Reklama

Trzeci z rzędu brąz? Polskie siatkarki zagrają dziś o medal Ligi Narodów

Sebastian Warzecha

27 lipca 2025, 11:28 • 7 min czytania 2 komentarze

Po wczorajszym spotkaniu z Włoszkami – co nie może dziwić – polskie siatkarki były bardzo rozczarowane. Od razu mówiły jednak, że pozostaje im mecz o brąz Ligi Narodów i będą chciały go wygrać, by po raz trzeci z rzędu stanąć na podium tych rozgrywek. Co jednak najważniejsze – zrobić to przed własną publicznością. – Trzeba podnieść głowy do góry – powtarzały. Czy im się to uda? 

Trzeci z rzędu brąz? Polskie siatkarki zagrają dziś o medal Ligi Narodów

Liga Narodów. Czy Polki wywalczą trzeci z rzędu brąz?

Biało-Czerwone na pewno wiedzą, jak po takim niepowodzeniu wrócić do swojej najlepszej gry już następnego dnia. Udało im się to w końcu już w dwóch ostatnich edycjach Ligi Narodów. W 2023 roku – przełomowym, bo był to pierwszy medal dużej imprezy od lat – w półfinale gładko ograły je Chinki. Ale w meczu o 3. miejsce podopieczne Stefano Lavariniego po znakomitym meczu pokonały 3:2 Stany Zjednoczone, tie-break wygrywając na przewagi, 17:15. Zeszły rok? To niemalże powtórka z tego – Włoszki w półfinale, spore baty, a w drugim spotkaniu starcie Japonii z Brazylią.

Reklama

Tyle że wtedy do finału weszły Japonki, a nam przypadły Brazylijki (też skończyło się 3:2 dla Polek). W tym roku będzie odwrotnie, bo po pięciu setach walki to zawodniczki z Azji okazały się gorsze od rywalek.

W starciu z Polkami znów możemy zobaczyć naprawdę wyrównane spotkanie.

Azjatycka siatkówka

Reprezentacja Japonii w siatkówce kobiet? Najlepszy moment miała w… latach 60. i 70., gdy Japonki były pionierkami tej dyscypliny sportu, a przez to zdobywały i złota olimpijskie, i mistrzostwa świata. Potem to wszystko się zmieniło, świat uciekł, a fakt, że w kraju brakowało na ogół wysokich zawodniczek pewnie nie pomagał. Dziś zresztą też nie ma ich tak wiele, Japonki są jedną z niższych ekip, jakie znajdzie się na tym poziomie.

Ale niespecjalnie im to przeszkadza.

Bo już od dawna grają coś, co w świecie znane jest jako „azjatycka siatkówka”. Podobny styl prezentują zresztą Chinki, które przegrały w ćwierćfinale Ligi Narodów z Polkami. O ile jednak Japonii przez lata nie wystarczało to do medali dużych imprez, o tyle w ostatnich kilku latach coś zaczęło się zmieniać. W tej chwili to kadra w sytuacji… podobnej do naszej. Brakuje jej w ostatniej dekadzie medali mistrzostw świata czy igrzysk, ale w Lidze Narodów potrafiła wywalczyć nawet srebro.

A ta azjatycka siatkówka? Cóż, w skrócie rzecz ujmując – z Japonkami musisz zachować ogromną cierpliwość. Możliwe, że twój pierwszy atak nie dobije się do podłogi. Drugi też. Trzeci również. I tak dalej. Po prostu trzeba próbować, do skutku. Japonki świetnie się ustawiają i bronią. Są bardzo ruchliwe, szybko się przesuwają, również w ataku. Doskonale potrafią gubić blok – a to na ogół nasz duży atut – również za sprawą ataków „z jednej nogi”. Generalnie trudno przewidzieć, co w danej chwili zrobią. I wydaje się, że z roku na rok są w tym jeszcze lepsze.


Od tego sezonu nastąpiła w tym teamie zresztą jedna wielka zmiana – po raz pierwszy w dziejach (!) prowadzi Japonki obcokrajowiec. Jest nim Ferhat Akbaş, Turek znany polskim fanom z pracy w Chemiku Police (w latach 2019-2021), a japońskim wcześniej z faktu, że pracował w tym kraju jako asystent trenera kadry (2017-2018). W międzyczasie był też selekcjonerem Turcji czy Chorwacji, a ostatnio Eczacibasi Stambuł. Gdy przejmował kadrę, mówił, że w pełni rozumie wagę postawionego przed nim wyzwania.

A to brzmi: zdobyć medal igrzysk. Japonki czekają na taki od 2010 roku – wtedy sięgnęły po brąz – ale to był w pewnym sensie wypadek przy pracy. Wcześniej ostatni krążek na tej imprezie wywalczyły bowiem w… 1978 roku. Teraz, korzystając ze świetnego pokolenia, z zawodniczkami takimi jak Yukiko Wada, fantastyczna atakująca, chcieliby zgarnąć kolejny w Los Angeles. Ale to przyszłość.

A w teraźniejszości czeka ich starcie z Polkami o kolejny medal Ligi Narodów.

Na remis

Odkąd Stefano Lavarini jest trenerem reprezentacji Polski, nasze zawodniczki grały z Japonkami czterokrotnie. I jest w tych meczach idealny remis. Dwa razy wygrywały Polki, dwa razy rywalki. W setach też na równo – 7:7. Choć to najważniejsze starcie – na ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich – padło łupem naszych zawodniczek. Z kolei ostatnie – ledwie kilka tygodni temu – wygrały Japonki, które przed własną publiką pokonały Biało-Czerwone w meczu ostatniego turnieju fazy zasadniczej Ligi Narodów. I dzięki temu skończyły tę fazę o jedno miejsce wyżej.


Ogółem wydaje się, że naprzeciw siebie staną dziś dwie równe sobie ekipy.

Polki, po wczorajszym meczu z Włoszkami, nie wiedząc jeszcze z kim zagrają, raczej stawiały na powtórkę z zeszłego roku i mecz z Brazylijkami, spodziewając się, że Japonki reprezentację z Ameryki Południowej pokonają. Wyszło inaczej, choć na przykład Malwina Smarzek raczej nie będzie na to narzekać. Ona mówiła, że preferowałaby mecz właśnie z Japonkami. Choć, dodawała, wiele w tych preferencjach zależy od tego, na jakiej pozycji się gra.

Gdybym miała wybierać… chyba wolałabym Japonię. Choć gdybyśmy zapytali się na przykład Agi [Korneluk, środkowej polskiej kadry – przyp. red.], to powiedziałaby, że Brazylia, bo Japonki bardzo trudno się czyta przy siatce. Ale myślę, że Japonia nie może już zagrać drugiego takiego meczu, jaki zagrały z nami [mowa o wspomnianym zwycięstwie z fazy zasadniczej – przyp. red.] – mówiła nasza atakująca. Jej życzenie się więc spełniło, a Polki faktycznie zagrają z Japonkami.

Czy da się przewidzieć wynik tego meczu?

Nie, zupełnie nie. To spotkanie, w którym wszystko powinno być zależne od detali. Skuteczności ataku, gry blokiem, ale też utrzymania nerwów na wodzy. Japonki mogą też być zmęczone po długim meczu z Brazylijkami, więc każdy kolejny set powinien sprzyjać Polkom. Z drugiej strony Biało-Czerwone naprawdę chcą zdobyć medal przed własną publicznością, a to dokłada presji. Z Chinkami w ćwierćfinale ostatecznie udało się wobec niej wygrać, ale już z Włoszkami wyglądało to kiepsko.

Sebastian Świderski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, mówił co prawda w rozmowie z Polsatem Sport, że Stefano Lavarini wykonał już plan na tę Ligę Narodów, gdy Polki awansowały do półfinału. Ale nikogo w polskim zespole nie zadowoliłoby czwarte miejsce.

A już na pewno nie przed własną publicznością.

Dużo do poprawy

– Dużo trzeba by poprawić, jeśli miałybyście się spotkać z Włoszkami w mistrzostwach świata.
– My musimy dużo poprawić na jutro. Nie na mistrzostwa świata. 

To dialog między jednym z dziennikarzy, a Magdą Stysiak. Pierwsza atakująca polskiej kadry była bardzo krytyczna wobec występu Polek z Włoszkami, ale tak naprawdę to każda z naszych siatkarek przyznawała, że zagrały po prostu słabo, nie na poziomie, jaki sobie założyły. Z drugiej strony jednak – i to znów Stysiak – na pytanie „czy zdążycie przejść nad tym do porządku dziennego?” odpowiedzi zazwyczaj brzmiały tak:

– A co mamy zrobić? (śmiech) Mamy 24 godziny, byłyśmy już w takich sytuacjach. Albo będzie medal, albo nic. Rok temu było podobnie i pomogło nam skupienie na sobie, wiara, że potrafimy. Jeszcze na pewno plusem jest dla nas gra przed własną publicznością. Jestem dobrej myśli. Nawet po tym dzisiejszym meczu.

Wojowniczo wypowiadał się też Stefano Lavarini:

Nie powiem, że trzeba o tym meczu zapomnieć, ale jeśli będziemy o nim rozmyślać, to będzie głupie. Ważne, by myśleć o spotkaniu o brąz. Po nim podsumujemy cały ten turniej. Potrzeba nam ducha drużyny. Bo co mamy zrobić – pogrzeb? Gramy jeszcze mecz o medal. Jeśli chcecie kogoś krytykować za dziś, zrzućcie to wszystko na mnie. Nie przejmuję się tym, to moja wina. Ale jutro zagramy, żeby wygrać i zdobyć medal. To moje przesłanie. 

Stefano Lavarini

Stefano Lavarini, trener polskiej kadry, winę za porażkę w półfinale bierze na siebie. Czy jednak poprowadzi Polki do kolejnego medalu Ligi Narodów? Fot. Newspix

Polki faktycznie zbierały się – jak już ustaliliśmy – i w poprzednich latach. Oberwały, zdarza się, trudno. Trzeba powalczyć o brąz. Bardziej bolesną porażkę przeżyły, tak się wydaje, Japonki. Pięć setów, kilka godzin później od naszej kadry. Nie jest łatwo sobie z takim wynikiem poradzić. – Jesteśmy rozczarowane. Zawsze, gdy gramy z Brazylią, wyciągamy z tego wnioski, które pomagają nam w rozwoju. Postaramy się przygotować do meczu o brąz i popracować nad tym, co musimy poprawić – mówiła Manami Kojima, libero kadry Japonii.

Obie reprezentacje mają więc sporo do udowodnienia meczem o brąz. Więcej – ze względu na rozmiary porażki i własną publikę – zapewne Polki. Ale i Japonki chciałyby sięgnąć po kolejny medal i w dobrych nastrojach ruszać do Azji, gdzie – w Tajlandii – odbędą się mistrzostwa świata (choć w ostatnim czasie, ze względu na napięcia między Tajlandią a Kambodżą, pojawiły się co do tego wątpliwości).

Polki postarają się z kolei o to, by po raz kolejny potwierdzić, że są już w szerokiej czołówce najlepszych ekip świata. Nawet jeśli do pierwszego miejsca jeszcze trochę brakuje.

Początek meczu o trzecie miejsce Ligi Narodów o 16:00.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o siatkówce na Weszło:

2 komentarze

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama