Okazuje się, że Tomasz Hajto jednak nie jest wybitnym ortopedą i nie zdołał prawidłowo zdiagnozować urazu Matty’ego Casha siedząc sobie przed telewizorem. No szok. Właściwie wtedy, gdy Hajto powiedział “Cash symuluje kontuzję” mogliśmy być pewni, że obrońca kadry NA PEWNO jest kontuzjowany. Tomasz Hajto znów się pomylił.
Po środzie nadchodzi czwartek. Wschód słońca jest rano, zachód oglądamy wieczorem. Są cztery pory roku. W lodówce jest zimniej niż w piekarniku. Tomasz Hajto walnął gafę.
Moglibyśmy wymieniać tak w nieskończoność prawdy rządzące światem.
Ale najpierw zarys sytuacji dla tych, którzy nie śledzą publicystyki byłego piłkarza i trenera. Matty Cash zszedł z boiska na początku meczu z Czechami. Dostaliśmy dwie szybkie bramki, coś się stało prawemu obrońcy biało-czerwonych, Santos błyskawicznie wysłał na rozgrzewkę Gumnego i ten po chwili zastąpił gracza Aston Villi. Takie rzeczy w piłce się zdarzają – piłkarze łapią urazy, zostają ściągnięci z boiska.
Hajto miał jednak inne zdani… Nie no, w sumie to nie miał innego zdania. On po prostu wygłosił prawdę. Hajtową prawdę. Stan faktyczny, który urodził się w mózgu pana eksperta. – Czesi ustawili bardzo prostą grę. Szybkiego lewego pomocnika wycofali trochę do tyłu, a nasz prawy obrońca Matty Cash w ogóle nie wszedł w mecz. Na koniec uważam, że po zderzeniu wiedział, że będzie zmieniony i wręcz udał kontuzję. Zszedł, bo wiedział, że zejdzie – obwieścił przed kamerami Polsatu.
Okazało się, że – NO NIE UWIERZYCIE – że Cash jednak nie symulował i uraz łydki jest poważniejszy niż przypuszczano od razu po meczu. Tfu, że uraz w ogóle jest, bo przecież obrońca kadry – jak obwieścił profesor doktor habilitowany nauk medycznych Hajto – uznał, że to symulka.
Ubawił nas nagłówek jednego z portali, który napisał po tym, że Hajto się pomylił.
Pomylił, czaicie?
Widocznie Tomaszowi Hajcie co rusz coś się myli.
A to dłużnik pomyli mu się z wierzycielem.
Później pomyli mu się truskawka z wiśnią.
Następnie pomyliło mu się, że rzygamy w czasie wolnym, a świeżutcy jesteśmy w pracy, z tym że rzygamy w pracy, a świeżutcy jesteśmy w czasie wolnym.
Gdzieś po drodze zasady baraży w Championship pomylą mu się z zasadami zawodów w przeciąganiu sznura o mistrzostwo sołectwa Fałkowo.
Dobry transfer Grosickiego do Burnley z tym złym transferem Grosickiego do Burnley (to ten sam transfer, ale dwie różne opinie na przestrzeni trzech dni).
Permanentna passa pomyłek. Już zostawiamy na boku bzdury, jakie ten facet potrafi wygadywać w trakcie komentowania meczów. Polsat pewnie już dla jaj nazywa to produktem premium. Nie będziemy też żartować z pasów – wystarczy, że Hajto co rusz przekracza granicę żenady, więc zostawimy to jemu i nie będziemy się z nim w tym taplać.
Hajto jest dobitnym przykładem na to, że w polskiej piłce nie istnieje zjawisko “cancel culture”. Możesz srogo przeskrobać, opowiadać bzdury, stawiać niesłusznie oskarżenia, być skompromitowanym w roli eksperta, czasem przeprosić, czasem nie, ale wystarczy dobrze się ustawić, mieć odpowiednich znajomych i nic nie stoi na przeszkodzie, by tydzień po kolejnej wtopie rozsiadać się na fotelu i tłumaczyć świat. Świat wymyślony przez pana Tomasza.
I brawo dla Casha za reakcję:
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Niepotrzebnie czekając na sobotę. Ile dla wojewody znaczy kibic
- „W mocnych ligach bogatsi są lepsi. W polskiej – nie”. Co ekonomia mówi o Ekstraklasie?
- Poręba: Stal Mielec ma drużynę na spokojny środek tabeli
Fot. 400mm.pl