Reklama

Do 24 razy sztuka? Marcelino marzył o kadrze i Atletico, a wylądował w marsylskim kotle

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

04 lipca 2023, 13:47 • 6 min czytania 1 komentarz

Marcelino García Toral liczył na przejęcie reprezentacji Hiszpanii, a wylądował w jednym z najgorętszych miejsc w Europie – został nowym trenerem Olympique Marsylia, gdzie spotka się ze swoim dawnym współlokatorem, Pablo Longorią. 

Do 24 razy sztuka? Marcelino marzył o kadrze i Atletico, a wylądował w marsylskim kotle

Ta nietypowa historia zaczęła się w 2005 roku. Dziewiętnastoletni Pablo Longoria był gwiazdą internetowych forów o piłce. Traktowano go za encyklopedię futbolu. Człowieka, który wie wszystko o wszystkich. Eugenio Botas, znany agent, zatrudnił nastolatka do pomocy w wynajdowaniu ciekawych piłkarzy, a los chciał, że Botas reprezentował też Marcelino Garcíę Torala. Mimo różnicy wieku (21 lat), panowie błyskawicznie znaleźli wspólny język. Longoria zamieszkał ze swoim przełożonym i stał się asystentem trenera w Recreativo Huelva. Później Marcelino zapraszał Pablo do współpracy w Racingu Santander czy w Valencii, gdzie razem zbudowali znakomity zespół grający w Lidze Mistrzów. Teraz kontakty rozpoczął Longoria, który już jako prezes Olympique Marsylia upatruje w swoim dawnym partnerze osoby gotowej do doprowadzenia legendarnego klubu do trofeów.

Dwudziesty czwarty trener

Głód sukcesów na Stade Velodrome jest ogromny. W ciągu ostatnich trzydziestu lat OM sięgnął po jedno mistrzostwo, jeden Superpuchar i jeden Puchar Ligi. Jasne, dalej może się przechwalać statusem jedynego francuskiego klubu, który sięgnął po Puchar Europy, ale trofeum z 1993 roku żyje już tylko w pamięci dojrzałych fanów. Presja na sukces jest w Marsylii ogromna. Nie każdy umie tam wytrzymać. Wliczając tymczasowych trenerów, Marcelino będzie dwudziestym czwartym szkoleniowcem OM w XXI wieku. Dwudziestym czwartym! A ta liczba robi tym większe wrażenie, jeśli przypomnimy, że Didier Deschamps czy Rudi Garcia pracowali w Olympique po trzy lata.

– Wiem, do jakiego klubu przychodzę i wiem, jaką biorę na siebie odpowiedzialność – podkreślał Marcelino, dla którego będzie to pierwsza zagraniczna posada. Czekał na nią długo, bo ma już 57 lat. – Czasu nie oszukam. Wiem, że nie mam przed sobą wielu lat pracy, dlatego kluczowe była dla mnie szansa gry w Lidze Mistrzów. Posmakowałem jej w Valencii i tęsknię za nią – opowiadał szkoleniowiec, którego od fazy grupowej dzielą dwie rundy eliminacji Champions League.

Reklama

Wymagania nie tylko sportowe

Z jednej strony, OM spełnia wszystkie oczekiwania Marcelino. Z drugiej, to zaskakujący kierunek. Trener był faworytem do przejęcia reprezentacji po Luisie Enrique, jednak szefowie federacji postawili na Luisa de la Fuente. Hiszpan rozczarował się też sukcesami Atlético. Zimą, gdy madrytczycy byli w kryzysie i gdy przyszłość Diego Simeone stała pod znakiem zapytania, szefowie Rojiblancos skontaktowali się z trenerem-weteranem, który chciał zrobić krok do przodu i poprowadzić klub z wyższej półki niż Valencia czy Villarreal. Ta wizja nie weszła jednak w życie, bo Cholo przestał psuć i zaczął naprawiać, a drużyna odzyskała wigor.

W listopadzie, Marcelino mówił na łamach „El País”, że nie czuje presji powrotu do pracy. Opowiadał, że uczy się angielskiego, że spotyka się z przyjaciółmi, że rozwija się jako trener i że jeździ na rowerze. – Być może w maju lub w czerwcu, gdy kluby przygotowują się na kolejny sezon, poczuję niepewność i zmienię podejście – wyznał szkoleniowiec, który nie był pierwszą opcją dla OM. Po odejściu Igora Tudora Francuzi negocjowali z Marcelo Gallardo i Paulo Fonsecą, ale nie dogadali się. Rozmowy z Marcelino ruszyły późno, ale były krótkie, pewnie w dużej mierze dlatego, że 57-latek znał się i z prezesem Longorią, i z dyrektorem sportowym Javierem Ribaltą, który też jest Hiszpanem.

Francuski klub stanął na nogi pod względem ekonomicznym i jego szefowie doszli do wniosku, że nadszedł czas na skonstruowanie solidnego projektu sportowego. – Oczekuję trenera zaangażowanego nie na 100, a na 300 proc. W Olympique nie ma czegoś takiego jak mecz towarzyski. Potrzebujemy kogoś, kto będzie chciał się dla nas poświęcić, kto stanie się liderem naszego zespołu – grzmiał Longoria, który mówił też o wymaganiach względem Marcelino: – Jeśli w pierwszym sezonie trener nie będzie mówić po francusku, zaakceptuję to. Ale nie więcej. Szkoleniowiec musi wypowiadać się w lokalnym języku. Ja po trzech miesiącach we Włoszech mówiłem już po włosku. To kwestia szacunku.

