Reklama

Janczyk: Rasizm i bandyterka na stadionach. Szambo znów wybiło

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

10 listopada 2022, 12:32 • 8 min czytania 177 komentarzy

Rasizm, korupcja i bandytyzm na stadionach. To trzy tematy, które na kilka dni przed mundialem stały się przewodnimi wątkami dyskusji o futbolu w Polsce. Tematy, których nie można przemilczeć.

Janczyk: Rasizm i bandyterka na stadionach. Szambo znów wybiło

W trakcie pierwszego kwadransa w Lublinie kibic mógł sporządzić dokładną listę klubów, które jebie miejscowy Motor, dowiedzieć się też kogo Motor pierdoli i usłyszeć, że powinien jechać z kurwami. Wiadomo, piłkarskie święto, więc i atmosfera na Lubelszczyźnie była wyjątkowa. Festiwal wyzwisk i bluzgów w końcu przerwało parę okrzyków zagrzewających do walki gości w żółtych koszulkach na murawie, ale nie oszukujmy się — przez większość meczu słuchaliśmy o tym, kto jest chujem, kto się rozjebał i tym podobnych haseł.

Co jakiś czas przebić próbował się automatycznie generowany komunikat, który głosem dziecka prosił dopingujących o poszerzenie zasobu słownictwa, ale brzmiało to mniej więcej tak:

– Cześć, mam 14 lat, jestem…
– JAZDA Z KURWAMI
– pierwszy raz na meczu…
– JAZDA Z KURWAAAAMIII
– nie pozwól, żeby…
– EJ KURWY GDZIE MACIE MIŚKA
– był to ostatni raz.

Rasistowski skandal w Niepołomicach. “Yeboah pocieszał Falla”

Reklama

Motor Lublin – Wisła Kraków, czyli zepsute święto

W tym momencie pewnie parę osób zdążyło już sklecić komentarz: „Janczyk, pierwszy raz na meczu byłeś?” Albo „stadion to nie teatr” (wiadomo, w teatrze przekąsek nie kupisz, no chyba że w Barcelonie). Nie, byłem na meczu po raz 1000., a może nawet 1024. A jeśli argumentem ma być to, że tekst powstał właśnie po 1024., a nie po 915. to śmiało, podstawcie sobie nazwy innych klubów i nie zawracajcie mi głowy. Nie słyszałem nigdy o tym, że istnieje jakiś próg, po którym latające nad głową kurwy i chuje stają się symfonią przyjemności, wybitną jak instrumentalny album Kixnare’a.

Ale być może jeszcze tego progu nie przekroczyłem, może wszystko przede mną.

Jak najbardziej rozumiem, że na trybunach zwykle przebija się nuta agresji i wulgarności. W Anglii śpiewają “fuck ’em all”, we Włoszech “cazzo di merda”, a w Hiszpanii “puta”. Gorzej jednak, gdy z trybun słychać niewiele więcej, bo wtedy z każdą kurwą i z każdym kolejnym dławionym przez nią komunikatem o dzieciach na stadionie, człowiek czuje tylko coraz większy niesmak. Tak, takie spotkania faktycznie przyciągają tych, którzy na stadionie bywają rzadko. W końcu kluby reklamują je jako wydarzenie rundy, bądź nawet samego sezonu. Tak, ci ludzie faktycznie mogą odpuścić kolejne wizyty na meczach. Nie tylko, jeśli mają 12 lat i zgodę na następne wyjście musi im podpisać mama lub tata.

Bo obiecano im fajne przeżycie, a nie sceny wyjęte spod budki z piwem, kiepskie spotkanie przerywane przez strzały z rakiet i race wrzucone na murawę.

Kibole wciąż mogą strzelać i rzucać racami w piłkarzy

Druga z tych spraw jest rzecz jasna dużo większym skandalem. Na polskich stadionach nadal trwa wyczekiwanie na ofiarę i coraz bliżej mi do stwierdzenia, że niektórzy czekają na to z popcornem w dłoni. W takich sytuacjach zwykle wracamy do pamiętnego finału Pucharu Polski, kiedy kibole postanowili ostrzelać z rakietnic fanów drużyny przeciwnej i okoliczne sektory, ale przecież nie musimy sięgać pamięcią aż tak daleko. Tylko w poprzednim sezonie — a w tym roku kalendarzowym — dwukrotnie ostrzelano w ten sposób kibiców Widzewa Łódź. Podczas pierwszego incydentu, w Katowicach, niewiele brakowało, żeby race spadły prosto na fotoreporterów.

