„I don’t care if Monday’s blue – Tuesday gray and Wednesday too” – śpiewał kiedyś Robert Smith. I prawie wszystko się zgadza: w poniedziałek niebo waliło po oczach soczystym błękitem, ele większość rozgrywanych we wtorek i środę meczów 36 kolejki namalować można było w odcieniach szarości. Gdyby rozgrywane były w normalnym trybie, pewnie klęlibyśmy, że zmarnowaliśmy trzy dni, ale tryb multiligowy umożliwia pominięcie najsłabszych fragmentów i… Znaczy, komu umożliwia, temu umożliwia – nawet sobie nie wyobrażacie jakim przeżyciem jest oglądanie takich spotkań w retransmisji, gdy nie tylko zna się wynik, ale wie się, że mecz był nędzny… Coś pomiędzy jedzeniem styropianu a słuchaniem transmisji z Sejmu w dniu głosowań. Następna kolejka już w piątek – obyśmy wszyscy mogli zaśpiewać „Friday – I’m in love!”.
GKS BEŁCHATÓW – KORONA KIELCE 2:2
– Albo wejdzie, albo się ludzie będą śmiać – powiedział Jacek Kiełb.
Weszło. A śmiać można się było z zachowania obrony GKS-u Bełchatów w ostatniej minucie meczu.
– Chyba płakać?
Jeśli ktoś chciał płakać nad grą bełchatowian, to już od paru tygodni jechał na oparach, bo litraż łez skończył mu się w kwietniu.
– Dom się spalił, ale uratowaliśmy meble – podsumował mecz trener Tarasiewicz, a mnie po raz kolejny zaczęło żreć w ambicję, bo trener Tarasiewicz sypie takimi bon-motami jak z rękawa, „a ja zazdroszczę żyrafie – ja nie potrafię”.
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – GÓRNIK ŁĘCZNA 1:0
– Dobre baseny – powiedziały bandy reklamowe, a piłkarzom Podbeskidzia stanęła przed oczami wizja stających im przed oczami żon, pytających „Jak to nie jedziemy na wczasy? Jak to spadliśmy, więc trzeba oszczędzać?”
Bartłomiej Konieczny zapewnił Podbeskidziu utrzymanie.
– Pewnie jesteś szczęśliwy? – pytali dziennikarze – Klub, drużyna, wespół w z zespół, jedność, trener.
– Zawodnicy byli w stanie wyzwolić więcej energii dla klubu i dla mnie – cieszył się trener Kubicki.
– W tym momencie to jest ważne dla mnie i dla mojej rodziny – wyjaśniał zdyszany strzelec – Bo można planować dalej niż następny mecz, a właśnie zbliżają się wakacje.
– Dobre baseny – przypomniały bandy reklamowe.
ZAWISZA BYDGOSZCZ – PIAST GLIWICE 0:0
Jak można było tego nie strzelić? Jak można było tego nie wygrać?
– A bo Piast grał na remis!
No to było to najbardziej nieudolne granie na remis, jakie widziałem w ostatniej pięciolatce. A sytuację, jaką miał Mica, wykorzystałby nawet Daniel Sikorski. Nic dziwnego, że trener Latal wrzeszczał z radości po końcowym gwizdku. I nic dziwnego, że trener Rumak wyglądał jak wyglądał.
CRACOVIA – RUCH CHORZÓW 1:0
– Z czystym sumieniem mogę powiedzieć: brawo, Ruch! – napisał na Twitterze Michał Efir. Rzeczywiście, brawo: chorzowianie utrzymali się tylko dlatego, że Mica nie trafił do pustej bramki, pierwszy celny strzał („celny”, nie „groźny”) oddali w 40 minucie, ich najlepszą sytuacją była fatalna przewrotka Grzegorza Kuświka, po której piłka poszła na urlop…, ale „brawo, Ruch”. Z czystym sumieniem. Mentalność zawodowego piłkarza.
Co zostanie po tym meczu? Mega-pech Dąbrowskiego, szczęśliwa interwencja Putnocky’ego i prezentacja składu Cracovii na telebimach, do której to prezentacji wykorzystano portrety piłkarz narysowane przez dzieci. I oby zostało to nie tylko w pamięci, bo to może/powinna być rewelacyjna „dniodzieckowa”…
– Dzieńdzieckowa!
