Stefano Lavarini już trzeci raz z rzędu może doprowadzić polskie siatkarki do medalu Ligi Narodów. Włoch jest o jedno zwycięstwo od tego, ale by być pewnym wywalczenia krążka już w sobotę, musi pokonać wraz z Biało-Czerwonymi reprezentację swoich rodaczek. Na razie jednak ma za sobą szalony mecz z Chinami, w którym jego podopieczne triumfowały po tie-breaku. Jak sam mówi: trzeba się tym chwilę pocieszyć, a potem zacząć myśleć o półfinale.

Stefano Lavarini po ćwierćfinale Ligi Narodów. „Teraz wrócimy do bycia underdogiem”
Lavarini nie miał dziś łatwego życia przy linii bocznej. Pierwsze półtora seta spędził na szukaniu rozwiązań, które mogłyby przywrócić jego drużynę do życia w meczu, który ewidentnie nie układał się Polkom po ich myśli. Spotkanie ostatecznie udało się odwrócić na swoją korzyść, ale gra Biało-Czerwonych nieustannie falowała. Po fatalnym pierwszym secie, przyszedł drugi, w którym odwróciły jego losy. Potem był trzeci, znów kiepski. A czwarty i piąty – już naprawdę dobre.
Lavarini to wszystko dostrzegał.
– Nasze problemy z poprzednich meczów pojawiły się i dziś, ale i tak gratulacje dla dziewczyn. Bo zostały w meczu, nigdy nie straciły wiary w możliwość powrotu. I udało im się. Jeśli chodzi o blok, o poprawę pierwszego odbicia, to było coś, czego szukaliśmy przez cały mecz i wreszcie pojawiło się w czwartym oraz piątym secie. Jakość zagrań przez całe spotkanie nie była najlepsza, ale ostatecznie to świetny wynik, który udało się osiągnąć za sprawą charakteru dziewczyn i ich pracy. W czasie meczu odnaleźliśmy energię i jakość – mówił włoski trener.
Szkoleniowiec Biało-Czerwonych dziękował też swojemu sztabowi za to, że ten cały czas podpowiadał mu możliwe rozwiązania, ale też za to, że… mógł się na nim wyżywać. – Często rzucam do mikrofonu dużo słów, bywa że złych. Wiem, że do chłopaków mogę powiedzieć wszystko, a dzięki temu wyrzucam z siebie negatywne emocje i nie przenoszę ich na dziewczyny – twierdził.
Widać faktycznie to zadziałało, bo Polki ewidentnie utrzymały dobrą energię nawet w najtrudniejszych momentach. Pomogły też w tym rezerwowe – Alicja Grabka i Paulina Damaske – które zagrały znakomite spotkanie. I Lavarini wspomniał również o tym.
– Nigdy nie jest się pewnym, że wszystko dobrze zadziała. Ale pracujemy nad tym, by nasz zespół miał więcej gotowych rozwiązań. Dziś dziewczyny weszły i zrobiły dokładnie to, co było potrzebne zespołowi. To świetna rzecz. Znaleźliśmy rozwiązanie, które pomogło nam wygrać.
Wygrana dała Polkom awans do półfinału, pewne kolejne dwa mecze w Lidze Narodów (półfinał i finał lub mecz o 3. miejsce) przed własną publicznością, ale też starcie z rodaczkami Lavariniego – reprezentacją Włoch. Włoszki są aktualnie niepokonane od 27 spotkań o stawkę. Jako ostatnie w meczu „o coś” ograły je Brazylijki w fazie zasadniczej ubiegłorocznej Ligi Narodów. Jeszcze wcześniej – i to dwukrotnie: też we wspomnianej Lidze Narodów, na jej otwarcie, oraz w 2023 w kwalifikacjach olimpijskich – zrobiły to… Polki.
Lavarini twierdzi jednak, że nie da się wyciągać z tamtych spotkań zbyt daleko idących wniosków.
– Pokonaliśmy je, ale to były zupełnie inne Włochy. Miały inną jakość i inną pewność siebie. Ale nigdy nie wiesz, trzeba być pewnym swoich możliwości. Taki poziom jak dziś pewnie nie wystarczy z Włoszkami, ale nigdy nie wiadomo, jak będzie się grać [w kolejnym spotkaniu]. Teraz pora pocieszyć się kilka minut, a potem zaczniemy myśleć o meczu z Włochami – mówił.
Faktycznie, to były inne Włochy, jeszcze przed triumfem w Lidze Narodów i na igrzyskach olimpijskich. Te zwycięstwa udowodniły, jaki potencjał tkwi w tej reprezentacji. Ale włoski trener wierzy, że w starciu z najlepszą kadrą ostatnich dwóch sezonów Biało-Czerwone nie stoją na straconej pozycji.
– Wrócimy do tego, co dobrze znamy, będziemy underdogiem. To jest w naszej naturze. Jestem pewien, że będziemy czuć się bardziej komfortowo, niż dzisiaj, nawet jeśli mecz będzie trudniejszy. Włoszki to mistrzynie olimpijskie, mają wspaniałe zawodniczki, wiele z najlepszych na świecie. To będzie bardzo trudne spotkanie. Ale jestem pewien, że będziemy się z tym czuć dobrze – mówił.
Pozostaje trzymać kciuki za to, by Polki postawiły się rywalkom. I, kto wie, może poprawiły wyniki z poprzednich dwóch edycji Ligi Narodów, gdy zdobywały brązowe medale?
Z ŁODZI
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix