Początek Jeana Barrientosa w Wiśle, łagodnie rzecz ujmując, nie należy do najbardziej udanych. Urugwajczyk niewiele daje zespołowi, nie notuje goli ani asyst, a w dziewięciu dotychczasowych meczach nie był wstanie oddać nawet jednego celnego strzału na bramkę rywala. Za swoje wiosenne występy zapracował u nas na średnią notę 3,25, co jest zdecydowanie najgorszym wynikiem w całej drużynie. Nie jest jednak też tak, że w jego grze w ogóle nie widać potencjału. Przeciwnie, po niektórych zagraniach można wywnioskować, że drzemią w nim naprawdę spore możliwości. Skąd więc aż tak słaba dyspozycja?
Pewną odpowiedź znaleźliśmy na portalu kraków.sport.pl. Przytoczmy fragment tekstu:
Z piłkarzem szkoleniowiec rozmawia przez tłumacza, ale ten dostępny jest tylko w tygodniu. Gdy przychodzi weekend i mecze ligowe, sprawa jest utrudniona i Barrientos pozostawiony jest niemal sam sobie.
Przypominamy, że Barrientos nie posługuje się językiem chińskim w wydaniu „gan” z prowincji Jiangxi, ale hiszpańskim, który ostatnimi czasy jest niezwykle popularny w Polsce. Mnie absurdalna byłaby sytuacja, w której Wisła w ogóle nie znalazłaby tłumacza dla Barrientosa, niż fakt, że Urugwajczyk rozumie instrukcje wydawane w tygodniu na treningach i odnowach biologicznych, a nic nie kuma na odprawach meczowych.
Oszczędności oszczędnościami, ale nie popadajmy w paranoję. Wydaje się, że dla Barrientosa lepiej byłoby, gdyby to w tygodniu porozumiewał się na migi, a w weekend miał tłumacza. Poza tym koszt zatrudnienia odpowiedniej osoby w dniu meczowym z pewnością nie zrujnowałby budżetu Wisły. Jeśli w Krakowie już koniecznie chcą szukać oszczędności, niech chociaż zorganizują Barrientosowi korepetycje w dniu meczu. Średni koszt 60 minut hiszpańskiego w Krakowie to jakieś 45 złotych, więc za stosunkowo niewielkie pieniądze można by sprawić, by Urugwajczyk rozumiał, jakich instrukcji udziela mu trener.
Zatrudnienie specjalisty tylko w dni w powszednie to zdecydowanie nowe standardy w naszej piłce. Ciekawe czy w Krakowie odważą się pójść dalej i na przykład zaangażować kierownika drużyny pracującego od poniedziałku do piątku? Albo klubowego lekarza i masażystów? Jakkolwiek patrzeć, pozwoliłoby to uniknąć płacenia weekendowych stawek, które zazwyczaj są zdecydowanie wyższe.
Ciekawe też, czy najlepszy jak dotąd występ Barrientosa w Wiśle, czyli domowe spotkanie z Górnikiem Zabrze, można powiązać z faktem, że spotkanie odbyło się w piątek?
Fot. FotoPyk