Ligowy dwumecz z Miedzią Legnica jeszcze niedawno mógł jawić się w Lechu Poznań jako idealny wstęp do rundy wiosennej i możliwość pozytywnego nakręcenia się przed zbliżającymi się starciami z Bodo/Glimt w fazie pucharowej Ligi Konferencji. Nadal może tak być, ale poprzeczka wyraźnie się podniosła. Nie mamy już do czynienia z beniaminkiem, który lekką ręką rozdaje punkty na prawo i lewo.
Drużyna z Dolnego Śląska przestała wreszcie zamykać tabelę, w trzech ostatnich meczach zdobyła siedem punktów i nie straciła w nich żadnego gola. Domowy remis z Radomiakiem kibiców nie porwał, ale nawet w tym przypadku zobaczyliśmy, że Miedź w końcu jest w stanie zachować proporcje między ofensywą a defensywą, czego wcześniej tak często jej brakowało.
Teraz przekonamy się, na co naprawdę stać legniczan.
Miedź Legnica – Lech Poznań: zapowiedź meczu
Lech przyjedzie podrażniony po 0:0 w Mielcu. Jasne, mógł nawet przegrać, gdyby Bednarek nie odbił bomby Kruka, a w doliczonym czasie Karlstroem nie wybił piłki z linii bramkowej po strzale Maka, ale i tak to “Kolejorz” kończył spotkanie z większym niedosytem. Ba Loua już do przerwy mógł mieć hat-tricka, gościom należał się też rzut karny po faulu na Skórasiu, którego sędziowie później anulowali. Ishak natomiast strzelił gola z minimalnego spalonego. Tyle dobrze dla Lecha, że potknął się też Raków, a Widzew zremisował z Pogonią. Do pełni szczęścia brakowało jeszcze wpadki Legii z Koroną Kielce.
Szczególnie dużo do udowodnienia ma właśnie Ba Loua. Zaczyna już czwartą rundę w Poznaniu, nadal jest najdroższym zakupem w historii klubu (od pół roku razem z Afonso Sousą), a ciągle trzeba go traktować jako niewypał transferowy. Początki miał jeszcze całkiem obiecujące, ale im dalej w las, tym gorzej. Rundę jesienną w zasadzie mógł spisać na straty. Większość czasu stracił na walce z problemami zdrowotnymi. Na boisko wrócił dopiero w październiku i nie zdążył się mocniej pokazać. Przed nim kluczowe półrocze. Latem do końca jego kontraktu pozostaną dwa lata. Jeżeli przy Bułgarskiej uznają, że ta współpraca wciąż nie zmierza w pożądaną stronę i nie za bardzo są widoki na przełamanie, będzie to idealny moment, żeby sprzedać tego piłkarza za jeszcze w miarę rozsądne pieniądze, choć rzecz jasna ze stratą.
Dziś Ba Loua, o ile pojawi się na tej samej pozycji, prawdopodobnie najczęściej będzie się pojedynkował z Hubertem Matynią, który na finiszu jesieni zaliczył świetny występ w Zabrzu, ale całościowo furory w Miedzi nie robi. Lepsze wrażenie już w debiucie sprawił Giannis Masouras, robiący z Radomiakiem mnóstwo pozytywnego zamieszania na prawym wahadle.
Drygas już do pierwszego składu?
Trener Grzegorz Mokry w piątek nie wystawił jeszcze Kamila Drygasa w wyjściowej jedenastce, bo doświadczony pomocnik dopiero co przyszedł z Pogoni Szczecin i niewykluczone, że nie zdążył poznać imion wszystkich nowych kolegów. Ciekawe, na co sztab szkoleniowy zdecyduje się teraz. Chuca nie zachwycił, ale też nie zagrał jakoś wyjątkowo słabo. Z kolei Maxime Dominguez, o którym pisano, że jego akcje nie stoją u Mokrego zbyt wysoko, rozegrał pełne 90 minut i należał do najlepszych na boisku. Niespodziewanie rodzi się pozytywny ból głowy.
Legnica to dla Lecha niegościnny teren. Grał w niej dwa razy i w obu przypadkach musiał przełknąć gorycz porażki. W listopadzie 2013 pierwszoligowa Miedź niespodziewanie wyeliminowała “Kolejorza” z Pucharu Polski, a w sezonie 2018/19 po ostrej wymianie ciosów zespół prowadzony wówczas przez Dominika Nowaka wygrał 3:2. Jest więc co odczarowywać, co zresztą akcentuje oficjalna strona Lecha.
Lech w tym momencie traci sześć punktów do drugiej Legii. Ewentualna wygrana z Miedzią w środę i niedzielę w najbardziej sprzyjającym przebiegu wydarzeń może sprawić, że uda się dogonić “Wojskowych”. Na papierze brzmi to dość prosto, w praktyce raczej takie nie będzie, zwłaszcza że John van den Brom w najbliższych kolejkach musi trochę porotować składem, żeby nikogo nie zajechać i utrzymać morale w zespole. W Mielcu przeprowadził tylko dwie zmiany, a przecież Filip Dagerstal, Alan Czerwiński, Nika Kwekweskiri, Giorgi Citaiszwili, Afonso Sousa czy Artur Sobiech też palą się do gry. Zakładamy jednak, że w środę jeszcze do większych zmian nie dojdzie.
Najważniejsze, żebyśmy się dziś nie nudzili jako obserwatorzy.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Koutris: Mama wychowała mnie sama. Mój największy sukces to kupienie jej domu
- Masłowski: – Latem nie będziemy w stanie złożyć Gualowi konkurencyjnej oferty
- Triantafyllopoulos przeprosił Stefańskiego za „wała”
Fot. Newspix