Reklama

Polskie kluby w fazie play-off, a rywale jak z 1. ligi. Takiego finiszu eliminacji jeszcze nie mieliśmy

AbsurDB

Autor:AbsurDB

21 sierpnia 2025, 10:42 • 14 min czytania 45 komentarzy

Cztery polskie drużyny zagrają w rundzie play-off, po której czeka faza ligowa europejskich pucharów. Czy kiedykolwiek mieliśmy ich aż tyle na tak dalekim etapie? Czy kiedykolwiek mieliśmy tak komfortową sytuację, by mierzyć się w niej nie z Realem czy Barceloną (jak w dawnych czasach), ani Tottenhamem, Sevillą, czy Ajaxem (jak w późniejszych), tylko z dość przeciętnymi klubami z Bułgarii i Albanii? A przecież nawet szkocki Hibernian nie jest marką, przed którą drżą nogi piłkarzy Ekstraklasy. Zapraszamy do przeglądu zwycięskich i (znacznie częściej) nieudanych potyczek polskich klubów w ostatniej, decydującej fazie eliminacji przed fazą ligową, a dawniej grupową.

Polskie kluby w fazie play-off, a rywale jak z 1. ligi. Takiego finiszu eliminacji jeszcze nie mieliśmy

Serio, tak łatwo jak w tym roku jeszcze nie było.

Reklama

Polskie kluby w ostatniej fazie europejskich eliminacji. Na kogo trafialiśmy?

Lech zagra w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Europy z Genkiem. To rywal mocny, a mistrz Polski zdecydowanie nie jest w starciu z Belgami faworytem. Tyle że nawet porażka oznacza grę Kolejorza w fazie ligowej Ligi Konferencji, co finansowo i pod kątem prestiżowym będzie degradacją, ale rankingowo może oznaczać początek kolejnej pięknej przygody polskiego klubu.

W ostatniej rundzie Ligi Konferencji po raz pierwszy w historii są aż trzy polskie zespoły. To już wielki sukces, ale apetyty kibiców zaostrza to, z kim w niej gramy. Cały tercet jest bowiem bez większych wątpliwości faworytem swoich starć. Dekady bojów eliminacyjnych klubów znad Wisły przyzwyczaiły nas do tego, że jest to etap, na którym wszystko się kończy, a nie zaczyna, a przeciwnicy zdarzali nam się nam w rundzie play-off na poziomie czołówki europejskiej, włącznie z późniejszymi zwycięzcami całych rozgrywek.

Ten sezon jest zatem wyjątkowy nie tylko przez skuteczność naszych reprezentantów w pierwszych fazach eliminacji, ale także pod względem tego, z jak przeciętnymi rywalami spotykamy się na ostatnim ich etapie.

Kiedy jeszcze w kwietniu, na długo przez zakończeniem poprzedniego sezonu pisałem artykuł pod tytułem „Oczekujmy czterech polskich klubów w fazie ligowej europejskich pucharów!” wielu mogło pukać się w głowę. Dziś jest to całkiem realny scenariusz. Wtedy o potencjalnych rywalach w ostatniej rundzie pisałem:

„Austriacki Wolfsberger, Jablonec, Viking Stavanger, Rosenborg, Aarhus, Paksi, Rijeka, Maribor, CFR Cluj czy Brann Bergen. Drodzy państwo. To nie jest przeszkoda nie do przeskoczenia. To rywale, na których dwaj nasi reprezentanci spoglądaliby z góry”

W rzeczywistości przeciwnicy w ostatniej rundzie okazali się nawet słabsi od wyżej wymienionych.

Przepaść w Szkocji

Legia trafiła na Szkotów. I o ile byłby to któryś z klubów z Glasgow, nasze nadzieje byłyby niewielkie. Jednak przepaść między Celtikiem i Rangersami a resztą ligi jest tak olbrzymia, że nawet jeśli Hibernian jest trzecią siłą w Szkocji, a Legia nie jest pierwszą siłą w Polsce, to warszawiacy są oceniani jako zespół mocniejszy od klubu z Edynburga.

Zarówno według rankingu Elo, jak i Opta, dystans między Rangersami a brązowymi medalistami ostatniego sezonu – Hibernianem, jest mniej więcej taki, jak między najlepszymi polskimi klubami a zespołami środka tabeli. Hibs stracili do wicemistrzowskich Rangers siedemnaście punktów, a do Celticu… trzydzieści cztery oczka.

Według rankingu Elo Hibernian byłby szóstą siłą w Ekstraklasie, a według Opty – dziewiątą. Pod względem wyceny składu zajmowałby ósmą lokatę. Oczywiście boisko zweryfikuje te założenia, ale jednak mówimy o ewidentnie najtrudniejszym z rywali, którzy mogą zamknąć drogę polskiego klubu do fazy ligowej w najbliższych dniach. Porażka z Genkiem nie zmieni bowiem faktu, że Lech zagra w kolejnym etapie, a pozostali przeciwnicy są znacznie słabsi od Hibernianu, który przez ostatnie siedem lat wygrał u siebie w europejskich pucharach tylko z Lucerną i klubami z Andory.

W klubie z Edynburga prawie dwadzieścia lat temu bronił Zbigniew Małkowski (na zdjęciu), a po nim Grzegorz Szamotulski. Obecnie występuje tam znany z Górnika Zabrze Gambijczyk Alasana Manneh. W czasie II wojny światowej grał tam także Jan Wasiewicz – przedwojenny reprezentant Polski, a później żołnierz 1 Dywizji Pancernej generała Maczka.

Bułgarscy Turcy

Arda Kyrdżali, z którą zagra Raków, to czwarta drużyna ligi bułgarskiej. Według Opty jest to zespół nieco słabszy od Wisły Kraków, a mocniejszy od Śląska Wrocław, a zatem ścisła czołówka naszej 1. ligi. Podobnie wygląda to w rankingu Elo. Wycena składu według Transfermarkt plasuje ją między Niecieczą a GieKSą. To nie jest poziom Łudogorca, do którego Arda straciła w końcowej tabeli dwadzieścia pięć punktów. Zresztą na różnicę klas wskazują wyniki meczów bezpośrednich Niebieskich z etatowym mistrzem kraju. Otóż Arda nie wygrała z Ludogorcem… nigdy.

W 2019 roku klub z Kyrdżali pierwszy raz awansował do najwyższej ligi, choć zaledwie cztery lata wcześniej grał na czwartym szczeblu. W składzie ma między innymi Płamena Kraczunowa, który grał w Sandecji, Stomilu i Zagłębiu Sosnowiec, ale obecnie jest kontuzjowany. Bramkarzem w bułgarskim klubie jest natomiast Anatoli Gospodinow – kiedyś golkiper Chrobrego Głogów.

 

Kyrdżali to miasto o bardzo ciekawej strukturze narodowościowej, podobne do Novego Pazaru, który szczegółowo opisywałem w tekście. Około połowy mieszkańców stanowią tam Turcy, a wśród pozostałej części populacji mówiącej po bułgarsku, znaczną część stanowią Pomacy, czyli Bułgarzy, którzy pod panowaniem osmańskim przyjęli islam.

City z Albanii

Rywal Jagiellonii to jeszcze niższy poziom. Według Opty, Dinamo Tirana można porównać do GKS-u Tychy i Polonii Warszawa, a według Elo jest jeszcze „lepiej”, bo wskazuje on na doły 1. ligi. Wycena całego klubu według Transfermarkt (5,5 mln euro) jest niewiele wyższa niż… samego Afimico Pululu, a w Polsce Dinamo zajmowałoby pod tym względem dwudzieste trzecie miejsce.

„Niebieska łódź podwodna”, bo taki przydomek nosi klub ze stolicy Albanii, lata świetności ma już za sobą. Był klubem komunistycznego ministerstwa spraw wewnętrznych i w latach 1950-1990 zdobył piętnaście tytułów mistrzowskich. Potem było już znacznie gorzej. Ligę wygrali ostatni raz w 2010 roku, a dwa lata później z niej spadli – po raz pierwszy w historii. Wrócili w 2021 roku i nie robią furory.

