Reklama

TOP 10 wagi ciężkiej? Gdzie jest Usyk w rankingach wszech czasów?

Sebastian Warzecha

19 lipca 2025, 10:22 • 12 min czytania 8 komentarzy

Ołeksandr Usyk wszedł do wagi ciężkiej jak po swoje. W ledwie sześć walk zunifikował wszystkie pasy mistrzowskie, a potem potwierdził, że jest najlepszy, ponownie obijając Tysona Fury’ego. Wcześniej Ukrainiec unifikacji dokonał też o jedną kategorię niżej. Przed dzisiejszą walką – już drugą – z Danielem Dubois to wszystko prowokuje do pytań. Po pierwsze: czy Usyk jest już w TOP 10 wszech czasów wagi ciężkiej? Czy jest najlepszym pięściarzem kategorii junior ciężkiej w jej historii? I czy w obecnej erze boksu jest ktoś lepszy bez podziału na kategorie?

TOP 10 wagi ciężkiej? Gdzie jest Usyk w rankingach wszech czasów?

Ołeksandr Usyk i jego kariera. Czy Ukrainiec to jeden z najlepszych ciężkich w dziejach?

Reklama

Jak Holyfield

Dla wielu takie sformułowanie może się wydać świętokradztwem, ale Ołeksandr Usyk naprawdę jest jak Evander Holyfield. Obaj przeszli przez kategorię junior ciężką i osiągnęli w niej wszystko, co tylko było do osiągnięcia, a potem ruszyli na – w jednym przypadku nieco mniej, w drugim całkowicie skuteczny podbój wagi ciężkiej. I Holyfield, i Usyk byli jednak mistrzami i na szczycie wagowej piramidy.

Innymi słowy – jeśli z kimś Ukraińca już porównywać, to Holyfield jest kandydatem idealnym.

Początek historii kategorii cruiser to końcówka lat 70. – mówi Kacper Bartosiak, komentator i ekspert bokserski, twórca znanych w tym świecie podcastów. – Ona przebyła potem długą drogę, bo dopiero latach 80. jej pozycja została ugruntowana. Holyfield stał się jej pierwszym wielkim mistrzem. Jak historycznie na to spojrzymy, to on z Usykiem zajmują w tej kategorii pierwsze i drugie miejsce w rankingach. To też się sprowadza właściwie do preferencji, bo jeden i drugi byli niekwestionowanymi mistrzami i nie przegrali w tej kategorii.

Taka odpowiedź w pełni jednak nie satysfakcjonuje. Dlatego pytać trzeba dalej: który lepszy? Czy można argumentować za jednym albo drugim?

– Są tu dwa zastrzeżenia – że pierwotnie limit kategorii cruiser to było 190 funtów, teraz jest 200 funtów, to różnica jakichś 5 kilogramów, co w boksie ma znaczenie. Do tego co pracuje na korzyść Usyka to to, że on wygrał ten turniej World Boxing Super Series. To było coś niesamowitego, czterech mistrzów świata na starcie, do tego byli mistrzowie, legendy. Kapitalna obsada, a Usyk wygrał wszystkie walki i to na terenach rywali. Finalnie moim zdaniem Usyk wyczyścił silniejszą kategorię cruiser, niż miał Holyfield, którego rywale to raczej nie ten rozmiar kapelusza, co Mairis Briedis czy Murat Gassijew. Jednak powtórzę: to się sprowadza do preferencji, bo nie da się tego obiektywnie wycyrklować. Koniec końców decyduje, co kto lubi – mówi Bartosiak.

Usyk i Holyfield wzajemnie bardzo doceniają siebie i swoje osiągnięcia.

Mimo wszystko jest w tym minimalne wskazanie na Usyka i do tego pragnę się przychylić i ja. Głównie ze względu na wspomniany turniej, w którym Ukrainiec po kolei rozbijał wszystkich rywali i to… zawsze na obcym terenie. Przynajmniej w kategorii cruiser jest więc minimalnie, ale lepszy od Holyfielda – tak się wydaje.

