Gdyby ktoś przed sezonem powiedział nam, że FC Barcelona na tym etapie rozgrywek będzie miała już osiem punktów przewagi nad Realem Madryt, to może od razu byśmy takiego delikwenta nie wysłali na badania do Choroszczy, ale z pewnością uznali, że jest wyjątkowym optymistą. I po czasie musielibyśmy przyznać, że jego przewidywania są piekielnie trafne. Dziś Duma Katalonii wykorzystała potknięcie Realu Madryt, wciągnęła nosem bezbarwną Sevillę i dopisała sobie kolejny komplet punktów. Nie zabrakło występu naszego rodaka. Robert Lewandowski zagrał od dechy do dechy, ale nie dodał niczego do swojego dorobku bramkowego.
Taki mecz jak dzisiaj doskonale pokazuje, jak momenty potrafią zmienić postrzeganie występu danego zawodnika. Pokazali to Raphinha i Jordi Alba. W pierwszej połowie byli przeciętni i nie potrafili nadać akcjom Barcelony odpowiednich kształtów. W drugiej części meczu sprawili, że Duma Katalonii lała Sevillę, a ta tylko puchła z minuty na minutę i błagała o najniższy wymiar kary.
Rozczarowująca Sevilla
Cały sezon w wykonaniu Sevilli jest koszmarny. Monchi przejechał się na swojej intuicji, wielu piłkarzy się wypaliło i ani Lopetegui, ani Sampaoli nie są w stanie zdziałać cudów z obecnym zespołem. I ok, może i jest to najgorsza Sevilla od lat, ale motto tego klubu głosi, że Sevillistas nigdy się nie poddają. Bzdura – poddają się i zaprezentowali bojaźliwość, która woła o pomstę do nieba.
Dziś Sevillla nie starała się nawet zrobić liderowi ligi hiszpańskiej krzywdy. Ba, by strzelić gola. Wyszła z nastawieniem, by nie zebrać ciężkiego lania, by może dociągnąć 0-0 do końca, by obyło się bez kompromitacji. To zdecydowanie za mało, żeby zagrozić drużynie Xaviego. To za mało, by zasłużyć na szacunek.
Co więcej, najlepsza akcja Sevilli w tym meczu nie miała nic wspólnego ze strzelaniem na bramkę Ter Stegena. W pewnym momencie Joan Jordan wbiegł na murawę z karteczką. Miał na niej wskazówki od trenera i kolejno opierniczał swoich kolegów. Ci nie za bardzo chcieli go słuchać, więc Hiszpan się wściekał, latał od jednego do drugiego i to byłoby na tyle, jeśli chodzi o poczynania gości.
Raphinha i Alba odmienili losy meczu
Dziś piłkarze Xaviego byli bardzo zmienni. Przykładowo ciężko ocenić występ Roberta Lewandowskiego. W pierwszej połowie dużo pracował dla drużyny. Błysnął bardzo mocnym strzałem zza pola karnego. Mógł lepiej się zachować w szesnastce, gdy minął Bade, ale jego strzał zatrzymał Gudelj. Natomiast zawsze Polakowi zawsze czegoś brakowało. Tliła się nadzieja, że z czasem się rozkręci i będzie miał bezpośredni udział przy jednej z bramek Barcelony. Może gol? A może asysta panie Robercie? A nic z tych rzeczy, nie tym razem. Lewandowski mógł jeszcze wpakować do sieci po krótkim rozegraniu rzutu wolnego, ale spudłował. Dziś inni piłkarze okazali się kluczowi.
Mowa przede wszystkim o Jordim Albie i Raphinhi. Hiszpan rozwiązał worek z bramkami. Otrzymał genialne podanie od… Francka Kessiego. Iworyjczyk wszedł z konieczności za Sergio Busquetsa, momentami prezentował się żenująco słabo, ale miał swój moment błysku. Kessie zastawił, Kessie podał między Rekika i Bade, a następnie cieszył się z asysty przy trafieniu Alby.
I trzeba oddać Dumie Katalonii, że dziś chciała i potrafiła dobić rywali. Raphinha na przestrzeni całego spotkania podjął kilka kiepskich decyzji, ale obronił się liczbami i zaangażowaniem. Najpierw zaliczył asystę przy golu Gaviego, gdy zagrał w poprzek pola karnego (możliwe, że szukał Lewego, ale niech ma). Później, już przy akcji na 3:0 wykorzystał płaską wrzutkę Jordiego Alby. W taki sposób zmazał kilka plam i wydaje się, że takiego mocnego akcentu potrzebował. Zwłaszcza teraz, gdy pod nieobecność Dembele może grać na swojej pozycji i musi udowadniać swoją wartość.
FC Barcelona po dzisiejszym spotkaniu ma komfortową sytuację w lidze hiszpańskiej. Wjechała na autostradę prowadzącą do tytułu mistrzowskiego. Ma już osiem punktów przewagi nad Realem Madryt. Teraz dodatkowo Królewscy jadą na Klubowe Mistrzostwa Świata, meczów będzie tylko przybywać, więc sytuacja jest wręcz wymarzona dla Lewandowskiego i spółki. Jeszcze nikt nie powinien chłodzić szampanów, lepiej zamiast tego skorzystać z komór kriogenicznych w celach regeneracyjnych, ale powoli rysuje się piękny obraz dla zawodników Xaviego. Taki z tytułem.
FC Barcelona – Sevilla FC 3:0 (0:0)
J. Alba 58′, Gavi 70′, Raphinha 79′
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
Fot. Newspix.pl