Właśnie zajęli trzecie miejsce w lidze, ale wygrali w niej zaledwie czternaście z trzydziestu sześciu spotkań, czyli tyle co nasz GKS Katowice, któremu starczyło to do zaledwie ósmego miejsca. Zdobyli też Puchar Albanii.

W europejskich pucharach nie grali od piętnastu lat, a od 1991 do 2025 roku na jedenaście startów wyeliminowali tylko jednego rywala – FBK Kowno w 2002 roku. Dwa lata temu klub został przemianowany na światowo brzmiące „Dinamo City” i przestał rozgrywać domowe mecze ligowe w Tiranie.

Piłkarzem tego klubu jest Dejvi Bregu (na zdjęciu), który rok temu przeniósł się tam z Wisły Kraków.

Skąd tacy łatwi rywale?

Jak to się właściwie stało, że w ostatniej rundzie eliminacji mamy tak przeciętnych rywali, poza Genkiem? W przypadku Rakowa i Jagiellonii znaczenie miało rozstawienie, które białostocczanie uzyskali dobrym rankingiem, a drużyna Papszuna przejęła po pokonaniu Maccabi Hajfa. Rywal zespołu trenera Siemieńca mógł być trudniejszy, ale w trzeciej rundzie Dinamo pokonało po dogrywce Hajduka Split. Arda z kolei rozstawiona była w trzeciej rundzie, ale tylko dzięki przejęciu rankingu HJK Helsinki na wcześniejszym etapie.

Legia rozstawiona nie była, jako zespół odpadający z eliminacji Ligi Europy i trafiła na zwycięzcę pary z udziałem wyżej notowanego Partizana, który jednak odpadł ze Szkotami.

 

Zatem zarówno dzięki dobrym własnym wynikom, ale także częściowo dzięki łutowi szczęścia, mamy dziś na ostatnim etapie przed fazą ligową zestaw rywali na poziomie, który z przeszłości kojarzymy raczej z pierwszymi dwoma rundami kwalifikacyjnymi, a nie z fazą play-off. W niej przecież trafialiśmy na mocne, a czasem wręcz potężne drużyny. Jak to zatem bywało w przeszłości? Z kim mierzyły się polskie kluby na ostatnim etapie kwalifikacji przed fazą ligową, a tak naprawdę przez wiele lat – przed fazą grupową?

Historia rywali polskich klubów w ostatniej rundzie eliminacji europejskich pucharów

Przed 2004 rokiem faza grupowa odbywała się wyłącznie w Lidze Mistrzów. Początki mieliśmy w niej nie najgorsze. Choć najpierw w latach 1992-94 Lech odpadał z IFK i Spartakiem, a potem Legia z Hajdukiem, to następnie dwa razy w ostatniej rundzie eliminacji polski klub okazał się lepszy przy akompaniamencie słynnych bon motów naszych komentatorów. Najpierw „Na pytanie: gdzie jest ta Legia? Odpowiadam: w Lidze Mistrzów” z IFK, potem „Panie Turek, kończ Pan ten mecz!” na koniec meczu Widzewa z Brondby.

Wydawało się, że tak będzie już zawsze. Może nie co roku, ale spodziewano się, że mniej więcej co dwa sezony nasz klub będzie przebijał się do najważniejszych rozgrywek klubowych. Tego, co przyniesie kolejnych dziewiętnaście sezonów nie spodziewali się najwięksi pesymiści.

Rywale polskich klubów w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów:

Niestety, UEFA dołączyła do eliminacji wicemistrzów lig i od razu w 1997 roku Widzew trafił na drugą drużynę z najmocniejszej wtedy na kontynencie Serie A – Parmę. Kolejne lata? Manchester United, Fiorentina, dwukrotnie Barcelona i Panathinaikos, Anderlecht, Szachtar oraz Real. To zestaw naszych rywali w ostatniej rundzie eliminacji. UEFA dodawała bowiem coraz więcej miejsc dla najsilniejszych lig, a gdy Barcy czy Królewskim nie szło w LaLiga, trafiali w eliminacjach najczęściej na mistrza Polski. A trzeba pamiętać, że Ekstraklasę wygrywały wtedy nie tylko potężne Legia i Wisła, ale takie kluby, jak ŁKS, czy Polonia Warszawa.

W 2007 roku miało być łatwiej – w ostatniej rundzie czekało białoruskie BATE, ale Zagłębie Lubin nawet nie dotarło do starcia z Białorusinami odpadając wcześniej ze Steauą. Pierwszy raz nie zagraliśmy nawet w etapie decydującym o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a co dopiero w niej samej. Tak samo było dwa lata później, gdy Wisła odpadła wcześniej z Levadią, a potem Lech ze Spartą i Basel oraz Śląsk z Helsingborgiem. Szczytem była eliminacja Legii przez Celtic po walkowerze za wystawienie nieuprawionego Bereszyńskiego w 2014 roku.

Wtedy coraz rzadziej w ogóle docieraliśmy do ostatniej rundy eliminacji, a gdy się to udawało, to odpadaliśmy: Wisła z Barceloną, ale i z APOEL-em, a Legia ze Steauą.

Zbawienie przyszło w 2016 i większą rolę odegrało w nim szczęście niż jakość gry Legii prowadzonej przez Besnika Hasiego. Warszawiacy mogli trafić na Dinamo Zagrzeb czy Kopenhagę, a wylosowali najsłabszego możliwego rywala – Dundalk i awansowali do Ligi Mistrzów. Był to zdecydowanie najsłabszy rywal polskiego klubu na ostatnim etapie eliminacji do najważniejszych rozgrywek w Europie. Przy nim nawet IFK Goteborg czy APOEL Nikozja były tuzami futbolu.

Niestety, od tego czasu do ostatniej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów dotarł tylko Raków dwa lata temu, a tam lepsza okazała się Kopenhaga.

Faza grupowa Pucharu UEFA

W 2004 roku wprowadzono fazę grupową także w Pucharze UEFA. Szczególnie interesujący był pierwszy sezon. W pierwszych latach system był o tyle nietypowy, że zespół, który przegrywał w ostatniej rundzie walki o Ligę Mistrzów, walczył jeszcze raz w ostatniej rundzie eliminacji Pucharu UEFA. W wyniku tego w naszym zestawieniu dwukrotnie w jednym roku w rundzie decydującej o awansie do fazy grupowej obu rozgrywek grały wtedy Wisła (w 2004, 2005 i 2008 roku) oraz Legia w 2006 roku.

We wszystkich tych ośmiu dwumeczach nasi reprezentanci solidarnie polegli. Wisła otrzymywała po dwie szanse w roku na awans do fazy grupowej i za każdym razem przegrywała: z Realem i Dinamem Tbilisi, z Panathinaikosem i Vitorią Guimaraes oraz z Barceloną i Tottenhamem. Legia odpadła w jednym roku z Szachtarem i Austrią.

Lepiej niż mistrz kraju spisywały się wtedy drużyny z dalszych miejsc. Lech w 2008 pokonał w decydującym momencie Austrię, a Wisła gdy akurat nie była mistrzem – w 2006 roku wyeliminowała Iraklis Saloniki.

Wróćmy jednak do najciekawszego roku 2004. W ostatnim etapie walki o fazę grupową Pucharu UEFA grały wtedy Amica, Legia i Wisła Kraków. To jedyny taki przypadek w historii. Wyrównaliśmy go w tym roku w Lidze Konferencji. W 2004 dodatkowo Wisła grała także mecz ostatniej rundy o awans do Ligi Mistrzów (poległa z Realem) zatem był to jedyny dotąd sezon, w którym mieliśmy aż cztery szanse awansu do fazy grupowej, choć otrzymały je nie cztery, a trzy drużyny.

