Reklama

“Nasi żołnierze śpią w okopach. Jak mógłbym narzekać na brak prądu?”

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

13 stycznia 2023, 12:18 • 8 min czytania 39 komentarzy

Rusłan Babenko w 2019 roku przyszedł do Rakowa, w którym spędził jeden sezon. Potem wrócił do Ukrainy, trafił do klubu z miasta rodzinnego, z którym obecnie walczy o mistrzostwo kraju. Okazuje się, że 30-latek ma dobre wspomnienia z okresu pracy z Markiem Papszunem, do którego chciałby kiedyś… przyjechać na staż trenerski. Z ukraińskim piłkarzem porozmawialiśmy jednak nie tylko o futbolu. Również o ukraińskich żołnierzach, syrenach przerywających mecze, adaptacji Ukraińców do trudnych realiów, nocy polarnej w Norwegii  czy marzeniach o zakończeniu wojny. Zapraszamy.

“Nasi żołnierze śpią w okopach. Jak mógłbym narzekać na brak prądu?”

Gdy przed wyjazdem do Turcji przez kilka godzin wertowałem kolejne strony Transfermarktu, przeglądając składy sparingpartnerów polskich klubów, zobaczyłem znajome nazwisko. SK Dnipro-1, środkowy pomocnik, Rusłan Babenko. Pomyślałem: dobra, teraz będzie idealna okazja, żeby z nim pogadać. Wysłałem maila do rzecznika prasowego.

Vadim okazał się jedynym człowiekiem, który na pytanie o jakąkolwiek aktywność medialną z zewnątrz zareagował pozytywnie. Kilkanaście pozostałych próśb zostało zignorowanych, jedna odrzucona (z Hansy Rostock). Szkoda, co oczywiście nie zmienia faktu, że nawet w dzień cholernej burzy warto było odwiedzić ukraińską ekipę. Przyjęli mnie ciepło. Turcja, wywiad czwarty.

***

Trudno znaleźć jakikolwiek wywiad z tobą.

Nie za bardzo lubię udzielać wywiadów. Poza tym, w sezonie było dużo meczów, przeprowadzek i czasu zabrakło!

Spokojnie. Za kilka miesięcy po zdobyciu mistrzostwa udzielisz ważnego wywiadu ukraińskim mediom [Dnipro obecnie zajmuje 1. miejsce w lidze].

Mam nadzieję, że tak będzie.

Myślisz, że jesteście w stanie pokonać Szachtar w tym wyścigu?

Szachtar i Dynamo to faworyci z dużą jakością i doświadczeniem w zdobywaniu tytułów. Mówimy o trudnym wyzwaniu, ale czuję wielką chemię wewnątrz Dnipro. W szatni dobrze się rozumiemy, pomagamy sobie. Najważniejsze to myśleć o każdym kolejnym meczu, a nie o mistrzostwie. Co więcej, nie wiemy, jak będzie wyglądał świat za miesiąc, a co dopiero za pół roku. Co będzie dalej na Ukrainie, nikt nie wie, choć mamy nadzieję, że uda nam się dokończyć rozgrywki.

Trudno jest dzisiaj być Ukraińcem?

Oczywiście jest to katastrofalnie trudne dla wielu ludzi, którzy stracili domy, krewnych, bliskich, którzy musieli opuścić swoje rodzinne strony z powodu inwazji tych… stworzeń.

Kiedy Rosja nas zaatakowała, pomyślałem: „Nie, to już koniec? Czy tak zakończy się moja kariera?”. Na początku nie wierzyłem, że piłka nożna na Ukrainie będzie kontynuowana. Na swoją codzienność patrzę jak na wielkie szczęście, na nic nie narzekam. To dla mnie wielki zaszczyt i przywilej być Ukraińcem. Mogę nadal robić to, co kocham, zwłaszcza że mogę reprezentować swój kraj i miasto, w którym się urodziłem, na arenie europejskiej.

Ważne w tym wszystkim jest to, że Ukraina może liczyć na realne wsparcie z wielu stron świata.

Szczególnie na wsparcie z Polski. Kiedy zaczęła się wojna, wielu Polaków napisało do mnie wiadomość. Wielu piłkarzy, trenerów, ludzi, którzy pracowali w Rakowie. Ludzie, których poznałem, sugerowali nawet, żebym przyjechał z rodziną i zamieszkał pod ich dachem. Wszyscy widzieli, jak Polska nam pomogła. Nie zapomnimy tego.

Jaka była twoja pierwsza reakcja na wiadomość o rozpoczęciu wojny?

Byłem w szoku, nie mogłem w to uwierzyć. Byłem wtedy w Turcji na zgrupowaniu, zadzwoniła do mnie żona. Informacje o możliwym ataku ze strony Rosji pojawiały się w poprzednich tygodniach, więc mieliśmy wcześniej przygotowany plan działania. Miała odebrać koleżankę i pojechać na zachodnią Ukrainę. Można sobie wyobrazić, że korek na wyjeździe z miasta był ogromny. Ale po 2-3 dniach żonie udało się przenieść w bezpieczniejsze miejsce. Tylko moja mama nie chciała wyjeżdżać z miasta do bezpieczniejszego miejsca!

Czy ktoś z twojej rodziny był do tej pory w niebezpieczeństwie?

Co prawda moja mama została nad Dnieprem, czyli 250 km od miejsc, gdzie toczyły się walki, ale nie, na szczęście nie. Potem przyzwyczaiła się do syren, które wyły prawie codziennie. Tak czy inaczej, chyba wszyscy na Ukrainie zdążyli już przystosować się do nowej rzeczywistości. To szalone, ale jakoś trzeba żyć. W pierwszych miesiącach kraj opuściło około pięciu milionów Ukraińców, ale ostatnio wielu wróciło.

Wojna toczy się dalej, ale życie też.

Tak, ludzie się dostosowują, nadal starają się wspierać gospodarkę kraju i zajmować się swoimi sprawami. Mieliśmy miesięczną przerwę w rozgrywkach, byłem w mieszkaniu w Kijowie i złapałem się na tym, że nie zwracam uwagi na przerwy w dostawie prądu. Siedzisz bez światła, może być zimno, skończyła się ciepła woda, gaz, bateria w telefonie. Ale czy to powód do narzekań? Absolutnie nie. Widzę bowiem, jak nasi żołnierze żyją, w jakich warunkach walczą i śpią. Widziałem naszych żołnierzy śpiących w okopach pełnych wody i błota. Przypomniały mi się zdjęcia z II wojny światowej. Trudno to opisać, a co dopiero doświadczyć tego samemu.

Reklama

Futbol na Ukrainie trwa, ale zdarzają się mecze przerywane wybuchami, prawda?

Niestety. Miałem kilka meczów, które trwały dłużej niż zwykle. W pewnym momencie usłyszeliśmy syreny i musieliśmy zejść do schronu pod stadionem. Gdy syrena ucichnie, gramy dalej! Tak, takie realia i my się dostosowujemy.

Zakładam, że masz przyjaciół w Rosji, którzy nie popierają wojny.

Tak, prawie wszyscy wyjechali do różnych krajów Europy.

Dlaczego twoja „przygoda” z Metalistem Charków trwała tylko trzy tygodnie [lipiec 2022]? Czy było to spowodowane problemami z wojną?

Nie, wyjaśnię ci. Grałem w Polissie Żytomierz i otrzymałem ofertę z Charkowa. Skorzystałem z tego, ale potem okazało się, że dyrektor sportowy otrzymał ofertę z Dnipro 1. I zabrał mnie ze sobą, powiedział, że przed nami ciekawy projekt z nowym trenerem. Ponieważ było to moje rodzinne miasto, decyzja nie budziła wątpliwości. Wróciłem do domu.

Pracowałeś z kilkoma ciekawymi trenerami, takimi jak: Juande Ramos, Marek Papszun, Aasmund Bjorkan czy Yuri Vernydub. Kto ma najbardziej wymagające treningi?

Na pewno Juande Ramos jest najbardziej znany ze wszystkich. Trenował takie kluby jak Real Madryt, Sevilla, Tottenham, doszedł do finału Ligi Europy. Właśnie on prawdopodobnie miał najcięższe treningi. Pamiętam, jak na zgrupowaniu dużo biegaliśmy bez piłek, poza tym poziom naszych zawodników był bardzo wysoki. Dobrze to wyglądało. Vernydub również jest trenerem odnoszącym sukcesy na Ukrainie. Wszystko u niego opiera się na dyscyplinie i treningu fizycznym.

Muszę powiedzieć, że byłem bardzo zaskoczony tym, jak wyglądają treningi w Rakowie. Poziom ich przygotowania, planowania i realizacji… Odniosłem wrażenie, że sztab szkoleniowy pracuje bez przerwy. Wymagania były bardzo wysokie, a ja, znając ten system pracy, byłem pewien, że nadejdzie czas, kiedy Raków odniesie sukces. Zdobył już dwa puchary, teraz podąża w kierunku mistrzostwa Polski. Pod okiem trenera Papszuna nauczyłem się wielu detali.