Reklama

Nie spadły, więc po krótkim oddechu ulgi można było ciągnąć losy o to, kto tym razem wniesie na stadion podobną artylerię. Padło na Lublin.

Ktoś powie — ale przecież kibice Motoru strzelali w górę, a nie w kogoś. Przepraszam, ale to, żadna wymówka. Wystarczy jeden błąd, jeden moment nieuwagi i zamiast nad murawą, piro błyśnie na czyjejś głowie. Nie trzeba do tego czarnowidztwa, wystarczy trochę pecha i przypadku, o który w tłumie kilkuset osób nietrudno. Nie chcę być jednak hipokrytą — pirotechnika na stadionach bardzo często mi się podobała, tworzyła efekt wow, urozmaicała oprawy. Osiągnięcie efektu wow nie oznacza jednak konieczności wtoczenia na sektor armat i oddanie salwy honorowej. Można to zrobić prościej, bez ryzyka, że gdy sprawa się rypnie, obejrzymy dramatyczne sceny.

Oczywiście to, że kibice Motoru podymili i postrzelali w powietrze, to jedno. Przebili to goście z Krakowa, którzy postanowili obrzucać boisko i zawodników racami, odśpiewując przy tym coś o pokazaniu, jak wygląda zabawa. Zabawa z punktu widzenia rzucającego, bo gdyby odwrócić role, to kibolom Wisły nie byłoby do śmiechu. Ale cóż, śmiać się mogą, bo po całym zajściu nie stało się dosłownie nic. Ktoś wszedł na murawę, z powypalanych dziur wyciągnął race, spiker zaapelował o spokój, mecz wznowiono. Mimo że już na ponad 100 kilometrów od Lublina policja czaiła się na każdym parkingu i na każdej stacji, o samym stadionie nie wspominając, nikt nie wpadł na sektor, żeby wyłapać bandytów zaraz po zajściu.

Lepiej poczekać, aż to powtórzą i w końcu lepiej przycelują.

Ciche przyzwolenie. Śląsk i trenerzy nikogo nie krytykują

Kibole z Wrocławia, być może częściowo ci sami, którzy wspólnie z fanami Motoru dawali popis w Lublinie, nie złożyli jednak broni. Rakietnice im się skończyły, więc w ruch poszły słowa. Środa z Pucharem Polski zakończyła się skandalem w Niepołomicach, gdy banda cymbałów udowodniła, że w przypadku części społeczeństwa ewolucja zatrzymała się na etapie małpy, rasistowsko obrażając Maissę Falla. Wszystko zarejestrowała kamera portalu “Slasknet”, ale i bez tego świadków zdarzenia było wielu.

https://twitter.com/Slasknet/status/1590494642138943488?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1590494642138943488%7Ctwgr%5E53dbe1b0ffde1f09ff7743eb92eb7b6038afc150%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.meczyki.pl%2Fnewsy%2Ftak-zachowywali-sie-kibice-slaska-wroclaw-opublikowano-nagranie-dokumentujace-rasistowskie-okrzyki-wideo%2F199854-n

Widzieli, jak Fall wskazywał sędziemu na trybuny tuż przed strzałem w słupek. Być może w słupek by nie trafił, gdyby nie to, co działo się za bramką. Tego się już nie dowiemy, wiemy za to, że rasizm fanów z Wrocławia to fakt niepodważalny. I że Śląsk nie za bardzo wie, co z tym fantem zrobić.

Świeżo po meczu Rafał Leszczyński stwierdził, że na niektórych stadionach zawodnika deprymuje 60 tysięcy widzów i nic się nie dzieje. Piłkarze Śląska po wszystkim poszli podziękować kibicom. W teorii mieli za co — być może uratowali ich oni od kompromitacji na boisku z najgorszą drużyną pierwszej ligi. Odsuńmy jednak żarty na bok, bo we Wrocławiu chyba naprawdę nie zdają sobie sprawy z powagi tematu. Ekstraklasowy klub świeżo po meczu bredził coś o zawodzie, że nie udało się dokończyć rywalizacji sportowej i regulaminie rozgrywek. Gdy mógł wybrnąć z tej sytuacji, wydał w zasadzie bliźniacze oświadczenie. Dodał tylko fragment o potępieniu zachowania, podkreślając raz jeszcze, że najważniejszy jest regulamin. Odhaczone, pora na CS’a.

Ivan Djurdjević schował głowę w piasek. Skupia się na trenowaniu, nie ma wpływu na trybuny. Wiadomo, nie jego działka. Być może gdyby z trybun zamiast małpich odgłosów poleciało coś o mordowaniu Serbów podczas wojny na Bałkanach, szkoleniowiec skupiałby się na czymś poza ustaleniem taktyki na mecz. A może tylko nam się tak wydaje. Trener Djurdjević nie był jednak jedynym, który nie zdecydował się na krytykę kiboli w obliczu skandalu. Gdy zapytałem Radosława Sobolewskiego o to, jak się czuje z tym, że kibole obrzucali jego piłkarzy racami, a potem musieli wysłuchać od nich, że „Wisła to oni” plus parę bonusowych wstawek o zapierdalaniu, też zaczął uciekać w bezpieczną narrację o skupianiu się na trenerce. Gdy dopytywałem, czy nie zamierza skrytykować tego, że jego piłkarze mogli ucierpieć po takim rzucie racą, odparł zdziwiony:

– A, to pan chce, żebym ich potępił?

Nie, panie trenerze, liczyłem, że wyrazi pan żal, że nie było pana wśród rzucających. Pewne sytuacje są czarno-białe, nie ma żadnej furtki czy wymówki. Są zachowania, których usprawiedliwić się nie da, zwłaszcza gdy mówi się coś o jedności, sile w grupie. Nie można udawać, że nic się nie stało, gdy obok głowy twojego zawodnika leci odpalona raca. Nie można też przymykać oka na to, co działo się na stadionie tylko dlatego, że nie dotyczyło to twojej drużyny. Goncalo Feio najpierw wygłosił długą przemowę o kapitalnej atmosferze, wielkim wsparciu kibiców i tym podobnych, nośnych PR-owo tematach. Kiedy lokalny dziennikarz dopytał, czy takie peany są odpowiednim komentarzem do tego, że komuś podczas tego „widowiska” mogła stać się krzywda, Portugalczyk rzucił z uśmiechem:

– Następnym razem poproszę kibiców o większą rozwagę.

Wiadomo. Na przykład wtedy, gdy kibole klubu X wpadną na taki pomysł przed siebie akurat wtedy, gdy to pański zespół będzie przebywał pod ich sektorem. Albo gdy któraś z wyrzutni przypadkowo wystrzeli tak, że trafi pańskiego piłkarza. Do tego czasu see no evil.

***

Ostatnie dni w naszej piłce są naprawdę smutne. Korupcja, gość z gangsterską przeszłością ochraniający gwiazdę polskiej reprezentacji, rasizm i bandytyzm na stadionach. Łatwo byłoby populistycznie rzucić, że wróciły ponure czasy, ale zdaję sobie sprawę, że to nie do końca tak wygląda. Że to tylko wycinek, kula u nogi, która wlecze się za faktem, że po paru latach mamy klub w wiosennej edycji pucharów, że ten sam klub celebrował właśnie otwarcie kapitalnego ośrodka, który wzniesie szkolenie na kolejny poziom. Nasz futbol nie zgnił zupełnie, nie tonie w gównie po pachy. Jeśli jednak nie zrobimy nic w celu wycięcia zakażonych tkanek z organizmu, będzie tylko gorzej. Nie możemy wciąż przymykać oczu i udawać, że nic się nie dzieje.

WIĘCEJ O PUCHARZE POLSKI:

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

177 komentarzy

Loading...