Zresztą gdzieś w tę stronę zmierza też w swoich wypowiedziach Janusz Pindera, do którego również zwróciliśmy się z prośbą o ocenę Ukraińca. I też zwraca uwagę na te walki „na wyjazdach”. Zarówno w kategorii junior ciężkiej, jak i później – w wyższej wadze. A potem idzie nawet o krok dalej.

To szalenie istotne. Poza tą początkową fazą, gdy walczył na Ukrainie, to stoczył większość najważniejszych walk na terenie rywali albo neutralnym, nie walczył u siebie. […] Tu trzeba dodać jedną rzecz – Usyk jest niepokonany. Ostatnią walkę przegrał, zresztą bardzo wyrównaną, podczas mistrzostw świata w Mediolanie w 2009 roku. Wtedy boksował w kategorii do 91 kilogramów. To 16 lat bez porażki! Można go porównywać do Rocky’ego Marciano, który nie przegrał żadnej walki na zawodowym ringu – ma 49 zwycięstw, 0 porażek – a jeśli chodzi o osobowość i to, jak boksuje i dostosowuje się do tego, co oferują rywale, to nawet trochę do Muhammada Alego. Obaj zresztą urodzili się tego samego dnia i Ali chyba zawsze był mu bliski.

Bo i faktycznie, Holyfield notował w swojej karierze porażki. Aczkolwiek dopiero w wadze ciężkiej, w niższej kategorii był niepokonany, a pojedynków stoczył więcej od Usyka. Wielu chciałoby więc widzieć go wyżej od Ukraińca. Ale chyba nie sam Evander, bo ten niedawno – pytany o Ołeksandra w kontekście wagi ciężkiej! – stwierdził:

On musi być w TOP 3 wszech czasów. Nie ma wątpliwości.

Dlaczego jest wielki

Anthony Joshua, Deontay Wilder i Tyson Fury mogą sprawiać, że Ołeksandr Usyk wydaje się nie przy nich stosunkowo mały. Ale gdy wchodzi do ringu wszystkie te różnice absolutnie się zacierają. Ukrainiec po kolei pokonał każdego rywala, jakiego dostał między linami. O wadze cruiser wspomnieliśmy już kilkukrotnie – rozniósł tam absolutną śmietankę, doprowadził do unifikacji pasów. I to czterech.

A potem to samo zrobił w wadze ciężkiej. Janusz Pindera twierdzi, że nie sposób takiego sukcesu przecenić.

– W erze czterech pasów nikt tego wcześniej nie dokonał. Ten ostatni przypadek pełnej unifikacji miał miejsce w listopadzie 1999 roku. Po rewanżowym pojedynku Lennoksa Lewisa z Evanderem Holyfieldem, ale to było w erze trzech pasów, bo choć federacja WBO już istniała, to nie traktowano jej do końca poważnie. Usyk więc tak naprawdę był pierwszym niekwestionowanym mistrzem w tej erze czterech mistrzostw. To ogromny sukces, dokonanie absolutnie historyczne – mówi.

Kacper Bartosiak z kolei wraca jeszcze na moment do walk na wyjazdach. Bo, jak podkreśla, to coś, na co trzeba zwrócić uwagę.

– Myślę, że z czasem docenimy, jak wielki był to zawodnik. Bo gdy to wszystko się działo, to przyjmowaliśmy to na chłodno, ale prawda jest taka, że nikt inny nie robił takich rzeczy. To jest wyjątkowość Usyka, można to porównać do Manny’ego Pacquaio, który zaznaczył swoją obecność w ośmiu kategoriach wagowych, ale ponieważ to się działo w naszych czasach, to ludzie przechodzili nad tym do porządku dziennego. Nikt nie wybiera takiej drogi jak Usyk i pewnie wybierać nie będzie. To jest mental, którego w boksie nie ma i którego bardzo brakuje. Bo jakbyśmy mieli takich 2-3 Usyków, nie bojących się najtrudniejszych walk i wyjazdów, to boks byłby w dużo lepszym miejscu.

Pierwsza walka Usyka z Joshuą, na stadionie Tottenhamu w Londynie.

Bo i faktycznie, gdy Usyk wszedł do wagi ciężkiej, nie zrezygnował z takiej strategii. Może częściowo przez to, że miał już trochę lat na karku, czuł ciężar przemijającego czasu. Ale nie kalkulował. Brał każdą walkę, jaką mu dali, niezależnie od miejsca i rywala. I w każdej z nich szedł też po swoje. Jego siedem pojedynków w wadze ciężkiej to jedno starcie na przetarcie i sześć z absolutną czołówką. Całe to zestawienie zwycięstw prezentuje się tak:

  • vs Chazz Witherspoon (38-3) w Chicago (przerwana przez narożnik rywala w 7. rundzie).
  • vs Dereck Chisora (32-9) w Londynie (jednogłośnie na punkty).
  • vs Anthony Joshua (24-1) w Londynie (jednogłośnie na punkty).
  • vs Anthony Joshua (24-2) w Dżuddzie (niejednogłośnie na punkty).
  • vs Daniel Dubois (19-1) we Wrocławiu (techniczny nokaut w 9. rundzie).
  • vs Tyson Fury (34-0-1) w Rijadzie (niejednogłośnie na punkty).
  • vs Tyson Fury (34-1-1) w Rijadzie (jednogłośnie na punkty).

Trzy walki na wyjeździe, trzy na neutralnym terenie (choć Saudyjczycy na trybunach zdawali się nieco bardziej przepadać za Furym), a Wrocław możemy potraktować jako miejsce sprzyjające bardziej Usykowi. Na sobotni rewanż z Danielem Dubois Usyk wyjdzie z kolei znowu na terenie rywala – na londyńskim Wembley. Chłop po prostu nie boi się wyzwań.

I, jak widać, służy mu to. Na tyle by zapytać: czy mimo tak małej próby walk, jest już w TOP 10 wagi ciężkiej w całej jej historii?

Na równi z Tysonem?

Przed telefonem do Janusza Pindery, nieco z przypadku – szukając rankingu wagi ciężkiej sprzed pandemii – trafiłem na ranking tworzony przez niego dla Polsatu Sport. 2019 rok, TOP 10 wagi ciężkiej wszech czasów, z zastrzeżeniem, że bez starych mistrzów w rodzaju Jacka Johnsona czy Jacka Dempseya. Pierwsza szóstka tego rankingu (Muhammad Ali, Joe Louis, Larry Holmes, Rocky Marciano, George Foreman, Lennox Lewis) – można to uznać z góry – jest nienaruszalna, tam nic nie mogło się zmienić.

Ale już pozycje niższe są interesujące. Siódmy w tym zestawieniu był Mike Tyson. Ósmy Joe Frazier. A dwa ostatnie miejsca zajmowali Evander Holyfield i Witalij Kliczko. Przy okazji telefonu zapytałem więc: czy Usyk może spokojnie się w tak ułożonej dyszce znaleźć?

– To naprawdę mocna dziesiątka, trudno kogoś wyrzucić. Ale co do tego, że Usyk ma w tej dziesiątce miejsce nie powinno być wątpliwości. On dokonał rzeczy naprawdę wielkich. Nie ma w kategorii ciężkiej wielu walk, ale pokonywał najlepszych pięściarzy. Gdy Joshua uchodził za najlepszego, wygrał z nim dwa razy. Tak samo z Furym – gdy ten był najlepszy, Usyk pokonał go dwukrotnie. Dubois w ogóle zniszczył, bo wygrał z nim przed czasem. Choć znów: ta dziesiątka jest nafaszerowana wielkimi postaciami. Na pewno w tym momencie przeskoczył on dla mnie Witalija Kliczkę. Bo Witalij, jak i jego brat, nie miał po prostu rywali. Z tych wielkich właściwie tylko podstarzałego Lennoxa Lewisa. Więc na sto procent Usyk jest w dziesiątce, nie mam co do tego wątpliwości – mówi Pindera.

Na Zachodzie – głównie w USA – zdania są różne. Wiele rankingów faktycznie ma Usyka w TOP 10, często nawet przed Mikiem Tysonem lub tuż za nim. Ale są też krytycy Ukraińca. Jednym z nich jest na przykład Timothy Bradley, czterokrotny mistrz świata w wagach półśredniej i junior półśredniej. On krytykował Ukraińca szczególnie po jego drugiej walce z Tysonem Furym.

Skończyłem oglądać walkę i wszędzie widziałem te wypowiedzi, że jest „jednym z największych”. Żartujecie sobie? To tylko dlatego, że jest nam współczesny. To że pokonał dwóch najlepszych ciężkich swojej ery, nie czyni go jednym z najlepszych w historii. Nie jest nim i musicie przestać to mówić! Ma tylko siedem walk, walczył z pięcioma gośćmi w tej kategorii. Rozumiem, że ma wielkie osiągnięcia w wadze cruiser, a teraz pokonał dwóch najlepszych pięściarzy w ciężkiej. Ale że jest jednym z najlepszych w historii? Nie ma mowy! – mówił Bradley.

Były mistrz ma argumenty, oczywiście. Z drugiej strony: co jeszcze miałby zrobić Usyk? Wygrał ze wszystkim, z którymi miał wygrać. W sobotę po raz drugi zmierzy się z Danielem Dubois i jeśli też go pokona, właściwie nie będzie miał rywali. Owszem, stawianie go na równi z Tysonem wielu wyda się obrazoburcze, ale Mike nie miał kariery idealnej, ba, był daleki od tego. Jego legenda zawsze będzie większa od tej Usyka. Ale ocena tego, co zrobił w ringu musi być tak obiektywna, jak tylko się da.

Druga walka Usyka z Furym, finalnie cementująca dokonania Ukraińca w kategorii ciężkiej.

Mówi Kacper Bartosiak:

– Koniec końców Usyk i Mike Tyson pewnie będą na podobnym „poziomie”. Ale jak teraz mam porównywać Tysona, którego kariera w wadze ciężkiej to dwie epoki, to tam było więcej treści. Natomiast Usyk bez wątpienia wygrał już więcej. Jakbyśmy robili zestawienie takie, że kto ile wygrał – to to, że Ukrainiec jeszcze nie przegrał żadnej walki, też ma wielkie znaczenie. Ja go już sobie tak na „luźno” rozpisywałem w okolicach 9-10. miejsca w historii, ale póki nie zakończy kariery, to coś się jeszcze może zmienić. Inna sprawa, że on nie wygląda na gościa, który rozmieni się na drobne i skończy w jakichś „boksbudach”, spieniężając swoją karierę.

Weźmy więc to wszystko pod uwagę. Fakt, że jest niepokonany. To, jak szybko podbił kategorię ciężką. Jakich rywali pokonał. I że zunifikował cztery pasy – co w wadze ciężkiej stało się pierwszy raz w historii – to po prostu trzeba postawić sprawę jasno: Usyk jest jednym z największych. A jeśli wszystko pójdzie dobrze, stanie się nawet większy.

Ile do końca?

Sam Ukrainiec mówił, że zbliża się do końca kariery. Po drugim pojedynku z Furym powtarzał, że chciałby zawalczyć jeszcze dwukrotnie, dojść do 25-0 w rekordzie i wtedy skończyć. Na szczycie. Niby ze stosunkowo małą liczbą walk, ale już w naprawdę słusznym jak na pięściarza w wieku. Pytanie brzmi jednak: co jeśli pokona Dubois? Z kim miałby zawalczyć? Przecież pobił już wszystkich. Gdzie dla niego rywal?

Kacper Bartosiak, zapytany o to, nie jest w stanie udzielić prostej odpowiedzi. Bo takiej po prostu nie ma:

– Z jednej strony mamy Josepha Parkera, który jest byłym mistrzem świata, i jest w tej kolejce pierwszy. To jakieś nazwisko, które coś by wniosło do tego rekordu. Ale czy dużo? Wydaje mi się, że nie do końca. Jest też Tyson Fury, który już nawet ogłosił kolejną datę walki z Usykiem i twierdzi, że będzie trylogia. Realny scenariusz jest taki, że jesienią tego roku zawalczą Fury i Joshua i ten, który wygra, będzie rywalem Usyka. Ręki sobie za to uciąć nie dam, ale to najbardziej kasowa opcja. Usyk gdzieś tam zaczepiał też Pereirę z UFC, żeby ostatnią walkę zrobić taką nieco freakową, ale wydaje mi się, że dopóki on jest związany z tym saudyjskim konglomeratem, który płaci mu ogromne pieniądze, to oni wybiorą mu ostatniego rywala. Może to być Fury, ale nie mam wielkiej potrzeby oglądać tej walki, bo widziałem ją dwa razy i dwa razy Usyk był znacznie lepszy. Tyson musiałby zrobić coś, co sprawiłoby, że ludzie na powrót mogliby uwierzyć, że może wygrać z Usykiem. Czyli pokonać Joshuę, Bakole czy Parkera. Jeśli nie zrobi nic, to ta walka nie ma większego sensu.

Teoretycznie możliwe, co podkreśla, jest jeszcze jakieś przetasowanie wśród ciężkich. Ale trudno wskazać kogoś, kto miałby je zrobić. Martin Bakole był ostatnio w ringu fatalny. O Parkerze była już mowa. Jest jeszcze Agit Kabayel, świetny pięściarz, sportowo może najlepsze możliwe zestawienie, ale dla niedzielnego kibica gość nie budzący żadnych emocji, bo po prostu nieznany. Gdyby to był pojedynek jeden z wielu – czemu nie. Ale jeśli ma to być faktycznie ostatnia walka Usyka, potrzeba by efektu „wow”.

A o taki – ze względu na to, co Ukrainiec zrobił już w ringu – teraz naprawdę trudno. Bo albo zmierzy się z kimś, kogo pokonał (i to co najmniej dwukrotnie), albo z kimś z niższej półki.

Oczywiście to wszystko przy założeniu, że wygra z Dubois. Bo tak naprawdę to Anglik może okazać się najwyższą przeszkodą, ale – jak mówi Janusz Pindera – musiałby Usyka znokautować. Na punkty bowiem nie ma właściwie żadnych szans. A Ukrainiec wśród wielu zalet ma też stalową szczękę. Trudno go nawet posłać na deski – Dubois udało się to w pewnym sensie we Wrocławiu, ale ciosem poniżej pasa – a co dopiero zrobić to tak, by nie wstał z nich i nie walczył dalej.

Wrocławska walka Usyka z Dubois.

Innymi słowy – zero w rekordzie na koniec kariery wydaje się w przypadku Usyka bardzo realne. TOP 2 wagi cruiser jest już pewne. TOP 10 wagi ciężkiej – właściwie też. A jak wysoko w tym ostatnim zestawieniu będzie?

– Dużo zależy od stylu. Jeśli Dubois go rzuci na deski i Usyk wygra na farcie, jakimś split decision, to będzie wyglądać inaczej, niż jakby rywala znów zastopował. Bo w tych rankingach nie zawsze chodzi o same liczby, ale też o to, co umyka gdzieś między wierszami. Najtrudniejsze w boksie jest zejść ze sceny w kluczowym momencie. Wydaje mi się, że Usyk to wyczucie ma. Ma już 38 lat, trenuje nadal katorżniczo, jeszcze nie widać po nim wieku. Wydaje mi się, że ten plan na jeszcze dwie walki jest logiczny i nie posypie się po drodze. Obawiałem się tego, ale patrząc na jego materiały z treningów, to wydaje się, że dotrzyma.

Co ciekawe jednak, sam Usyk – choć wielu ekspertów twierdzi, że powinien – nie uważa się za najlepszego pięściarza obecnej ery. Gdyby wziąć pod uwagę wszystkie kategorie, to Ukrainiec powtarza, że najlepszy jest Terence Crawford. Tak naprawdę w boksie mamy teraz jednak Wielką Trójkę. Są w niej Crawford, Usyk i Naoya Inoue. I każdy z nich może być pierwszym.

Bo, jak już padło w tym tekście, ostatecznie wszystko zależy od preferencji.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj więcej o boksie na Weszło:

8 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Boks

Boks

Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski – poznaliśmy nominowanych!

Szymon Janczyk
28
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski – poznaliśmy nominowanych!
Boks

Polski bokser powalczy o mistrzostwo świata. „Przeskok o trzy ligi”

Sebastian Warzecha
3
Polski bokser powalczy o mistrzostwo świata. „Przeskok o trzy ligi”
Reklama
Reklama