonywanych jest on-line. Ludzie tam głosują przez Internet w wyborach. Wszystko przez to, że 2007 roku Estonia została zaatakowana w cyberprzestrzeni. Było to spowodowane usunięciem pomnika żołnierza radzieckiego w Tallinnie. Sparaliżowane zostały różne urzędy, media czy banki. Na atak zareagowało NATO. Doprowadziło to do tego, że w 2018 roku utworzono w Estonii Centrum Operacji Cyberprzestrzeni NATO. W efekcie Estonia jest uznawana za jeden z pięciu najbezpieczniejszych krajów w sieci.

Największe europejskie firmy działające na rynku IT mają w Tallinnie swoje przedstawicielstwa. Po prostu jest tutaj bardzo bezpiecznie i w miarę tanio – śmieje się Niemiec, którego spotkaliśmy na Starym Mieście. Jest właśnie jednym z udziałowców dużej firmy z rynku IT.

Co w Talinnie robi Polak? Mecz eliminacji Ligi Mistrzów? Wow. To Estończycy grają w piłkę? Nie wiedziałem. Tak w ogóle to moja firma ma też przedstawicielstwo w Gambii. Niedawno zasponsorowaliśmy tamtejszej drużynie cały kontener sprzętu piłkarskiego – dodał nasz rozmówca.

***

W Tallinnie widać ducha socjalizmu. Ultranowoczesne i wysokie oszklone budynki często sąsiadują tu ze starymi kamienicami rodem z poprzedniej epoki. Trzeba pamiętać, że po upadku ZSRR Estonia uzyskała ponowną niepodległość w 1991 roku. Jeżeli chodzi o wspomniane już Stare Miasto, to momentami przypomina ono warszawską starówkę. Nie można też zapominać, że estońska stolica to miasto portowe, z którego regularnie odpływają promy do Helsinek.

***

Wspominają zwycięstwo z Polską

A. Le Coq Arena w Tallinnie to przede wszystkim stadion reprezentacji Estonii. Tamtejsza federacja jest gospodarzem obiektu, na którym swoje mecze rozgrywają też dwa stołeczne kluby: Flora i Levadia. Wewnątrz areny, przy tunelu na boisko, wymienione są najważniejsze triumfy estońskiej kadry. Wśród najważniejszych skalpów można znaleźć… Polskę. Tak, tak. Chodzi o mecz towarzyski z 2012 roku, który nasza kadra sensacyjnie przegrała 0:1. Był to debiut Waldemara Fornalika, a jedynego gola strzelił Konstantin Vassiljev. To ten sam zawodnik, który mimo 39 lat jest najlepszym graczem Flory i jest kapitanem tego zespołu.

Dla Estończyków tamto spotkanie towarzyskie to powód do dumy.

flora-tallinn-reportaz-rakow-czestochowa-eliminacje-liga-mistrzow

***

Prezes myślał już o Qarabagu

Jedną z bardziej zafrasowanych osób tuż przed wylotem ze stolicy Estonii był Piotr Obidziński. Okazało się, że już chwilę przed wylotem do Polski zaczął zajmować się logistyką pobytu w Azerbejdżanie, a było to jeszcze przed rewanżowym meczem Qarabag – Lincoln.

Nie ma się co łudzić, że zagramy z kimś innym niż Qarabag. To bardzo skomplikowany logistycznie i finansowo wyjazd. Wszystko zamknie się pewnie kwotą zbliżoną do miliona złotych. Trzeba zabrać swoją wodę, jedzenie czy kucharza. No i sam lot jest dużo dłuższy – przyznał Obidziński.

Wczoraj przewidywania prezesa sprawdziły się. Azerski klub pokonał mistrza Gibraltaru – Lincoln Red Imps 4:0. W sumie w dwumeczu było więc 6:1, bo pierwszy mecz Qarabag wygrał na wyjeździe 2:1.

Spotkania Rakowa z mistrzami Azerbejdżanu w ramach II rundy eliminacji Ligi Mistrzów zaplanowane są na 26 lipca w Częstochowie (godz. 20.15) i 2 sierpnia w Baku (godz. 18.00).

Z Tallinna, MACIEJ WĄSOWSKI

WIĘCEJ O RAKOWIE:

Fot. Newspix, własne

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...