…tradycja.
LECHIA GDAŃSK – LEGIA WARSZAWA 0:0
W pierwszej połowie Legia nie oddała ani jednego celnego strzału, w drugiej oddała jeden – w 76 minucie.
– Chcemy… – bąknął w przerwę Igor Lewczuk, nabuzowany energią jak Kiwaczek – Ale jakoś to nam… nie wychodzi…
– Wiesz jaki jest wynik w Zabrzu? – zapytał reporter – 5:1 dla Lecha.
– No… – westchnął Igor Lewczuk, z którego testosteron lal się każdym porem i chyba wylał się już całkiem, nie została ani kropelka – Czyli… musimy poprawić… naszą grę…
Nie, poezja zaczęła się na konferencji prasowej, na której trener Berg popadł w surrealizm.
WISŁA KRAKÓW – ŚLĄSK WROCŁAW 0:1
– Na pewno nie mogę zarzucić zawodnikom determinacji i zaangażowania – przejęzyczył się na konferencji prasowej trener Moskal. Chyba, że się właśnie nie przejęzyczył…
– Zasłużyliśmy na grę w europejskich pucharach – powiedział po meczu Mariusz Pawełek.
Na pewno nie tym meczem.
GÓRNIK ZABRZE – LECH POZNAŃ 1:6
– Lech jest bitym faworytem – powiedział przed meczem Andrzej Twarowski i rzeczywiście, zaczęło się od uderzenia: faworytowi przyłożył Konrad Nowak. Niestety, potem bity był tylko Górnik, co ze względu na skalę lania, robiło wrażenie nieco przykre, ale jeśli ktoś chce to porównywać z 0:6 z 1993 roku, to niech może puknie się mocno w czaszkę, potem obejrzy nagrania z tamtego meczu i puknie się jeszcze raz. Albo niech obejrzy ostatni mecz Termaliki Bruk-Bet Nieciecza w sezonie 2012/2013. Tam dopiero były cuda-wianki na kiju – wczoraj w Zabrzu było po prostu parunastu gości z motywacją na minus dwadzieścia: szans już na nic nie ma, klubowi nie opłaca się awans do pucharów, zaległości wypłacone, wczasy wykupione, trzeba po prostu dotruchtać sezon do końca i nie złapać jakiejś durnej kontuzji – klasyka polskiego futbolu sprzed reformy. Zapomnieliście już jak dawnej wyglądały mecze w dwóch ostatnich kolejkach? No to często właśnie tak wyglądały – kompletne wyczesanie na wszystko, byle dotrwać do końca i jechać na wczasy. Chęć odegrania się na Legii za krzywdy z historii?… Jakiś wpływ na postawę zawodników mogła mieć, ale właśnie – „jakiś”. I raczej niewielki. Lech chciał bardzo, Górnikowi wisiało nisko – i tyle.
POGOŃ SZCZECIN – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 1:3
Jagiellonia zrobiła swoje bez litości i oglądania się na tabelę, Pogoń… swojego nie zrobiła, mecz skończył się zgodnie z oczekiwaniami.
– Mieliśmy większe marzenia – marudził prezes Pogoni.
– Ze dwa mecze wygrane w rundzie finałowej? – domyślał się Głos Wewnętrzny – Trochę lepsza frekwencja? Więcej miejsc pod dachem?
– Widzę Pogoń wielką – wyjaśnił prezes – I grającą w pucharach.
To się, drogie dzieci, nazywa hipermetropia. Hiperhipermetropia.
BRAMKA KOLEJKI
Długo prowadził Bartłomiej Konieczny, ale potem Fabian Piasecki zgrał piłkę do Konrada Nowaka i było posprzątane. Przez moment z bramką Nowaka konkurował gol Sadajewa, ale tylko przez moment i głównie dlatego, że był to gol Sadajewa.
