Są w Ekstraklasie piłkarze, którzy nie kojarzą nam się absolutnie z niczym – dajmy na to Rafał Kurzawa, nie wiadomo kto to. Są też zawodnicy, w przypadku których nasuwają nam się tylko skojarzenia zupełnie abstrakcyjne – np. Lukas Droppa i Malaga. Gdyby nie ta absurdalna plotka, to Droppa miałby podobny status do Kurzawy. Dalej są tacy, których znamy z niezłej gry. Są jednak w Ekstraklasie również piłkarze, których kojarzymy zarówno z niezłej gry, jak i z rzeczy pozaboiskowych. Przykładem może być chociażby Marcin Budziński, który po treningach kręci filmy. Do tej samej kategorii zaliczylibyśmy również Sergiusza Prusaka.
Bramkarz Górnika Łęczna rozgrywa właśnie debiutancki sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej i obiektywnie trzeba przyznać, że wybronił już kilka piłek i idzie mu nie najgorzej. Popularny „Serek” dał się również poznać od nieco innej strony. Jest kibolem, człowiekiem trybun, od dawna sympatyzującym z Lechem Poznań. To były nawet całkiem przyjemne obrazki, gdy w wywiadzie telewizyjnym po meczu przy Bułgarskiej szczerze przyznawał, że właśnie spełniło się jego największe marzenie i że nie zamieniłby tego nawet na finał Ligi Mistrzów (czy jakoś tak).
Jednak później Prusak lekko odfrunął. Postanowił jeszcze raz zamanifestować swoją „kumatość”. W przerwie meczu pomiędzy Zawiszą a Górnikiem latał w jakiejś szmacie z napisem: NIE MA ŻE BOLI ZAWISZA TO KLUB KIBOLI. Trochę się mu wtedy dziwiliśmy, wszak – chcąc, nie chcąc – poparł tym samym ludzi, którzy piłkarzy (przypominamy – zawód Prusaka) mają tylko za “wkłady do koszulek”, którym w dodatku można grozić śmiercią, bo chyba tak należy interpretować słynne trumny na stadionie. Skumał się z oprawcami, a później jak gdyby nigdy nic przybijał piątki z ofiarami, czyli zawodnikami Zawiszy. Jakkolwiek patrzeć, trochę wstyd, mógłby się chłop chociaż zdecydować.
Komisja Ligi spróbowała sprowadzić bramkarza z powrotem na ziemię. Za prowokowanie kibiców do negatywnych zachowań Prusakowi została wlepiona kara w wysokości 2 tysięcy złotych. Jak się jednak okazało, jego nowi kumple wzięli to na siebie, tak więc portfel zawodnika Łęcznej nie ucierpi lub ucierpi w mniejszym stopniu. Protestujący kibole postanowili odkupić od niego bluzę, w której wtedy paradował, oczywiście nie po cenie rynkowej.
Niby mały gest, ale aż łezka się kręci w oku. Teraz to już sztama na wieki. Niepodważalny dowód na to, że się nie pomylił i właściwie wybrał strony barykady. Mamy tylko nadzieję, że jeśli chłopakom z Zawiszy w trakcie następnej zrzutki na deski z Castoramy zabraknie kilku złotych, to “Serek” też będzie o nich pamiętał.
Fot. FotoPyK