W Polsce ma opinię wymagającego trenera bardzo, specyficznego, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie dość, że zawodnicy pod jego wodzą rozwijają się, to jeszcze zaczęły dochodzić trofea.

Funkcjonowanie w systemie Marka Papszuna jest bardzo trudna. Czuło się, że w środku nie ma czasu na relaks. Musisz cały czas być skupiony, nie możesz odpuścić. Czasami byłem zły na to, co musieliśmy zrobić, ale patrząc wstecz, zdałem sobie sprawę, jak dobrym był trenerem. Świetnie zarządza zespołem.

Jak zareagowałbyś na pomysł ponownego grania w Polsce?

Teraz nawet nie myślę, żeby gdzieś wyjeżdżać, zwłaszcza w tym trudnym czasie. Chcę mieszkać i grać tylko w Ukrainie. Ale generalnie dla ukraińskich piłkarzy Polska jest dobrym krajem do adaptacji. Mamy coś wspólnego, nie ma dużych różnic kulturowych. Poza tym, bardzo cieszy fakt, że polski rząd ułatwił Ukraińcom przekraczanie granicy. Jeszcze raz mogę tutaj podziękować.

Co powiesz na temat Andrija Szewczenki?

Legenda! Nie tylko kiedyś jako gracz, ale teraz jako ważny głos ludu w czasie wojny.

Nie każdy ukraiński piłkarz z fajną karierą zachowuje się w taki sposób. Przykładem jest Anatolij Tymoszczuk.

Całkowite przeciwieństwo. Nikt na Ukrainie nie może zaakceptować jego stanowiska. Trudno to opisać słowami.

Czy zmieniłbyś coś w swojej karierze, czegoś żałujesz?

Może coś bym znalazł, ale jestem całkiem zadowolony z tego, co mam. Wiele widziałem, zdobyłem dużo doświadczenia, poznałem wielu dobrych ludzi. Wcześnie zadebiutowałem w seniorskiej drużynie Ramosa. Potem zaczęły się zagraniczne przygody i może wtedy poczułem, że coś idzie nie tak, jak tego oczekiwałem. Ale dzisiaj, po latach, nawet nie wiem, co musiałbym zmienić, żeby było lepiej. Czasami w życiu tak jest.

Może Bodo/Glimt było miejscem, którego nie wybrałbyś ponownie?

Na pewno trudno było mi się tam zaaklimatyzować. Odczułem ogromną różnicę w mentalności ludzi, wydawali się “zimni”, jeśli chodzi o wyrażanie emocji. Do tego mieszkałam na północy Norwegii, gdzie 21 grudnia noc trwa 24 godziny! Życie bez światła dziennego, do którego zupełnie nie byłem przyzwyczajony, mocno odbiło się na psychice. Ale i tak uważam to za dobre doświadczenie. Warto było spróbować. Piękny kraj, fantastyczne widoki, dobry poziom przygotowania do meczów w mediach, ale przez własne błędy nie zadomowiłem się tam tak, jak powinienem. Jednak do dziś mam dobre relacje z trenerem Björkanem, który jest teraz dyrektorem sportowym Bodo/Glimt.

Nie każde piękne miejsce jest dla każdego.

Tak. Nawet jeśli odnosisz sukcesy w piłce nożnej i możesz mieszkać w różnych krajach, nie będziesz czuł się tak samo w każdym kraju.

Czy kiedykolwiek miałeś okazję grać poza Europą?

Kiedyś dostałem ofertę od Columbus Crew, ale nie przyjąłem jej.

Masz jakieś zainteresowania poza piłką nożną?

Szczerze mówiąc, raczej nie. Skupiam się na piłce nożnej i po zakończeniu kariery chcę zostać trenerem. Powiedziałem nawet trenerowi Papszunowi, że w przyszłości chcę przyjechać do niego na staż.

Interesujące. Jeszcze jedno: jesteś dobry w czymś poza grą w piłkę nożną?

Ja chciałbym dobrze grać w piłkę nożną!

W takim razie twoje największe marzenie.

Koniec wojny. I odzyskanie terytoriów okupowanych przez Rosjan: Donbasu i Krymu. I żeby Ukraińcy nie musieli już cierpieć, mogli zacząć lepsze życie bez obaw, że na ich dom spadną rakiety.

Możesz życzyć tym ludziom szczęścia, o którym mówiłeś.

Tak, zdecydowanie.

WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
8
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Piłka nożna

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
8
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

39 komentarzy

Loading...