KIKS KOLEJKI
Oczywiście możemy się bawić w niuanse albo sympatie/antypatie klubowe i proponować kandydaturę Michała Żyro, Mariusza Pawełka czy Semira Stilicia. Możemy silić się na oryginalność, wspominając o Nazario, Zjawińskim, Zajacu czy Adu Kwame… Ale przecież wszyscy wiemy, że w 36. Kolejce nie było większego babola niż ten, którym popisał się Mica – odległość, ciężar gatunkowy, skutki punktowe… Pewny kandydat do babola rundy finałowej.
ASYSTA KOLEJKI
Miejsce trzecie: Andrea Prokić do Pawła Baranowskiego przed golem na 2:1. Miejsce drugie: Nika Dzalamidze do Karola Świderskiego przed golem na 1:3. Miejsce pierwsze: Bartłomiej Pawłowski do Miki przed golem, którego strzeliłby nawet Stephen Hawking i to jadąc tyłem, a którego nie potrafił strzelić zawodowy piłkarz a’ileśtam tysięcy miesięcznie plus ZUS.
INTERWENCJA KOLEJKI
Miejsce trzecie: poprzeczka po strzale Zjawińskiego i rykoszecie od bramkarza Ruchu. Miejsce drugie: Vytautas Czerniauskas za całokształt, ze szczególnym uwzględnieniem 38 i 66 minuty. Miejsce pierwsze – czoło Dušana Kuciaka.
TRENER KOLEJKI
Jacek Zieliński wygrał tydzień temu i powoli zbliża się do abonamentu, więc tym razem wyróżnię Michała Probierza. Choć bardzo blisko wygranej był też trener Rumak – za to, że nie przywalił Mice bidonem, a w każdym razie nie przywalił publicznie.
RANKING SĘDZIOWSKO-OKULISTYCZNY
Pan sędzia Przybył (GKS_B-Korona) minus dwie dioptrie i nie, raczej nie zagwizdałbym faulu przy golu na 1:1.
Pan sędzia Borski (PBB-GŁ) minus pięć dioptrii – głownie za brak karnego po faulu Pruchnika.
Pan sędzia Jakubik (ZB-PG) minus trzy dioptrie za całokształt. I wątpliwości, czy nie powinno być minus ośmiu, bo to za trzymanie Bartosza Szeligi w wyskoku chyba można było odgwizdać rzut karny.
Pan sędzia Kwiatkowski (C-RCh) dostałby minus osiem dioptrii, ale skoro Rafał Grodzicki ma w nosie faul przed golem, to ja się mam martwić i wydziwiać? Minus trzy dioptrie zatem za proste błędy, zza które karani byli piłkarze.
Pan sędzia Musiał (LG-LW) miał chyba w pamięci sławny mecz w śniegu, bo gwizdał nerwowo i trochę niekonsekwentnie, ale „próg bólu” ustawił po swojemu, czyli dość wysoko – na tyle, by nie lepić żółtych kartek za niesportowe zachowania lub czerwonej kartki Łukasikowi. Z każdej decyzji się wybroni, ale „co kto lubi” – ja akurat nie lubię i daję minus cztery dioptrie.
Pan sędzia Raczkowski (WK-ŚW) – karnego na Stiliciu nie podyktował słusznie, paru wolnych nie odgwizdał, ale to już z kolei niesłusznie, a kierownik Krzoska zamiast drzeć się na arbitra, powinien huknąć w ucho Łukasza Burligę. Minus dwie dioptrie
Pan sędzia Stefański (GZ-LP) prowadził mecz z gatunku „cokolwiek bym zrobił i tak nie wypaczę wyniku”, ale minus siedem dioptrii dostaje, bo piłka nożna to nie zapasy i nelson w polu karnym karany jest jedenastką.
Pan sędzia Marciniak (PSz-JB) minus jedna dioptria, ale ponieważ był to ostatni mecz w multiligowym serialu non-stop (już po wschodzie słońca) i oczy zwisały mi nad blatem na szypułkach, coś mogło mi umknąć.
CYTAT KOLEJKI
Rafał Dębiński: „Powiem ci w przerwie, jakie jest moje źródło”
Prawo prasowe, art. 15, ust. 2.
