To coś absolutnie nieprawdopodobnego! Piotr Żyła po pierwszej serii konkursu mistrzostw świata w Planicy zajmował… trzynaste miejsce. Do podium nie tracił wcale wiele, raptem kilka punktów. Ale atak, który przeprowadził, był wręcz spektakularny. Żaden z rywali nie był w stanie nawet zbliżyć się do jego odległości (105 metrów). A to oznaczało tylko jedno: Polak został mistrzem świata na obiekcie normalnym, broniąc tytułu sprzed dwóch lat! Po zawodach uściskał go nawet Stefan Horngacher.
Możemy w pewnym stopniu porównać dzisiejsze zawody do tych niesławnych z Seefeld (gdzie jeszcze większy awans zanotowali Dawid Kubacki i Kamil Stoch, którzy zgarnęli złoto i srebro MŚ), ale tu akurat mieliśmy do czynienia z dużo bardziej sprawiedliwą, sportową rywalizacją. Skok, który oddał Piotr Żyła w drugiej serii, był po prostu fantastyczny. Polak nie miał nawet o wiele więcej dodanych punktów za wiatr od rywali (2.8), a odległością po prostu zmiażdżył resztę stawki. I w ten sposób został mistrzem świata.
Ale jak to się wszystko w Planicy zaczęło?
Historia nie z tej ziemi
Po pierwszej serii na czele stawki znajdowali się kolejno Stefan Kraft, Andreas Wellinger oraz Karl Geiger. Inna sprawa, że Austriak miał tylko 2.4 oczka przewagi nad czwartym Dawidem Kubackim. Oraz 4.7 nad dziesiątym Halvorem Egnerem Granerudem, 4.6 nad dziewiątym Kamilem Stochem czy 5.9 nad trzynastym Piotrem Żyłą. Jak sami więc widzicie: różnice w czołówce były naprawdę minimalne. A wiadomo, jak to na skoczni normalnej – wiatr jest w stanie pomóc jeszcze mocniej niż zazwyczaj, podobnie jak wysokie noty za styl (tu więc rysowała się przewaga Krafta, który jest najlepszym stylistą w Pucharze Świata).
No i faktycznie: w drugiej serii zaczęły dziać się ciekawe rzeczy. Szybko dostaliśmy potwierdzenie podatności niewielkich obiektów na wiatr. Oficjalnym rekordzistą skoczni (na kilkanaście minut) został… Jewhen Marusiak. 22-latek z Ukrainy zanotował bowiem 103 metry! Solidnie w międzyczasie skakali też Aleksander Zniszczoł (97.5 m) oraz Paweł Wąsek (93.5 m), którzy zanotowali awans w klasyfikacji zawodów (ostatecznie skończyli je na kolejno dwudziestej i szesnastej lokacie).
W końcu przyszła jednak pora na Piotra Żyłę. Polak – jak już wspomnieliśmy – skoczył 105 metrów. W bardzo dobrym stylu (57 pkt za noty, a sędziowie w Planicy byli wcześniej bardzo surowi, gdy o nie chodziło) i przy nie tak mocnym wietrze.
Oczywiście – nasz skoczek miał przed sobą próby wielu zawodników. Ale żaden z nich nie pokusił się już o tak wybitny skok. Bardzo dobrze latali później choćby Stoch, Kubacki (obaj 102 m) czy Constantin Schmid (101 m). Do Żyły brakowało im jednak naprawdę wiele. Oczekiwaliśmy, że już w samej końcówce zawodów będą czekały nas niesamowite emocje. Ale ich też… w pewien sposób nie było. Bo czy to próbie Geigera, czy Wellingera, czy Krafta mogliśmy mieć pewność, że Polaka żaden z nich nie wyprzedzi.
Ostatecznie z krążkiem minął się o dziwo Kraft (99 m, 4. miejsce), a podium uzupełnili Geiger (101.5 m, kolejny świetny występ na dużej imprezie) oraz Wellinger (102 m, co za powrót do wielkiej dyspozycji w tym sezonie!). Zadowoleni z siebie mogli być też Dawid oraz Kamil (kolejno piąte i szóste miejsce), no ale wszyscy wiemy, kto był bohaterem wieczoru.
Piotr Żyła, czyli podwójny mistrz świata
Stało się zatem, coś, co wręcz nie miało prawa się stać. Zarówno patrząc na pierwszą serię zawodów, jak i formę w ostatnich tygodniach czy skoki na treningach (które 36-latek miał bardzo dobre, ale kilku zawodników prezentowało się jeszcze lepiej). Piotr Żyła obronił tytuł mistrza świata! No i oczywiście – został tym samym najstarszym skoczkiem w historii ze złotem przywiezionym z imprezy tej rangi. Bijąc… swój rekord z 2021 roku.
– Jestem na skraju… Sam nie wiem, co się stało. W Oberstdorfie zdobycie tego tytułu kosztowało mnie wiele energii, ale tu chyba jeszcze więcej. Miałem plan, żeby ten dzień był idealny. I w sumie zrobiłem to. Jestem najstarszym w historii mistrzem świata? Dwa lata temu chyba też byłem (śmiech) – mówił (i krzyczał) Żyła przed kamerami Eurosportu. A potem… został wyściskany przez samego Stefana Horngachera, który też świętował dzisiaj wielki sukces, mając dwóch skoczków na podium.
Taki występ nie tylko Żyły, ale w ogóle Biało-Czerwonych, bardzo pozytywnie nastraja nas przed konkursem drużynowym MŚ w Planicy. Kto wie, czy ekipa Thomasa Thurnbichlera nie urosła właśnie do roli jednego z dwóch głównych faworytów (obok Niemców). Wszyscy Polacy skakali dziś bowiem naprawdę dobrze. Ale Żyła był wybitny. Tytuł mistrza świata obronił jako czwarty skoczek w historii, jako drugi zrobił to na normalnej skoczni.
Wcześniej dokonał tego… Adam Małysz. Widać więc, że Piotr uznał, że jak już równać, to do najlepszych. Całkiem słusznie zresztą. Przy okazji dał też Adamowi pierwsze “skokowe” złoto za czasów jego prezesury w Polskim Związku Narciarskim. Jak to wiślanin wiślaninowi.
Fot. Newspix.pl