Jak już wspomniałem, Biała Gwiazda oba te boje wtedy przegrała. O ile wygrana Realu nie była żadną niespodzianką, to porażka z Dinamem Tbilisi była pierwszym w historii przypadkiem, gdy polski zespół w ostatnim meczu decydującym o awansie do fazy grupowej poległ z kompromitująco słabym rywalem. Legia przegrała wtedy z Austrią Wiedeń, a Amica wygrała z łotewskim Ventspils i została pierwszym polskim uczestnikiem fazy grupowej rozgrywek innych niż Liga Mistrzów.

Boje z Ventspils były także pierwszym przypadkiem, gdy przeszkodą na ostatnim etapie walki o zasadniczą fazę rozgrywek był klub słabszy niż większość grających w Ekstraklasie. Wtedy wydawało się, że tak liczne kluby w ostatniej rundzie eliminacji (trzy) i tak słabi rywale (Dinamo Tbilisi i Venspils) to będzie norma przez kolejne lata. Tymczasem do czasów powstania Ligi Konferencji trzy nasze kluby do ostatniego etapu eliminacji dotarły od 2004 roku tylko raz (Wisła, Legia i Śląsk w 2011 roku), a tak słabych przeciwników, jak wtedy nie mieliśmy w decydującej fazie… ani razu.

Rywale polskich klubów w ostatniej rundzie eliminacji Pucharu UEFA i Ligi Europy:

Ostatni etap walki o Ligę Europy

Spójrzmy bowiem, z kim mierzyły się nasze zespoły w ostatniej fazie eliminacji Ligi Europy w walce o fazę grupową w latach 2009-2021 (jeśli w ogóle do niej dotarły, bo w 2016 i 2018 żadnemu się to nie udało): Brugia, Dnipro, Spartak, Rapid Bukareszt, Rosenborg, Hannover, Sevilla (która wygrała później Ligę Europy), Aktobe, Metalist Charków, Zoria, Videoton, Sheriff, Rangers, Charleroi i Karabach. Niewielu dziś pamięta, że najbliżej gry w fazie grupowej był Ruch Chorzów, który z Metalistem odpadł dopiero po rzutach karnych.

W przeciwieństwie do 2004 roku nie ma na tej liście nie ma zespołów tak słabych jak Łotysze czy Gruzini. Nawet Sheriff, Videoton, Aktobe i Karabach notowane były wyżej. Tylko sześciokrotnie udało się w tym czasie naszym reprezentantom wygrać ostatni etap kwalifikacji Ligi Europy i były to wyłącznie Legia (ze Spartakiem, Aktobe, Zorią) i Lech (z Dnipro, Videotonem i Charleroi).

Ani razu nie udało się nam pokonać na ostatnim etapie walki o Ligę Europy zespołu naprawdę mocnego, znacząco odstającego od Ekstraklasy, a przytrafiły się też wpadki, jak ta z Sheriffem.

Po powstaniu Ligi Konferencji w play-offach Ligi Europy zagrały tylko Legia ze Slavią i Jagiellonia z Ajaxem, ale za każdym razem odpadały „spadając” do najnowszych rozgrywek UEFA. Przez pewien czas wręcz żaden nasz reprezentant nie rozpoczynał walki w eliminacjach Ligi Europy.

„Polska” Liga Konferencji

W Lidze Konferencji szło nam już zdecydowanie lepiej. Raków w ostatniej fazie jej eliminacji odpadał co prawda z Gentem i Slavią, a Wisła z Cerlce Brugge, ale nie były to porażki niespodziewane. Dwukrotnie w walce o fazę grupową (a potem ligową) dostaliśmy w decydującym meczu rywala tak słabego, jak w 2004 roku: trzy lata temu Lech trafił na Dudelange, a rok temu Legia na kosowską Dritę (rok wcześniej pokonała Midtjylland).