Daria Kabała-Malarz: „Kuba, padłeś jak śnięty”
Śnięty nie pada, śnięty się osuwa.
Daria Kabała-Malarz: „Gdy się z nimi rozmawia, zdradzają oznaki walki”
…ale gdy wychodzą na boisko, zmieniają się nie do poznania.
Jacek Zieliński: „Zagrali kawał dobrego kawałka futbolu”
Oblicz, ile minut dobrego futbolu zagrali, przyjmując, że kawał = 25%, a kawałek = 10%.
Bartłomiej Pawłowski: „Musimy patrzeć na matematykę i to nie jest przyjemne”
Bartłomiej Konieczny: „Oddałem się kibicom”
Aha, to dlatego pan Ignacy wracał z meczu cały w skowronkach…
Filip Surma: „Piłkarze byli rozwścieczeni, leżeli na murawie”
Tylko jeden robił „Ommmm…”, ale to był jakiś furiat.
Bartosz Ignacik: „Igor, jesteś 100% bardziej spocony niż Orlando Sa”
Pytania o metodologię badań odrzucamy jako z gruntu niesmaczne.
Patryk Rachwał: „Co ja mam powiedzieć w takim momencie?”
Jak to, co? To, co zwykle.
„POLIGON” W „USTAW LIGĘ”
Postawienie na trójkę z Zawiszy okazało się błędem trenera LZS Poligon: Barisić zarobił sześć punktów, w tym trzy za opaskę kapitańską, Sandomierski sześć, a Mica nie zarobił (chyba, że po gębie od kolegów w szatni). Nędznie wypadli też Jankowski i Kuświk, ostro natomiast zapunktował Kaspar Hamalainen, dzięki czemu LZS Poligon awansował na miejsce 2460 w klasyfikacji generalnej i na 441 w lidze „poligonowej” (kod: 307590499 ). Rezerwy…
– Stilić – jeden punkt, Żyro – minus dwa, reszta – poza Hamalainenem – od dwóch do sześciu punktów – liczyła pani Jadzia, coraz bardziej przekonana, że jej światem jednak są liczydła, a nie twarda trenerska ławka – Spadek o 146 miejsc w klasyfikacji ogólnej i o 30 w lidze „poligonowej” (kod: 307590499 ).
W gabinecie prezesa zapadła cisza. Wszyscy byli już zmęczeni sezonem i postawą zawodników, którzy im bardziej powinni się starać, tym starali się mniej, a im starali się mniej, tym bardziej ryzykownych transferów dokonywali prezesi.
– Ale i tak największym przegranym tej kolejki jestem ja – westchnął Mateusz Rokuszewski, prezes Stałych Fragmentów – Zabrać opaskę kapitana Hamalainenowi i dać Barisiciowi… A byłbym liderem „Ustaw Ligę”.
Trzecia drużyna ligi „poligonowej” (kod: 307590499 ), Stałe Fragmenty, spadła w klasyfikacji generalnej na miejsce siódme, ale o wiele boleśniejszy spadek zaliczył nasz wicelider, prezes Bernard Jakubiak – zostawił w składzie Jakuba Rzeźniczaka, kapitanem zrobił Stilicia, wicekapitanem Mikę, w ataku wystawił Piecha i Zwolińskiego… i jego ben3 zachował co prawda pozycję wicelidera ligi „poligonowej”, ale w klasyfikacji generalnej spadł z drugiego na piąte. Auć.
Dzielnie spisuje się prezes Olcia – OlaSq wciąż jest liderem obu klasyfikacji i w nadchodzący weekend stoczy pasjonująca walkę z nadciągającym DŻIHADEM (miejsce drugie, 4 punkty straty). W pierwszej dwudziestce klasyfikacji generalnej mamy już tylko 5 zespołów: poza wspomnianą trójką utrzymały się w niej jeszcze Cip Skład i MacMar1, ale dość daleko – na miejscach 17. i 18. Na pocieszenie wiadomość, że znowu trochę urośliśmy – dołączyły trzy kolejne zespoły i jest nas teraz w lidze „poligonowej” 1469. Robi wrażenie.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk