Początkowo to nie był idealny mecz Polaków. Ale podobnie jak z Brazylią w półfinale – był wystarczający, by z rywalami wygrywać. A z czasem okazało się, że Polacy weszli na najwyższe obroty i wtedy nie było czego z Włochów zbierać. Biało-Czerwoni w finale Ligi Narodów po prostu się po nich przejechali. Wygrali 3:0 i cały finałowy turniej przeszli bez straty seta. Wielka jest polska siatkówka, oj wielka!

Liga Narodów dla Polaków. Mamy złoto!
Japonię ograliśmy pewnie, choć dwa pierwsze sety były naprawdę trudne. Z Brazylią nasza gra falowała, raz było lepiej, raz wręcz fatalnie, ale ogólny bilans wypadł na plus. W dużej mierze przez to, że Canarinhos zagrali po prostu źle, na pewno dużo gorzej, niż tego po nich oczekiwano. Ale to niespecjalnie nas obchodziło. Kluczowe było, że awansowaliśmy do finału Ligi Narodów i mieliśmy szansę powalczyć o drugie złoto tej imprezy w historii – a trzecie, jeśli liczyć też Ligę Światową.
W finale naprzeciw nas wyszli jednak Włosi. I to miał być mecz niezwykle trudny.
W ostatnich latach są bowiem na świecie dwie najlepsze ekipy. Polacy i właśnie Włosi, a do tego czasem – szczególnie w poprzednim, olimpijskim roku – dokładają się do tego Francuzi. Jednak to Biało-Czerwoni są najbardziej regularni, a na drugim miejscu w tym zestawieniu plasują się nasi dzisiejsi rywale. To oni zdobyli złoto mistrzostw świata w 2022 roku, oni przegrali z nami finał mistrzostw Europy 2023. Teraz mieliśmy z nimi zagrać kolejny mecz o złoto.
Ich największe atuty? Wiadomo, fenomenalny Alessandro Michieletto, wciąż stosunkowo młody, a genialny przyjmujący, któremu dorównać w najlepszej formie może ze dwóch gości na tej pozycji. Do tego Simone Giannelli, najlepszy rozgrywający świata ostatnich lat, bez wątpliwości. I kilku innych gości, w tym Kamil Rychlicki, luksembursko-włoski siatkarz o polskich korzeniach, który reprezentować Włochów zaczął w tym sezonie i wzmocnił ich kadrę.

Alessandro Michieletto. Fot. Newspix
To naprawdę spora siła ognia, to znakomite rozegranie, to bardzo dobre przyjęcie. A do tego Ferdinando De Giorgi na ławce, któremu może nie powiodło się, gdy prowadził reprezentację Polski, ale poza tym to niezwykle ceniony trener.
Ale i Polacy mają swoje atuty. Fenomenalnego Kewina Sasaka w ataku, znakomitego w tym turnieju finałowym Kubę Popiwczaka na libero, głębię na pozycji przyjmujących taką, że na papierze ani trochę nie miał nam przeszkodzić uraz Tomasza Fornala z meczu z Brazylią. Ale to papier, a on – wiadomo – wszystko przyjmie. Boisko miało zweryfikować, która kadra będzie lepsza.
I zweryfikowało. Wyszło, że nasza. Bezapelacyjnie.
Początkowo średnio, potem – fantastycznie
Pierwszy set był interesujący. Głównie dlatego, że obie kadry nie grały do końca swojej siatkówki. Nie było dziś u nas ataku na poziomie, bo Kewin Sasak zaliczył – kiedyś w końcu musiał – gorsze spotkanie. Mieliśmy przez to momentami problem z przebijaniem się przez włoski blok i obronę. Tym większe, że Kuba Nowak na środku też nie grał dziś najlepszego spotkania.
Tyle że Włosi radzili sobie jeszcze gorzej.
Genialnie działa bowiem nasz blok. Świetnie pracowaliśmy w obronie (Popiwczak był dziś wybitny), a Kamil Semeniuk zastępujący Tomka Fornala dawał sobie radę – im dalej w mecz, tym lepiej. No i przede wszystkim – wrócił Wilfredo Leon, który w poprzednich meczach grał kiepsko, a jego statystyki ratowały serwisy i, opcjonalnie, bloki. A do tego mieliśmy też to, co charakteryzowało nas również w meczu z Brazylią – absolutny spokój w końcówkach, kluczowych momentach. Na finiszu pierwszego seta odskoczyliśmy więc rywalom i wygraliśmy trzema punktami.
A na początku drugiej partii Włosi… pomieszali ustawienie. Widać było, że kompletnie się denerwowali, przez dłuższy czas nie mogli dogadać się co do tego, jak mają się ustawić. Nie pomogło doświadczenie, tablety, nic. Widać było, że to nie ich dzień, że się nie układa. A Polacy – nawet gdy im coś nie wychodziło – zupełnie się tym nie przejmowali. Po prostu szli do przodu, robili nadal swoje. Grali punkt po punkcie, a że z każdą minutą wszystko wydawało się funkcjonować lepiej, to często dwa z rzędu – a czasem nawet trzy czy cztery – te punkty wpadały na nasze konto.
𝐊𝐮𝐫𝐢𝐨𝐳𝐚𝐥𝐧𝐚 sytuacja w finale Ligi Narodów! 🧐 Reprezentacja Włoch zgubiła…ustawienie 👀 #vnl pic.twitter.com/1N6zpIkVgy
— Polsat Sport (@polsatsport) August 3, 2025
Włosi za to wydawali się powoli coraz bardziej rozbici. Mylili się na przyjęciu (świetnie serwowali nasi gracze), nie byli w stanie przebić się przez nasz blok. Generalnie – im dalej w mecz, tym gorzej to wyglądało po włoskiej stronie, a u nas gra się zazębiała.
Finał tego meczu mógł więc być tylko jeden.
Złoto!
Trzeci set był demolką. Serio, nie było tam czego z Włochów zbierać. Polacy grali na tyle dobrze, że posłany na boisko Szymon Jakubiszak – który niemal w tym turnieju nie grał – wyglądał jak najlepszy środkowy świata. Zatrzymywał rywali blokiem. Atakował. Dołożył nawet asy serwisowe. Serio, od połowy drugiego seta nie było w grze Polaków elementu, na który moglibyśmy narzekać. Błędy, jasne, zdarzały się, ale reakcje Biało-Czerwonych na każdy z nich były tak dobre, że zapominaliśmy o tym, co nie wyszło dosłownie po pięciu sekundach.
Włochów roz… biliśmy. I aż kusiło użyć mocniejszych słów, bo ta trzecia partia wyglądała tak, że by pasowały. Ale pozostańmy kulturalni.
💪💪💪
Szymon Jakubiszak przypieczętował zwycięstwo reprezentacji Polski w finale Ligi Narodów! 🔥
#vnl #polskasiatkówka pic.twitter.com/rOWE3ZBzFe— Polsat Sport (@polsatsport) August 3, 2025
Tak jak pozostali Polacy, bo ich kultura gry stała dziś na najwyższym poziomie. Zresztą oceniając z perspektywy czasu – cały turniej przeszliśmy w znakomitym stylu. Dziewięć setów dla nas, zero dla rywali – tak wygląda ta statystyka. 3:0 z Japonią. 3:0 z Brazylią. 3:0 z Włochami. Jeśli po turnieju w Gdańsku – tym ostatnim w fazie zasadniczej – mieliśmy co do tej kadry jakiekolwiek wątpliwości, to zniknęły z miejsca. I jasne, jak podkreślaliśmy, gra długimi fragmentami turnieju idealna nie była.
Ale jeśli wynik się zgadza, a w finale Polacy byli w stanie pokazać najlepszą siatkówkę, no to po prostu wszystko gra. Narzekać nie można. Wypada tylko chwalić.
Więc chwalmy. Polacy byli dziś fantastyczni.
Polska – Włochy 3:0 (25:22, 25:19, 25:14)
Fot. Newspix