Po pierwszej połowie wydawało się, że będziemy świadkami pierwszego bezbramkowego remisu w tym sezonie Ekstraklasy. Raków miał przewagę, ale nie potrafił stworzyć sobie wielu klarownych sytuacji. W drugich 45 minutach podopieczni Marka Papszuna podkręcili jednak działania z przodu i strzelili zwycięskiego gola. Pierwsze trzy punkty w sezonie wicemistrzom Polski zapewnił Jonatan Brunes. Spotkanie nie zachwyciło, ale częstochowianie zainkasowali to, po co przyjechali.

Przed pierwszym gwizdkiem Marek Papszun na pewno miał w głowie ostatnią porażkę swojego zespołu z GKS-em Katowice. Wiosną drużyna Rafała Góraka znalazła sposób na ekipę spod Jasnej Góry i wygrała na ich stadionie 2:1. Tych punktów w ostatecznym rozrachunku zabrakło Rakowowi do tego, aby sięgnąć po mistrzostwo kraju. W tamtym meczu gola strzelał Sebastian Bergier, a w pierwszym składzie grał Oskar Repka. Dziś obydwu nie ma już w Katowicach, bo jeden gra na chwałę Widzewa Łódź, a drugi właśnie Rakowa.
52-letni szkoleniowiec katowiczan musiał sobie radzić bez swoich asów atutowych, a goście mieli nadzieję na to, że nie podzielą losów pozostałych pucharowiczów. Lech i Jagiellonia wczoraj sromotnie przegrały przecież swoje spotkania.
GKS Katowice – Raków Częstochowa 0:1. Brunes bohaterem!
W pierwszej połowie piłka wpadła do bramki jedyny raz za sprawą ataku GKS-u Katowice. W 25. minucie gola strzelił Arkadiusz Jędrych, ale okazało się, że ze względu na spalonego gol nie został uznany.
Niestety dla gospodarzy poza tym atakiem niewiele dobrego mogliśmy powiedzieć o postawie ekipy Rafała Góraka. Jeśli chodzi o poczynania Rakowa z przodu, również było dyskretnie, ale zdecydowanie bardziej konkretnie. Wyróżniał się Michael Ameyaw, aktywny był również Repka, który szybko sprawdził czujność Dawida Kudły strzałem z dystansu. Niewiele później próbował również wspomniany Ameyaw, ale ponownie interweniował golkiper katowiczan. W dalszej części gry do dobrej sytuacji po dośrodkowaniu byłego zawodnika Piasta główkował Jonatan Brunes, lecz uderzył niecelnie. Raków osiągnął przewagę w środku pola i miał częściej piłkę przy nodze, natomiast nie przekładało się to na korzyści bramkowe.
Można było pomyśleć, że powtarza się znajomy scenariusz z poprzedniego sezonu. Raków Marka Papszuna nieco usypiający, ale na koniec będący zwycięski. Do pełni szczęścia potrzebny był jednak gol, a ten nadszedł niedługo po wznowieniu gry. Oskar Repka zagrał do prawej strony do Michaela Ameyawa, a ten ukoronował swój dobry występ asystą. Gola strzelił Jonatan Brunes, który był najlepszym strzelcem zespołu w poprzednim sezonie. Norweg wykończył atak z zimną krwią i mógł się szeroko uśmiechnąć wykorzystując brak odpowiedniego doskoku ze strony zespołu z Katowic.
GieKSa nie potrafiła w tym meczu oddać choćby jednego celnego strzału, a jej niemoc z każdą kolejną minutą była coraz bardziej dostrzegalna.
GKS Katowice bez argumentów w ofensywie. Zasłużona porażka gospodarzy
Przed sezonem kibice martwili się, jaki sposób Rafał Górak znajdzie w obliczu tego, że kilku ważnych zawodników opuściło zespół. Sebastian Bergier był autorem dziewięciu goli, a Oskar Repka ośmiu. Dzisiaj z przodu zdecydowanie brakowało pomysłu, kreatywności i szybkości. Maciej Rosołek nie otrzymywał zbyt wielu podań, mało pojedynków podejmował Adrian Błąd, a sporo strat notował Bartosz Nowak. Nie pomogły zmiany Marcela Wędrychowskiego oraz Aleksandra Buksy, choć były gracz Wisły Kraków miał całkiem niezłą okazję w końcówce.
Raków spokojnie kontrolował wynik, a w końcówce powinien podwyższyć wynik. Znakomite okazje zmarnowali bowiem Adriano Amorim i Lamine Diaby-Fadiga. Podopieczni Marka Papszuna potrafili wygasić spotkanie i będąc zespołem odpowiednio zorganizowanym zanotowali pierwsze zwycięstwo. Dobrze do zespołu wprowadzili się Oskar Repka oraz Karol Struski, co daje nadzieję przed meczem europejskich pucharów. Po kontuzji potencjał będąc aktywnym z przodu uwolnił Michael Ameyaw. Takiego zawodnika również z pewnością chce oglądać Jan Urban, bo przecież jesienią w meczach Ligi Narodów doszło już do debiutu tego gracza w reprezentacji Polski.
Raków Częstochowa jako jedyny pucharowicz grający w tej kolejce wygrał swoje spotkanie i z podniesioną głową podejmie w czwartek o 21:00 słowacką Żylinę. Drużyna Papszuna była agresywna w pressingu i sprowadziła katowiczan do narożnika. Raków zrewanżował się za ostatnią porażkę w meczu ligowym w marcu, a Jonatan Brunes znów pokazał, dlaczego zapłacono za niego latem 2 miliony euro.
Fanom oglądającym ten mecz za oceanem być może oczy nie otworzą się nadmiernie z wielkiego wrażenia, ale na pewno dowiedzieli się, jaki jest pomysł na futbol Marka Papszuna i czemu często bywa on skuteczny. Rafał Górak na pewno ma nad czym myśleć, jeśli chodzi o ofensywę. Jak sam jednak podkreślał po spotkaniu w wywiadzie w CANAL+, nie co tydzień będą mierzyć się z tak dobrze zorganizowaną drużyną.
Zmiany:
Legenda
GKS Katowice: Kudła 5 – Czerwiński 4, Jędrych 4, Klemenz 4 – Wasielewski 3, Łukasiak 5, Kowalczyk 4, Galan 4 – Błąd 2, Rosołek 3, Nowak 4
rezerwowi: Wędrychowski 4, Buksa 5
Raków: Trelowski 5 – Mosór 6, Arsenić 5, Svarnas 6 – Tudor 6, Repka 6, Struski 5, Plavsić 6 – – Ameyaw 7, Makuch 4 – Brunes 6
rezerwowi: Otieno 4, Seck 4
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Nie ma Bergiera, nie ma Repki. Kto będzie strzelał gole dla GKS-u?
- Trudniejszy sezon ważną weryfikacją dla Papszuna. Na co stać Raków?
- Wojciech Cygan: Byłoby dziwne, gdybyśmy mówili o innych celach niż mistrzostwo
fot. Newspix