Termalica zupełnie jak nie Termalica. Sześć zwycięstw z rzędu, w tym kluczowe w Płocku, i gra pod ogromną presją: konieczność wygrania trzech kolejnych, by nie musieć liczyć na potknięcie Wisły. Teraz już tylko dwóch, bo przed momentem niecieczanie ograli na wyjeździe Bytovię, choć do przerwy przegrywali różnicą dwóch goli.
Sytuacja podopiecznych Piotra Mandrysza jest naprawdę trudna. Nie najlepiej weszli w ten rok, przegrali m.in. z Widzewem, ale w porę wzięli się w garść. I wygrywali mecz za meczem. Mimo to, z walczącej o awans trójki znajdowali się w najtrudniejszym położeniu, bo w kalendarzu mieli wyjazdy i do Płocka, i do Lubina. Ale w Płocku Termalica zwyciężyła. Teraz musi utrzymać bezpośrednio wywalczone dwa punkty przewagi nad trzecią Wisłą. Jedno potknięcie może wiele kosztować…
Już tydzień temu piłkarze Mandrysza zostali poddani pierwszemu testowi – ich rywal o Ekstraklasę miał trzy punkty przyznane z góry za Flotę, a oni musieli pokonać Wigry. Udało się. Dziś, gdy pojechali do Bytowa, było naprawdę gorąco. Przed przerwą 14. i 15. gola strzelił Janusz Surdykowski: najpierw po rzucie karnym, gdy faulował Kopacz, a potem niepilnowany w szesnastce trafił głową po wrzutce Roberta Mandrysza.
Niewiele by brakowało, a syn trenera Termaliki, który gra w Bytovii, znacząco pokrzyżowałby ojcu walkę o Ekstraklasę.
Co w przerwie stało się z zawodnikami z Niecieczy, aż sami chcielibyśmy wiedzieć. Wyszli na drugą połowę zdeterminowani i zdecydowani. Wiedzieli, czego chcą. Ruszyli więc do przodu, ale mieli też szczęście: interweniujący Laskowski miał problem, by złapać piłkę, bo pod jego bramką leżał jeden z kolegów, a oślepiało też go słońce. Chwilę później Foszmańczyk dołożył strzał z półwoleja z pierwszej piłki, aż wreszcie Drozdzowicz najwyżej wyskoczył w szesnastce. Trzy gole w 21 minut i odwrócony wynik z 0:2 na 3:2.
Termalica pokazała dziś to, czego brak jej wcześniej zarzucano: odpowiedzialność, wytrzymałość na presję i konsekwencja. Ranga tego meczu ich nie sparaliżowała, niekorzystny przebieg nie odebrał wiary. Mandrysz szalał przy linii po trzecim golu, a wraz z ostatnim gwizdkiem wykonał chyba swój najlepszy życiowy skok wzwyż. Niecieczanie wygrali siódmy mecz z rzędu i już czekają, czy w trzech ostatnich meczach potknie się Wisła (dziś o 18 gra z Chojniczanką). Oni sami mają jeszcze tylko dwie kolejki: u siebie z Pogonią Siedlce i na wyjeździe z Zagłębiem.
I bardzo możliwe, że wszystko wyjaśni się dopiero w ostatniej kolejce.