Trener pasujący do wizji

Reklama

– Jestem przekonany do tego projektu. To naprawdę ciekawe wyzwanie – przekonuje Marcelino, który w najbliższym sezonie najprawdopodobniej będzie bohaterem asturyjskich derbów. I on, i Luis Enrique, faworyt do objęcia Paris Saint-Germain, pochodzą z tego samego regionu. Gdyby Longorię było stać, pewnie też wolałby postawić na Lucho, trenera znacznie bardziej wszechstronnego i kreatywnego, ale 57-latek pasuje do jego wizji. – Chcę, by Olympique stał się bardziej pikantny, atrakcyjny. By częściej atakował, by potrafił dominować w fazach przejściowych, by był groźny z kontrataków – wyliczał Longoria.

Ostatnie drużyny Marcelino – Valencia i Athletic Club – dumnie reprezentowały styl, o którym opowiadał prezes OM. Zespoły 57-latka grały futbol pragmatyczny oparty na kompaktowości systemie 4-4-2. Szkoleniowiec na każdym kroku wpajał piłkarzom znaczenie wertykalności i szybkich przejść z obrony do ataku. To były naprawdę dobrze przygotowane ekipy, którym często brakowało jednak jakości – widać to było szczególnie w Athleticu, który był w czołówce rankingu nieefektywności w LaLiga.

Hiszpan potrafi zdobywać szatnie. Dobrze dogaduje się z zawodnikami i umie wyciągnąć z nich to, co najlepsze, a to cieszy z kolei szefostwo, które może pochwalić się trofeami. Z Valencią, dwukrotnie grał w Lidze Mistrzów i sięgnął po Puchar Króla, który zresztą okazał się jego gwoździem do trumny. Z Athletikiem, zdobył Superpuchar Hiszpanii i w dwa lata zagrał w czterech finałach. Takich rezultatów nie osiąga się przez przypadek i Longoria ma nadzieję, że dzięki nowemu trenerowi i w Marsylii nadejdą lepsze czasy.

Boom na hiszpańskich szkoleniowców

Wspomniane lepsze czasy z pewnością nadeszły dla hiszpańskich trenerów. W przeszłości, dużo mówiło się o tym, że z LaLiga odchodzą najlepsi zawodnicy. Teraz, podobne zdanie można napisać o szkoleniowcach. W sezonie 2022/2023 dziewięciu trenerów z kraju Cervantesa prowadziło zespoły w Bundeslidze, Ligue 1 i Premier League. Teraz, będzie ich co najmniej tyle samo, bo poza wspomnianym Marcelino do Toulouse przeniósł się Carles Martínez Novell, bliski objęcia PSG jest Luis Enrique, a Andoni Iraola przejął Bournemouth, stając się piątym hiszpańskim „coachem” pracującym w angielskiej ekstraklasie.

Hiszpański trener odkleił od siebie łatkę, że styl jest ważniejszy niż wynik. Pokazaliśmy, że potrafimy adaptować się do warunków – analizował Guille Abascal, trener Spartaka Moskwa, na łamach portalu Relevo. Juan Carlos Garrido, który obecnie pracuje w Wydadzie Casablanca, uważa, że w „boomie” na hiszpańskich trenerów nie chodzi wyłącznie o boisko. – Nasza filozofia jest atrakcyjna i podoba się w wielu krajach. Hiszpański szkoleniowiec jest znakomicie przygotowany taktycznie i metodycznie, ale też zna się na pracy organizacyjnej. Umie wskazać, jak należy poprawiać akademię, jak stawiać kolejne kroki w rozwoju klubu jako całości – uważa weteran.

Na Wyspach efekty hiszpańskiego boomu są pozytywne. Pep Guardiola zbudował najmocniejszy Manchester City w historii i wychował sobie rywali – Mikela Artetę w Arsenalu czy Enzo Marescę, który będzie walczyć o awans z Leicester. Jego rodacy, Unai Emery i Julen Lopetegui, wyciągnęli Aston Villę i Wolverhampton z głębokich dołków. Javi Garcia miał dobry start w Watfordzie, ale ostatecznie został zwolniony. Szkoleniowcy z Półwyspu Iberyjskiego pokazali, że warto na nich stawiać. Teraz na podobne efekty liczą we Francji, gdzie dwa największe kluby będą najprawdopodobniej prowadzone właśnie przez Hiszpanów.

NAPISAŁ JAKUB KRĘCIDŁO

WIĘCEJ O LIGUE 1:

Fot. Newspix

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Francja

Zamieszanie nad Sekwaną. Poseł domaga się odwołania meczu Francja – Izrael

Bartosz Lodko
7
Zamieszanie nad Sekwaną. Poseł domaga się odwołania meczu Francja – Izrael
Francja

Domenech nie zostawia suchej nitki na Realu Madryt. „To mały, bardzo mały klub”

Przemysław Michalak
13
Domenech nie zostawia suchej nitki na Realu Madryt. „To mały, bardzo mały klub”

Komentarze

1 komentarz

Loading...