Liga Konferencji w pierwszych latach swojego istnienia przyniosła nam przeciwników, z którymi czujemy się dość pewnie na długo przed wejściem na boisko. Jednak tegoroczny zestaw rywali wygląda na bardzo przeciętny nawet na tle dość korzystnych zespołów, na które trafialiśmy w ostatnich latach. Cała wcześniejsza analiza wskazuje, że mamy w tym roku najprostszych rywali w historii na ostatnim etapie walki o zasadniczą fazę europejskich pucharów!

Jeżeli zestawimy najsłabsze kluby stojące dotąd na drodze naszych reprezentantów w ostatniej rundzie eliminacyjnej, to aż trzy z nich to rywale z tego tygodnia:

Rok Polski klub Rywal Rozgrywki Awans Polaków?
2022 Lech Dudelange LK TAK
2025 Jagiellonia Dinamo Tirana LK ???
2024 Legia Drita LK TAK
2004 Wisła Dinamo Tbilisi UEFA Nie
2016 Legia Dundalk LM TAK
2004 Amica Ventspils UEFA TAK
2025 Raków Arda LK ???
2017 Legia Sheriff LE Nie
2015 Lech Videoton LE TAK
2014 Legia Aktobe LE TAK
2020 Legia Karabach LE Nie
2012 Legia Rosenborg LE Nie
2025 Legia Hibernian LK ???

Najłatwiejsza ostatnia runda w historii

Mamy trzech przeciwników, którzy grając w Ekstraklasie zdecydowanie nie walczyliby o tytuł mistrzowski. W latach 2018-2024 łącznie mieliśmy trzech takich rywali przez siedem kolejnych sezonów. Teraz mierzymy się z trzema tego typu zespołami w ciągu najbliższych dwóch tygodni!

Poza 2004 rokiem nigdy nie było sytuacji, by w ostatniej fazie eliminacji nasze zespoły mierzyły się choćby z dwoma przeciętniakami w jednym sezonie, nie mówiąc o trzech! Owszem, zdarzały nam się czasem różne pojedyncze Dundalki, Dudelange, czy Sheriffy, ale nie dwa w jednym roku.

Mamy zatem rundę dla naszych klubów zupełnie wyjątkową.

Z analiz wynika, że Lech ma 35% szans na Ligę Europy i 65% na Ligę Konferencji, szanse na sukces Legii to prawie 60%, Rakowa – ponad 80%, a Jagiellonii wręcz ponad 90%! Wynika z tego, że prawdopodobieństwo, że wszystkie cztery nasze drużyny zagrają w fazie ligowej wynosi aż 45%, ale wciąż jest mniejsze od „pół na pół”. Na szczęście szansa, że zagra w niej tylko Lech to zaledwie jeden procent. 10% wynosi prawdopodobieństwo gry w fazie ligowej dwóch naszych drużyn, a 44% – trzech.

Historia pokazuje, że reforma każdego z europejskich pucharów wiązała się z miłymi złego początkami dla polskich klubów. W Lidze Mistrzów zakwalifikowaliśmy się do dwóch z pierwszych pięciu edycji, a potem do zaledwie jednej z kolejnych dwudziestu dziewięciu.

W Lidze Europy i Pucharze UEFA w pierwszej edycji z fazą grupową mieliśmy trzy drużyny w ostatniej rundzie eliminacji, w pierwszych dwunastu sezonach osiem razy wygraliśmy dwumecze ostatniego etapu kwalifikacji, a w ostatnich dziesięciu dokonaliśmy tego zaledwie dwukrotnie.

W Lidze Konferencji od początku radzimy sobie świetnie, a zestaw tegorocznych przeciwników daje nadzieję, że ten sezon będzie może nawet lepszy od poprzedniego. Czy UEFA zorientuje się, że tak dłużej być nie może? Czy tak jak w każdych z poprzednich rozgrywek, zmieni po jakimś czasie zasady, istotnie utrudniając naszym klubom drogę do fazy ligowej (dawniej grupowej)?

Oby nasze tegoroczne zwycięstwa zmusiły ją do takich przemyśleń.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot.: Newspix.pl

45 komentarzy

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Europy

Reklama
Reklama