– Busquets? Jest naszym kapitanem i jesteśmy nim zachwyceni na każdym poziomie. Ma propozycje kontraktowe z USA i wiem, że o tym myślał, ale w zasadzie zostanie z nami do końca sezonu. O przyszłości porozmawiamy z nim w lecie – rzekł Joan Laporta, prezydent Barcelony. Rzekł “jesteśmy nim zachwyceni”… ach, powiedział tak, jakby 34-letni weteran z Badia del Valles był totalnym kozakiem na swojej pozycji. Messim czy Lewandowskim, piłkarzem z najwyższej półki. Tak się jednak składa, że chyba nikt w podobne słowa Laporty już nie uwierzy. Polityczne gadki to jego specjalność, owszem, ale nawet wprawny język nie zagłuszy faktu, że kapitan Barcy z każdym kolejnym miesiącem staje się coraz mniej przydatny dla zespołu. Lata lecą, kolejny członek starej gwardii musi odejść.
Wiecie, z Busquetsem jest tak, jakbyście mieli wyruszyć w podróż z określoną liczbą rzeczy, z czego – co zweryfikowała przeszłość – jakaś część przydaje się bardzo rzadko. Trzymacie ją w plecaku w myśl zasady: spokojnie, w jakimś momencie się przyda. Może nie jest to do końca opłacalne, może dałoby się znaleźć lepsze zastępstwo, ale przywiązanie do danego przedmiotu po prostu przeważa. Nie da się nie zauważyć, że podobnie jest z 34-latkiem, legendarnym wychowankiem, którego w klubie traktuje się inaczej. To norma. Zasłużone postacie zasługują na szacunek. Istnieje jednak pewna granica, za którą sentymenty nie powinny odgrywać kluczowej roli.
Idąc tym tropem, trzeba powiedzieć jasno: czas Busquetsa potrafiącego wznosić Barcelonę na wyższe poziomy się skończył. Dlatego też każde kolejne półrocze tego zawodnika na Camp Nou po czerwcu 2022 roku jawi się jako nieporozumienie.
Sergio Busquets stał się ekskluzywnym hamulcem
Dlaczego w ogóle jest o tym mowa? Cóż, z Barcelony dochodzą różne sygnały. Najpierw w mediach pojawiały się informacje, że sezon 2022/2023 będzie dla Busquetsa ostatnim. Potem, że już zimą Hiszpan wybierze się do Miami lub Arabii Saudyjskiej. A w ostatnich tygodniach całkiem często podnosi się wątek, że klub chce namówić swojego kapitana na kolejny rok gry. Nie ma jednej wersji, nie ma statementu, który wygłosiłby sam piłkarz. Na razie kibice Barcy muszą lawirować w przestrzeni, w której niedowierzanie miesza się z ulgą. Niedowierzanie, że na umiejętnościach Sergio ktoś jeszcze chce budować drużynę, która musi zrobić przecież skok jakościowy. Ulga, że zawodnik o innym profilu mógłby być następcą, który pozwoli Barcelonie grać inny, bardziej nowoczesny futbol.
Nie pójdziemy w aż tak mocną narrację, że Busquets jest kulą u nogi, której trzeba pozbyć się tu i teraz. To wciąż dobry piłkarz jak na warunki, które proponuje większość klubów La Liga. Sęk w tym, że takie mecze, gdzie rywal nie ma wystarczających możliwości do zdominowania Barcy w środku pola, nie mogą być najważniejszym wyznacznikiem. Gra dla dużych chłopców to Liga Mistrzów albo starcia z Atletico czy Realem. W niej słabsze ogniwa odstają jeszcze bardziej, nawet jeśli Busquets to postać jedyna w swoim rodzaju, postać potrafiąca jednym ruchem bez piłki czy podaniem zmienić oblicze rywalizacji.
Fajnie, zdarzy się, lecz kompilacje z magicznymi zagraniami 34-latka za ostatnie półrocze nie są już tak okazałe. Więcej natomiast pojawia się powodów do narzekań, spotkań słabych, weryfikacji negatywnych. A zatem – jakakolwiek wizja Laporty czy Xaviego na dalszą przyszłość, w której obecny jest ich rodak, będzie błędem.
Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść
Xavi zszedł z katalońskiej sceny w wieku 35 lat. Iniesta miał 34. Messi, choć z innych powodów, będąc wybitnym piłkarzem do teraz, opuścił Barcelonę jako 34-latek. Pique – 35. Puyol – 36. Za pół roku Busquetsowi stuknie 35 wiosen, co dla Hiszpanów tworzących złotą erę wydaje się dobrym momentem na zmianę otoczenia lub definitywne zawieszenie butów na kołek. Lepiej wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, zamiast przeciągać okres, w którym coraz więcej ludzi słusznie podważa twoją wartość.
Najbliższe pół roku powinno stać pod znakiem wzmożonego okresu poszukiwań. Trenera, skautów, dyrektora sportowego. Na własnym boisku treningowym, na innych stadionach, wszędzie, skąd można wynaleźć defensywnego pomocnika na miarę lepszej “Dumy Katalonii”. Już teraz Barcelona ma potencjał, żeby w perspektywie najbliższych lat stworzyć najlepszy środek pola na świecie. Rzecz jasna, bez Busquetsa, któremu w lipcu najlepiej zrobią roczne piłkarskie wakacje w Miami czy innym kraju, gdzie można się jeszcze nieźle dorobić. Ten człowiek zrobił w stolicy Katalonii wszystko. Jest spełniony. Może mieć poczucie wykonanego zadania wartego 20 lat kariery. Ma puchar wypełniony chwałą, który w 2023 roku głupio byłoby “doprawić” gorzką przyprawą.
WIĘCEJ O FC BARCELONIE:
- Pięć argumentów, dla których Lewandowski podjął właściwą decyzję
- Raphinha. Gwiazda Leeds wyrusza na podbój ligi hiszpańskiej
- Suarez, Eto’o, Zlatan, Kluivert… Najsłynniejsi napastnicy Barcelony w XXI wieku
- Samuel Umtiti. Gwarancja do bramy i się nie znamy
Fot. Newspix